Isendir;
Wyszedłeś z miasteczka. Zdążyłeś dotrzeć do lasu nim zeszło słońce. Znalezienie ziół było prostsze niż sądziłeś. Po zbiorach wróciłeś do miasteczka. Ściemniało się już. Byłeś czujny i nieufny, ale ku twemu zdumieniu i uldze zarazem, wyprawa po zioła przebiegła spokojnie. Wróciłeś do alchemika. Składał towary, szykował się do zamknięcia sklepu.
- O, już jesteś?
Pokazujesz zdobycze.
- Ładne zioła...
Alchemik przeglądał zbiory.
- A liście dziurawca gdzie?! – Westchnął. - A ten piąty Jastrzębiec po co? – zdziwił się. – Nie-staruszka leśna? Co to za... Jestem zajętym człowiekiem, nie mam czasu na łamigłówki! O starca leśnego ci chodzi?! To mów od razu! Rośnie tego pełno wszędzie w okolicy tutejszych dębów.
Wyciągnął mieszek, wysypał przed tobą złote monety i policzył na dowód.
- 100. Bierz, dziękuję za pomoc. Wybacz mi teraz proszę, zamykam już.
Bierzesz i wychodzisz, a alchemik zabiera się za zamykanie i zabezpieczanie sklepu.
Uzjel; Świat wyglądał dużo piękniej z tego drugiego końca halabardy....
Rzucanie się z gołymi rękoma na gościa z halabard było, owszem, głupie. Jak to mówią elfy Almanakh; nie zdąży podejść! Kolejne spotkanie z hakiem twojej własnej halabardy rozbiło cię o mur. Tym razem zgruchotało nie tylko twoją dumę. Musiał pójść któryś zaczep. Twoja lewa ‘noga’ rozpadła się, nagolenica, nakolanek i nabiodrek z brzdękiem pokukały się po bruku.
- Mało ci łupnia?! – wrzasnął tryumfalnie złodziej halabardy, lec ucichł widząc, że zbroja ci odpadła, a w środku jest... pusta?! – WTF?! [toż to jakiś grat bez zawleczki!]
Facet wybałuszył gały, a ty pozbierałeś swoją zbroję, mocując ją na nowo.
- Ha!!! Sprytne!!! – przyznał z podziwem. – To twoja Bestia!!! – wskazała na ciebie. – A ty...! –wskazał na Flafie, która pytająco wskazała na siebie lizaczkiem. – Ty jesteś panem Bestii! Brzydal z ciebie, nie dziwię się, że wolisz zgrywać rycerza!
Złodziej korzystając z okazji, że Bestia leży i się zbiera, spróbował ponownie ucieczki. Okoliczni Pakerzy zbyt długo mu się przyglądali, a nóż zjawi się jakiś kumpel tego kradzionego brzydala...? Rzucił się do ucieczki i po chwili zniknął za zakrętem wraz z twoją halabardą.
Nizzre;
Kiedy zbiegłaś ze schodów, z plamami krwi drowa i swojej na ubraniu, część gości knajpy spojrzała na ciebie jak na ostatniego łachmaniarza, próbując trzymać się jak najdalej od ciebie. Inni w ogóle nie zauważyli/nie słyszeli cię, w hałasie, muzyce i pijackich wrzaskach.
- Ła po co? – odezwał się jakiś człowiek przy stoliku obok schodów. – Przecie jak umrze to się odrodzi! – popijał spokojnie.
- On cierpi! Proszę, umie ktoś leczyć!?
- Jak cierpi to go dobij – dodał rezolutnie ktoś obok.
Nizzre nie chciała wspominać o tym, że mroczny elf dostał od demona, nie wiedziała, czy demoniczna energia nie będzie go ranić także po odrodzeniu się czy nie. Musiała się jej po prostu pozbyć z mocą Światła, ale ktoś musiał uleczyć rany elfa żeby ten przestał karmić swoim bólem i złością Berithiego!
- Proszę, nie chcemy, żeby on umierał! To nie jest tak poważna rana, medyka, proszę!
- Aaaa, nie chcecie tracić Duszy – zrozumiał z uśmiechem ktoś inny.
- Yh.... tak! – spasowała, mając nadzieję że to podziała. – Proszę, szybko! Pomocy!
