Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-09-2009, 20:07   #541
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Nieprzerwany strumień mijającego czasu przepływał swobodnie obok niego, omijając jego dom szerokim łukiem. Jego dobrowolne więzienie, miejsce odosobnienia na które sam się zgodził było bowiem nietknięte nawet przez tak wielką potęgę, jaką był czas. We wszystkich światach rodzili się, żyli i umierali ludzie. Powstawały i rozpadały się w pył imperia. Nowe idee, które tak naprawdę były tylko nieświadomymi kopiami wcześniejszych, nadchodziły i zmieniały schematy myślenia i zachowania. Wszystko się zmieniało, poza ludzką naturą. Wciąż widział w ludziach tą samą złość, nienawiść i żądze. Widział, jak dążą do swoich malutkich celów, przekonani o własnej wspaniałości. Widział, jak krzywdzą innych ludzi, czy to w drodze do własnych celów, czy po prostu dla swojej własnej, chorej satysfakcji. Widział ich głupotę, tchórzostwo i dwulicowość. Zauważał w nich także nieśmiałe przejawy dobra, jednak szybko były one tłumione przez wszechobecne zepsucie, niczym małe iskierki w oceanie ciemności. Nie wszyscy byli źli, to prawda jednak większość nie zasługiwała na swoje życia, których tak kurczowo się trzymali. Doskonale zdawał sobie sprawę, że kiedyś on sam był być może nawet gorszy od nich, jednak zrozumiał swoje błędy i zrobił wszystko co było w ludzkiej mocy, by zminimalizować ich skutki. Na dodatek w przeciwieństwie do większości żywych istot mógł o sobie powiedzieć, że bezinteresownie zrobił coś dobrego. Niestety, jak większość przejawów dobra zostało to szybko zapomniane, a życie które podarował innym za cenę własnego zostało zapszepaszczone

Często zdarzało mu się wyławiać z nieskończonego tłumu ludzkich istnień przewijających się przez historię kogoś, kto był w stanie go zainteresować. Zwykle obserwował takich ludzi, czasami delikatnie ingerując w ich życie by zobaczyć, jakich wyborów dokonają. Niektórzy poddawali się jego wpływowi, inni zawzięcie się przed nim bronili. Jedno i drugie bywało zabawne, jednak stanowczo wolał tych, którzy mu się opierali. Cóż, ktoś kiedyś powiedział, że demony lubią tylko takich, którzy się bronią, bo ci którzy poddają się od razu nie są w stanie zapewnić im rozrywki. Tak samo było i w jego przypadku. Choć jego istota była całym wymiarem, choć każda umarła dusza stawała się jego częścią to dzięki doświadczeniu zdobytemu za życiu nie pozwolił roztopić się swojej świadomości wśród milionów istnień. Zdawał sobie sprawę, że taki stan nie utrzyma się wiecznie i że coraz mniej zostawało w nim z tego, kim był dawniej. Zyskiwał siłę przechodzącą wszelkie wyobrażenie, jednak płacił za to najwyższą cenę.

Nie byłby jednak sobą, gdyby zamierzał się poddać. Przewidział to, że nie będzie tak łatwo, jak to było z Legionem. Tym razem jego umysł był zalewany stałym strumieniem dusz, które zwabione szansą istnienia po śmierci przybywały do tego wymiaru. Dusze te zyskiwały ponowne szczęście jego kosztem. Traktował to jako cenę za to wspaniałe, drugie życie które zostało mu podarowane przez chaos, a także za możliwość stworzenia własnych mgieł i najwspanialszego swojego dzieła, Azmaera. Dzięki temu ufał, że nie zostanie zapomniany. Dodatkowo, za czasów gdy jeszcze nosił w sobie energię amuletu stworzył osobną płaszczyznę astralną, Wymiar Snu. Jego przyjaciele, choć wtedy nie zdawali sobie sprawy że wszystkich ich w duchu określał tym mianem odzyskali z groty życia jego szczątki, dzięki czemu miał wreszcie do nich dostęp. Wtedy to z pomocą energii fioletu odtworzył swoje śmiertelne ciało, po czym zapieczętował je na zawsze w tym wymiarze, wraz z odrobiną swojego fioletu służącego jako przetrwalnik. Dlatego też wiedział, że gdy będzie gotów porzuci to istnienie zostawiając Piąty Wymiar jako miejsce ostatecznego szczęścia, a sam po odbyciu swojej pokuty uda się do wymiaru snu, by już na zawsze znaleźć zapomnienie w śnie

Nie będzie to bynajmniej oznaczało jego końca w tym świecie. Wręcz przeciwnie - będzie to dla niego nowy początek

Był to właśnie jeden z głównych powodów, dla których ostatnio tak szczególnie interesował się pewnymi śmiertelnymi, a także jeden z głównych powodów, dla których pozwolił Azmaerowi na urządzenie im tej małej gry.

***

Biegi nigdy nie były najmocniejszą stroną Uzjela. Zwykle zamiast ćwiczyć fizycznie wolał się zaszyć w zacisznym miejscu z dobrą książką i ignorując wołania jego nauczyciela szermierki czy jazdy konnej spędzić kilka godzin na czytaniu. Choć dość często wiedza, którą nabywał w trakcie takich lektur przydawała się, to jednak równie często brak kondycji i pewna nadwaga skutecznie zamykały mu możliwości długotrwałego biegu. Teraz, gdy stracił ograniczenie swojego ciała teoretycznie powinno mu być łatwiej, jednak ograniczenia prędkości pozostały. Już po chwili człowiek uciekający z jego halabardą zniknął mu w tłumie

