Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-09-2009, 02:58   #34
Romulus
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
"Golem" dobiegł do swojego stanowiska niemalże w podskokach. Uprzejmość sierżanta była ... niepokojąca. Zabrała mu wiatr z żagli... Czy raczej tlen z szybu wentylacyjnego, energię z ogniwa zasilającego, aminokwasy z biomasy... Na ziemistej twarzy Kausa malowała się nieufność, zapomniał nawet wspomnieć sierżantowi o swoich innych zaletach, głęboko ukrytych w zakamarkach brudnego kombinezonu. Ponieważ jednak z podoficerem będzie miał najpewniej do czynienia na codzień, zdąży jeszcze dać mu do myślenia...

Posadził tyłek na murku i wyszczerzył zęby (część z nich jest nawet zdrowa!) do Delii. Kaus może nie należy do przystojniaków, jednak zwykle wychodzi na swoje w kontaktach z kobitkami, z racji operatywności i szybkiego języka, co żona poprzedniego porucznika mogłaby potwierdzić, gdyby była obecna w Embriene. Na razie jednak miał zbyt wiele do roboty by zawracać sobie głowę amorami. Ze zdziwieniem obserwował markotne miny gwardzistów naokoło - powód ich zmartwienia przekraczał jego ograniczone zdolności pojmowania, ukształtowane przez życie w hivie. Zamiast gdybać przede wszystkim uważnie przypatrzył się pozycji obronnej. To co widział nawet go cieszyło, stare repy z PDFu nie raz twierdziły że na zieloną hałastrę nie ma to jak beton, miny i duże lufy. A to z kolei przypomniało mu o łączności. Z przepastnego plecaka wytarmosił komunikator, deszyfrator, kość pamięci, podpiął je i zaczął synchronizować. Bez sterczącego nad głową podoficera czy kołyszącego się pod tyłkiem pokładu Valkirii robota poszła mu dużo szybciej i już po pół godzinie niezrozumiałe piski nagle zniknęły, a wykradzione z terminala w hali warsztatowej Munitorum kody wprowadzone do deszyfratora umożliwiły rozpoczęcie żmudnego procesu tłumaczenia i dopasowywania do siebie różnorakich protokołów. Po chwili mógł zacząć przeszukiwać częstotliwości...

Dość łatwo odnalazł pasma używane przez artylerię i zwiadowców, ba, przez chwilę, najprawdopodobniej, złapał transmisję komisarza, jednak nie udało mu się przechwycić częstotliwości Floty, czy raczej rozkodować jej transmisji - albo kody wykradzione z Munitorum są zbyt niskiego poziomu, albo konieczna jest wiedza programistyczna, której Kaus, z racji braku właściwego wykształcenia, nie posiada. Nic to jednak, z zainteresowaniem zaczął przysłuchiwać się raportom zwiadowców i gadce artylerzystów (zapamiętując równocześnie kody wywoławcze poszczególnych dywizjonów artylerii). Dzięki temu dużo wcześniej niż przed oficjalnym alarmem zorientował się że Etienne (i jemu również) grozi prawdziwe niebezpieczeństwo. Trzeba coś z tym zrobić! Zamiast jednak klęczeć przy kapłanie Eklezjarchii, zwiększał szanse swego przeżycia na właściwy hiverom, skuteczny sposób...

Zajął się zawartością plecaka, grzebiąc w nim i wyciągając potrzebne przedmioty. Gdy skończył, z zadowoleniem otarł pot z czoła i przyjrzał się znaleziskom. Kierunkowe miny "Broadsword", to odpowiedź ludzkiej przemyślności (głównie saperów z regimentów PDF, które jako pierwsze dostały mocno w skórę) na orczą odporność na zranienia i niewrażliwość na ból. Stosowane standardowo miny "Claymore", gęsto upakowane strzałki na podkładzie z materiału wybuchowego osadzonego na wklęsłym pasie metalu, po prostu okazały się za słabe jeśli chodzi o siłę rażenia i niejednokrotnie zdarzało się że zielonoskórzy, naszpikowani strzałkami niczym jeże, ignorowali obrażenia i wpadali w ludzkie oddziały niemal nie spowolnieni ranami, z morderczym, właściwym sobie wdziękiem. "Broadswordy" z kolei, mimo że broń ta jest faktycznie improwizowana i produkowana niemal chałupniczymi metodami, pozwala odrzeć orkoidy z właściwej im subtelności i beztroskiego stanu ducha. Podobnie jak w "Claymorach" materiał wybuchowy przyklejony jest do metalowej powierzchni, natomiast zamiast strzałek osadzone są w nim dziesiątki kulek z zużytych łożysk ciężarówek i innych pojazdów, a tego towaru nigdy nie brakuje w warsztatach IG czy PDFu. Fakt że eksplozja miny rozpędza kulki do mniejszej prędkości niż strzałki, jednak o wiele większa masa więcej niż rekompensuje tą niedogodność, a nawet ork daleko nie pobiegnie z urwaną głową czy nogą... "Broadswordy" tak naprawdę są groźne również dla orczych pojazdów, biorąc pod uwagę jaką zwykle są zbieraniną niedopasowanego złomu i fragmentarycznego pancerza...

