Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-09-2009, 21:59   #11
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Dwa miesiące. Dwa tysiące mil.
Przynajmniej tak twierdził zielonooki Elf o szklistym wzroku.
Ściągnęła brwi, po czym pokręciła głową. Nie dysponowała taką ilością czasu, by udać się do Novigradu i z powrotem. Trzeba było to jakoś przyspieszyć.
Sądziła ponadto, że raczej żadnej ze zgromadzonych osób nie pasowała podróż na kulbakach przez tak długi okres czasu. Było to najzwyczajniej stratą czasu.

Podobnie twierdził Elf, natomiast zdania aniołkowatego Półelfa nie poznała, gdyż tamten nie odezwał się ani słowem.
Gnom wyraził jedynie, zarówno werbalnie jak i niewerbalnie, nienawiść do przedstawicieli rasy o długich uszach, co stawiało go na poziomie potomka rodziców posiadających inną krew.
Jedna strona uważa takiego za przedstawiciela przeciwnej i vice versa.

Gnom wybierając tą drogę, odłączył się od nieludzi, przyłączając się, choćby mimowolnie do ludzi, którzy uważają go za nieludzia. Świat był dziwny.
Mimo wszystko Tiikeri nie miała zamiaru potępiać ów istoty, czego nie miała prawa również zrobić.
Własne decyzje zwykle ocenia się po fakcie, czyli w tym wypadku po wielu latach. Być może był to dobry wybór. Jej ciężko było cokolwiek powiedzieć ze względu na to, iż w krainach zachodu nie spędziła wiele czasu, co przekładało się na małe doświadczenie nie tylko w kontaktach międzyrasowych, ale również z niektórymi profesjami.

Do takich należeli między innymi czarodzieje i czarodziejki zachodu. Traf chciał, że oprócz nieludzi, w grupie znalazła się właśnie kobieta Mag.
Blond włosy jedynej, oprócz niej, przedstawicielki przeciwnej do męskiej płci, miały w sobie coś ze złota, natomiast cała postać niezwykle eksponowała damskie walory.
Zdecydowanie suknie nie były w stylu Centalamelenei, choć musiała przyznać, iż rozcięcia w materiale sięgającym ud były całkiem praktyczne. Zerrikanka wiedziała już, że nigdy nie założyłaby czegoś, co nie posiadałoby czegoś podobnego. Oczywiście, jeśli chodziło o ten typ odzienia.

Jedynym człowiekiem oprócz niej zdawał się osobnik posiadający bliznę na twarzy. Widziała długie miecze bastardowe oparte o siedzenie.
Zwrócił się on do czarodziejki z apelem, by przestała czytać w jego myślach, natomiast Zerrikanka uśmiechnęła się lekko.
Wiedziała, że gdy magiczka spróbuje wysondować jej myśli, dozna swego rodzaju zaskoczenia.

Po tym mężczyzna wstał, zwracając się do niej z przekonaniem, iż nie da rady przeciwstawić się czarodziejce.
Wojowniczka uśmiechnęła się dziko, ukazując nieco wydłużone kły.
Ów człowiek jednak przedstawił plan, który bez dopracowania szczegółów nie miał szans powodzenia.

Swoje zdanie przedstawił również Półelf posiadający ciemne blond włosy. Dobierał swe stroje, z pewnością kierując się barwą, ponieważ każda część jego ubioru miała ciemny odcień.
Najbardziej fascynował ją jednak tatuaż jaki miał. Ogólnie rzecz biorąc to jej osobę niezwykle interesowały malunki na ciele, co dało się zauważyć dzięki rozmiarowi jej obrazu.
Krótki miecz czy sztylet do rzucania, który skrył się niedawno w rękawie, również były na swój sposób egzotyczne dla przybyszki.

Słowa kogoś, kto wydał jej się człowiekiem, zaskoczyły ja lekko. Zdecydowanie nie wyglądał na osiemdziesięciolatka. Kobieta zaczęła się zastanawiać, kim w takim razie, jest.
Z pewnością nie był Krasnoludem, Niziołkiem czy Gnomem. Uszy nie wskazywały na pokrewieństwo z Elfami, natomiast ubiór i miecze wykluczały czarodzieja. Z racji wieku człowiek również odpadł.
Wiedźmin. Był to Wiedźmin, co za chwilę sam potwierdził.

-Tym razem ja coś powiem-stwierdziła, kierując wzrok ku Wiedźminowi.

-Nigdy bym nie powiedziała, że żyjesz już tyle czasu. Nie chodzi o wygląd, ale o to, że oceniasz... zdolności?... tak, zdolności mojej osoby na podstawie... Właśnie, jakiej? W sumie to nieważne-pokręciła głową, zaś jej długie, spięte włosy przez chwilę podskakiwały na jej plecach.

-Zajmijmy się czymś innym. Rzucić sztyletem może tylko jedna z nas-podkreśliła słowo "jedna".

-To uczennica wykrywa emocje, ale czarodziejka wykrywa myśli, nie mylę się?-spojrzała na Wiedźmina, przenosząc wzrok na magiczkę.

-Cel do zabicia bez większych problemów może przeszukać umysły większej części taj grupy.
Jeżeli chodzi o księgę i zaklęcia jej strzegące, to ja oddałabym tą część osobie... wyk...wali...fiko...wanej? Wiadomo kogo mam na myśli. Problemem mogę zająć się ja, lecz tylko wtedy, kiedy ochrona nie będzie polegała na magii. Jeśli coś będzie chroniło księgę, to moim zdaniem magia. Zbyt wiele rozgłosu byłoby, gdyby strzegli jej ludzie
-dokończyła, milknąc, jakby zastanawiała się nad czymś.

