Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-09-2009, 19:55   #16
Mivnova
 
Mivnova's Avatar
 
Reputacja: 1 Mivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemu
- Bloede Pest!- Tymi słowami elf przywitał wchodzącą postać. Tego już było za wiele. Kolejny mag! Mnożyli się jak króliki. Mazze wcale się nie dziwił, że Emhyr trzyma tych dziwaków na krótkiej, tyrańskiej smyczy. Sam najchętniej pozamykałby ich, wszystkich, w wieży bez okiennic, bez schodów, wysokiej na dwa strzelenia z łuku. Najlepiej na samym środku pustyni Korath, którą potocznie nazywano Patelnią.
Z czarodziejami trzeba było uważać. A najlepiej ich unikać. Tak, jak poborców podatkowych.
Mieli paskudną manierę włażenia do umysłu, pchania się do głowy i przeglądania jej zawartości niby zakurzoną księgę, przy której zresztą spędzali trzy czwarte swego życia. Jak można być normalnym, kiedy spędziło się całe lata i zimy na przeglądaniu pożółkłych stronic i na wdychaniu zatęchłego powietrza?
Mazze słuchał Liska, lecz wcale a wcale nie wierzył w jego zapewnienia o braku zagrożenia. Zwłaszcza po małej demonstracji przybysza.
Ułożył w głowie wredny plan. Jednocześnie nie mógł zdradzić się ze swymi myślami. Zaczął więc zasłaniać się w sposób, którego nauczył się podczas służby pod koronerem Skellenem razem z resztą kotów Prowincji. Jął liczyć, od jednego do stu, od stu do jednego. Jeśli któremuś magowi przyszłaby w tej chwili ochota, by go sondować, zapewne ów mag doznałby niemałego zdziwienia, „ słysząc” ciąg kolejnych liczb. Oczywiście nie był to główny punkt skupienia, Mazze. O nie. Nie na tym polegała jego bariera. Musiał funkcjonować, reagować na wszystkie bodźce. Tarcza miała sens tylko wtedy, kiedy działała permanentnie. Poukładał zatem warstwy myśli. Pierwszą, dostępną dla sondowania, napchał, oprócz liczbami, licznymi wulgaryzmami, zarówno w Starszej Mowie jak i w języku wspólnym. Dopiero dalsze warstwy kryły kolejne informacje, które, zgodnie z zaleceniami Kenny, hierarchizował niby rzeźnik sztuki mięsa, podług jakości i potencjalnej ceny.

Tak zabezpieczony wpatrywał się z jawną niechęcią tak w Liska jak i w Esvele, przysięgając sobie w duchu, że weźmie w podróż co najmniej kilka uncji fisstechu, by wytrzymać z tą dwójką całą długą podróż, jaka czeka ich barwną Hanzę. Choć słowo hanza było tutaj, między Cesarzem, a prawdą, znacznym uproszczeniem relacji, jakie czekały niniejsze zbiorowisko.

- W kwestii Czujnej- dodał po zastanowieniu i niekoniecznie z entuzjazmem- Myślę, że będę w stanie coś poradzić. Mam z nimi… odrobinkę doświadczenia. Sądzę, że byłbym w stanie funkcjonować przy tej całej Adamancie bez… z niewielkim ryzykiem zdemaskowania. Mógłbym spróbować odciągnąć jej uwagę. Oczywiście sukcesu nie gwarantuję. Pe pe es, zwłaszcza w czystej formie, bywa kapryśne, może różnie się rozwijać. Talent Czujnych nie jest taki sam jak umiejętności- tu spojrzał na Esvele- magików i inszych ‘ profesjonalistów’, tudzież ‘ profesjonalistek’. Z tego co wiem, Czujni potrafią bez problemu wyczuć w kimś zdolności magiczne. Zabezpieczenia magiczne w tym wypadku mają taką samą szansę być blokadą, jak i pełnić rolę wielkiego, wyhaftowanego szczerozłotą nicią napisu „ Jestem cholernym magiem i mam cholernie złe zamiary, do cholery”.

Mik’haen sięgnął dłonią do ust, palec wskazujący położył na brodzie, kciuk na kości policzkowej, gestem intelektualistów.

- Poza tym, pragnę zauważyć, że mamy mieć do czynienia z elfkami- Nilfgaardczyk łypnął na gnoma, przypominając sobie jego wcześniejsze słowa.- Czy chcesz, czy nie, mój mały przyjacielu, te ‘ plugastwa’, do których mnie zaliczasz, są najbliższymi w mentalności naszego celu. Po prawdzie mam też największą szansę, jeśli uda mi się ukryć Nilfgaardzkie pochodzenie, stanąć z Visxas oraz jej uczennicą twarzą w twarz. Nie wiem, jak sobie państwo wyobrażacie naszą akcję, ale szarża z mieczem w dłoni i okrzykiem „ na pohybel elfim sukom” nie wydaje mi się najlepszym rozwiązaniem. Kwatera magiczki może kryć wiele przykrych niespodzianek, nie wspominając o tak błahej zabawce, jak system alarmowy. Ja optuję za wejściem do środka w sposób, nazwijmy to „ legalny”. A przynajmniej sam mam taki zamiar. To, czy będziecie się przedzierać przez strażników z katapultą na plecach i taranem w rączkach to wasza sprawa. Może i nawet ma to jakiś sens. Zamieszanie na zewnątrz mogłoby umożliwić wbicie magiczce sztyletu w plecy i gwizdnięcie księgi.

Elf celowo nie sprecyzował, o kogo mu chodziło, gdy mówił „ magiczka”. Jego przystojna, smukła młodzieńcza twarz zatrzymała spojrzenie na Esvele. Co najciekawsze, był to wzrok dość pożądliwy. Pytanie oczywiście się nasuwało, jaki rodzaj żądzy tlił się w głowie nilfgaardzkiego elfa.
 

Ostatnio edytowane przez Mivnova : 14-09-2009 o 20:01.
Mivnova jest offline