Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-09-2009, 14:35   #35
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Sklepy, Travar, tuż przed wizytą u K’tenshinów


Nie należy zbywać Dami półsłówkami. Tavarti powinna była już to zapamiętać. A jednak...spytana o swe zmartwienia wróżbitka przemilczała sprawę. Zbyła orczycę.
Nie na długo wszak...Damarri wykorzystała pierwszą nadarzającą się okazję.
Zaciągnęła Tavarti na tył sklepiku pod pozorem obejrzenia bielizny z jedwabiu zza morza Aras. Tam przytuliła, się do Tavarti i pocałowała namiętnie wróżbitkę, a jej dłonie zacisnęły się na pośladkach Tavarti.
- Prosisz się o lanie Tavi.- rzekła głosicielka przyciskając do siebie dziewczynę, tak że ich biusty były ściśnięte.- Znowu coś przede mną kryjesz. Znowu jesteś sama ze sobą i swą zgryzotą. Mam cię rozebrać i wygonić stąd gołą ?...Grolmak na pewno się ucieszy na takie widoki. Choć nie jestem pewna, czy narażać Maloniel. Dziewuszka wygląda na dobrze wychowaną i pruderyjną.
- Dyplomacja to twoje drugie imię co? - Tavi oparła się bardziej o ścianę. - Jeszcze nie wiem, czy to zgryzota. - przygryzła wargę. - Chociaż w takim makijażu wydaję się sobie znajoma. Ciekawe, może rzeczywiście byłam tą całą, pożal się Pasje, Alteą? - palcem wskazującym uderzyła delikatnie w czoło orczycy. - Ale sama mi mówiłaś, że to nie przeszłość się liczy, a teraźniejszość, więc po co mam to rozgrzebywać? A teraz chodźmy, bo się czasowo nie wyrobimy.
-Musimy?-
mruknęła cicho orczyca, a jej dłonie na pośladkach Tavarti, zaczęły się lekko poruszać.- Mogłybyśmy rozerwać się...troszkę.
Tavi pochyliła się w stronę orczycy i ugryzła ją w ucho. Lekko za mocno.
- Jeśli teraz się rozerwiemy, - szepnęła - to na noc nie licz. - Zamrugała zalotnie, choć przesadnie. - Makijaż mi się zmyje. A to katusze tak siedzieć i dawać się wyfiokowywać jak jakaś damulka.
- Masz rację Tavi...my orki, nie rozumiemy co ludzie i elfy widzą w tym pacykowaniu się.-
westchnęła głosicielka.- Nie ma co uciekać przez upływem czasu.
Dziewczyna cmoknęła głośno Dami w policzek.
- A teraz ruchy, najpierw praca, potem przyjemność! - i z uśmiechem na twarzy wypadła z przebieralni.

Dom Tavarti, Travar, późne popołudnie


Zamknęła oczy, kilka głębszych oczu, przywołanie uczucia z ćwiczeń wraz z mistrzem i....skupiła się.
Po czym otworzyła je i skoncentrowała się na astralnym wizerunku. Był on niezwykły. Emanował on silnym blaskiem i niemal „ciepłem”. Centrum klejnotu stanowił ogień...w której Tavarti widziała własną twarz. Twarz duplikująca jej mimikę. Gdy ona się uśmiechała, twarz w klejnocie również wykrzywiała się w uśmiechu. Wokół zarówno twarzy jak i kuli ognia rytmicznie się przemieszczały, niemal „tańczyły” krople krwi. Choć mogły to być różne płyny, Tavarti była niemal pewna, że to krew. Ich liczba nie była stała, raz się pojawiały raz zanikały. Z gorejącego centrum klejnotu, z tej kuli ognia odchodziły czerwono pomarańczowe smugi ognia. Te smugi wplatały się w kolorowe „sznury” oplatające Tavarti. Łączyły się niemal z każdym z nich. Skupiając się jeszcze bardziej na kuli ognia dostrzegła ukryty w kształt, tuż pod twarzą.

Wirujące ni to ostrza ni macki wychodzące z centrum, przemieszczały się zgodnie w prawą stronę. To one plotły ogniste wstęgi przenikające do nici wzorca Tavarti. Dotyk na ramieniu, ciężki i mocny.
Dziewczyna zerwała się nerwowo, podskoczyła zdziwiona i zobaczyła Drussa.
Troll uśmiechnął się dodając.- Wyglądasz na osóbkę, którą gnębi wiele problemów.
- To naprawdę tak widać? - Tavarti westchnęła opierając się wygodniej o pień drzewa.
Wróżbita usiadł obok mówiąc.- Jeden już rozwiązałem...Tamta świątynia została już opuszczona. Od czasów Pogromu nie ma właściciela.
- Mylisz się, ma. -
dziewczyna uśmiechnęła się tajemniczo, półgębkiem. - Należy do dzieciaków. Zrobię tam dom spotkań.

<<Jak Garlen da i najpierw nie będę musiała uciekać gdzie pieprz rośnie przed tymi przerośniętymi jaszczurkami.>>

Troll spojrzał na trzymany przez nią klejnot i rzekł.- Co robisz?
- Ekhem -
podrapała się dłonią z tyłu głowy, uśmiechając nieśmiało. - Staram się spojrzeć na niego z innej perspektywy. Ze strony Adeptki, ale niewiele mi to pomogło. - wzruszyła ramionami. - Wczepił się we mnie i nie chce puścić, a jaszczurki chcą mi go zabrać. Tak bardzo im na nim zależy, że grozili mi nie obwijając w bawełnę.
Troll spojrzał na klejnot.
-Badanie wzorca jest skomplikowane i wymaga sporo doświadczenia. Wielu przeprowadzonych badań porównawczych. Spojrzenie astralne częściej przydaje się do wykrycia splugawienia, źródeł zakotwiczonych czarów, zlokalizowania dodatkowych matryc czarownika.- rzekł Druss pocierając swą brodę.- Natomiast jeśli chodzi o przedmioty magiczne, niektórzy adepci mają wyspecjalizowane w tym celu talenty. Reszta musi polegać, na przetrząsaniu ksiąg, szukaniu znawców magii i legend.
Tavarti spojrzała do góry, w słońce błyskające pomiędzy liśćmi ruszanymi spokojnym wiatrem.
- Czyli jestem ugotowana. - zamruczała pod nosem. - Za trzy dni chcą mi go amputować. Czemu mam wrażenie, że tego mogę nie przeżyć? - przekrzywiła głowę. - Nie ma jakiegoś sposobu na ten kamyk?
- Nie da się amputować przedmiotu magicznego, można jedynie wplatać własne wątki wypierając stare. Dostroić się do niego. – rzekł Druss, spoglądając na klejnot.- I nie jest to bolesne czy śmiertelne, tyle że...jeśli wątki są naprawdę mocne, jeśli są na wysokim poziomie. Trudno się dostroić kolejnej osobie. Poza tym...ty nie chcesz się z nim rozstać, prawda?
Przecząco pokręciła głową.
- Polubiliśmy się. - pogładziła klejnot. - Zresztą go się podobna zjada. Niekoniecznie mam chęć przez czyjąś fuszerkę związać się na czas nieokreślony z jakimś zielonym łuskowcem.
-Trochę to inaczej wygląda w praktyce.-
rzekł Druss śmiejąc się, po czym zdziwiony dodał.- Zjada? Przedmiotów wątkowych się nie zjada.
Tavi nadęła policzki jak pięciolatka. Wzięła przykład z młodszej siostry Kajmona.
- Ale go się podobno zjada. K’tenshinowie mówili, że to jest Owoc Pasji. Zjada się go, aby zasymilować się z jego potęgą. - odrzuciła włosy za ucho. - Albo coś w tym stylu.
- Cóż...Wróżbici mają opanowują specjalny talent zwany Przeszłością Przedmiotu. Służy on między innymi do tego.-
rzekł enigmatycznie troll, biorąc klejnot z rąk Tavarti.- Co prawda adept który go opanuje sam tylko, może zanurzyć się w przeszłości. Niemniej opanowanie specjalnego rozszerzenia talentu...
Dziewczyna zmarszczyła czoło.
- Powoli, powoli. Jestem nowa w te klocki. - uśmiechnęła się szeroko. - Co to jest rozszerzenie talentu?
- Walka bronią, jest talentem który wiele dyscyplin potrafi opanować, rozszerzenie talentu to swego rodzaju specjalizacja dostępna z jedynie adeptowi konkretnej dyscypliny. -
odparł troll.- Dzięki czemu adepci korzystający z podobnych talentów uzyskują dostęp do nowych możliwości, zależnych od wybranej dyscypliny.
- Acha. -
Tavi przykucnęła bliżej Drussa. - To co z tym wróżbickim rozszerzeniem zanurzenia w przeszłości?
-Przeszłość Przedmiotu...z pomocą tego talentu zbadałem opustoszałą świątynię. A dzięki rozszerzeniu zwanemu łańcuch umysłów, mogę zabrać cię ze sobą w podróż.
- Druss spojrzał na Tavarti mówiąc.- Podróż nie ciała, a umysłu. Czy jesteś na to gotowa?
Oczy dziewczyny rozświetliły się zupełną ufnością i bezdenną ciekawością.
- A chcesz mnie zabrać ze sobą? Naprawdę?
- Tak...cofniemy się o dzień przed wypadkiem Żelaznego Orła.-
rzekł troll.- Wolałbym nie uchwycić w wizji momentu śmierci poprzedniego właściciela czy właścicielki klejnotu. To może być niebezpieczne.
Kiwnęła potakująco głową.
- Nie ma czasu do stracenia.
- Zamknij oczy i odpręż się...oczyść umysł...otwórz się na wszechświat.-
krótkie ciche polecenia, silna ciepła dłoń trolla, wiatr owiewający twarz, słońce grzejące cialo...

Błysk...Nagle to wszystko znikło. Tavarti znalazła się na nagiej kobiecie o ciemnych włosach i arystokratycznych rysach.
Nagle Tavarti znalazła się w ciasnym ciemnym pokoiku w wyłożonym drewnem pozbawionym okien. Nagle Tavarti kochała się z obcą kobietą przy świetle świecy. Ale czy naprawdę ona kochała się ? Ciało jej nie słuchało, a doznania choć przyjemne, to jednak odmienne od tych które czuła w łącząc się w pieszczocie z Dami. To przyjemne pulsowanie w lędźwiach, te nerwowe ruchy które wykonywało jej ciało. Dopiero po chwili zrozumiała czemu. Doznania które odczuwała, dostarczało jej ciało mężczyzny. „Była” mężczyzną, odczuwała to co on, widziała to co on. I zrozumiała czemu mężczyźni tak lubią igraszki z kobietą.
- „To jest przeszłość, a właściwie wspomnienie przeszłości, możesz jedynie czuć i widzieć to co widziały i czuły jego zmysły, nie jesteś w stanie ingerować.”- doszły ją myśli, a może słowa Drussa.
A doznania były intensywne, pieszczoty gorące...Po chwili opadł obok ciężko dysząc. Kobieta wtuliła się niego, Tavarti czuła to ciepłe ciało, wtulone w siebie...miękkie i ciepłe.
Podniosła się z łóżka, kaskady ciemnych włosów skryły jej nagość, a tatuaż na prawym ramieniu, róża był dobrze widoczny.

- To był ostatni raz mój kochany. Gdy dotrzemy do Travaru, każde z nas pójdzie swoją drogą.- rzekła dość melodyjnym głosem.
- Wiem Alteo.- rzekło ciało którego doznania odczuwała Tavarti... chwileczkę... Alteo?!
A więc ta kobieta była Alteą Rubaric?! „Ciało Tavarti” wstało z łóżka, zaś kobieta dalej mówiła.- Nie mów tego z taką ponurą nutą, od początku wiedzieliśmy że to nie potrwa dłużej niż podróż. Mam wysoką pozycję w mej rodzinie, nie mogę się wiązać z pierwszym lepszym elfem, Alfarelu.
- Rozumiem.- odparło ciało w którym siedziała świadomość Tavarti, podrapało się po pośladku. Wywołało to lekki dreszczyk w doznaniach dziewczyny. Mężczyźni zdawali się jej teraz bardziej...wyzwoleni. Robili rzeczy na które mieli przyjemność, nie przejmując się reakcją otoczenia. Alfarel zaczął się ubierać mówiąc.- Wiem kochanie, ale...trochę mi żal, że to upłynęło tak szybko.
- Może jeszcze spotkamy się w drodze powrotnej.-
rzekła z lekka nutką nadziei i zaproszenia Altea. Tavarti rozpoznała ten rodzaj intonacji. Mówił. „Bądź wtedy, proszę.”
Jednak Alfarel nie był taki domyślny, a może miał inne powody? Bo powiedział tylko.- Może.
Tavarti jednak nie miała dostępu do jego uczuć i myśli, a jedynie do zmysłów. Nie widziała reakcji Altei na te słowa. Alfarel ustawił się do niej tyłem przy zakładaniu szat. Po ich ubraniu sięgnął po zdobiony kamieniami szlachetnymi kostur i po sakiewkę zawierającą coś znajomego, wyjął z niej jej klejnot...Tavarti rozpoznała go, to był jej czarny kryształ rzeźbiony na kształt serca, opleciony rzemieniami. Ten sam pulsujący blask widziała w swoim klejnocie. Czyżby elf był związany z nim, tak samo jak ona? Wyszedł z ciasnego pokoiku który okazała się być jednym z pomieszczeń pasażerskich statku. Dlatego podłoga jak i ściany były drewniane...
„Nosiciel” Tavarti udał się do kolejnej ciasnej kajuty, zapewne należącej do niego. Usiadł, przy niewielkim stoliku, spojrzał w lustro. A Tavarti mogła się teraz przyjrzeć mu dobrze. Był to ów łyso ogolony, ciemnoskóry elf, o ciele pokrytym wijącymi się niczym węże tatuażami dodającymi jego rysom drapieżności. Niemniej dziewczyna zauważyła coś więcej. Nawet ciemna karnacja nie mogła ukryć nienaturalnej bladości elfa, oraz spojrzenia. Wzrok elfa przypominał Tavarti spojrzenie zaszczutego zwierzęcia.
Sięgnął po nieduży notatnik, oraz węgielek i zaczął pokrywać kolejną kartkę nierównym nerwowym pismem.
Minął rok...a może półtora, odkąd znalazłem Serce w Parlainth. I nadal nie wiem, co powinienem uczynić. Ale wiem, że mam coraz mniej czasu. W Vivane udało mi się zgubić Łowców sekty Dis. Może to był błąd? Może powinienem jednak pozwolić się im złapać.
Moi przyjaciele w Vivane ostrzegli mnie, że Promienne Spojrzenie się mną zainteresowało.
Hassim opłacił mi bilet i wyprawił bez słowa. Nie wiem kim są ci od Spojrzenia, ale Hassim był przerażony tym faktem. A ja słabnę...moja siła woli, którą się tak chlubiłem. Moje opanowanie. Nie jest już tym butnym ksenomantą który wyruszał po skarby Parlainth, przed dwoma laty.