Na szczęście towarzyszyła mu Flafie, po raz kolejny dowodząc że bez jej towarzystwa nie raz miałby poważne problemy. Jakby mało było jej niesamowitych zdolności leczniczych, to niewielu miała sobie równych w walce. Teraz okazało się dodatkowo, że dysponowała nieprzeciętnymi zdolnościami łowieckimi. Pomimo, że uciekinier biegał szybciej, znał teren i miał tutaj znajomości, to Flafie nawet na moment nie zgubiła jego śladu i już po chwili rycerz zobaczył go ponownie. Najwyraźniej nieprzyzwyczajony do ciężaru i wyważenia halabardy przewrócił się w trakcie panicznej ucieczki. Teraz, gdy Uzjel już dobiegał do niego najwyraźniej zrozumiał, że nie ma szans się ukryć i rzucił się na rycerza z jego własną bronią. Uzjel tylko na to czekał. Jego złość już od dłuższego czasu nie mogła znaleźć ujścia, a najwyraźniej ten głupiec właśnie sam z własnej woli miał zamiar dać mu do tego okazję! Uzjel miał zamiar odpłacić mu za kradzież i za zmuszenie go do biegania śmiercią
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 08-09-2009, 21:17   #542
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
X
Berith nieruchomo obserwował jak elfka przewraca się raz za razem, kaszląc krwią, zostawiając na ścianach i meblach krwawe smugi i placki po swych dłoniach. Jeśli o niego chodziło, nie chciał jej przecież zabijać. Chciał, żeby go usłuchała. Chaos ma różne metody stawiania na swoim, zabawne, bolesne, tragiczne – byle były skuteczne. To jedna sprawa. Druga, że demony mają hierarchię, a Berith nie znajdował się na jej szczycie. Trzy – zasada numer jeden dotyczyła także samych demonów. Berith czuł, że nieźle się kopał z tymi dwoma drowami. Komuś tam u góry było smutnie i samotnie. Nizzre upadła znów. Ranny mroczny elf wił się wciąż w bólach, próbował wstać. Berith powolnym ruchem od niechcenie postawił nogę na jego plecach i uspokajająco przydepnął mrocznego elfa do bardziej przyziemnej pozycji.
- A ty dokąd? – mruknął.
Elfka w tym czasie zdołała wstać. Wzywała wsparcie. Berith odstąpił spokojnie od mrocznego elfa, czujny, szykując się na bolesną niespodziankę. Kiedy siły wyższe były zaangażowane w dwa drowy, wszystko mogło się wydarzyć.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 09-09-2009, 18:02   #543
 
Faurin's Avatar
 
Reputacja: 1 Faurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znany
Kiedy z serca płyną słowa,
Uderzają z wielką mocą.
Krążą blisko wśród nas, od tak,
Dając chętnym szczere złoto!
I dlatego lubię mówić z Tobą!


"Może w końcu mi się uda, wypowiedzieć proste słowa"
Choć jak miał to uczynić elf który leżał okrakiem na podłodze w sklepie u alchemika? Jak miał to zrobić gdy nie miał przed sobą odbiorcy? Jak miał to zrobić...
Alchemik do tolerancyjnych ludzi raczej nie należał... Spoglądał na Isa z ukosa. Z początku! Później nie krył niezadowolenia, że "takie bez jajeczne coś" leży u niego przed ladą. Jaką to opinię dawało jego lokalowi?
Is jednak szybko się pozbierał, lecz dopiero po wyjściu Szamila. Chwilę później do środka wgramolił się nie kto inny jak jego brodaty kompan- Kall'eh. Choć wyglądał nieco inaczej to trzymał się nieźle.
Jak szybko wlazł, tak i szybko wylazł. Coś go wzywało. Jakaś siła wyższa, życiowa misja, choć równie dobrze mógł to być przypadek. Is nie miał zamiaru tracić ani chwili dłużej. Podpełzł do lady, zawiesił na kontuarze ręce i podciągnął się. Ból przy tej czynności był okropny, jednak tzreba go było przeboleć. Życie.
Twarz alchemika ani na moment nie przybrała wyrazu uznania, czy chociaż współczucia. Była bezlitosna, niewzruszona i budząca zgrozę.
- Przede chwilą sprzedałeś elfowi lekarstwo na jad Żywej Klątwy. Masz go jeszcze?
Alchemik nie odpowiedział. Patrzał nadal z pogardą. Tak jakby czas nad nim się zatrzymał i był z kamienia do złudzenia przypominającego ludzką skórę.
- Otwórz oczy! Tego będzie więcej. Daj mu to! On tego chce!
Głos w głowie elfa zabrzmiał dość pompatycznie. Is wiedział jednak, że należy tego głosu posłuchać. Był to głos rozsądku za którym warto iść.
Elf pogrzebał w torbie, by w chwilę później wyjąć błyskotkę. Położył ją na kontuarze.
- Za to chce lekarstwo. Rozumiemy się?
Czoło alchemika się zmarszczyło. Nie wyglądał jakby się przestraszył. Był jednak już bardziej zaciekawiony tym co mówi potencjalny klient.
- Za mało? No dobra... Mam coś jeszcze. Rzecz niezwykle cenną, jednak dla mnie nie potrzebną. Znajdę ich więcej, a ty nacieszysz się choć tą jedną.
W dłoni elfa pojawiła się mała fioletowa kulka, która z chwilą zaczęła rosnąć. Zatrzymała się w rozwoju osiągając wielkość piłki do ręcznej.
- Wiesz co to jest, hmm? Fiolet... Niezwykle cenny i pomocny. Ten wisiorek i Dusza za lekarstwo. Stoi?
Wiedział, że wyciągając Duszę już wygrał. Widział ten błysk w oku alchemika.
Po chwili trzymał już naczynie z eliksirem w rękach. Wypił całe, nie zostawiając ani kropli. Przeszył go dziwny dreszcz. Całe jego ciało zdrętwiało jak dotychczas nogi by po chwili uzyskać pełną kontrolę nad każdym z członków. At last!
Wstając na nogi zwrócił się do alchemika:
- Potrzebuje pracy. Od teraz i zaraz. I nie patrz tak dziwnie. Teraz, gdy nogi mam sprawne nie jestem już byle frajerem. Masz coś dla mnie?
 
