Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-09-2009, 19:42   #550
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Wilk zastrzygł uszami gdy przeciągłe wycie dało znać o tym, że poza dziwną istotą, którą wykryła Alexa, coś jeszcze im towarzyszy. Wilki? Nie. Na pewno nie. Wilki unikały ludzi gdy miały tylko taką możliwość i tylko zimą gdy głód im doskwierał, bywały odważniejsze. Nikt nie wiedział o tym lepiej od Miszki. Skowyt więc i jego napawał niepokojem, bo choć z jednej strony nie był przecież niczym innym jak tylko oznajmieniem o swoim położeniu i swoistym pytaniem o resztę... to nikt mu nie odpowiadał. A jednak pytanie padło i instynkt nakazywał odpowiedzieć watasze. Skonfundowany spojrzał pytająco na Jensa i zaskomlał. Myśliwy nie miał wątpliwości, że Miszka był zaniepokojony. Nie mógł mu jednak udzielić żadnej odpowiedzi. Zmarszczył tylko brwi i obejrzał się za źródłem, które zważywszy na zwartość drzew mogło być zarówno paręset metrów jaki i parę kilometrów od nich. Potem znów spojrzał bezradnie na wilka. Musieli iść i nie miał czasu szukać tropów innych zwierząt. Skinął na zwierzę w sposób przyzwalający mu to co zapewne chciało zrobić. Poszukać śladów samemu. Jeśli były tu jakieś wilki, to znaczyły teren. Miszka wskoczył w gęstwiny i zniknął tak jak przed chwilą Lord.

Jens dopiero później zaniepokoił się o towarzysza gdy po postanowieniu o wspólnym polowaniu wycie powtórzyło się.
[MEDIA]http://microcys.wrzuta.pl/sr/f/1hbUabFpUhw/wycie.mp3[/MEDIA]
Nie należało do Miszki i było znacznie dłuższe. Trzeba się było jednak skupić jeśli mieli coś podejść w trójkę. Skinął Aleksie głową gdy wskazała miejsce gdzie prawdopodobnie coś ich oczekiwało i wciągnąwszy powietrze głębiej do płuc, wskazał obu dziewczynom najlepsze drogi, z których ich podejdą. Nożowniczka swoim zwyczajem nie obdarzyła żadnego z nich specjalnie zainteresowanym spojrzeniem, a tylko ruszyła od lewej. Zostawiwszy torbę podróżną wziął ze sobą wyłącznie rohatynę i nóż schowany w bucie, wszedł w zarośla. Nie minęło nawet parę uderzeń serca gdy gęste poszycie sprawiło, że myśliwy poczuł przyjemny dreszczyk emocji. Taki jak wtedy gdy z Jasperem polowali na rysia. Tylko, że las talgański nie był, ani tak ciemny, ani tak dziki. Na słabo widocznym podłożu zalegała cała masa posuszu aż prosząca się o naruszenie i trzaskanie. Parę pajęczyn przykleiło mu się do twarzy gdy zaczął zakręcać, by okrążyć ofiarę. Była u siebie. Znała teren. I wiedziała, że ktoś jest w pobliżu. To nie stawiało ich w zbyt dobrej sytuacji i normalnie Jens celowo zbliżając się narobiłby hałasu. Ślady krwi i smród, a także zło, które wyczuła psioniczka nie pozostawiały myśliwemu wątpliwości, że należy mieć się na baczności i nie ryzykować zaufania jeśli to możliwe. Szkoda tylko, że Miszka jeszcze nie wrócił...

