"A więc nie chodziło o zwykłe złamanie przepisów" - pomyślał ponuro Gotfryd, gdy kapitan poinformował ich o śmierci ojca Mortena. - "Wdepnęliśmy w niezłe gówno."
- To nie do końca prawda, że byliśmy ostatnimi osobami, kapitanie, które widziały ojca Mortena żywego. I nie myślę tu wcale o mordercy, którego w naszym gronie nie ma.
- To, że opuściliśmy ojca Mortena w zdrowiu, w dodatku szczęśliwego z powodu przyniesionego przez nas artefaktu, może potwierdzić jeszcze brat Edward. To on był przy tym, jak ojciec Morten cały i zdrowy zamykał drzwi swego gabinetu - mówił dalej Gotfryd. - On też zaprowadził nas do skarbca, gdzie w obecności dwóch strażników wypłacił nam nagrodę. Tak on, jak i strażnicy, mogą to potwierdzić. A potem od razu poszliśmy do gospody. Zwała się "Ostatnia Kropla".
Faktycznie dla Scharma była to ostatnia kropla...
- Mimo pewnej niechęci - kontynuował - jaką żywią bywalcy takich miejsc w stosunku do straży, z pewnością znajdzie się ktoś, kto potwierdzi naszą tam obecność.
- Ile czasu minęło między wypłaceniem nagrody, a opuszczeniem przez nas świątyni również można ustalić. Nie mielibyśmy czasu na zamordowanie kogokolwiek na terenie świątyni. Chyba, że zabito ojca Mortena gdzieś w mieście. Tylko po co miałby opuszczać swój pokój? Chciał dokładnie zbadać ten artefakt. Nie chciał, by ktokolwiek mu przeszkadzał. Nas przecież odesłał natychmiast, po krótkiej rozmowie.
- Proszę mi powiedzieć, kapitanie, gdzie zginął ojciec Morten? W jego gabinecie? Kiedy go znaleziono? Kto go znalazł? I jak zginął? Sztylet? Miecz? Kusza? Uduszono go? Skręcono mu kark? |