-Nie znam się na teleportacji, ale... ale nie sądzę, by magicy waszych wrogów odnaleźli jej ślad pomiędzy Górami... ze stokami po stronie Cintry, a rzeką, odgraniczającą Cintrę od Temerii.
W tym miejscu też są to tereny Cesarstwa, więc nawet jak wyśledzą teleportację, nie mają powodu, by wiązać ją z zabójstwem w Novigradzie
-ciężko jej było się wypowiedzieć na temat geografii ziem zachodu, gdyż oprócz największych elementów, czyli głównych gór i rzek, tereny były czystą, białą kartką.

Mimowolnie jednak zastanawiała się czym jest biały proszek z piramidki Elfa. Zapamiętała, że wciągnął go do nozdrzy, od czego kichnął. Ciężko było jej jednak ocenić czy kichnięcie spowodował proszek sam w sobie czy raczej to, czym owa substancja była.
Nie mniej jednak nie była wcale taka pewna czy chciałaby tego spróbować. Być może był to lek. Być może coś innego.

-Rozumiem, że wyposażenie niezbędne do wykonania zadania zapewnia... organizacja... gildia-ponownie ujawnił się obcy akcent jej głosu o bliżej niezidentyfikowanym brzmieniu, choć zdecydowanie przyjemnym dla ucha.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 09-09-2009, 15:30   #12
 
Szenborn's Avatar
 
Reputacja: 0 Szenborn nie jest zbyt sławny w tych okolicachSzenborn nie jest zbyt sławny w tych okolicachSzenborn nie jest zbyt sławny w tych okolicachSzenborn nie jest zbyt sławny w tych okolicachSzenborn nie jest zbyt sławny w tych okolicachSzenborn nie jest zbyt sławny w tych okolicachSzenborn nie jest zbyt sławny w tych okolicachSzenborn nie jest zbyt sławny w tych okolicachSzenborn nie jest zbyt sławny w tych okolicachSzenborn nie jest zbyt sławny w tych okolicach
Geraz zaczął się niecierpliwić. Chciał już zatopić sztylet w elfich wiedźmach. Marzył tylko o tym by po świecie chodziło mniej elfów. Słuchał co kolejni członkowie gildi mówią.

Gdy po raz kolejny wysłuchał towarzyszy, zniecierpliwiony gnom czekając na odpowiedź, zapytał.

- Mam pytanie dotyczące naszych towarzyszy. Mianowicie, czy te plugastwa muszą iść z nami? Mam na myśli elfy rzecz jasna.

Geraz poczekał chwilę i zebrał myśli.

- Moim zdaniem ja i wiedźmin wystarczymy do ubicia magiczek, chociaż obecne tu dziewoje na pewno będą miłymi kompanami niedoli.

Gnom usiadł oparty o ścianę w oczekiwaniu na odpowiedzi od ich szefa.
 

Ostatnio edytowane przez Szenborn : 09-09-2009 o 15:33.
Szenborn jest offline  
Stary 09-09-2009, 16:55   #13
 
Lubiluuu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputację
- Mości czarodziejko byłabyś łaskawa i przestała czytać mi w myślach, bardzo tego nie lubię.

Rzuciła lekceważące spojrzenie wiedźminowi. Energicznym ruchem dłoni odrzuciła włosy, które spłynęły złotą kaskadą po jej ramionach. Nie odpowiedziała.

- ...Zaklęcie teleportacji, tak mawiają przy studni, niesie ze sobą silne echo. Jeśli ukatrupimy magiczkę i walniemy jej księgę, to reszta magików Nordlingów z łatwością wykryje ślady z Nilfgaardu...

Zerknęła na elfa mrużąc oczy i świetnie maskując zaskoczenie, ale wciąż zachowywała milczenie uważnie lustrując swoich nowych współpracowników.

- Pani czarodziejka wyduma nam skrzydła?

Już szykowała ciętą ripostę, kiedy nagle spojrzała na Zerrikankę i zmarszczyła brwi. Zaklęła pod nosem. Dotknęła szafirowej gwiazdy na szyi i powoli wróciła do swojego zwyczajnego uśmiechu, równie pięknego co sztucznego.
Zamyśliła się... Dopiero kolejne słowa drugiej przedstawicielki płci pięknej wyrwały ją z tego stanu.

- Zajmijmy się czymś innym. Rzucić sztyletem może tylko jedna z nas...

Czarodziejka roześmiała się dźwięcznie.

- Och, o to się nie martw moja droga. Odstąpię Ci tego „zaszczytu”... - zakipiało ironią. W tym samym momencie można było wyczuć narastającą aurę wrogości.

Po tych słowach wyciągnęła z podręcznej torebki mały, kryształowy flakonik wypełniony półprzezroczystą, liliową cieczą. Spryskała szyję jego zawartością cały czas uśmiechając się pięknie. Wokoło rozszedł się dość intensywny zapach lawendowych perfum.

- To uczennica wykrywa emocje, ale czarodziejka wykrywa myśli, nie mylę się?

Przeniosła wzrok na wojowniczkę chowając jednocześnie buteleczkę. Po chwili odezwała się.

- Zaskakujące... Skąd u osoby Twojego pokroju tak rozległa wiedza na temat magii? - trudno było wyczuć czy w głosie czarodziejki nie pojawiła się nutka sarkazmu – Oczywiście, że Visxas może z łatwością przeszukać wasze umysły. Przynajmniej umysły większości z was. I dlatego myślę, że główna część zadania powinna być powierzona profesjonalistom. A może raczej profesjonalistkom...

Uniosła dumnie głowę nieco wyżej podzwaniając kolczykami.

- Jeśli chodzi o mnie to wolałabym otrzymać trochę bardziej szczegółowe informacje na temat Visxas. Na pewno muszę znać jej specjalizację, a najlepiej byłoby, gdybym otrzymała pomoc w postaci jej matrycy. Najprościej byłoby znaleźć maga, który dla mnie ją wyskanuje, i który miał z nią dłuższy kontakt. Bez tego ja się nie zabieram do pracy, mogę najwyżej udzielać pomocy z zewnątrz.
 