... Nagle ciałem elfa targnęły drgawki, Tavarti przez chwilę czuła, jakby się dusiła. Po chwili elf krztusząc się zakaszlał. Na kartki pamiętnika spadły krople śliny i krople krwi. Elf nerwowo wysuszył kartkę rękawem szaty. I zaczął dalej pisać.
Jest coraz gorzej, pozwoliłem sobie by me pragnienia dały siłę Sercu. Uwiodłem z premedytacją Alfeę. Powinienem żałować, ale... Ta podróż przyniosła mi nieco ukojenia i spokoju. Od dwóch lat wszak uganiam się za osobą o czystej duszy. Chyba ganiam za mrzonką. Jestem już tym zmęczony. Co gorsza, mój czas się kończy. Choroba którą złapałem w Dżungli Gradowej Burzy atakuje z coraz większą siłą. Oby plotki o ...
Kolejne drgawki odczuła Tavarti, kolejny ból i charczący kaszel wstrząsnął ciałem elfa. Odłożył on węgielkowy rysik. Zgasił świecę i wyszedł z kajuty.
Skierował się na pokład galery...odetchnął świeżym powietrzem i podszedł do burty. Ponad rozlegały się krzyki marynarzy. A widok jak roztaczał się ze lecącego w powietrzu okrętu, zapierał dech w piersiach.