__________________
Nobody know who I realy am...
Faurin jest offline  
Stary 10-09-2009, 21:11   #544
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Nizzre; Berith zaatakował ponownie, a odzew Mgieł był natychmiastowy i brutalny. Niczym odbita zwierciadłem Astarotha, negatywna energia wróciła do agresora, tyle, ze wzmocniona i obca, nie do pochłonięcia, nie do pokonania. Chaos uderzył w jestestwo demona z taką siłą, ze zachwiał aż jego centrum, a Berith w chwili bólu i przerażenia ujrzawszy, jak rozkładają się przed nim skrzydła upadłego anioła, był pewien, że wśród pochłaniających wszystko kłębów Mgieł widział teraz nie Nizzre, a samą Mistress, z jej psem, Verionem u boku.
DW IV Final Illustration by ~kidkidkidkid on deviantART

Były to widok i uczucie, które wstrząsnęły Berithem na tyle, by skutecznie wyzerować jego wolę dalszej walki. Kiedy Mistress była w trybie pissed off, wszystko co miało chociaż jeden działający neuron i chociaż jedną nogę rzucało się do ucieczki, i demon nie kłopotał się rozpatrywaniem, czy widział iluzję, Mistress, czy swoją marną przyszłość. Była zła i wiedział o tym. Mgły odpowiedziały i były po stronie elfki. Cholerny drow. Berith mógł walczyć z Nizzre, ale nie z Mistress. Stawianie oporu mocy Czarnej Zorzy było dla demona jego rangi tak bezsensowne i bezcelowe, że Berith nie próbował nawet o tym pomyśleć. Nieważne było jaką przyszłość mógł teraz zobaczyć, dla demona takiego jak Berithi nie było rzeczy ważniejszej od jego własnej egzystencji, a tę mógł teraz ratować w jeden tylko sposób. Zbolały, raniony i spłoszony, natychmiast poddał się przytłaczającej woli Mgieł i opuścił pokój z Ray`gim i wzywającą wsparcia elfką. Bezkrwawo, bezkonfliktowo i dyplomatycznie zniknął, pozostawiając miecz Samaela, który mógł sprowadzić na niego pogoń i zagładę. Miecz z hukiem upadł na podłogę, a demon wyparował, z nadzieją, że demon-strując tak swoją uległość uspokoi mgły na tyle, aby nie ścigały go poza zasięgiem, gdzie nie mógł niepokoić obu drowów ani elfki.

* * *


Nadszedł wieczór. Nadciągały chmury, słońce zniknęło za nimi, ale do zachodu zostało jeszcze kilka godzin.
Mimo że się ściemniało, miasto tętniło życiem.


Życie po prostu zmieniło się nieco. Mieszczanie, chłopi i niektórzy handlarze zbierali się, na ulicach najwięcej było teraz Takich Jak Wy.

Samael, Kall`eh;
Kalle`h wyskakując z okna wzbudził sensację [i traumę wśród panienek]. Wyobraź sobie dwarfa całego w pianie, który naraz spada z nieba prosto na twój stragan z owocami... Straszne, prawda? Tauren też był zszokowany tym fenomenem. Na widok dwarfa-mydlinki ryknął śmiechem zlał takiego przeciwnika. Przeciwnik zaś sięgnął po ciężką artylerię – mydło! Tauren nie zauważył nawet kiedy kostka wśliznęła się przed jego kopyta, i gdy ruszył by zetrzeć Mydlinkę, pojechał lepiej niż Zabłocki. To dopiero była sensacja, tauren na mydle jadący w dół ulicy! Na spotkanie dwarfowego topora.
Szamil jednak nie czekał i jeszcze kiedy tauren poruszał się z prędkością ponaddźwiękową na mydle, zaatakował, ze zwinnością i gracją elfa, z precyzją i zabójczością demona. Nóż rozciął gardło taurena i gdy ten dojechał do toporka Kall`eha nie było praktycznie co zbierać.
Tauren leżał zakrwawiony na bruku, kaszląc i dławiąc się. Nic wam nie powiedział, z oczywistej przyczyny, że z rozciętego gardła to i owo mu się wylewało. Po chwili krwawienia i drgawek kipnął.
- Tamoj dobrze! – cieszył się wasz dwarfi towarzysz. – Ino nie przesadzasz? – spytał Kall`eha, zerkając na pianę i wciągając głośno do nozdrzy lawendowy zapaszek.
Przeszukujecie ciało taurena. Sakiewka jest, ale dwarf twierdzi, że to nie jego! W środku jest 400 złotych monet.
- Może te inne drugie mają moją! Toci dziady!!!

Nadszedł wieczór. W uliczce obok słychać jakiś gwar i poruszenie ludności. Zaglądacie z ciekawości. Uliczką przetacza się jakaś mała imprezka, jakby lokalny festiwal. Panie... khym paaanie w kolorowych i wyzywających strojach krążą wokół, tańcząc i kręcąc biodrami, grajkowie z fujarkami khym fletami, lutniami, akordeonami [uh] i innymi takimi brzdękolą po kątach! Roztańczone panie przypadają do wojowników i magów, odciągając ich od murów, próbując porwać ich w tany, pojedynczo, lub też grupowo obłażą oblubieńców. Niektórzy dają się porwać w zabawę, inni usiłują się wymknąć i zniknąć. Imprezka-festiwalik przesuwa się powoli ulicą, zbliżając się do was!



W tłumie i wąskich uliczkach ciężko przed tym uciec! Roztańczone krągłe panie, czasem bardziej rozebrane niż ubrane, atakują zajadle każdy ciekawszy męski cel w zasięgu, a muzyka zagłusza ewentualne protesty.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=RwbJMNwxt1g&feature=related[/media]

Zresztą kto chce uciekać i protestować...? Kilka ładnych panienek wyraźnie się wam przygląda. Jedna z nich w tanecznym szaleństwie wyraźnie zaczepia Kall`eha!
Abstract Babe by ~Dazrulez on deviantART

Szamil; WTF?! Taka laska dla dwarfa?! Toż to...?! ...wzrostowo jakoś niepoprawnie!...
- Haaaj bejbi...! – usłyszałeś zza pleców.
Oglądasz się. Ożesz! Pod kamienicą, na ławce, nimfa jak malowana!
- Zatańczymy, gorący chłopcze...?
Original image - Hot Girls - Picture For Me