Lubiluuu jest offline  
Stary 09-09-2009, 21:41   #14
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Jak zwykle, Pomyślał wiedźmin, zawsze się ze mną kłócą, a nigdy jeszcze nie wysłuchali odpowiedzi.
Ensis spojrzał na zerrikankę i powiedział:
-Chodzę po tym świecie na tyle długo że wiem do czego ktoś się nadaje, a kto nie, ja sam miałbym problemy z zabiciem czarodziejki, nie możemy działać samotnie musimy stworzyć grupę, inaczej się nie uda.
Blizna spojrzał na czarodziejkę później na tego bezczelnego pół-elfa i powiedział:
-Oczywiście nikt mnie nie słuchał kiedy mówiłem że jad okogłowa można zaaplikować na wszystkie możliwe sposoby, możemy na przykład wysłać czarodziejce butelkę wina z TRZEMA kroplami jadu, a i tak nie uda jej się go zneutralizować przed jej śmiercią. Ale cóż jestem tylko starym dziadem, czyż nie?
 

Ostatnio edytowane przez pteroslaw : 09-09-2009 o 23:02.
pteroslaw jest offline  
Stary 14-09-2009, 16:22   #15
 
Kelebran's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelebran ma wspaniałą reputacjęKelebran ma wspaniałą reputacjęKelebran ma wspaniałą reputacjęKelebran ma wspaniałą reputacjęKelebran ma wspaniałą reputacjęKelebran ma wspaniałą reputacjęKelebran ma wspaniałą reputacjęKelebran ma wspaniałą reputacjęKelebran ma wspaniałą reputacjęKelebran ma wspaniałą reputacjęKelebran ma wspaniałą reputację
Dzień dobiegał końca, a w pomieszczeniu z każdą chwilą robiło się coraz zimniej. Verilo ap Rayilip jakby poganiany chłodem zaczynał coraz to szybciej przemieszczać się z jednego końca gabinetu na drugi, od czasu do czasu zacierając ręce i pokiwując głową na znak zrozumienia. Gdyby jakiś artysta zdecydował się w tej chwili na upamiętnienie osoby Verilo ap Rayilipa za pomocą rzeźby, z czystym sumieniem dzieło można by zatytułować „Pomnikiem szarego człowieka”. Dzisiejszego wieczora na tej twarzy nawet sporadycznie nie pojawiał się uśmiech, bądź jakikolwiek inny wyraz ludzkich emocji.





-Elfki, nieważne jak zginą? Pytam bo mam dla nich zaplanowanych kilka atrakcji.

- Wybór sposobu dokończenia sprawy jak zwykle pozostawiam wykonawcy, czyli w tym wypadku wam. Nie obchodzi mnie, czy czarodziejka „dostanie sztylet pod żebra”, połknie jakąś „niestrawną substancję”, czy stanie się „przekąską jakiegoś grubszego zwierza” – Verilo co chwilę wykonywał palcami gest „cudzysłowu”, co w jego wykonaniu wyglądało nieco zabawnie.

- Rozumiem, że wyposażenie niezbędne do wykonania zadania zapewnia... organizacja... gildia?

- Oczywiście, w tym przypadku nic nie zmieniło się od wieków – Odpowiedział herszt Cieni. – wszystko idzie na rachunek zleceniodawcy.

-Jak to się stanie, że nikt nie zauważy zniknięcia księgi? Kiedy dojdą do tego, że jedynie księga... jak to wy mówicie? Wsiąkła? Od razu dowiedzą się co się stało, bo to logiczne
.

- Taak. - Verilo miał w zwyczaju przeciągać sylaby, kiedy szukał odpowiedzi na pytanie. - Jak zwykle błyskotliwa. – Odpowiedział herszt Cienia i mrugnął w kierunku Tiikeri. – O księdze wiemy jedynie my, zleceniodawca i czarodziejka. Niewykluczony, że Adamanta Minyacair także została poinformowana o istnieniu księgi, a nawet miała z nią bezpośredni kontakt, lecz nie jesteśmy co do tego pewni. – Głos Cienia nie zdradzał żadnych emocji, był chłodny jak powietrze zalegające w pomieszczeniu i wypruty ze wszystkich namiętności. – Teoretycznie naszym celem jest jedynie czarodziejka, aczkolwiek jako solidna firma – Verilo obnażył swoje drobne kły perłowej barwy, w czymś, co zapewne sam nazywał uśmiechem. - powinniśmy zadbać o bezpieczeństwo klienta i wyeliminować potencjonalnych świadków. Mimo wszystko masakra w posiadłości zamieszkanej jedynie przez nieludzi, nawet w dzisiejszych popieprzonych czasach nie jest dobrym rozwiązaniem. Ograniczcie się do jak najmniejszej liczby ofiar.

Verilo z powrotem usiadł w swoim rzeźbionym fotelu, wyciągnął mocno nogi i począł słuchać następnych pytań z rękami skrzyżowanymi na piersiach.

-Zajmę się uczennicą. Mamy więcej danych o niej? Mało znam się na waszych Magach. Czy ona jest... takim Magiem od umysłu?

- Jak już powiedziałem, Adamanta Minyacair może wyczuć wasze emocje, jest „Czujną”, jeżeli dojdzie do waszego kontaktu, to niezwykle trudno będzie wam kłamać.

- Moim zdaniem ja i wiedźmin wystarczymy do ubicia magiczek, chociaż obecne tu dziewoje na pewno będą miłymi kompanami niedoli.

- Takie sprawy załatwiajcie między sobą. Wiem jednak, że akcja nie będzie łatwa. Nie jestem Cieniem od wczoraj, nie zawsze siedziałem za biurkiem i kieruje mną dobro firmy, która nigdy jeszcze nie zawaliła zlecenia .

- Jak rozumiem, klientowi się nie spieszy? Novigrad to bez mała, czekajcie, niech policzę… Bez mała koło dwóch tysięcy mil. Plus minus pięćset. Jeśli ktoś woli w dniach, to wychodzą minimum dwa miesiące w siodle. I to nie licząc opóźnień. O tej porze roku nie wszystkie szlaki są przejezdne. Więc, na upartego… wykonamy zadanie za ćwierć, do pół roku.

W momencie, gdy Mik'haen skończył zadawać swoje pytanie, wszyscy zgromadzeni usłyszeli energiczny stukot do drzwi. Nie czekając na odpowiedź z wewnątrz, pukający nacisnął na klamkę i popchnął drzwi, które otworzyły się bezszelestnie, lecz z taką mocą, że gdyby nie znakomity refleks Geraza, bez problemu wpasowałyby stojącego na ich drodze gnoma w strukturę ściany. Do pomieszczenia wszedł wysoki, ledwie mieszczący się w drzwiach jegomość w kruczoczarnych, sięgających łokci włosach i lekkim zarostem. Osobnik ten miał na nosie okrągłe okulary, których jedno szkiełko zastępował oszlifowany rubin, drugie zaś było najprawdopodobniej szafirem. Oprawka w zależności od kąta spoglądania była miedziana, lub srebrna. Mężczyzna był ubrany w luźną białą koszulę, brązowe spodnie ze skóry i wysokie, sznurowane po zewnętrznej stronie łydki obuwie. Buty zawiązane były łańcuszkami, które w panującym w izbie półmroku mieniły się delikatnym, błękitnym światłem.

- W samą porę. - odezwał się Verilo na widok przybysza. – Co jak co, ale wyczucie czasu, to masz pan nie byle jakie.
Przybysz odpowiedział jedynie lekkim skinięciem głowy.
- Chciałbym przedstawić wam – kontynuował herszt, spoglądając w stronę grupy Cieni. – Kegatha Assitre alias Liska, naszego czarodzieja.
Przybysz powtórzył skinięcie, lecz tym razem skierował je w grupę skrytobójców.
- Lisek pomoże wam pokonać odległość… - Zaczął Verilo, lecz nagle przerwał mu Lisek:
- Pozwól, że sam o tym opowiem. – Rzekł Kegath Assitre, zuchwale podnosząc na wysokość twarzy wyprostowaną dłoń. – Zdaję sobie sprawę z tego, że niektórzy z was mają wątpliwości, obawy, nie tylko w stosunku do wyprawy, ale także do mnie. Nie musiałem sondować waszych umysłów, aby wiedzieć, że niektórzy z was nie przepadają za czarodziejami, albo nie są pewni mojej osoby. Tak samo jest z podróżą. Teleportacja? Na taką odległość? W takich czasach, jak dziś? Coś tu do cholery nie gra, racja? – Lisek nie czekając na potwierdzenie ciągnął dalej. – Słusznie myślicie, że nie jest to dla nas osiągalne. Co tu dużo gadać, nie jest to nawet możliwe, dla nikogo o zdrowych zmysłach. Dlatego obmyśliłem plan podróży. Teleportacja do Cintry nie będzie czymś specjalnie trudnym, tutaj możemy sobie na to pozwolić, mamy kilka osób, które zajmą się spowodowaniem w tym czasie niezłego bajzlu w okolicy, lecz dalej trzeba będzie sobie radzić inaczej. Z Cintry udamy się na Wyspy Skellige, gdzie was opuszczę i już beze mnie będziecie zdążać na Thanedd drogą morską, jako zwyczajni kupcy, skąd postaracie się niezauważeni prześlizgnąć się do Novigradu drogą lądową. – Lisek usiadł na wolnym krześle i zakładając nogę na nogę. – Nie będzie to krótka podróż, ale myślę, że gra jest warta świeczki. – Kegath zrobił kilkusekundową pauzę, jakby już liczył złoto, jakie powiększy jego i tak pewnie duży majątek, kiedy zadanie zostanie wykonane. - Dodam, że póki co, nie musicie się mnie obawiać.

W Sali zapanowała głucha cisza. W tajemniczy sposób umilkła nawet latająca pod sufitem mucha, ani nie słychać było oddechów żadnego ze zgromadzonych. Robiło się coraz chłodniej, gęsia skórka pokryła chwilowo całe ciało Zerrikanki, a w płucach wszystkich zapanowało nieopisane zimno, ledwie pozwalające oddychać, a na pewno uniemożliwiające poruszanie się. Niewątpliwie była to magia.
- Koniec tego! – Przerwał ciszę Verilo. – Bez takich sztuczek, Kegath, nie za to ci płacę. – Dokończył z uśmiechem.
W mgnieniu oka zrobiło się cieplej, mrożące organy zimno zniknęło, pozostawiając po sobie jedynie lekki chłodek.
Lisek najwidoczniej nie czując się winnym wybuchu herszta siedział nadal na krześle i wytupywał obcasem tylko jemu znaną melodię.


- To wino – rzekł po chwili. – to Est Est, prosto z Castel Ravello, o ile mnie węch nie zawodzi.



 

Ostatnio edytowane przez Kelebran : 17-09-2009 o 12:27.
Kelebran jest offline  
Stary 14-09-2009, 19:55   #16
 
Mivnova's Avatar
 
Reputacja: 1 Mivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemu
- Bloede Pest!- Tymi słowami elf przywitał wchodzącą postać. Tego już było za wiele. Kolejny mag! Mnożyli się jak króliki. Mazze wcale się nie dziwił, że Emhyr trzyma tych dziwaków na krótkiej, tyrańskiej smyczy. Sam najchętniej pozamykałby ich, wszystkich, w wieży bez okiennic, bez schodów, wysokiej na dwa strzelenia z łuku. Najlepiej na samym środku pustyni Korath, którą potocznie nazywano Patelnią.
Z czarodziejami trzeba było uważać. A najlepiej ich unikać. Tak, jak poborców podatkowych.
Mieli paskudną manierę włażenia do umysłu, pchania się do głowy i przeglądania jej zawartości niby zakurzoną księgę, przy której zresztą spędzali trzy czwarte swego życia. Jak można być normalnym, kiedy spędziło się całe lata i zimy na przeglądaniu pożółkłych stronic i na wdychaniu zatęchłego powietrza?
Mazze słuchał Liska, lecz wcale a wcale nie wierzył w jego zapewnienia o braku zagrożenia. Zwłaszcza po małej demonstracji przybysza.
Ułożył w głowie wredny plan. Jednocześnie nie mógł zdradzić się ze swymi myślami. Zaczął więc zasłaniać się w sposób, którego nauczył się podczas służby pod koronerem Skellenem razem z resztą kotów Prowincji. Jął liczyć, od jednego do stu, od stu do jednego. Jeśli któremuś magowi przyszłaby w tej chwili ochota, by go sondować, zapewne ów mag doznałby niemałego zdziwienia, „ słysząc” ciąg kolejnych liczb. Oczywiście nie był to główny punkt skupienia, Mazze. O nie. Nie na tym polegała jego bariera. Musiał funkcjonować, reagować na wszystkie bodźce. Tarcza miała sens tylko wtedy, kiedy działała permanentnie. Poukładał zatem warstwy myśli. Pierwszą, dostępną dla sondowania, napchał, oprócz liczbami, licznymi wulgaryzmami, zarówno w Starszej Mowie jak i w języku wspólnym. Dopiero dalsze warstwy kryły kolejne informacje, które, zgodnie z zaleceniami Kenny, hierarchizował niby rzeźnik sztuki mięsa, podług jakości i potencjalnej ceny.

Tak zabezpieczony wpatrywał się z jawną niechęcią tak w Liska jak i w Esvele, przysięgając sobie w duchu, że weźmie w podróż co najmniej kilka uncji fisstechu, by wytrzymać z tą dwójką całą długą podróż, jaka czeka ich barwną Hanzę. Choć słowo hanza było tutaj, między Cesarzem, a prawdą, znacznym uproszczeniem relacji, jakie czekały niniejsze zbiorowisko.

- W kwestii Czujnej- dodał po zastanowieniu i niekoniecznie z entuzjazmem- Myślę, że będę w stanie coś poradzić. Mam z nimi… odrobinkę doświadczenia. Sądzę, że byłbym w stanie funkcjonować przy tej całej Adamancie bez… z niewielkim ryzykiem zdemaskowania. Mógłbym spróbować odciągnąć jej uwagę. Oczywiście sukcesu nie gwarantuję. Pe pe es, zwłaszcza w czystej formie, bywa kapryśne, może różnie się rozwijać. Talent Czujnych nie jest taki sam jak umiejętności- tu spojrzał na Esvele- magików i inszych ‘ profesjonalistów’, tudzież ‘ profesjonalistek’. Z tego co wiem, Czujni potrafią bez problemu wyczuć w kimś zdolności magiczne. Zabezpieczenia magiczne w tym wypadku mają taką samą szansę być blokadą, jak i pełnić rolę wielkiego, wyhaftowanego szczerozłotą nicią napisu „ Jestem cholernym magiem i mam cholernie złe zamiary, do cholery”.

Mik’haen sięgnął dłonią do ust, palec wskazujący położył na brodzie, kciuk na kości policzkowej, gestem intelektualistów.

- Poza tym, pragnę zauważyć, że mamy mieć do czynienia z elfkami- Nilfgaardczyk łypnął na gnoma, przypominając sobie jego wcześniejsze słowa.- Czy chcesz, czy nie, mój mały przyjacielu, te ‘ plugastwa’, do których mnie zaliczasz, są najbliższymi w mentalności naszego celu. Po prawdzie mam też największą szansę, jeśli uda mi się ukryć Nilfgaardzkie pochodzenie, stanąć z Visxas oraz jej uczennicą twarzą w twarz. Nie wiem, jak sobie państwo wyobrażacie naszą akcję, ale szarża z mieczem w dłoni i okrzykiem „ na pohybel elfim sukom” nie wydaje mi się najlepszym rozwiązaniem. Kwatera magiczki może kryć wiele przykrych niespodzianek, nie wspominając o tak błahej zabawce, jak system alarmowy. Ja optuję za wejściem do środka w sposób, nazwijmy to „ legalny”. A przynajmniej sam mam taki zamiar. To, czy będziecie się przedzierać przez strażników z katapultą na plecach i taranem w rączkach to wasza sprawa. Może i nawet ma to jakiś sens. Zamieszanie na zewnątrz mogłoby umożliwić wbicie magiczce sztyletu w plecy i gwizdnięcie księgi.

Elf celowo nie sprecyzował, o kogo mu chodziło, gdy mówił „ magiczka”. Jego przystojna, smukła młodzieńcza twarz zatrzymała spojrzenie na Esvele. Co najciekawsze, był to wzrok dość pożądliwy. Pytanie oczywiście się nasuwało, jaki rodzaj żądzy tlił się w głowie nilfgaardzkiego elfa.
 

Ostatnio edytowane przez Mivnova : 14-09-2009 o 20:01.
Mivnova jest offline  
Stary 18-09-2009, 22:54   #17
 
Lubiluuu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputację
Czarodziejka dyskretnie rozmasowała odkryte ramię. Zrobiło się chłodno, ale wolała nie okazywać po sobie, że taki detal, drobna niedogodność jej przeszkadza. Od jakiegoś czasu przyglądała się mężczyznom starając się nie przegapić żadnego szczegółu w ich fizjonomii. Przyglądała się im i kalkulowała. Oceniała. Naukowy umysł Esvele poddawał wszystko suchej analizie. Po dłuższym czasie stwierdziła, że niektórzy nawet jej się podobali. I chyba nie śmierdzieli, w przeciwieństwie do tych, których miała okazję ostatnio spotykać. W tym kontekście słowo ostatnio oznaczało przedział do kilku lat wstecz.