Kaus sprawdził zapalniki i ruszył swój kuper do sierżanta. Po uzyskaniu zgody na zamontowanie min (sierżant musiałby upaść na głowę żeby odrzucić ofertę wzmocnienia pozycji...), "Golem" zebrał miny i przelazł przez murek. Ostrożnie rozmieścił równomiernie miny u podnóża muru na odcinku obrony plutonu, wbijając ich nóżki w grunt i przymocowując po dwie linki spustowe (dla pewności), żałując jednocześnie że nie ma większej ilości min niż ten marny tuzin. No cóż, na razie użyje tylu, a jeśli się sprawdzą - nie będzie miał problemu z uzyskaniem zezwolenia na wyprodukowanie większej ilości sztuk. Przy okazji dojrzał coś ciekawego - ścieżki którymi poruszali się po przedpolu saperzy! Gdy skończył, wdrapał się z powrotem na mur, wymachując krótkimi acz potężnymi nogami i drapiąc butami o beton. Urządził krótkie szkolenie dowódcom sekcji, informując ich o sposobie odpalenia, zasięgach i zaletach ostrożności... I dopiero wtedy wręczył im sznury spustowe...

- Szarpiecie za jedną z linek i ładunek wybucha. Kulki przez jakieś trzydzieści metrów będą raziły do wysokości wzrostu człowieka, a że zielonoskórzy są więksi to oberwą nawet na większym dystansie. Po jakichś stu pięćdziesięciu czy więcej metrach kulki opadną, więc dostaną ci z tyłu, a może kulki nawet dadzą radę uszkodzić jakieś pojazdy orków, jak trafią w silnik czy coś innego wrażliwego. Aha, wybuch jest potężny, więc każdy durny miękiszon straci ten głupi łeb jeśli wystawi go poza mur żeby sobie w tym momencie popatrzeć. Osobiście wątpię żeby ktokolwiek z plutonu miał wystarczająco duże jajca żeby się wychylać, ale z drugiej strony widzę tutaj sporo debili, więc ostrzegam żeby kogoś nie kusiło. W przeciwnym wypadku średnia inteligencji w Imperium Człowieka mocno się podniesie - Kaus wyszczerzył się arogancko, pokazując pieńki zębów. Ten i ów wykrzywił się groźnie, jednak "Golem" zgodnie z najlepszymi wzorcami zachowań gangerów z hivu miał głęboko w pośladkach zranione uczucia słuchaczy. Pewności siebie dodawał mu, tak przy okazji, dwukilogramowy klucz francuski ukryty w rękawie kombinezonu...

Swoją drogą Kaus faktycznie nie był zachwycony 17 plutonem. Zdecydowana większość, znać że oderwana od wideł, pługa, czy w najlepszym razie od łopaty, rozglądała się tępo, modliła, grała w karcięta lub dygotała, mało który sprawdzał broń czy napychał kieszenie granatami ze skrzynek przytarganych na pozycje przez serwitorów Munitorum. Ani jednego gangera! Czy chociażby hivera, twardszego ludu niż miękiszony spoza hivu... "Golem" zapamiętał sobie kilku którzy zdradzali choć odrobinę zainteresowania obronnością pozycji czy ślad inteligencji...

Same stawianie min nie satysfakcjonowało hivera, dlatego znudzony zaczął się rozglądać za jakimś innym produktywnym zajęciem. Jego uwagę przyciągnęły Chimery stacjonujące na stanowisku plutonu. Nie zwlekając podszedł do najbliższej. Znad burty przyglądał mu się podejrzliwie jeden z czołgistów... Kaus uśmiechnął się do niego obleśnie:
- Co taka miła, samotna, ciasna dupcia robi na słoneczku? Może umówimy się na numerek wieczorkiem?

Czołgista zniknął we wnętrzu. "Golem" wykrzywił się ironicznie i postukał paluchem w kanistry którymi obwieszone były boki i tył maszyny. Zgodnie z jego przewidywaniami dźwięczały wskazując na to że są pełne prometium. Uśmiech Kausa niemal przepołowił mu głowę. Pogwizdując niespiesznie powędrował do sierżanta, by omówić z nim swój następny pomysł. Tym razem jednak wstrzymał się z jego ostateczną realizacją, postanawiając poczekać do przybycia wroga - tankiści mogą w tej chwili mieć pewne obiekcje... Zamiast tego wyjął z flaczejącego powoli plecaka skrzynkę granatów fosforowych i zaczął je sklejać z odłamkowymi i wiązać drut do zawleczek, chowając te zestawy po kieszeniach... Gdy skończył, dzięki teleoku raz jeszcze przepatrzył przedpole w poszukiwaniu ścieżek saperów. Chłopaki odwalili fuszerkę, pozostawiając tak wyraźne ślady i tak równomiernie rozmieszczone miny, w każdym innym niż zielonoskórzy przypadku taka niedbałość byłaby karygodna, cóż, na zielonoskórych może większa staranność nie będzie potrzebna...
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline