Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-07-2009, 01:30   #31
 
Waylander's Avatar
 
Reputacja: 1 Waylander jest na bardzo dobrej drodzeWaylander jest na bardzo dobrej drodzeWaylander jest na bardzo dobrej drodzeWaylander jest na bardzo dobrej drodzeWaylander jest na bardzo dobrej drodzeWaylander jest na bardzo dobrej drodzeWaylander jest na bardzo dobrej drodzeWaylander jest na bardzo dobrej drodze
Dekares z zadowoleniem przyjął brak niemal legendarnego zrzędzenia zaopatrzeniowców na chęć pobrania choćby guzika z ich magazynu.

Stanie w paradnym szyku powodowało że niemal zasnął na stojąco, obudził go dopiero niemal wyczuwalny w powietrzu skok napięcia w szeregach. Przybycie komisarza odbyło się bez zbędnej pompy(przynajmniej z strony oficera politycznego) ale same przemówienie było dość niepokojące, oczekiwał raczej przemówienia porywającego do walki i podnoszącego na duchu.

Tymczasem słowa komisarza były raczej oschłym ostrzeżeniem przeciwko łamaniem regulaminu. Chłopakowi malował się w coraz ciemniejszych barwach obraz służbisty bez skrupułów.

Po powrocie do baraku szybko zebrał i sprawdził sprzęt, poświecił prawie pół godziny na sprawdzenie karabinu.
Starał się nie wypowiadać na temat komisarza(po co ryzykować że jego słowa dotrą do niepowołanych uszu).
W końcu porucznik ich pogonił i wyruszyli na pierwszą linie.
 
__________________
Wojownik, który działa z pobudek honoru, nie może przegrać. Jego obowiązek to jego honor. Nawet jego śmierć -jeśli jest godna- jest nagrodą i nie może być porażką, gdyż jest efektem służby.Dlatego pełnijcie swoje powinności z honorem, a nie poznacie, co to strach.Roboute Guiliman Patriarcha Ultramarines
Waylander jest offline  
Stary 26-08-2009, 21:46   #32
 
Storm Vermin's Avatar
 
Reputacja: 1 Storm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwu
Debonair odwrócił się, aby zobaczyć, kto zamierza wyładować na nim swoje nieprzebrane pokłady frustracji. Za Golemem stał ktoś, kogo rekrut rozpoznał jako sierżanta swojej jednostki. Jednak podoficer, wbrew obawom operatora meltaguna, lekko się uśmiechał.
- No proszę, cóż za miła niespodzianka. Nie tylko obsługuje wielką giwerę, nie tylko ma celownik w oku, ale też jest mechanikiem... Zauważył sierżant. -Twój działon ma szczęście, co, żołnierzu? Nie czekając na odpowiedź Kausa dowódca kontynuował. -A skoro o tym mowa, nie powinieneś być na swojej pozycji, co? Sierżant, ciągle się uśmiechając, spojrzał znacząco na Golema, który po chwili odbiegł w kierunku swojej jednostki.

Ktokolwiek przygotowywał Emberiene do oblężenia, nie próżnował. Całe miasto otaczał rodzaj podwyższenia, wznoszącego się na 2 metry. Stojący na nim żołnierze byli dodatkowo chronieni przez sięgający do pasa murek. Każdy fragment tej platformy był zajęty przez pluton piechoty, wspierany przez 4-osobowy działon należący do Brygady Broni Ciężkich. Pojazdy regimentu, czyli czołgi Leman Russ i Chimery, zajmowały osobne pozycje. Do tego obrońców wspierało kilkadziesiąt stacjonarnych dział typu Earthshaker. Przedpole miasta było też zaminowane, jednak ilość tych ładunków wybuchowych było stosunkowo niewielka. W głębi miasta czekały siły PDF, gotowe zastąpić poległych Gwardzistów.

Barabos i Telion, wraz z resztą 17. plutonu dotarli na fragment muru, który przyszło im bronić. Żołnierze rozstawili się tak, aby zapewnić sobie jak największą ochronę, jednocześnie nie utrudniając sobie ani czterem należącym do plutonu Chimerom ostrzału. Po chwili dołączył do nich czteroosobowy działon wyposażony w meltaguny. Do tego niewielkiego oddziału należeli szeregowcy Crawford i Debonair.
Gwardziści oczekiwali na informacje od obserwatorów, którzy wypatrywali najeźdźców. Wreszcie, po kilku godzinach oczekiwania, głos ze stacji radiowej poinformował:
- Pojazdy zielonych zbliżają się z północy! Wszyscy na stanowiska bojowe!
Żołnierze oczywiście nie widzieli zagrożenia, nawet snajperzy byli w stanie ujrzeć jedynie sugestię pyłu na horyzoncie. Jednak już po chwili szczegóły stały się bardziej wyraźne; strzelcy wyborowi zauważali pojedyncze ciężarówki czy motory. Wszystkie te wehikuły zbliżały się z zatrważającą szybkością, a pomalowane na czerwono machiny prowadziły natarcie. Gdy pojazdy znajdowały się około 3 kilometry od miasta, stanowiska Imperialnej artylerii otworzyły ogień. Mimo, że maszyny Orków poruszały się w luźnych grupach, działa zdołały zadać im pewne straty, co jednak nie zmniejszyło znacząco ich liczby.

Wkrótce maszyny stały się widoczne dla nieuzbrojonego oka, a gdy zbliżyły się jeszcze bardziej, ich zielonoskórzy kierowcy rozpoczęli ostrzał Imperialnych pozycji. Oczywiście, legendarna orcza celność zmniejszyła efektywność prymitywnej broni, ale kilku Gwardzistów przekonało się, że mimo swojej prostoty, broń zielonoskórych jest zabójcza. Wehikuły wciąż się zbliżały, przez co po chwili były w zasięgu strzału Gwardzistów. Oficerowie nakazali żołnierzom wyposażonym w ciężką broń skoncentrować ostrzał na wyładowanych po brzegi krwiożerczymi wojownikami ciężarówkach, podczas gdy zwykli piechurzy mieli ostrzeliwać odsłoniętych kierowców motocykli i buggy. Jednak broń najeźdźców zaczęła teraz zbierać krwawe żniwo wśród obrońców, a gdyby pojazdy desantowe zdołały zbliżyć się na wystarczającą odległość, aby wysadzić swój "ładunek", sytuacja stałaby się dramatyczna dla sił Imperium. Do tego główne piesze siły hordy nie próżnowały i korzystając z zamieszania zaczęły swój marsz na Emberiene.

Krótko mówiąc, kilka tysięcy orczych maszyn musiało być zniszczone szybko i efektywnie, by pozwolić Gwardzistom na skuteczną walkę z resztą zielonoskórej fali.
 
Storm Vermin jest offline  
Stary 07-09-2009, 01:22   #33
 
Waylander's Avatar
 
Reputacja: 1 Waylander jest na bardzo dobrej drodzeWaylander jest na bardzo dobrej drodzeWaylander jest na bardzo dobrej drodzeWaylander jest na bardzo dobrej drodzeWaylander jest na bardzo dobrej drodzeWaylander jest na bardzo dobrej drodzeWaylander jest na bardzo dobrej drodzeWaylander jest na bardzo dobrej drodze
Dekaresowi wydawało się że na murze w oczekiwaniu na wroga spędził nie kilku godzin a co najmniej kilka dni.
Każda minuta koszmarnego oczekiwania ciągnęła się niemiłosiernie a wypełniona była tylko napięciem i frustracją, które powodowały u młodego gwardzisty silny ból żołądka.
Widział że inni też już by chcieli aby to cholerne oczekiwanie się skończyło(albo przynajmniej tak mu się zdawało).
Próbowali zabić czas na przeróżne sposoby, niektórzy grali w karty i opowiadali niewybredne kawały inni czytali, sprawdzali sprzęt albo się cicho modlili razem z Kapłanem.
Najgorsza była bezczynność, gdyby przynajmniej wyznaczono im jakiś (chociażby najbardziej idiotyczne) zadanie można by
przestać myśleć bezproduktywnie o nadchodzącej walce i zając czymś umysł.

Dekares zajmował się wszystkim po trochu, raz czy dwa sprawdził swój ekwipunek aby tylko lekko rozdrażniony stwierdzić
że wszystko jest gotowe i na miejscu (gdyby coś było źle przygotowane to miałby przynajmniej czym się zająć) .
Jakiś czas odmawiał cicho kolejne litanie do Imperatora, jednocześnie przepatrując horyzont w poszukiwaniu oznak nadejścia wroga.
Ale w końcu zrezygnował z obserwacji zamiast tego zaczął obserwować członków działonu ciężkiej broni.
Kiedy w końcu zdecydował się aby podejść i przywitać się z nimi "nowymi" rozległy się ostrzeżenia że zauważono Wroga.
Chłopak natychmiast zerwał się na równe nogi(wcześniej wygodnie sobie siedział oparty o mur) zaczął spoglądać na horyzont,
z początku nic nie widział ale pojawienie się kłębów dymu z rur wydechowych oraz tumanów pyłu sugerowało dobitnie uderzenie
zmechanizowane orków. Jednak nic tak nie potwierdziło przybycia potwornego wroga i jednocześnie nie podniosło gwardzisty na duchu
jak ogłuszający ryk który towarzyszył otwarciu ognia przez przez Imperialną artylerie.

Jednak pomimo gradu spadających na nich pocisków orkowie posuwali się naprzód z wielką prędkością i uporem.
Kiedy wokoło zaczęły się rozrywać orcze kule chłopak schował się za murem, wróg nie był jeszcze w zasięgu a po
co było ginąc przez głupie gapienie się na zielonoskórych ,wiedział przecież że jeszcze zdąży znienawidzić widok tych monstrów.

Jak na potwierdzenie jego myśli zobaczył parę noszowych niosących do lazeretu biedaka z potworną raną klatki piersiowej, ten okropny widok był ostatnią rzeczą jaką zdążył zobaczyć zanim usłyszał
donośny rozkaz nakazujący im otwarcie ognia.
Poderwał się na swoje stanowisko i wycelował karabin...
 
__________________
Wojownik, który działa z pobudek honoru, nie może przegrać. Jego obowiązek to jego honor. Nawet jego śmierć -jeśli jest godna- jest nagrodą i nie może być porażką, gdyż jest efektem służby.Dlatego pełnijcie swoje powinności z honorem, a nie poznacie, co to strach.Roboute Guiliman Patriarcha Ultramarines
Waylander jest offline  
Stary 14-09-2009, 02:58   #34
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
"Golem" dobiegł do swojego stanowiska niemalże w podskokach. Uprzejmość sierżanta była ... niepokojąca. Zabrała mu wiatr z żagli... Czy raczej tlen z szybu wentylacyjnego, energię z ogniwa zasilającego, aminokwasy z biomasy... Na ziemistej twarzy Kausa malowała się nieufność, zapomniał nawet wspomnieć sierżantowi o swoich innych zaletach, głęboko ukrytych w zakamarkach brudnego kombinezonu. Ponieważ jednak z podoficerem będzie miał najpewniej do czynienia na codzień, zdąży jeszcze dać mu do myślenia...

Posadził tyłek na murku i wyszczerzył zęby (część z nich jest nawet zdrowa!) do Delii. Kaus może nie należy do przystojniaków, jednak zwykle wychodzi na swoje w kontaktach z kobitkami, z racji operatywności i szybkiego języka, co żona poprzedniego porucznika mogłaby potwierdzić, gdyby była obecna w Embriene. Na razie jednak miał zbyt wiele do roboty by zawracać sobie głowę amorami. Ze zdziwieniem obserwował markotne miny gwardzistów naokoło - powód ich zmartwienia przekraczał jego ograniczone zdolności pojmowania, ukształtowane przez życie w hivie. Zamiast gdybać przede wszystkim uważnie przypatrzył się pozycji obronnej. To co widział nawet go cieszyło, stare repy z PDFu nie raz twierdziły że na zieloną hałastrę nie ma to jak beton, miny i duże lufy. A to z kolei przypomniało mu o łączności. Z przepastnego plecaka wytarmosił komunikator, deszyfrator, kość pamięci, podpiął je i zaczął synchronizować. Bez sterczącego nad głową podoficera czy kołyszącego się pod tyłkiem pokładu Valkirii robota poszła mu dużo szybciej i już po pół godzinie niezrozumiałe piski nagle zniknęły, a wykradzione z terminala w hali warsztatowej Munitorum kody wprowadzone do deszyfratora umożliwiły rozpoczęcie żmudnego procesu tłumaczenia i dopasowywania do siebie różnorakich protokołów. Po chwili mógł zacząć przeszukiwać częstotliwości...

Dość łatwo odnalazł pasma używane przez artylerię i zwiadowców, ba, przez chwilę, najprawdopodobniej, złapał transmisję komisarza, jednak nie udało mu się przechwycić częstotliwości Floty, czy raczej rozkodować jej transmisji - albo kody wykradzione z Munitorum są zbyt niskiego poziomu, albo konieczna jest wiedza programistyczna, której Kaus, z racji braku właściwego wykształcenia, nie posiada. Nic to jednak, z zainteresowaniem zaczął przysłuchiwać się raportom zwiadowców i gadce artylerzystów (zapamiętując równocześnie kody wywoławcze poszczególnych dywizjonów artylerii). Dzięki temu dużo wcześniej niż przed oficjalnym alarmem zorientował się że Etienne (i jemu również) grozi prawdziwe niebezpieczeństwo. Trzeba coś z tym zrobić! Zamiast jednak klęczeć przy kapłanie Eklezjarchii, zwiększał szanse swego przeżycia na właściwy hiverom, skuteczny sposób...

Zajął się zawartością plecaka, grzebiąc w nim i wyciągając potrzebne przedmioty. Gdy skończył, z zadowoleniem otarł pot z czoła i przyjrzał się znaleziskom. Kierunkowe miny "Broadsword", to odpowiedź ludzkiej przemyślności (głównie saperów z regimentów PDF, które jako pierwsze dostały mocno w skórę) na orczą odporność na zranienia i niewrażliwość na ból. Stosowane standardowo miny "Claymore", gęsto upakowane strzałki na podkładzie z materiału wybuchowego osadzonego na wklęsłym pasie metalu, po prostu okazały się za słabe jeśli chodzi o siłę rażenia i niejednokrotnie zdarzało się że zielonoskórzy, naszpikowani strzałkami niczym jeże, ignorowali obrażenia i wpadali w ludzkie oddziały niemal nie spowolnieni ranami, z morderczym, właściwym sobie wdziękiem. "Broadswordy" z kolei, mimo że broń ta jest faktycznie improwizowana i produkowana niemal chałupniczymi metodami, pozwala odrzeć orkoidy z właściwej im subtelności i beztroskiego stanu ducha. Podobnie jak w "Claymorach" materiał wybuchowy przyklejony jest do metalowej powierzchni, natomiast zamiast strzałek osadzone są w nim dziesiątki kulek z zużytych łożysk ciężarówek i innych pojazdów, a tego towaru nigdy nie brakuje w warsztatach IG czy PDFu. Fakt że eksplozja miny rozpędza kulki do mniejszej prędkości niż strzałki, jednak o wiele większa masa więcej niż rekompensuje tą niedogodność, a nawet ork daleko nie pobiegnie z urwaną głową czy nogą... "Broadswordy" tak naprawdę są groźne również dla orczych pojazdów, biorąc pod uwagę jaką zwykle są zbieraniną niedopasowanego złomu i fragmentarycznego pancerza...

Kaus sprawdził zapalniki i ruszył swój kuper do sierżanta. Po uzyskaniu zgody na zamontowanie min (sierżant musiałby upaść na głowę żeby odrzucić ofertę wzmocnienia pozycji...), "Golem" zebrał miny i przelazł przez murek. Ostrożnie rozmieścił równomiernie miny u podnóża muru na odcinku obrony plutonu, wbijając ich nóżki w grunt i przymocowując po dwie linki spustowe (dla pewności), żałując jednocześnie że nie ma większej ilości min niż ten marny tuzin. No cóż, na razie użyje tylu, a jeśli się sprawdzą - nie będzie miał problemu z uzyskaniem zezwolenia na wyprodukowanie większej ilości sztuk. Przy okazji dojrzał coś ciekawego - ścieżki którymi poruszali się po przedpolu saperzy! Gdy skończył, wdrapał się z powrotem na mur, wymachując krótkimi acz potężnymi nogami i drapiąc butami o beton. Urządził krótkie szkolenie dowódcom sekcji, informując ich o sposobie odpalenia, zasięgach i zaletach ostrożności... I dopiero wtedy wręczył im sznury spustowe...

- Szarpiecie za jedną z linek i ładunek wybucha. Kulki przez jakieś trzydzieści metrów będą raziły do wysokości wzrostu człowieka, a że zielonoskórzy są więksi to oberwą nawet na większym dystansie. Po jakichś stu pięćdziesięciu czy więcej metrach kulki opadną, więc dostaną ci z tyłu, a może kulki nawet dadzą radę uszkodzić jakieś pojazdy orków, jak trafią w silnik czy coś innego wrażliwego. Aha, wybuch jest potężny, więc każdy durny miękiszon straci ten głupi łeb jeśli wystawi go poza mur żeby sobie w tym momencie popatrzeć. Osobiście wątpię żeby ktokolwiek z plutonu miał wystarczająco duże jajca żeby się wychylać, ale z drugiej strony widzę tutaj sporo debili, więc ostrzegam żeby kogoś nie kusiło. W przeciwnym wypadku średnia inteligencji w Imperium Człowieka mocno się podniesie - Kaus wyszczerzył się arogancko, pokazując pieńki zębów. Ten i ów wykrzywił się groźnie, jednak "Golem" zgodnie z najlepszymi wzorcami zachowań gangerów z hivu miał głęboko w pośladkach zranione uczucia słuchaczy. Pewności siebie dodawał mu, tak przy okazji, dwukilogramowy klucz francuski ukryty w rękawie kombinezonu...

Swoją drogą Kaus faktycznie nie był zachwycony 17 plutonem. Zdecydowana większość, znać że oderwana od wideł, pługa, czy w najlepszym razie od łopaty, rozglądała się tępo, modliła, grała w karcięta lub dygotała, mało który sprawdzał broń czy napychał kieszenie granatami ze skrzynek przytarganych na pozycje przez serwitorów Munitorum. Ani jednego gangera! Czy chociażby hivera, twardszego ludu niż miękiszony spoza hivu... "Golem" zapamiętał sobie kilku którzy zdradzali choć odrobinę zainteresowania obronnością pozycji czy ślad inteligencji...

Same stawianie min nie satysfakcjonowało hivera, dlatego znudzony zaczął się rozglądać za jakimś innym produktywnym zajęciem. Jego uwagę przyciągnęły Chimery stacjonujące na stanowisku plutonu. Nie zwlekając podszedł do najbliższej. Znad burty przyglądał mu się podejrzliwie jeden z czołgistów... Kaus uśmiechnął się do niego obleśnie:
- Co taka miła, samotna, ciasna dupcia robi na słoneczku? Może umówimy się na numerek wieczorkiem?

Czołgista zniknął we wnętrzu. "Golem" wykrzywił się ironicznie i postukał paluchem w kanistry którymi obwieszone były boki i tył maszyny. Zgodnie z jego przewidywaniami dźwięczały wskazując na to że są pełne prometium. Uśmiech Kausa niemal przepołowił mu głowę. Pogwizdując niespiesznie powędrował do sierżanta, by omówić z nim swój następny pomysł. Tym razem jednak wstrzymał się z jego ostateczną realizacją, postanawiając poczekać do przybycia wroga - tankiści mogą w tej chwili mieć pewne obiekcje... Zamiast tego wyjął z flaczejącego powoli plecaka skrzynkę granatów fosforowych i zaczął je sklejać z odłamkowymi i wiązać drut do zawleczek, chowając te zestawy po kieszeniach... Gdy skończył, dzięki teleoku raz jeszcze przepatrzył przedpole w poszukiwaniu ścieżek saperów. Chłopaki odwalili fuszerkę, pozostawiając tak wyraźne ślady i tak równomiernie rozmieszczone miny, w każdym innym niż zielonoskórzy przypadku taka niedbałość byłaby karygodna, cóż, na zielonoskórych może większa staranność nie będzie potrzebna...
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline  
Stary 15-09-2009, 23:08   #35
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Odpocząwszy, Kaus łyknął z manierki (lepiej nie pytać - jest to wyrób rodem z Hive Primus, towar wyjątkowo podejrzany i paskudny w smaku dla zwykłego obywatela Imperium) i sprawdził broń. Szczególną uwagę poświęcił miłości swego życia - meltagunowi - starannie modyfikowanemu egzemplarzowi, zaopatrzonemu w dodatkowe układy generujące pole magnetyczne w przedłużonej lufie, co niosącej na niezbyt dużą odległość broni dodawało bezcennych kilka metrów zasięgu. Giwera jest ciężka i dłuższa od standardowej, ale dla Debonaira narzekanie na kilka kilogramów więcej byłoby prawdziwą gejowizną...

Ganger sprawdził również wibroostrze i boltpistol, z zadowoleniem oglądając odbarwioną od ciągłego używania lufę tego prawdziwego cacka - swej ostatniej zdobyczy na aroganckich Space Marines i jednocześnie przyczyny ucieczki z Hive Primus. Na pozycji rozmieścił zasobniki energetyczne i pakiet medyczny, przypiął do pasa magazynki z boltami i granaty. Nie zapomniał przy tym o skanowaniu częstotliwości radiowych, wychwytując coraz bardziej nerwowe meldunki zwiadowców.

To wszystko powiedziawszy, trzeba przyznać że "Golem" potwornie się nudził - w pobliżu nie było żadnego warsztatu ani możliwości ubicia dobrego interesu. Ani okazji do dobrej walki. Ktoś może się dziwić agresywności Kausa, jednak odpowiedź jest prosta - jest hiverem, a ten gatunek żyje krótko i intensywnie - dość powiedzieć że podobnie jak inne dzieci w Hive Primus zaczął pracować w manufaktoriach Adeptus Mechanicum w wieku ośmiu lat, zaś w gangu Varsarów znalazł się w pięć lat później... A pierwszego Ratskina, wyrzutka z Underhivu, zabił krótko potem.

Tym większym wybawieniem był komunikat radiowy!
- Pojazdy zielonych zbliżają się z północy! Wszyscy na stanowiska bojowe!

Zadowolony, Kaus poderwał się na nogi. Doświadczony wojownik, łyknął potężnie z wiadra - potem nie będzie na to czasu a w tym skwarze pragnienie raz-dwa zacznie dokuczać, zwłaszcza w ogniu walki. Spojrzał na sierżanta i skinął głową - ten podszedł do dowódczej Chimery i zaczął rozmawiać z dowódcą plutonu. Sam "Golem" nie czekał na wynik negocjacji, zostawił meltę zaskoczonej Delii i podbiegł do innego wozu. Odczepił dwa kanistry prometium i podbiegł z nimi do muru. Przeniósł je na drugą stronę, opuścił i sam zeskoczył na ścieżkę. Złapał ciężary i niezgrabnie dobiegł do prostopadłej ścieżki (mamrocząc gorliwe modły do Omnisjasza by ten chronił go przed nadepnięciem na którąś z min!), skręcił i po kilkunastu krokach ułożył je w niewielkim zagłębieniu, tak by były słabo widoczne od strony orków. Osadził je w gruncie kilkoma solidnymi kopniakami by przypadkowe wstrząsy czy eksplozje nie spowodowały przesunięcia i przedwczesnej detonacji. Sięgnął do kieszeni, wyciągnął granaty, wepchnął je pod kanistry i podczepił drut do uchwytu. W ten sposób, nawet strzał z lasera w kanister wyrwie zawleczki, a połączenie eksplozji i fosforu sprawi że kanistry zadziałają niczym prymitywne fugasy, rozpylając płonące prometium na znacznym obszarze...

Ganger ruszył truchtem po kolejne kanistry, które żołnierze podawali mu przez mur, poganiani przez zdenerwowanego sierżanta. Z rozbawieniem zauważył jak bardzo przestraszeni są szeregowcy. Nie poświęcał jednak temu uwagi, gnając z powrotem by kilkadziesiąt kroków dalej założyć kolejną pułapkę. Szczęście znać nie opuszczało go (a może Omnisjasz spoglądał na niego łaskawym wzrokiem), bo mimo kilku kursów nic mu nóg czy jaj nie urwało. Do tego czasu z oddali dobiegał już warkot silników orczych maszyn. Jednak "Golem" nie jest tchórzem! Kilka następnych kursów pozwoliło mu zaminować drugą linię a Earthshakery z potężnym hukiem posłały w zielonoskórych pierwsze ładunki! Pociski z Big Shooty wznieciły kurz wokół "Golema" a po chwili jeden z fugasów na pierwszej lini eksplodował z hukiem, najwidoczniej trafiony! Fontanna ognia zalała przedpole. Kaus trzęsącymi się rękoma (ze zmęczenia, wyłącznie ze zmęczenia!) wepchnął ostatni ładunek pod kanistry i ruszył pędem w stronę muru. Nad głową przemknęły mu pierwsze serie z ciężkich bolterów z Chimer. Dopadł muru i spróbował wdrapać się na niego, jednak zmęczenie sprawiło że było to trudne zadanie. Zaciskając zęby podciągnął się o własnych siłach (oczywiście żadnego Gwardzisty nie było widać, pomijając jedynie czubki głów). Bliska eksplozja ogłuszyła go na chwilę, a w ramię trafiła go metalowa drzazga, odłupana z pocisku. Nie zważając na ból Kaus odwrócił się do zielonoskórych i plugawym językiem dał upust swoim emocjom, starając się przekrzyczeć Earthshakery strzelające z maksymalną szybkostrzelnością:

- Wy - BUUUUUUUMMM! - ja was - BUUUUUUUMMM! - i wasze - BUUUUUUUMMM! - a potem - BUUUUUUUMMM! - aż do samych rzyci!!!!

Kaus rozejrzał się po szczycie umocnień. Pobladłe twarze Gwardzistów wpatrywały się w niego niedowierzająco. Kolejne "BUUUUUUUMMM!" Earthshakera było w zasadzie podsumowaniem kompletnie zbędnym. Hiver nagle zdał sobie sprawę z tego jak bardzo nieszczęsne cipki z 17-tego boją się orków. Nie namyślając się długo wyciągnął ze spodni, hmmm, oręż i zaczął wywijać nim w kierunku Xenos, aż powietrze świstało! Wywrzaskiwanych przekleństw i inwektyw mógłby mu pozazdrościć każdy stary Rogue Trader. Przy okazji, doświadczony wojownik, ulżył sobie publicznie, nadwątlając pewność siebie orków zmierzających pełnym pędem do linii obrony. Czy sprawiły to jego zabiegi, czy stało się tak przypadkiem - kilka pocisków nagle przemknęło tuż koło gangera. Nie kłopocząc się strząsaniem kropelek czy zapinaniem spodni, Kaus stoczył się za murek.

- Pudło!!! - zarechotał donośnie. Widząc wytrzeszczone oczy żołnierzy stropił się trochę i schował oręż.

- No co, każdemu może się skurczyć na polu minowym - wymamrotał, całkowicie opacznie interpretując spojrzenia współtowarzyszy broni.

- Wybacz, maleńka - powiedział do leżącej nieopodal, pozbawionej najwidoczniej głosu Delii i zabrał ukochaną meltę. Wyrwał drzazgę z ramienia. Czas na heavy metal! Miał nadzieję że sierżant powiedział strzelcom co mają zrobić z fugasami gdy orkowie się zbliżą...

Melta niesie na mniejszą odległość niż boltpistol, więc umieścił giwerę w uchwycie na plecach i z kabury wyciągnął bolterka. Kciukiem włączył celownik laserowy i przestawił selektor na ogień pojedyńczy. Wychylił się zza muru, rozejrzał i nakierował broń na najbliższe maszyny. Przy tak potężnym odrzucie potrzebować będzie obu rąk do celnego strzelania, ale minirakiety mają druzgoczącą siłę rażenia i w pełni zamierzał to wykorzystać.

- Spałem z waszymi matkami!!! - wrzasnął urągająco do nadciągających Xenos. Rozejrzał się rechocąc. Znowu Gwardziści wytrzeszczają oczy...

- No co? Potrzeba zmusza do wyrzeczeń... - burknął, przybliżył obraz pierwszego wartrucka i otworzył ogień. Minirakiety z hukiem pomknęły, kierowane laserowym promieniem...
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline  
Stary 23-09-2009, 21:16   #36
 
Storm Vermin's Avatar
 
Reputacja: 1 Storm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwu
Cała siła Gwardii Imperialnej opiera się na dyscyplinie. Żołnierz nie ma siły i wytrzymałości Kosmicznego Marine, zwinności Eldara, czy upartej i nieugiętej determinacji Nekrona. ich broń potrafi co prawda oderwać ludzkie ramię, ale w świecie pancerzy wspomaganych i obcych nie daje to zbyt wiele. Jeden lasgun jest niemal niczym. Lecz pięćdziesiąt lasgunów, działających w harmonii, to siła, z którą trzeba się liczyć.

To był jeden z niewielu atutów obrońców Emberiene. Kolejnym były potężne uderzenia artylerii i fortyfikacje. Jednak żaden z tych czynników nie był w stanie skutecznie przeciwdziałać poruszającym się pozornie przypadkowo orkowym wehikułom. Co prawda, wielu zielonoskórych jeźdźców oberwało, ale to nadal nie wystarczało. Z działań najeźdźców zaczął wyłaniać się pewien wzór - małe, lekkie pojazdy na przemian zbliżały się i oddalały, dziko zmieniając kierunki i ściągając ku sobie ogień Gwardii. W tym czasie ciężarówki, wypakowane po brzegi Orkami, jechały prosto na mury Emberiene, by wysadzić swój zabójczy ładunek. Taka właśnie ciężarówka przedostała się niedaleko pozycji bronionej przez 17. pluton. Jego żołnierze, zajęci odpieraniem ataków harcowników nie mogli powstrzymać pojazdu desantowego. Szybko wytoczyło się z niego około 20 potężnie zbudowanych Orków. Napastnicy zaczęli się następnie zbliżać w kierunku fortyfikacji. Jednocześnie monstra na motocyklach i buggy nie ustępowały i dręczyły obrońców ogniem.

Grupa uderzeniowa zaczęła się rozdzielać na dwie połowy nieco przed polem minowym. Niedługo dobiegną do przygotowanych przez inżynierów pułapek, ale już są w zasięgu strzału. Co więcej, wydaje się, że kilku z nich ma prymitywne ładunki wybuchowe. 17. Pluton może teraz liczyć tylko na siebie i działon meltagunów.

Zarówno Kausowi, jak i Dekaresowi poszczęściło się. Ich strzały trafiały w zbite grupki Orków, dzięki czemu niemal za każdym razem ktoś obrywał. W ten sposób każdemu z nich udało się unieszkodliwić trzech, czterech orków. Oczywiście, ich jednostki też nie próżnowały, przez co wielu zielonoskórych umarło. Jednak zbliżały się ciągle nowe hordy przeciwników i wyglądało na to, że chcą oni odciąć pluton od reszty miasta. Strzały Orków koncentrowały się na Chimerach, co było w pełni zrozumiałe, biorąc pod uwagę spustoszenie, jakie siały w szeregach napastników.
 

Ostatnio edytowane przez Storm Vermin : 25-09-2009 o 15:25.
Storm Vermin jest offline  
Stary 27-09-2009, 21:57   #37
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Debonair schował się, wbił kolejny magazynek w gniazdo bolterka i, doświadczony ganger, automatycznie zmienił stanowisko o kilka kroków. Dzięki temu kolejna salwa z warbike'a nie urwała mu głowy. Zwrotne i piekielnie szybkie maszyny zielonoskórych były trudnym celem, w czasie ich podjeżdżania do pozycji Kausowi udało się tylko zniszczyć warbike'a szczęśliwym trafieniem w silnik. Nagle wystawiony na strzał kierowca stracił większość czaszki gdy trafił go kolejny bolt. Drugi magazynek hiver wykorzystał na spieszoną załogę ciężarówki. Zielonoskórzy nie byli tak szybcy jak ich pojazdy i tu potężna siła bolterka pokazała się z pełną siłą, mimo że ta gładkolufowa broń nie jest karabinem wyborowym, ani tak potężnym narzędziem wojny jak bronie ciężkie. Jednak rakietowo przyspieszane pociski radziły sobie z nienaturalną odpornością ciał Xenos, i kilku zielonoskórych padło rozerwanych boltami jeszcze przed linią pułapek.