- Wybór sposobu dokończenia sprawy jak zwykle pozostawiam wykonawcy...

Lekko się uśmiechnęła z zaciśniętymi ustami. Pozwoliła sobie na chwilę odpłynąć...

Złapała znów wątek, gdy Verilo mówił o pozbyciu się świadków. Nagle coś przyszło jej do głowy i otworzyła usta jakby miała o to zapytać... Po krótkiej chwili zreflektowała się, przejechała języczkiem po górnej wardze i zamknęła usta. Mogło to się wydać dla niektórych dwuznacznym gestem, dlatego na wszelki wypadek zajęła się czymś innym, żeby uniknąć drwiących uśmieszków i spojrzeń.

Gdy herszt usiadł, skupiła swoją uwagę na kolejnym pytaniu i wysłuchała wymiany zdań.

Nagłe pojawienie się czarodzieja przywitała cichym „Ach...”. Zlustrowała badawczym wzrokiem maga. Zanim ktokolwiek coś powiedział wiedziała już kim on był. Pokiwała głową tylko i cmoknęła.

Lisek zaczął swój wywód na temat planowanej drogi do Novigradu. Gdy usłyszała słowo Thanned zakrztusiła się i po chwili opanowała dławiący odruch. Po krótkim czasie dotarło do niej, iż się nie przesłyszała. Zaklęła paskudnie pod nosem. Była wzburzona, co dodawało jej swoistego uroku. Wydawałoby się, że jest osobą bardzo delikatną i jej zdenerwowanie mogło uchodzić za zabawne i niegroźne.

Kiedy tylko Kegath skończył mówić zaczęła toczyć z sobą wewnętrzną walkę, aby nie powiedzieć tego co chciała. Gdy zrobiło się zimno, spojrzała na czarodzieja z groźnym błyskiem w oku. Jej wybuch został uprzedzony słowami szefa grupy.

Gdy do głosu doszedł Mazze przysłuchiwała mu się nie komentując i nie odpowiadając na rażące jej czarodziejskie uszy aluzje oraz docinki. Mówił o sposobie wykonania zadania. Była to kwestia do omówienia w drodze, więc Esvele wydawała się być nieco zażenowana koniecznością wysłuchiwania prawie tego samego po raz kolejny.

Na końcu jego wypowiedzi spojrzenia czarodziejki i elfa się spotkały. Co ciekawe patrzyła na niego w zupełnie inny sposób niż mógł to robić Lisek czy jakikolwiek inny czarodziej. W jej wzroku nie widać było cienia pogardy ani nienawiści. Ale na krótką chwilę wraz z urwanym błyskiem ujawniło się w tym spojrzeniu coś niezidentyfikowanego, a zarazem... zupełnie nie pasującego do dumnej i wyniosłej maski. Może był to smutek? A może tylko odblask świecy?

Odwróciła głowę.
 
Lubiluuu jest offline  
Stary 19-09-2009, 00:46   #18
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Wiedźmin stał oparty o ścianę obok drzwi gdy te się otworzyły. Poczuł drgania medalionu gdy w pokoju zaczęło robić się zimno. No naprawdę, jak chcesz się popisać to spraw aby w pokoju było ciepło. Powiedział wiedźmin do imć Liska. Po wysłuchaniu jego wywodu wiedźmin jakby od niechcenia poprawił ułożenie mieczy tak aby mógł je wyciągnąć w każdej chwili. Trochę zdziwił się na widok tego co zrobiła czarodziejka, ale nie okazał tego, w ciągu swojego życia nauczyłó się że lepiej nie okazywać zdziwienia. Jestem zmuszony prosić cię o kilka rzeczy: o niewielkie wiertło, świecę lub wosk, dwie butelki Est Est oraz farbę w kolorze butelki, jedną butelkę daj w prezencie ode mnie tej oto czarodziejce. Powiedział wiedźmin do mistrza cieni. Po chwili wybiegł z pomieszczenia na ulicę, biegł ulica wprost do domu który był kilka ulic dalej gdzie mieszkał jego znajomy alchemik. po drodze minął kilku żebraków oraz paru bandziorów.Wszedł do domu alchemika Kentura, alchemik siedział przy biurku i spisywał jakieś receptury.
-Kentur daj mi fiolkę jadu okogłowa.-Powiedział wiedźmin.
-Po co, albo nie, nie chcę wiedzieć, ile mi zapłacisz?-Spytał alchemik
-Po zapłatę zgłosisz się do gildii cieni, a teraz nalej.- Odparł wiedźmin
Alchemik bardzo ostrożnie zalał do fiolki trucizny.
Wiedźmin również biegiem wrócił do budynku w którym mieściła się gildia.

W pokoju już czekały na niego przedmioty o które prosił.
-Zastosuję sztuczkę którą znam jeszcze z wojny. Czy dostałaś butelkę wina? Zapytał czarodzięjkę.
Później w milczeniu wziął do ręki butelkę wina i odwrócił ją do góry dnem, wziął świderek i wywiercił w dnie butelki mały otwór przez który wlał truciznę, dziurkę zakleił woskiem i pomalował farbą. Po dokładnych oględzinach stwierdził że farba trochę się odcina. Muszę prosić cię abyś za pomocą magii zmieniła kolor farby, tak by w ogóle sie nie odcinała. Wiedźmin zwrócił się do czarodziejki.
 

Ostatnio edytowane przez pteroslaw : 19-09-2009 o 00:50.
pteroslaw jest offline  
Stary 27-09-2009, 17:16   #19
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Kobieta posłała czarodziejce wzrok emanujący dziką radością mieszającą się z wyzwaniem, natomiast twarz wykrzywiła się w tygrysim uśmiechu.

Wiedziała, że czarodziejce nie spodobała się prywatność, którą wojowniczka zachowała wbrew woli czarującej. Wiedziała również, że gdyby sama nie utrzymała własnych myśli osłoniętych przed atakami, nikt by ich nie uszanował.

Uśmiechnęła się jeszcze drapieżniej w stronę czarodziejki, wiedząc, że była to jedynie prowokacja oraz odwet za pokonanie jej w jej własnej specjalizacji, co dało Zerrikance perwersyjną satysfakcję.

Nie mniej jednak nie odezwała się, słysząc coś w rodzaju mimowolnego uznania ze strony kobiety posługującej się magią, po czym zwróciła się w kierunku Wiedźmina.

-Jeśli uważasz, że po wyglądzie i dwóch zamienionych zdaniach jesteś... w stanie... określić możliwości osoby, to naprawdę dziwię się, że jeszcze żyjesz.
W każdym razie, zgadzam się, że trzeba działać razem. Jak już mówiłam, ja mogę zająć się uczennicą. Jeden z elementów może być już w połowie... obsadzony
-powiedziała, zaś tygrys z jej szyi groźnie błysnął ślepiami.
A może to jedynie złudzenie optyczne?

-Oczywiście każdy słuchał, kiedy mówiłeś, że jad okogłowa można zaaplikować na wszystkie możliwe sposoby, ale pomysł z winem nie jest dobry.
Może wasze ludy są tak... shaelerie, że... znaczy się naiwne, że wypiją napój podesłany przez nieznajomego. W Zerrikanii nikt by się czegoś takiego nie napił
-pokręciła głową, trzepocząc długimi włosami.

Nagle ich szef wstał, zaś Tiikeri spojrzała na niego, widząc jak przechadza się po pokoju, by w końcu zatrzymać się i odpowiedzieć na pytania.

Twierdził on, że sposób zabójstwa jest dowolny, natomiast wszystko idzie na koszt zleceniodawcy.

-Taak. Jak zwykle błyskotliwa–powiedział Vernilo, po czym mrugnął do Zerrikanki, która odsłoniła w uśmiechu długie kły.

-O księdze wiemy jedynie my, zleceniodawca i czarodziejka. Niewykluczony, że Adamanta Minyacair także została poinformowana o istnieniu księgi, a nawet miała z nią bezpośredni kontakt, lecz nie jesteśmy co do tego pewni-opowiadał przywódca Gildii Cieni.

Teoretycznie naszym celem jest jedynie czarodziejka, aczkolwiek jako solidna firma powinniśmy zadbać o bezpieczeństwo klienta i wyeliminować potencjalnych świadków. Mimo wszystko masakra w posiadłości zamieszkanej jedynie przez nieludzi, nawet w dzisiejszych popieprzonych czasach nie jest dobrym rozwiązaniem. Ograniczcie się do jak najmniejszej liczby ofiar-poinstruował, zaś kobieta skinęła głową, widząc jak mężczyzna siada.

-Jak już powiedziałem, Adamanta Minyacair może wyczuć wasze emocje, jest „Czujną”, jeżeli dojdzie do waszego kontaktu, to niezwykle trudno będzie wam kłamać-po tych słowach Centelamelenea, zapamiętała określenie na maga umysłu, przysłuchując się uwadze wysłanej w kierunku Gnoma.

Nagle rozległo się pukanie do drzwi, a tuż po nim osoba pukająca otworzyła drzwi z niezwykłym impetem, zaś Gnom tylko dzięki szybkości uniknął bliskiego spotkania z drewnem i ścianą.
Osobą, która przybyła okazał się człowiek o podobnej wysokości, co jej były znajomy, o wiele tęższy od nowo przybyłego, który skrzywiłby się na widok włosów sięgających łokci.
Ów nieznajomy osobnik o wysokości jej niezwykłego rodaka, choć bardziej umięśnionego, którego poznała na szlaku, posiadał lekki zarost, natomiast na jego nosie spoczywały okulary z szafirowym oraz rubinowym szkłem oprawione w metal zmieniający kolor. Od miedzianego do srebrnego.

Mężczyzna miał na sobie białą koszulę komponującą się ze skórzanymi spodniami identycznej barwy co buty wiązane po zewnętrznej stronie łydki. Były brązowe.
Obuwie było wyposażone w łańcuszki.

-W samą porę. Co jak co, ale wyczucie czasu, to masz pan nie byle jakie.
Przybysz odpowiedział jedynie lekkim skinięciem głowy
-odezwał się Verilo, po czym przy akompaniamencie skinienia głowy człowieka, który wszedł przed chwilą, zwrócił się do drużyny.

-Chciałbym przedstawić wam Kegatha Assitre alias Liska, naszego czarodzieja-przedstawił, zaś Zerrikanka przyjrzała mu się uważnie.

-Lisek pomoże wam pokonać odległość…-zaczął, lecz czarodziej mu przerwał.

-Pozwól, że sam o tym opowiem. Zdaję sobie sprawę z tego, że niektórzy z was mają wątpliwości, obawy, nie tylko w stosunku do wyprawy, ale także do mnie. Nie musiałem sondować waszych umysłów, aby wiedzieć, że niektórzy z was nie przepadają za czarodziejami, albo nie są pewni mojej osoby-dla Zerrikanki znaczyło to tylko jedno. On jeszcze nie wie.
Nie mniej jednak to, że nie jest się pewnym drugiej osoby jest pewnym. Nawet przyjaciel na przyjaciela patrzy z ukosa spodziewając się noża szybującego prosto na własne plecy.
Nie trzeba było być jasnowidzem czy czarodziejem by to dostrzec.