Isendir; Melisa każdego elfa stawia na nogi! Od razu lepiej!
Alchemik spojrzał na ciebie krzywo kiedy spytałeś o pracę. Zerknął gdzieś za ciebie i machnął odpędzająco ręką. Obejrzałeś się – przez okno zobaczyłeś dwa elfy w czerwono-białych strojach, zalane jakieś, odchodzące właśnie i radośnie salutujące alchemikowi przez szybę. Alchemik westchnął, spoglądając znów na ciebie.
- Nie potrzeba mi pomocy – mruknął, nadal nie w humorze. – Ale... cóż... może warto by było... – zamyślił się. – Jesteś elfem. Zakładam zatem, że wiesz coś o roślinach i nie boisz się chodzić nocą do lasu?
Wszedł za ladę i z szuflady wyjął kartkę papieru.
- Potrzebuję kilku ziół na jutro z rana, to pilne. Właściwie na dzisiaj jakby się dało.
Podał ci kartkę.
- 3 kwiaty zawilca gajowego
- liście dziurawca skąpolistnego
- 1 kwiat dzwonka szerokolistnego
- 3 kwiaty pajęcznicy gałęzistej
- 4 kwiaty jastrzębca kosmaczka

- Czujesz się na siłach, by iść po to do okolicznego lasu? – spytał. – Interesuje mnie tylko towar najwyższej jakości. Żadnych zwiędłych kwiatów, pogryzionych przez robaki liści, opadłych płatków, rozumiesz? Oczywiście znaleźć zioła po pół biedy. W lesie łatwo zarobić guza – spojrzał na ciebie pilnie. – Więc to nie będzie miła wycieczka. 100 sztuk złota, ani grosza więcej. Bierzesz?
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.

Ostatnio edytowane przez Almena : 10-09-2009 o 21:13.
Almena jest offline  
Stary 10-09-2009, 22:00   #545
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Berith zrobił to, co każda rozumna istota robi na widok nadchodzących Mgieł Chaosu. Próbował przebłagać i uznając swoją winę wyniósł się. Nizzre odetchnęła głośno. Miecz Samaela. Nie było jednak na to czasu. Padła na kolana na podłogę, obok konającego mrocznego elfa.
- Trzymaj się!
Drow odpowiedział bezradnym kasłaniem, z ust ciekła mu czerwona piana.
- Nie ruszaj się! Myśl o Bieli! O Świetle, o Almanakh, o ukojeniu! – zakasłał jeszcze głośniej. – Wyzbądź się negatywnych uczuć, one go karmią! Nie groź mu, nie myśl o zemście, nie podawaj się! Myśl o Świetle! Myśl, że cię uratuje, że idzie po ciebie! Módl się do Bieli, tak jak umiesz! Oddaj jej się, pozwól żeby cię dotknęła!
Drow wił się w bólach, nie była nawet pewna, czy słyszał i rozumiał jej słowa. Chwyciła jego dłoń i chyląc głowę, dotykając czołem podłogi obok twarzy elfa, drżącym głosem szeptała:
- Światło niepokonane, z mocą, czystością i delikatnością swą, uwolnij go od prowokowania poprzez opór zmęczenia i cierpienia. Światło przyzywam Cię, jak wielokrotnie unosiłam miecz w Twe imię. Weź dłoń wyciągniętą ku Tobie. Rozwiej mgły zakrywające Cię przed ślepnącymi oczyma. Trzymaj tę cierpiącą duszę mocno przy Sobie, otul ją swym ciepłem i chroń ją swym nieskończonym życiem. Uczyń mnie instrumentem Twojego pokoju. Tam, gdzie istnieje nienawiść, pozwól mi siać miłość. Gdzie krzywda, wybaczenie. Gdzie wątpliwość, wiarę. Gdzie rozpacz, nadzieję. Zadaj mi jego ból, albowiem wierzę, że potrafi zobaczyć; niech przez ciebie dostąpi tej łaski!

Oddech mrocznego elfa nieco się uspokoił, ale drow nadal jęczał przez zęby i drżał z bólu.
- Piękna... – wyszeptał ledwo zrozumiale.
- Co?
Spoglądając gdzieś w nicość zamglonymi oczami podniósł chwiejnie rękę, jakby chciał coś chwycić. Nizzre złapała go za przegub ręki i przycisnęła jego dłoń do podłogi.
- Nie, zostaw! Trzymaj się skarbie, idę po pomoc!
Wstała, ściskając mocno jego dłoń.
- Trzymaj się, jesteś bardzo dzielny!
Z hukiem wypadła z pokoju, trzaskając drzwiami. Przebiegła korytarz i niczym huragan wpadła na schody. W karczmie trwała huczna zabawa.
- Na pomoc!!! – wrzasnęła. – Mamy ciężko rannego!!! Medyka, kleryka, Bestii, która potrafi leczyć!!! Proszę, szybko, pomocy!!!
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 12-09-2009, 11:31   #546
 
Faurin's Avatar
 
Reputacja: 1 Faurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znany
Is wychodząc ze sklepu o własnych siłach(!) myślał gorączkowo. Praca jaka mu się trafiła nie należała do najbardziej korzystnych, ale nie należało wybredzać. W końcu nie wiedział kiedy Kruk zechce znowu ich posłać w kolejne Miejsce. Mogło to być zaraz. Teraz.
Elf jednak wątpił w to aby aż tak się spieszyło Krukowi do rozstania z szablą. O co tu w ogóle chodzi? Is miał dosyć roli pacynki w przedstawieniu w którym i tak nie grał pierwszych skrzypiec. Kim w ogóle jest ta jednooka elfa? Może tak na prawdę nie jest tą za jaką uważał. Wiedział tylko, że nie liczy się nic już więcej.
Zrozum to wreszcie!