Ostrzelany przez "Golema" i Chimerę wartrukk pozostał opuszczony przed polem minowym, dymiący i unieruchomiony. Z kabiny wysunęło się cielsko kierowcy by z łupnięciem wylądować na spalonej słońcem ziemi. Kaus siłą woli skupił się na postrzeganiu otoczenia poprzez jedyne pozostałe ludzkie oko. Obok rozległa się kolejna seria z czołgowego ciężkiego boltera. "Golem" abstrakcyjnie zastanowił się po jakim czasie ciągły huk uszkodzi mu słuch. Dudnieniu boltera zawtórował jęk jonizowanego powietrza gdy strzelec ponownie nakierował na cel multilaser w wieżyczce. Promień zamigotał przez chwilę i orkowie zaczęli padać jeden po drugim - jedni milczący, przecięci na pół, inni - wrzeszcząc i ściskając amputowane kończyny. Serie z Shooty ponownie zabębniły o pancerz a dwa pociski rakietowe z buggy przemknęły grubo nad wieżyczką i mocno z boku, dzięki niepowtarzalnym orczym zdolnościom i typowej dla zielonoskórych niefrasobliwości. Czerwony buggy zaczął zawracać do następnego ataku i Debonair dostrzegł swoją szansę. Zdobyty na zwiadowcy Space Marines boltpistol, załadowany, solidnie opierał się na murku, pewnie trzymany przez grube paluchy gangera. Buggy, grzmiąc i dymiąc na nierównościach podłoża, zaczął podjeżdżać do unieruchomionego wartrukka, gdy pierwszy bolt z hukiem wyleciał z lufy.

- Duchu Maszyny, prowadź mą dłoń! - krzyczy Debonair, jednak rakieta trafia w ziemię. Kolejne dwa pociski wbijają się w pogięte podwozie i eksplodują, trzeci, czwarty, nie zważając na nic Kaus wstaje i szczerząc zęby naciska spust tak szybko że bolterek pluje ogniem niemal jak broń automatyczna, szarżujący orkowie biorą gangera na cel i kule świszczą mu koło ucha! Buggy mija wartrukka, piąty pocisk nieszkodliwie eksploduje w pordzewiałej osłonie, szósty i siódmy wyją upiornie, laserowy promień tańczy w maksymalnym powiększeniu teleoka, w trukk'u coś pęka i ciemna struga wylewa się na ziemię, ósmy bolt wybucha i ...

BUUUM! Wrak wartrukk'a poderwany siłą eksplozji paliwa startuje w górę i z całą siłą wali w grunt, jęzor ognia omiata ziemię, podmuch przewraca buggy i szoruje załogą o ziemię. Strzelec rozgnieciony pod masą pogiętego metalu zmienia się w poszarpany, krwawiący strzęp, kierowca szarpie się uwięziony w swej klatce ale struga krwi chlustająca z urwanego ramienia dowodzi że jego życie jest liczone w sekundach. Ale pociski orków gwiżdżą coraz bliżej Kausa i zasypują go odłamkami betonu, ten już wie że nie zdąży się ukryć zanim ...

BUUUM! Orkowie wbiegli w pierwszą linię pułapek, któryś z nich nastąpił na zapalnik i przeciwpiechotny ładunek wyskoczył niczym atakująca kobra. Eksplozja zasypała zielonoskórych dziesiątkami strzałek, urywając kończyny i posyłając ich na ziemię. Kaus nie zdążył podziękować Omnissiachowi za uratowanie życia gdy dostrzegł coś co przykuło jego uwagę. Z warknięciem podniósł bolterek i wycelował...

To widok jednego z Xenos, powalonego na ziemię i oszołomionego ale poza tym nietkniętego, był powodem dla którego "Golem" wyszczerzył kły. Przewrócony, odsłonił wielki cylinder, zapewne wyładowany po brzegi materiałem wybuchowym, na co wskazywałby prymitywny zapalnik przyczepiony do wieka. Zielonoskóry wyciągnął drżącą dłoń i zamarł, gdy laserowy promień zaświecił mu w ślepia.

- Zeżryj to!!! - ryknął Kaus i nacisnął spust. Bolt pomknął pchany rakietowym silnikiem.

BUUUUMMM! Prymitywny czy nie, ładunek był tak wielki że eksplozja zmieniła orków w strzępy zmieszane z ziemią. Cała grupa zniknęła w ognistym inferno przetykanym odłamkami i kamieniami. Kaus przypadł za murek i starał się złapać oddech, mamrocząc pod nosem podziękowania dla Omnissiacha. Łyknął potężnie z manierki ciesząc się krótką chwilą wytchnienia (druga grupa Xenos była poza jego zasięgiem, podchodząc z przeciwnej strony zajmowanej przez pluton). Niemal leniwie wyrzucił magazynek i załadował kolejny. Spojrzał na strzelca Dekaresa (kątem oka zauważył wcześniej spustoszenie jakie tamten siał wśród zielonoskórych) i skinął mu głową. Ganger czy nie, ma dobre oko.
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline  
Stary 05-10-2009, 16:19   #38
 
Waylander's Avatar
 
Reputacja: 1 Waylander jest na bardzo dobrej drodzeWaylander jest na bardzo dobrej drodzeWaylander jest na bardzo dobrej drodzeWaylander jest na bardzo dobrej drodzeWaylander jest na bardzo dobrej drodzeWaylander jest na bardzo dobrej drodzeWaylander jest na bardzo dobrej drodzeWaylander jest na bardzo dobrej drodze
Dekares klęcząc za osłoną muru gorączkowo zmieniał baterie w swoim lasgunie.
Cały czas zasypywały go chmury małych drażliwych odłamków odłupywanych od jego osłony huraganowym ogniem orków. Nawet nie zdołał się zorientować kiedy niewielkie "pociski" poznaczyły jego twarz niewielkimi strużkami krwi spływającymi z rozciętej skóry. W końcu nowa bateria znalazła się w karabinie i chłopak mobilizując w sobie cała siłę woli i odwagę poderwał się aby znowu otworzyć ogień do zielonoskórych. Nie zdarzył nawet wycelować kiedy padł oszołomiony na ziemie. Rakieta orków minęła go zaledwie o kilka centymetrów aby po chwili minąć chimerę w którą miała zapewne trafić i wybuchnąć niegroźnie kilka metrów dalej wprawiając w przerażenie grupkę zaopatrzeniowców. gdyby uderzył tam pocisk przeciwpiechotny a nie przeciwpancerny...Dekares wolał nie rozmyślać o przypuszczalnej rzezi.
Zamiast tego zdecydował się podnieść z ziemi wrócić do walki.

Jak przez mgłę pamiętał masakrę jaką urządził orką jeden z operatorów meltagunów swoim boltpistolem, przez ułamek sekundy wydawało mu się że mężczyzna skinął do niego głową ale na pewno był to tylko jakiś majak.

W końcu gwardzista skierował swój karabin w kierunku wroga i wycelował w kierunku jednego z pędzących przed ich pozycjami motocykla obcych.
 