Dalej mówił o teleportacji. Jego plan do pewnego momentu pokrywał się z jej propozycją, jednakże w dalszej części był kompletnie inny. Ona zakładała dalszą podróż lądową, zaś czarodziej twierdził, że udadzą się morzem do miejsca, o którym pierwszy raz słyszała. Skellige.
Za chwilę jednak usłyszała znajomą nazwę. Thanedd. Z czymś jej się to kojarzyło, ale nie wiedziała z czym, choć była pewna, iż zetknęła się z tą nazwą.
Nie mniej jednak to tam mieli się przedostać, by w końcu udać się lądem do celu. Owego Novigradu.

-Dodam, że póki co, nie musicie się mnie obawiać-powiedział czarodziej, zaś Zerrikanka uśmiechnęła się drapieżnie.

W pokoju zapanowała cisza, a już po chwili temperatura zaczęła spadać, sprawiając, iż oddychanie stawało się coraz trudniejsze. Zadrżała lekko, jednocześnie ukrywając pod tym ruchem podążanie jednej dłoni do szabli przy przeciwległym do ręki, którą ja dobywała, boku.
Ruch był bardzo wolny.
Prawa dłoń spoczęła na rękojeści, zaciskając się na niej, natomiast lewy łokieć spoczywał na przeciwnej ręce, umożliwiając dłoni podparcie podbródka uśmiechniętej dziwnie kobiety.

-Koniec tego! Bez takich sztuczek, Kegath, nie za to ci płacę-powiedział Verilo, natomiast w pokoju ponownie nastało ciepło. Prawie.
Zerrikanka puściła rękojeść, znajdując jednocześnie oparcie dla niej na swojej miednicy.

Jako następny głos zabrał Elf z dziwnymi, wodnistymi oczami, twierdzący, iż zetknął się już z czujnymi.
Ona również miała z nimi styczność, choć było to przelotne spotkanie, choć bardzo pouczające. Dlatego też wiedziała na co może sobie przy nich pozwolić, a na co nie.

-Ja, natomiast, pragnę zauważyć, że twoja osoba nie zna możliwości innych... person? Tak. Dlatego też twoja ocena, kto najlepiej się nadaje jest równa ocenie moich umiejętności przez obecnego tu mężczyznę-stwierdziła z pomrukiem w głosie.

-To, że cel jest Elfem, sprawia, iż... pozycja startowa twoja, jak i Gnoma, jest równa. Przypomnę, że w... posiadłości, większość osób to nieludzie.
Swoje puste... drwiny możesz zachować dla siebie, bo jeśli myślisz, że oprócz ciebie znajdują się tu... idioci to sam do nich należysz. Może nie słyszałeś, ale Gildia do tej pory... odnotowała? Tak, odnotowała całkiem sporą liczbę... sukcesów. To chyba znaczy, iż nie zatrudniają byle kogo
-wywarczała, po czym dodała, namyślając się chwilę.

-Może nie zauważyłeś, ale do tej pory każdy myślał o cichym zabójstwie, więc właśnie wygłupiłeś się. Nie wiem czy to dostrzegasz.
Co więcej, nie wiem jak wy, ale ja nie widziałam... domostwa czarodziejki, dlatego ciężko cokolwiek zaplanować
-powiedziała z Zerrikańskim akcentem.

Wiedźmin postanowił wyjść, wracając po chwili ze składnikami, które chciał dostać.
Jego pomysł z jadem nie był zły, ale wymagał dopracowania. Była pewna, że czarodziejka nie wypije wina niewiadomego pochodzenia, lecz drobne ukłucie być może załatwiłoby sprawę.

-Proponuję wyruszyć natychmiast, jeśli nikt nie ma nic więcej do załatwienia-powiedziała, gotując się do opuszczenia siedziby.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 27-09-2009, 19:49   #20
 
Lubiluuu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputację
Esvele dopiero po dłuższej chwili odrzuciła myśli, jakie ją naszły. Potrząsnęła energicznie głową zarzucając lekko włosami. Wzięła głęboki wdech i ponownie rozejrzała się po pomieszczeniu zatrzymując wzrok na krótko, na Lisku. Zmrużyła oczy lustrując go wzrokiem po raz kolejny.

Gdy wiedźmin opuścił pokój otrzymała butelkę. Sceptycznie uniosła jedną brew i niezbyt wiedząc co zrobić z trunkiem odłożyła go na kredens, obok. Wydęła lekko wargi czekając aż mężczyzna wróci. Kiedy się już doczekała i została zapytana o butelkę, lekko skinęła nie uznając za konieczne odpowiadać. Przyglądała się czynnościom podejmowanym przez Ensisa.

- Muszę prosić cię abyś za pomocą magii zmieniła kolor farby, tak by w ogóle się nie odcinała.

Westchnęła i nieznacznie pokręciła głową.

- To się nie uda. Nie z czarodziejką. W zasadzie to nikt nie pije podsyłanych trunków. A czarodziejka zawsze sprawdzi wcześniej zawartość, prostym zaklęciem oczyści wino i z satysfakcją wypije za nasze zdrowie. Poza tym takie działanie mogłyby ją ostrzec przed atakiem, nie wspominając o śladach jakie zostawiłaby transmutacja bądź samej aurze iluzji, więc... wolałabym ograniczyć użycie magii w tym zadaniu.


Mrugnęła do wiedźmina z delikatnym uśmiechem na twarzy, bez drwiny.

- Cóż.... więc chyba rzeczywiście możemy się zbierać.

Zdjęła zwinnym ruchem dłoni jasnobłękitny szal z cienkiego materiału, z wieszaka na ścianie. Zarzuciła go na szyję zebrała włosy i rozrzuciła poprawiając złociste fale. Odwróciła się w stronę wyjścia.

- Idziemy?
 
Lubiluuu jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:21.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172