Tan wewnętrzny głos przyprawiał go o dreszcze. Dlaczego to wszystko stało się tak późno? Czemu mu się wcześniej nie pokazał? Dlaczego teraz? Tak późno?
Wyszedł z powrotem na ulicę, by chwilę później stanąć z nowy przed alchemikiem. Zapomniał o czymś co mu się dopiero przypomniało.
Przypomniała mu się ostatnia rozmowa.
- Alchemiku, czy ten...
Spojrzał na kartkę w dłoni.
- Ten jastrzębiec kosmaczek należy do rodziny Astaraceae? Czy to ten kwiat, który zielarze nazywają go nie-staruszką leśną?
Usłyszawszy odpowiedź odszedł.
Na ulicy panował niezły ruch jak na tą porę. Ilu z nich należało do Takich Jak On? Nie ważne. Nie obchodził go w tym momencie nikt. Nawet istoty z jego teamu. Czas na mały spacer do lasu.
Idąc tak ulicami wyglądał jak druid. Zarzucony kaptur zasłaniał mu twarz, a grzywka była w dość chaotycznym nieładzie. Brzmi to absurdalnie. Nieład z zasady jest chaotyczny, ale tu był bardziej chaotyczny niż kiedykolwiek wcześniej.
Szedł podpierając się o swego Mirshann. Włócznia wyglądała w tym momencie bardziej jak kostur. Brakowało tylko ptaka. Był za to Elir, który kroczył obok niego.
Dochodząc do lasu przywitał go piękny widok.
Forest by ~mpkHawkeye on deviantART
No to trzeba było się pobawić w zbieracza. Cel prosty. Znaleźć, zerwać i zanieść. Z wykonaniem może być jednak gorzej.
W uszach mu grało. Wychodząc z miasta minął grajków, którzy grali tak jak im dusza kazała. I tak jak osoba znana elfowi.
Wrzuta.pl - Kender (wersja szybka)
Poszukiwania nie były aż tak trudne. Is znał większość roślin. Wychowywał się po śród drzew i owoców runa leśnego. To było jak zabawa z młodzieńczych lat kiedy to młode elfy ścigały się, które znajdzie pierwsze daną roślinę.
Ostrożnie przechodził nad konarami i gałęziami. Nie chciał nie potrzebnie płoszyć zwierzyny która mogła się tu znajdować.
Pierwszą roślinę znalazł stosunkowo szybko.
Imageshack - herbbostonuwa3.jpg
Dzwonek szerokolistny. Był bardzo piękny. Elf delikatnie włożył go do torby. Musiał uważać aby nie zgnieść przed przypadek świeżo zerwany kwiat.
Kilka metrów dalej rosły kwiaty zawilca gajowego.

Łatwo idzie. Tylko... czy aby nie za łatwo?
Elir zaczął wyć. Is myślał, że wepchnie mu zaraz grot włóczni w tą rozwartą paszczę. Powstrzymał się, bo wilczur przestał. Skarcił go tylko i ruszył do kolejnego poszukiwania.
Za łatwo! Dlaczego go tutaj alchemik wysłał, wiedząc, że rośliny tak łatwo się znajduje! Jakie niebezpieczeństwo? Przecież tu cisza i spokój.
I rośliny. Obok siebie pajęczyca gałęzista...
Imageshack - herbbostonuwa3.jpg
...i liście dziurawca skąpolistnego!

Teraz to co najważniejsze. Jastrzębiec kosmaczek. Ktoś mu chyba pomaga! Dlaczego wszystko ma praktycznie na swojej drodze, bądź w promieniu pięciu metrów od siebie? I w dodatku w takiej liczbie jak potrzebuje!
Imageshack - herbbostonuwa3.jpg
Potrzebował jeszcze jeden kwiat. I proszę... Kawałek dalej:

- No to wszystko. Czas wracać.
Ruszył pewnym krokiem w stronę miasta. Ten ostatni...
 
__________________
Nobody know who I realy am...

Ostatnio edytowane przez Faurin : 12-09-2009 o 11:46.
Faurin jest offline  
Stary 12-09-2009, 16:58   #547
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Choć tak bardzo chciał się zmienić, to najwyraźniej możliwość stania się kimś lepszym leżała poza jego zasięgiem. Był słabeuszem i miał tego bolesną świadomość. Nie potrafił zbyt dobrze walczyć, co starał się nadrobić prostotą używanej przez siebie broni, nie miał także talentów oratorskich ani towarzyskich. Choć starał się zgrywać pewnego siebie i silniejszego niż w rzeczywistości, co miała ułatwić mu zbroja o tak demonicznym wyglądzie. Popełnił jednak błąd, chcąc swoje słabości maskować zamiast z nimi walczyć. Był tego świadom i nienawidził samego siebie za tą słabość, która nie pozwalała mu stanąć do walki z samym sobą. Ukrywał się, zamiast stanąć twarzą w twarz naprzeciwko przeciwnika. I choć najwyraźniej ci, którzy go otaczali nie zdołali przejrzeć jego gry, przeceniając siłę rycerza lub całkowicie ją ignorując, dzięki czemu udało mu się wygrać w swoim miejscu i o mały włos nie doprowadzić do zwycięstwa drużyny w kolejnym. Miał sporo szczęścia i wystarczająco inteligencji, by umiejętnie korzystać ze swojej mocy, która nie była jednak niczym więcej jak tylko kolejną maską, za którą ukrywał słabości i stwarzał pozory kogoś lepszego, niż był naprawdę. Gra wychodziła mu wystarczająco dobrze, jednak nie w każdej sytuacji mogła się na coś przydać, chociażby tak jak to było w walce z bestią, która zakończyła się po pierwszym ciosie

Pełen rozgoryczenia po porażce w miejscu Szamila tak dokładnie widział wady i słabości pozostałych. I choć mogłoby się wydawać, że czuł złość na nich tak naprawdę była ona niczym w porównaniu z tą złością, którą czuł na samego siebie. Ich błędy, wady i słabości także służyły mu tylko po to, by usprawiedliwić się przed samym sobą. Wiedział, że w uczciwej walce nie miałby żadnych szans przeciwko komukolwiek z drużyny i to wzbudzało w nim jeszcze większą złość. Nie nadawał się na bohatera

Złodziej zaatakował z furią wymachując bronią należącą do rycerza. Uzjel także ruszył do ataku, chcąc odzyskać swoją broń. Jednak wątpliwa determinacja nie miała szans przeciwko doświadczeniu w walkach ulicznych i sile strachu o własne życie. Dodatkowo zasięg broni miał istotną rolę w wypadkach, które nastąpiły później

Uzjel w biegu miał zamiar wpaść na przeciwnika, ignorując ewentualny cios wiedząc, że jego istnieniu to nie zagrozi, natomiast uwieziony pod masą zbroi złodziejaszek nie będzie miał wyboru, jak tylko zakończyć swój żywot. Niestety, plan rycerza nie powiódł się gdyż złodziej zamiast biernie czekać uderzył go halabardą z boku, zaburzając bieg Uzjela. Rycerz próbował odzyskać równowagę robiąc krok do przodu, jednak wystawiło go to na cios z tyłu. Oberwał porządnie, siła ciosu rzuciła go pod ścianę najbliższej kamieniczki. Wyraźnie czuł, że kolejna tak poważna rana w tak krótkim okresie czasu jest bardziej niż ryzykowna. Jego jestestwo przeszyła fala bólu i osłabienia, od której rycerz aż się zwinął.