Zobaczył. Ciemny kształt przykucnięty na jednej z gałęzi rozłożystego dębu, oraz w tym samym momencie dwoje ślepiów, które błysły złowrogo w ciemności. Myśliwy zastygł w miejscu. Przez sekundę wydającą się wiecznością oboje mierzyli się spojrzeniem. Cień skoczył. Gałąź zatrzeszczała, a postać na chwilę zniknęła Jensowi z oczu. Serca zabiło szybciej gdy próbował wyłowić postać, której towarzyszył szelest poruszanych przez intruza gałązek. Gdzieś dalej usłyszał jeszcze kogoś. Libby? Nie poruszył się póki nie był pewien, którędy dokładnie pobiegnie postać. Dopiero wtedy. Skoczył do tyłu. Okrążył szeroki pień drzewa gdzie było trochę więcej miejsca i uderzył tępą stroną rohatyny na wysokości kolan. Coś wrzasnęło i runęło jak długie w zarośla. Jens skoczył na przeciwnika, ale był zbyt wolny. Ten podniósł się i warknąwszy coś niezrozumiale machnął długą ręką uzbrojoną w maczugę przed sobą omal nie trafiając Jensa. Trafiając za to Libby, która przed Angelą dopadła ich. Dziewczyna krzyknęła, a zaskoczony stwór cofnął o krok. Myśliwy nie czekał. Drugą stroną rohatyny uderzył przeciwnika w brzuch i poprawił w łeb. Ten zachwiał się i legł na ziemi. Angela spóźniła się na zabawę. Myśliwy rzucił nożowniczce linę, by związała intruza i podszedł do Libby chcąc obejrzeć jej ranę. Odtrąciła jego rękę i powiedziała, że nic jej nie będzie. Wydawała się zła, że dała się trafić i że w ogóle uczestniczyła w tym polowaniu. Swoja drogą chyba nic jej ni było, bo ruszała ramieniem normalnie. Stwór zaś bardzo powoli dochodził do siebie mrucząc coś niezrozumiale pod nosem. Angela dość sprawnie go związała i po chwili odrzuciła skórzany kaptur, który zakrywał mu głowę. Mimo to nawet w tak mizernym świetle można było dostrzec kontury jego nieludzkiej twarzy.


- Emm... co to u licha jest?
Angela wzruszyła tylko obojętnie ramionami.
- Musimy go przenieść do obozu zanim się ocknie... Jak zacznie uciekać, trzeba go będzie zabić. Pomóż mi go ciągnąć.
Jens podniósł wzrok ze stwora na nożowniczkę z wyrazem niezrozumienia.
- Ty chyba lubisz zabijać, co Angela?
Dziewczyna nie odpowiedziała. Po paru minutach byli w obozie wraz z jeńcem. Ubrany w prymitywnie wytrawiane skóry i uzbrojony w prostą maczugę nie sprawiał wrażenia kogoś niebezpiecznego.

Gdy reszta przyglądała się stworzeniu, które upolowali, Jens oddalił się na moment. Już wcześniej zauważył niedaleko drzewo, które obsiadały nietoperze i mimo że las był już ciemny, trafienie w to miejsce bez pochodni nie było specjalnie trudne. Wziął ze sobą tylko trochę dzikiego agrestu, którego zrywał po drodze. Matka go nie raz i nie dwa po te owoce wysyłała, bo rzeczywiście były bardzo smaczne. Smakowały też nietoperzom. Dotarłszy na miejsce ułożył je na jednej z niższych gałęzi na liściu łopianu, a jedno grono dodatkowo roztarł w rękach, by wzmóc zapach. Potem odetchnął parę razy i próbując skupić się na otoczeniu przywołał w sobie tę gnębiącą go moc. Wiedział, że może to zrobić. Wiedział, że to możliwe. Nadal nie wiedział dlaczego. Ale była to kwestia tej mocy. Wystarczyło to poczuć. Poczuć i... narysować symbol... Na drzewie dało się słyszeć parę pisków budzących się do nocnego życia zwierząt. Myśliwy podniósł patyk z ziemi i na korze drzewa pozwolił mu kierować się tą dziką energią. Pozostawiwszy dziwny wzór na nim usiadł niżej i czekał. Sam nie będąc pewnym, czy to co robi to nie jest czasem jakieś szaleństwo.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin

Ostatnio edytowane przez Marrrt : 13-09-2009 o 21:04.
Marrrt jest offline