__________________
Wojownik, który działa z pobudek honoru, nie może przegrać. Jego obowiązek to jego honor. Nawet jego śmierć -jeśli jest godna- jest nagrodą i nie może być porażką, gdyż jest efektem służby.Dlatego pełnijcie swoje powinności z honorem, a nie poznacie, co to strach.Roboute Guiliman Patriarcha Ultramarines
Waylander jest offline  
Stary 14-10-2009, 20:12   #39
 
Storm Vermin's Avatar
 
Reputacja: 1 Storm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwu
Żołnierze z 17. plutonu skutecznie odpierali ataki napastników. Dzięki skoordynowanemu ostrzałowi i systemowi pułapek, żaden z zielonoskórych nie zdołał wspiąć się na mury. I pomimo tego, że kilku z ich towarzyszy poległo, Gwardziści nawet nie myśleli o wycofywaniu się. Naturalnie, nie wiedzieli oni, czy jakaś odnoga orczej hordy, zirytowana brakiem postępu na tym odcinku, nie postanowi zmiażdżyć obrońców. Jednak w tym momencie nie mieli czasu na takie rozważania i musieli zawierzyć swój los czujnym oczom obserwatorów i przytłaczającej sile ognia Imperialnej artylerii.

Zmotoryzowane oddziały Orków, nie zrażone oporem stawianym przez Gwardię, kontynuowały natarcie. Nie posiadały one co prawda ciężkiej broni i nie były w stanie przebić perymetru obronnego Imperium, cała uwaga obrony Emberiene koncentrowała się na harcownikach Orków, dzięki czemu główne, piesze siły mogły nacierać nie niepokojone.

W pewnym momencie, gdy natarcie agresora nieco straciło na sile, odezwało się radio Kausa. Sygnał był przerywany, a rozlegające się wokół odgłosy walki nie ułatwiały jego odbioru, jednak do uszu Golema dotarł następujący komunikat:
- Do wszy... nostek! Z północy zbliżaj... orcze sam... powtarz... ty, najprawdopodobniej bombo... Zaleca się znaleźć schro... rywając ostrzału. Powt... leżć schronienie, jednocześnie nie... niec komunikatu.

Treść wiadomości ciężko było zrozumieć, jednak z czasem, gdy umysł żołnierza analizował słowa (co, trzeba przyznać, gangerowi nie przychodziło zbyt łatwo) komunikat stawał się coraz bardziej zrozumiały. Jakby na potwierdzenie domysłów operatora meltaguna, na horyzoncie pojawiło się kilka obiektów, które zwróciły uwagę obrońców. Zbliżały się niezwykle szybko, a w miarę gdy były coraz bliżej, można było rozpoznać ich kształty.

Gdyby ktoś nie miał pojęcia o inżynierii, a do tego był bardzo dobroduszny, mógłby nazwać te obiekty 'samolotami'. I rzeczywiście, miały one skrzydła, mniej więcej odpowiedni kształt, a także absurdalnie małe śmigła na nosach. Jednak były one obwieszone najróżniejszymi rodzajami broni, powłoka zdawała się być wykonana ze wszystkiego, co było akurat pod ręką i nie uciekało wystarczająco szybko, a do tego wyglądało na to, że konstruktor tego dziwadła nie mógł się zdecydować, czy chce zbudować myśliwiec, barkę desantową czy helikopter. Jednak, jak każda technologia zielonoskórych, ten wygląd w żadnym stopniu nie zmniejszał niebezpieczeństwa, jakie niosły samoloty.

Z pola bitwy unosiła się kurzawa i dym, więc ciężko było ocenić to nowe zagrożenie. Jednak nie budziło wątpliwości, że jest ich wystarczająco dużo, by poważnie utrudnić obronę. Co gorsza, jeden z tych wehikułów najwyraźniej obrał sobie na cel wysepkę zajmowaną przez 17. pluton. W miarę jak się obniżał, Gwardziści mogli usłyszeć niskie buczenie jego silników. Operatorzy meltagunów zaczęli strzelać w stronę napastnika, ale bez większego efektu. Wkrótce także Chimery poszły w ich ślady. Ale nawet takie obrażenia, jak oderwania części skrzydła, nie spowolniły samolotu. Naziemne jednostki Orków zaczęły się powoli wycofywać, jednocześnie pozostając na tyle blisko, aby móc ostrzeliwać ludzkich żołnierzy. Podwieszone pod bombowiec karabiny masznowe i torpedy połyskiwały w słońcu. Wreszcie, gdy samolot przygotowywał się do lotu koszącego, sierżanci, jakby na komendę, wrzasnęli:
- Na ziemię!
Niewiele myśląc, obrońcy Imperium posłuchali. Po sekundzie głos silnika bombowca zagłuszyły wystrzały z jego broni pokładowej. Jednemu z bardziej opieszałych żołnierzy pocisk dosłownie oderwał rękę. Kolejnemu rozerwało udo, a hełm jeszcze innego Gwardzisty pękł na pół razem z jego czaszką. Samolot nawrócił, gdy znalazł się w polu ostrzału zamontowanej w mieście artylerii przeciwlotniczej. Na szczęście, celna seria z ciężkiego boltera oderwała ogon pojazdu. Jednak od korpusu pojazdu zdążyła odczepić się torpeda, która poleciała w kierunku jednej z Chimer 17. plutonu. Pech chciał, że akurat w tym transporterze siedział porucznik Thaw razem z głównym nadajnikiem plutonu i jego operatorem.

Pocisk wbił się w pancerz Chimery, po czym spektakularnie eksplodował. Pojazd stanął w ogniu. W jego kierunku popędził sierżant, plutonowy medyk i kilku szeregowych. Wywlekli z tlącego się wraku ofiary bombardowania. Podczas gdy operator był bez wątpienia martwy - żywi ludzie nie byli zwykle rozerwani na pół - to zdawało się, że porucznik jest jedynie ranny w ramię. Niestety, radio poszło w ślady swojego właściciela. Przypominało teraz bardziej skwierczący zbiór dziur niż nadajnik. Medyk opatrujący oficera skrył się za jedną ze sprawnych Chimer razem ze swoim pacjentem. W tym czasie Orkowie ponowili natarcie ze zdwojoną siłą. Przygnietli ogniem Gwardzistów, przez co ci nie mogli się wychylić, nie ryzykując oderwania głowy. Ograniczali się do okazjonalnego wypalania na ślepo. Wysokie morale, panujące jeszcze pół godziny temu, zniknęło teraz bez śladu. Żołnierze potrzebowali jakiejś zachęty, by ryzykować życiem. Horda obcych z pewnością nią nie była.

Jeden z kaprali wykrzyknął do sierżanta dowodzącego obecnie obroną:
- Potrzebujemy tu uderzenia artyleryjskiego, inaczej te cholerstwa nas zaleją
- A jak chcesz tu skierować ogień Earthshakerów, co, kapralu? Umiesz tak głośno krzyknąć? A może chcesz pobiec do głównego sztabu i podać im nasze współrzędne?
Nie, sir, ale...
-To nie miel tyle ozorem, tylko skup się na strzelaniu!
 