Tak to wyglądało. Nie mógł sobie dać rady nawet ze zwykłym, miejskim rzezimieszkiem. Pomimo tego, że miał silne demoniczne ciało w jego wnętrzu wciąż tkwił tak samo beznadziejnie słaby człowiek. Nic nie było w stanie zmienić natury człowieka, którym był. Choć starał się jak mógł nie mógł wydostać się poza ograniczenia tego, kim był. Czy może raczej tego, kim stworzył go Bóg

Z trudem zdołał się wyprostować, opierając się ręką o ścianę. Z trudem szeptał do siebie

- Boże, jeśli istniejesz... Przeklinam Cię! Przeklinam biel... przeklinam fiolet... przeklinam wszystko co żywe... a przede wszystkim przeklinam siebie...

Gdy tylko stanął w miarę prosto z całej siły odepchnął się od muru w stronę złodzieja. Wiedział, że to głupie, zdawał sobie sprawę że może to zakończyć jego egzystencję na stałe, ale po prostu nie mógł inaczej.
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Blacker : 12-09-2009 o 17:08.
Blacker jest offline  
Stary 13-09-2009, 16:59   #548
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
X
- He need to learn.
- Jest jeszcze młody – odparł spokojnie czarnowłosy mężczyzna. – Idealizuje i chce naprawiać świat lub samotnie stawać do walki z nim. Musi się nauczyć, że pomiędzy Chaosem a Bielą istnieją tysiące odcieni, dusz i światów, a większość tego, co napotka nie jest czarne ani białe, tylko szare. Ale to nie ma żadnego znaczenia, czego tak wielu nie rozumie. W życiu liczy się tylko słowo tego, który dominuje. Tego, kto rządzi. Tego, kto ma potęgę i władzę. I czy reszcie się to podoba, czy nie, Chaos i Biel zawsze były i będą dwoma mocarstwami, które pozostają ponad innymi. I to one będą osądzać i skazywać, nieważne, jakiego koloru jest twoja dusza. Prędzej czy później dosięgną cię, choćbyś usiłował pozostać poza ich wpływem. Wszystko, co istnieje należy ostatecznie do Chaosu lub Światła. nie ma przed tym ucieczki. Ale nikt nikomu nie zabrania próbować... nie winię ich też za to, jakimi są czy chcą być. Wymagam czegoś od nich, tylko tyle.
- Śmiertelni nie rozumieją, że nieważne, jacy są, i tak są w mniejszości. Chyba że przystaną do większości.
- Nie winię jednych ani drugich. Oni po prostu nie lubią rodzić się stłamszonymi i takimi pozostać.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 13-09-2009, 20:37   #549
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
-Nie chcesz Swojej kórtki spowrotem?
-Pewnie, zapomniałem o niej, dzięki.

Faktycznie zapomniałby na śmierć o swojej kurtce, na szczęście Kalleh pamiętał za niego. Założył swoją kurtkę w barwach maskujących, krasnoludzki łowca indagował dalej.
-Idziesz ze nami? My do alchemika wracamy.
-Nie dzięki, muszę się udać do biblioteki mam tam kilka spraw.
Półdemon ruszył szybko w kierunku biblioteki, z tego co pamiętał stała ona niedaleko świątyni Światła.
-Zatańczymy, gorący chłopcze...?
Samael spojrzał na prawie nagą kobietę. Nie to, że nie miał na nią ochoty, wręcz przeciwnie ale fakt, że kobieta puszczała się pewnie na prawo i lewo i wcześniej mogla spać z takim Kallehem lub (o zgrozo!) Barbakiem jakoś go zniesmaczyła. Szamil miał w sobie coś z zdobywcy i zbyt łatwa zdobycz nigdy go nie rajcowała do tego musiał jeszcze załatwić kilka spraw.
Kobieta podeszła do niego kołysząc biodrami lecz Samael szedł dalej, przechodząc koło niej odepchnął ją jak szmacianą lalkę. Blonydnka poleciała do tyłu, straciła równowagę i wyrżnęła się głową o ławkę, z rozciętej głowy pociekła krew.

***

Biblioteka bez wątpienia miała bogaty księgozbiór a piecze nad nią miały elfy, które stanowczo zbyt dużo czasu spędzały przed lustrem. Właśnie do jednego z nich podszedł półdemon.
-Witaj mędrcze, mógłbym zająć trochę Twego czasu?
-...oczywiście
– odparł uprzejmie.
Samael sięgnął do mieszka i położył przed skrybą dwie monety.
-Chciałbym skorzystać z Waszych bogatych zasobów.
-Korzystanie z biblioteki nie jest obarczone opłatą
– uśmiechnął się, oddając Samaelowi pieniądze ten nie nalegając schował je do mieszka.
-Potrzebuje jednak dość nietypowej lektury. Przede wszystkim chciałbym się dokształcić w sprawach nieco eterycznych, chodzi mi o księgi mówiące o uwięzieniu czyjejś energii życiowej na przykład demona w przedmiocie.
- Hmmm
– przyjrzał się mu uważnie.
Wstał, podszedł do regału i wybrał kilka ksiąg, po czym położył je przed Samaelem.
-Następnie chciałbym pogłębić nieco wiedzę jeśli chodzi o mityczną rzekę ognia.
- Aaaaa o którą konkretnie? Wiele jest legend z rzekami ognia.

Półdemon zrezygnował zostawiając tą sprawę na później.
-A na koniec przetłumaczyć pewne dokumenty.
Szamil pokazał skrybie dokumenty jakie znalazł w torbie drugiej drużyny.
Elf wybałuszył oczy.
-To zakazany język demonów – odparł, oddając mu książkę. –Nie umiem tego odczytać. Tobie zaś radzę, byś tego nie czytał – poradził poufnie.
Samael skinął głową zabrał książki i ruszył do stolika. Ktoś prychnął, Szamil się rozejrzał. Zauważył elfa w czerwono-białych szatach, opartego plecami o regał przy stoliku, do którego chciałeś podejść. Elf miał długie, rozpuszczone zielonkawe włosy, do tego wszelakie zielone ozdoby – zielone kolczyki, zielony medalion i zielone pierścienie. Jego szaty były zdobione na rękawach i nogawkach spodni symbolami czerwonych trójkątów równoramiennych zawartych w czerwonych kołach.

http://gothicprincessyaoi...-up-XD-61389886

-Rzeka ognia, uwięzienie demona i zapiski w języku demonów... – mruknął.
Spojrzał na demoniczne ramię.
-Legion Astarotha powróci – szepnął złowieszczo. – Wojownik nadszedł. Jest wśród nas. Nie powstrzymacie go.
Półdemon mierzył zielonowłosego spojrzeniem przez dłuższą chwilę. W końcu podszedł do niego i usiadł na przeciwko.
-Widzisz elfie nie sztuką jest przeszkodzić Legionowi Astarotha czy nawet samemu Panowi Mgieł w przyjściu bo tego by dokonało kilku tępych ale silnych bohaterów. O wiele trudniejsze jest wyciągnięcie korzyści z tego i obrócenie tego na swoją korzyść.
Elf prychnął drwiąco.
-Pan Mgieł jest naszym protektorem. Z jego mocą i umysłem Nowy Ład stanowi rację bytu nas wszystkich. A póki Czarna Zorza ma w nim umiłowanie, nie będzie Wielkich Wojen. O ten stan walczymy.
Samael słuchał swego rozmówcy uważnie, co prawda nie rozumiał dlaczego fakt, że Astaroth jest protektorem elfa wyklucza walkę z nim jednak zielonowłosy miał najprawdopodobniej ciekawe informacje. Chwilę się zastanawiał w końcu wyciągnął rękę do tamtego.
-Jestem Szamil.
Elf milczał patrząc na dłoń, półdemon wzruszył ramionami i opuścił ramię.
-Co masz na myśli mówiąc o wojowniku, który już jest wśród nas?
-Sam się dowiesz prędzej czy później. Elfy długo żyją. Demony tym bardziej.

-Nie jestem demonem. Wiesz gdzie mógłbym przetłumaczyć te zapiski?
Elf uśmiechnął się złośliwie.
-Dlaczego nie spytasz swojego ojca?...
Elf powoli skierował się do wyjścia.
-Wszystko dopiero się zaczyna – powiedział na odchodnym, przystając na moment. – Nim Krew Żywego Ognia nabierze równie dużej mocy jak samo ostrze Żywego Ognia, ktoś zdąży ci już odrąbać to ramię... – stwierdził obojętnie. – Zresztą... obawiam się, że żadne z nas nie dożyje czasów, kiedy armia legionu powstanie.
Samael nawet się nie odwrócił, siedział plecami do tamtego z zamkniętymi oczami.
-Dzięki za odpowiedzi. Ja wiem jedno, dożyje tego czasu podczas gdy Ty zostaniesz zdradzony przez swego protektora. Możesz to traktować jakby przepowiednie mego ojca.
Półdemon otworzył oczy i zagłębił się w lekturze poszukując informacji przydatnej dla siebie.
Krew Żywego Ognia... Przypadkowe spotkanie powiedziało mu więcej niż tysiące ksiąg. Miał zamiar poszukać wszelkich informacji w bibliotece o Żywym Ogniu. Był pewny, że słyszał już tę nazwę od Barbaka miał zamiar jeszcze go o wypytać w tej sprawie.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]

Ostatnio edytowane przez Szarlej : 13-09-2009 o 20:44.
Szarlej jest offline  
Stary 13-09-2009, 20:48   #550
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Isendir;
Wyszedłeś z miasteczka. Zdążyłeś dotrzeć do lasu nim zeszło słońce. Znalezienie ziół było prostsze niż sądziłeś. Po zbiorach wróciłeś do miasteczka. Ściemniało się już. Byłeś czujny i nieufny, ale ku twemu zdumieniu i uldze zarazem, wyprawa po zioła przebiegła spokojnie. Wróciłeś do alchemika. Składał towary, szykował się do zamknięcia sklepu.
- O, już jesteś?
Pokazujesz zdobycze.
- Ładne zioła...
Alchemik przeglądał zbiory.
- A liście dziurawca gdzie?! – Westchnął. - A ten piąty Jastrzębiec po co? – zdziwił się. – Nie-staruszka leśna? Co to za... Jestem zajętym człowiekiem, nie mam czasu na łamigłówki! O starca leśnego ci chodzi?! To mów od razu! Rośnie tego pełno wszędzie w okolicy tutejszych dębów.
Wyciągnął mieszek, wysypał przed tobą złote monety i policzył na dowód.
- 100. Bierz, dziękuję za pomoc. Wybacz mi teraz proszę, zamykam już.
Bierzesz i wychodzisz, a alchemik zabiera się za zamykanie i zabezpieczanie sklepu.

Uzjel; Świat wyglądał dużo piękniej z tego drugiego końca halabardy....
Rzucanie się z gołymi rękoma na gościa z halabard było, owszem, głupie. Jak to mówią elfy Almanakh; nie zdąży podejść! Kolejne spotkanie z hakiem twojej własnej halabardy rozbiło cię o mur. Tym razem zgruchotało nie tylko twoją dumę. Musiał pójść któryś zaczep. Twoja lewa ‘noga’ rozpadła się, nagolenica, nakolanek i nabiodrek z brzdękiem pokukały się po bruku.
- Mało ci łupnia?! – wrzasnął tryumfalnie złodziej halabardy, lec ucichł widząc, że zbroja ci odpadła, a w środku jest... pusta?! – WTF?! [toż to jakiś grat bez zawleczki!]
Facet wybałuszył gały, a ty pozbierałeś swoją zbroję, mocując ją na nowo.
- Ha!!! Sprytne!!! – przyznał z podziwem. – To twoja Bestia!!! – wskazała na ciebie. – A ty...! –wskazał na Flafie, która pytająco wskazała na siebie lizaczkiem. – Ty jesteś panem Bestii! Brzydal z ciebie, nie dziwię się, że wolisz zgrywać rycerza!
Złodziej korzystając z okazji, że Bestia leży i się zbiera, spróbował ponownie ucieczki. Okoliczni Pakerzy zbyt długo mu się przyglądali, a nóż zjawi się jakiś kumpel tego kradzionego brzydala...? Rzucił się do ucieczki i po chwili zniknął za zakrętem wraz z twoją halabardą.

Nizzre;
Kiedy zbiegłaś ze schodów, z plamami krwi drowa i swojej na ubraniu, część gości knajpy spojrzała na ciebie jak na ostatniego łachmaniarza, próbując trzymać się jak najdalej od ciebie. Inni w ogóle nie zauważyli/nie słyszeli cię, w hałasie, muzyce i pijackich wrzaskach.
- Ła po co? – odezwał się jakiś człowiek przy stoliku obok schodów. – Przecie jak umrze to się odrodzi! – popijał spokojnie.
- On cierpi! Proszę, umie ktoś leczyć!?
- Jak cierpi to go dobij – dodał rezolutnie ktoś obok.
Nizzre nie chciała wspominać o tym, że mroczny elf dostał od demona, nie wiedziała, czy demoniczna energia nie będzie go ranić także po odrodzeniu się czy nie. Musiała się jej po prostu pozbyć z mocą Światła, ale ktoś musiał uleczyć rany elfa żeby ten przestał karmić swoim bólem i złością Berithiego!
- Proszę, nie chcemy, żeby on umierał! To nie jest tak poważna rana, medyka, proszę!
- Aaaa, nie chcecie tracić Duszy – zrozumiał z uśmiechem ktoś inny.
- Yh.... tak! – spasowała, mając nadzieję że to podziała. – Proszę, szybko! Pomocy!
- Umiem leczyć – oznajmił mężczyzna pijący przy stoliku. – Ale chcę za to 1000 sztuk złota.
- Co!? – zbladła Nizzre.
Zakaszlała i sama zachłysnęła się krwią.
- No, tyle najmniej warta jest Dusza, którą chcecie zachować – uśmiechnął się złośliwie facet. – Ty też chcesz leczenia?
- Nie! – warknęła, ocierając krew z ust. – Jak można leczyć za pieniądze!? To tylko jedno zwykłe zaklęcie!... Proszę, pomóżcie! – bezradnie rozglądała się po sali.
Ale nikt inny się nie zgłosił.
- Mam przy sobie tylko 100 sztuk złota! – jęknęła smutnie. – Chodź ze mną, proszę, pomóż mu, resztę mam w pokoju!
- No dobra – facet leniwie dźwignął się od stołu, dopijając piwo.
- Szybciej może, co!?
- Idę idę, no...
Wbiegłaś chwiejnym krokiem po schodach, mężczyzna wszedł za tobą.
- Ten pokój?
Weszłaś, mężczyzna szedł za tobą. Drow nadal leżał na podłogę i kaszlał krwią. Mężczyzna spojrzał na niego, zdziwiony, że na ciele drowa nie były widoczne żadne skaleczenia.
- Co mu się stało? – spytał aż.
- Chyba krwotok wewnętrzny! Nie wiem, ratuj go!
- Najpierw chcę zobaczyć pieniądze! – powiedział, pewny siebie, skoro był tu tylko z elfką i rannym.
- Niedoczekanie!!! – oburzona Nizzre wyjęła z torby mieszek i sypnęła garścią monet. – Ulecz go, ja znajdę resztę, mam pochowane po bagażach!
Mężczyzna kątem oka rozejrzał się – jakich bagażach? A ten śpiący drowa obok to co za nowość? Nizzre zauważyła to i przypadła do lóżka, udając że szpera pod nim.
- A ten drugi...?
- Ten się zachlał i naćpał!!! Lecz no go pan, szybko, do cholery!!!
- Spokojnie...
Mężczyzna wyszeptał coś i wokół drowa pojawiła się jaśniejąca poświata.

Szamil; Nie przyjmujesz zaproszenia i próbujesz wymknąć się krągłej pani. Twoją ucieczkę skwitowała oburzonym pomrukiem.
- Zlej go, lala, to jakiś półelf jest! – zachichotał zalany wojak, dosiadający się na ławkę obok panienki.
Docierasz do bibliotek, gdzie spotykasz elfa i zaczytujesz się w księgach. Elf odchodzi, a ty czytasz aż do zmierzchu. Robi się ciemno. Znalazłeś, co trzeba, póki co i tak... ziew... głowa sama ci już opada. Wychodzisz z biblioteki na pogrążoną w nocy ulicę.

Wszyscy; Słońce zachodzi.
Night Life in the Anchor Town by ~dooz on deviantART

Nadchodzi noc, z ulic znika większość handlarzy i mieszczan.

The Old Town by *fiamen on deviantART

Zostają tylko Tacy Jak Wy. Nie jest to towarzystwo, w którym czujecie się bezpiecznie.

New in town by ~Maxbielecki on deviantART

Generalnie wszyscy próbują teraz trzymać się razem ze soją drużyną, lub chociaż przyszyć się do jakiejś. Odnosicie wrażenie, że krążą tu ważne, zaprawione w bojach osobistości ze swoimi obstawami, oraz gangi, które przy spotkaniach ze sobą wymieniają obraźliwości i szturchańce, by po chwili rozstać się, spotka się ponownie gdzieś w wąskiej uliczce i rozwiązać sprawę krwawo. Przy tym wielu jest podchmielonych lub narajanych ziółkami podnoszącymi zdolności bojowe [a przynajmniej tak się im wydaje przez co są nawet bardziej niebezpieczni].

YouTube - Honor Kills (Featuring A6)

Przydałoby się poszukać jakiegoś noclegu. Miejsc w knajpie nie ma, jak już Kall`eh się do wiedział, a co potwierdzają tłumy przed drzwiami do zapchanej, hulającej karczmy, oraz namiociki rozbite przy bramach miasta.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:28.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172