- Umiem leczyć – oznajmił mężczyzna pijący przy stoliku. – Ale chcę za to 1000 sztuk złota.
- Co!? – zbladła Nizzre.
Zakaszlała i sama zachłysnęła się krwią.
- No, tyle najmniej warta jest Dusza, którą chcecie zachować – uśmiechnął się złośliwie facet. – Ty też chcesz leczenia?
- Nie! – warknęła, ocierając krew z ust. – Jak można leczyć za pieniądze!? To tylko jedno zwykłe zaklęcie!... Proszę, pomóżcie! – bezradnie rozglądała się po sali.
Ale nikt inny się nie zgłosił.
- Mam przy sobie tylko 100 sztuk złota! – jęknęła smutnie. – Chodź ze mną, proszę, pomóż mu, resztę mam w pokoju!
- No dobra – facet leniwie dźwignął się od stołu, dopijając piwo.
- Szybciej może, co!?
- Idę idę, no...
Wbiegłaś chwiejnym krokiem po schodach, mężczyzna wszedł za tobą.
- Ten pokój?
Weszłaś, mężczyzna szedł za tobą. Drow nadal leżał na podłogę i kaszlał krwią. Mężczyzna spojrzał na niego, zdziwiony, że na ciele drowa nie były widoczne żadne skaleczenia.
- Co mu się stało? – spytał aż.
- Chyba krwotok wewnętrzny! Nie wiem, ratuj go!
- Najpierw chcę zobaczyć pieniądze! – powiedział, pewny siebie, skoro był tu tylko z elfką i rannym.
- Niedoczekanie!!! – oburzona Nizzre wyjęła z torby mieszek i sypnęła garścią monet. – Ulecz go, ja znajdę resztę, mam pochowane po bagażach!
Mężczyzna kątem oka rozejrzał się – jakich bagażach? A ten śpiący drowa obok to co za nowość? Nizzre zauważyła to i przypadła do lóżka, udając że szpera pod nim.
- A ten drugi...?
- Ten się zachlał i naćpał!!! Lecz no go pan, szybko, do cholery!!!
- Spokojnie...
Mężczyzna wyszeptał coś i wokół drowa pojawiła się jaśniejąca poświata.
Szamil; Nie przyjmujesz zaproszenia i próbujesz wymknąć się krągłej pani. Twoją ucieczkę skwitowała oburzonym pomrukiem.
- Zlej go, lala, to jakiś półelf jest! – zachichotał zalany wojak, dosiadający się na ławkę obok panienki.
Docierasz do bibliotek, gdzie spotykasz elfa i zaczytujesz się w księgach. Elf odchodzi, a ty czytasz aż do zmierzchu. Robi się ciemno. Znalazłeś, co trzeba, póki co i tak... ziew... głowa sama ci już opada. Wychodzisz z biblioteki na pogrążoną w nocy ulicę.
Wszyscy; Słońce zachodzi.
Night Life in the Anchor Town by ~dooz on deviantART
Nadchodzi noc, z ulic znika większość handlarzy i mieszczan.
The Old Town by *fiamen on deviantART
Zostają tylko Tacy Jak Wy. Nie jest to towarzystwo, w którym czujecie się bezpiecznie.
New in town by ~Maxbielecki on deviantART
Generalnie wszyscy próbują teraz trzymać się razem ze soją drużyną, lub chociaż przyszyć się do jakiejś. Odnosicie wrażenie, że krążą tu ważne, zaprawione w bojach osobistości ze swoimi obstawami, oraz gangi, które przy spotkaniach ze sobą wymieniają obraźliwości i szturchańce, by po chwili rozstać się, spotka się ponownie gdzieś w wąskiej uliczce i rozwiązać sprawę krwawo. Przy tym wielu jest podchmielonych lub narajanych ziółkami podnoszącymi zdolności bojowe [a przynajmniej tak się im wydaje przez co są nawet bardziej niebezpieczni].
YouTube - Honor Kills (Featuring A6)
Przydałoby się poszukać jakiegoś noclegu. Miejsc w knajpie nie ma, jak już Kall`eh się do wiedział, a co potwierdzają tłumy przed drzwiami do zapchanej, hulającej karczmy, oraz namiociki rozbite przy bramach miasta.