Storm Vermin jest offline  
Stary 17-10-2009, 17:56   #40
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Bolterek Debonaira pluł ogniem raz po raz. Znakomite narzędzie wojny, o zasięgu niemalże boltera (jest to wersja dla Kosmicznych Marines, wykonana z niezrównaną starannością i miłością, bardzo zmodyfikowana w stosunku do zwykłej broni) dobrze pracowało tego dnia, dokładając wagę swego ognia do salw Chimer i laserów Gwardzistów. Wraki orczych pojazdów piętrzyły się na przedpolu, kanalizując ruch następnych trukków i buggy, dzięki czemu łatwiej było przewidzieć ich trasę. Zacisnął zęby widząc zbliżającą się pieszą hordę, jednak "pierwsza rzecz najpierw" - skoro nie można dosięgnąć piechoty, można chociaż przetrzebić Kultystów Prędkości...

Komunikat radiowy był dla "Golema" prawdziwym zaskoczeniem... Orcze bombowce? Orcze?? Jednak po chwili uzmysłowił sobie że skoro zielonoskórzy dostali się na Garię przez pustkę Kosmosu, to tym bardziej możliwe jest zbudowanie przez nich "samolotów". Mimo woli zaciekawiony przerwał ogień i na maksymalnym powiększeniu obserwował zbliżające się ... konstrukcje. Nawet nie pomyślał o ostrzale z melty samotnego "szturmowika" atakującego 17-ty - za daleko - a żal mu było pocisków do bolterka. Zamiast tego, zerkając raz po raz na "samolot", ponownie rozpoczął ostrzał pojazdów Xenos... Ustrzelił kolejnego kierowcę buggy, który ze stopą skurczem wciśniętą do oporu wjechał w betonową zaporę. Siła wstrząsu była tak wielka że strzelec i uzbrojenie pofrunęli niczym wyrzuceni eksplozją. Niewielkie to jednak zwycięstwo, przy eksplozji która pochłonęła Chimerę. Kilku ludzi wywlokło ocalałego porucznika, ale utrata radia praktycznie oznaczała śmierć 17-tego. A może jednak nie?

Kaus zastanowił się przez chwilę. Miał radio. Ba, miał też deszyfrator. Działający! Z drugiej strony, posiadanie takiego sprzętu jest nielegalne... Miał trzy wyjścia: nic nie mówić... i najpewniej zginąć wraz z całym plutonem. Spróbować samemu skontaktować się z bateriami Earthshareków podszywając się pod Thawa czy innego dowódcę... Wątpliwe by udało się to bez wzbudzania podejrzeń, poza tym nie posiada map. Może, jeśli Thaw jest zbyt ciężko ranny a posiada przy sobie mapy i kody, dałoby się pod niego podszyć. I po trzecie, jeśli oficer nie jest zbyt dotkliwie poraniony, może samemu obsługiwać urządzenie. Nielegalne. Z kradzionymi kodami...

Wykształcony czy nie, dusza towarzystwa czy wręcz przeciwnie, ganger nade wszystko musi być zdecydowany i szybko myślący. Po sekundzie Kaus chyłkiem, pilnując by głowa nie wystawała mu ponad murek, podbiegł do rannego. Medyk biegł właśnie do innego potrzebującego gdy "Golem"
dopadł porucznika. Lekko rannego, ale o tępym, zamglonym spojrzeniu. Ściskającego obandażowane ramię. Zgarbionego i najwidoczniej złamanego na duchu.

Hiver spojrzał na pas porucznika. Mapnik był, i to chyba cały. Ba, były tam i magazynki do bolterka. Samej broni nie było widać, najwidoczniej została we wraku, nadal rozświetlonym wesoło trzaskającymi płomieniami. Kaus "zaopiekował się" magazynkami w magiczny sposób transferując je do własnych ładownic i z szacunkiem potrząsnął ramieniem oficera.

- Porucznikuuuu! - nic.

Cóż, nie ma czasu na pieszczoty. Kaus wziął zamach (tak, nazwijmy rzeczy po imieniu) i solidnie spoliczkował Thawa. Zanim ten otrząsnął się, "Golem" wpatrywał się w niego ze stosownym szacunkiem.

- Coś do picia? - wrzasnął. Wzrok porucznika był już dużo mniej zamglony.

Święconka czy Ole Red, pędzone na szczurzych skórkach? "To drugie" - zdecydował i nachylił manierkę do ust Thawa. Ten przełknął kilka łyków i rozkaszlał się, zgiął się w pół i z oburzeniem wpatrywał w gangera, nie mogąc złapać tchu.

"Coś nie w porządku?" - zdziwił się hiver i sam łyknął potężnie. Dziwne, smak ten sam co zawsze. Ach, alkohol...

- To specyfik na nadciśnienie! - wrzasnął ponownie. - Poruczniku, mam tu działające radio! Potrzebujemy wsparcia Earthshakerów!! Tu jest mapa! - wcisnął oficerowi rozłożony kawałek plastiku. - Da pan radę?

Obolały, porucznik wpatrzył się w mapę. Kaus uznał że oficer pozbierał się na tyle by obsługiwać sprzęt i wezwać wsparcie. Niechętnie zostawił mu komunikator i deszyfrator. Z nielegalnego sprzętu zawsze może się wytłumaczyć, w przeciwieństwie do orczej kuli w mózgu. Poczekał do momentu gdy Thaw zaczął wrzeszczeć w mikrofon, wywołując jedną z baterii.

Odbiegł na stanowisko. Rozejrzał się. Linia obrony niemal umilkła, przyciśnięta wagą ognia orków. Tak jakby siedzenie we względnym bezpieczeństwie muru miało zabezpieczyć Gwardzistów przed toporami Xenos za parę minut...

- Hej, cipki z Siedemnastego! - wrzasnął. - Pokażmy zielonoskórym kto tu rządzi!! Jesteśmy Imperialnymi Gwardzistami, nie podskoczą nam te zielone pokraki!!! - wskoczył na mur, wyrwał bolterek z kabury i naciskał spust tak szybko że wystrzały brzmiały niemal jak z broni maszynowej... Wystrzelał cały magazynek (kilku zielonych padło rozerwanych boltami) i nietknięty zeskoczył czym prędzej z muru, nie dowierzając własnemu szczęściu. "Omnisjaszowi niech będą dzięki, jasny gwint, niech to wszystko szlag trafi!!!

- Wychylić się, wycelować, strzelić, schować się! - wrzasnął w jedną i drugą stronę. - Leżenie dupą do góry orków nie zatrzyma!
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:18.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172