Ale oprócz elfa, przy burcie, był ktoś jeszcze. Młoda kobieta w luźnych szatach, nie przypominających sukni. Jej ciemne długie włosy lekko falowały na wietrze. Czytała list, a Tavarti była pewna, że owa kobieta zna go już na pamięć. Było w niej coś...znajomego.
A Alfarel zagadnął do niej.- Ładny dziś mamy dzień, prawda?
Ona spojrzała w jego kierunku i głębokim melodyjnym głosem odparła.- Rzeczywiście ładny. Ale nie zajmowałeś się ostatnio oglądaniem widoków, prawda? Jesteście z Alfeą trochę za głośni.
Tavarti poczuła pieczenie policzków, świadczące o zawstydzeniu elfa, nie zwróciła na to uwagi. Patrzyła bowiem jego oczami na swoje oblicze. Ta kobieta, to była ona! Miała bystre przenikliwe spojrzenie, pełną władzę nad intonacją głosu. Zdobiony miecz przy pasie świadczył o bogactwie, ale lekko znoszone szaty o większym przywiązywaniu uwagi do wygody niż błyskotek. Spojrzenie tej kobiety wyraźnie mówiło: „wiem czego chcę i wiem do czego dążę.” Ta kobieta była dumna, opanowana i dominowała nad otoczeniem.
Przez moment przeszła Tavarti i przyszła Tavarti spoglądały na siebie. A po chwili przeszła Tavarti rzekła.- Jestem zmęczona, a skoro wy skończyliście, to ja pójdę się położyć.
Po czym schowała nerwowym ruchem list, który czytała, w swe powłóczyste szaty.
Potem Alfarel stała oparty patrząc w dal...zamyślony. A ograniczona do zmysłów elfa dziewczyna mogła jedynie podziwiać widoki. Potem było...cóż...opróżnianie się. I te doświadczenia Tavarti wolałaby jak najszybciej wyprzeć ze swej pamięci. Nie dość że musiała je znosić w ciele mężczyzny, to jego choroba sprawiała, że nie wychodziło to tak gładko, jak normalnie. Kolejnym punktem była kolacja przeznaczona dla pasażerów. Oprócz Alfei i starej Tavarti, była tu jeszcze jedna kobieta. Młodziutka elfka w powłóczystej szacie. Oraz dwa t’skrangi które właśnie elfkę upatrzyły sobie na obiekt admiracji, prześcigając się w komplementach. Był też stary olbrzymi troll, pokryty bliznami tatuażami i z bielmem na oku.
Wszyscy trzymali się od niego z daleka. Oprócz tych osób, był jeszcze jeden brodaty mężczyzna, którego w rozmowie tytułowano kapitanem. Same zaś rozmowy dotyczyły, pogody, czasu dotarcia do Tavaru, opowieściach o zbliżającej się w Travarze Wielkiej Grze.
Towarzystwo najwidoczniej dobrze się znało, bo nie wspominali swych imion. Zresztą „nosiciel” Tavarti i Drussa, był bardzo małomówny. A po chwili Tavarti czuła jak czyjś pantofelek ociera się coraz odważniej o ciało, które „okupowała”. Spojrzenie elfa, przesunęło się na Alteę, a lubieżny uśmieszek na twarzy dziewczyny i jej wzrok potwierdzał iż to jej bucik wędrował po udzie ksenomanty. Nie dane jednak było wróżbitce dowiedzieć się, jak rozwinęłaby się ta sytuacja. Nagle wpadł jeden z marynarzy i szepnął.- Kapitanie, w ładowni jest trup!
Te słowa poderwały nie tylko kapitana, ale także i trolla, oraz Alfarela. Cała trójka ruszyła pod przewodnictwem marynarza. Jedynie troll na moment został z tyłu , by po chwili dogonić resztę grupy, z dwoma wielkimi mieczami w rękach. Duże ząbkowane ostrza wzbudzały ciarki strachu na ciele elfa, i Tavarti im się nie dziwiła.
Zeszli głęboko podkład okrętu, było tu ciemno ciasno i ponuro...Skrzypienie desek dodatkowo potęgowało aurę strachu.
- No i gdzie on jest.- rzekł kapitan.
- Tu kapitanie.- młody marynarz wskazał na leżące zwłoki. Alfarel się nachylił na zwłokami, a przez to Tavarti miała wątpliwą przyjemność przyjrzeć się im z bliska.

Osobnik nie był to martwy, zaczynał też gnić! Tak szybko? Elf zaczął coś szeptać cicho, dotykając gnijącej głowy trupa, ale zanim zakończył zaklęcie, coś oderwało uwagę wszystkich od tej czynności...hałas dobiegający z bliska. Wtedy jednak..


...wszystko się urwało. Tavarti siedziała znów obok Drussa, czuła uścisk jego dłoni. Przez chwilę była roztrzęsiona. Wstała, przemierzyła chwiejnym krokiem metr i osunęła się na kolana. Miała wrażenie, jakby znalazła się niedopasowanym ubraniu. Dopiero po kilku chwilach odzyskała pełnię władzy nad członkami.
- Tylko za pierwszym razem powrót do ciała jest takim szokiem. Z czasem się przyzwyczaisz.- rzekł troll biorąc Tavarti na ramiona i niosąc ją jakby lekkim piórkiem.
Zaniósł ją do pokoju, a widok niesionej Tavarti, Damarri skwitowała uśmiechem i dwuznacznym żarcikiem.- Cóż...trolle, nie tylko rogi mają duże.
Sen...tego właśnie potrzebowała Tavarti, by poukładać w sobie myśli i doznania, które poczuła, „będąc w czyimś ciele”.

Dom Tavarti, Travar, wieczór


Wieczorem do domu Tavarti , przyszedł Omasu, wraz z Maloniel i osobistą ochroną. Tak więc u Tavarti znów panował hałas i tłok, jako że oprócz Acelona i Damarri, był Grolmak Gherton oraz dwie głosicielki opiekujące się poobijanym ciałem Ace’a. Był też i Druss.
Przybycie Omasu do domu Tavarti było niezwykłym zdarzeniem, a tym bardziej jego życzenie by mógł porozmawiać z młodą wróżbitką sam na sam. Dlatego też Damarri z Maloniel zajęli się kłopotliwym nadmiarem towarzystwa udostępniając jedne pokój do tej rozmowy. Obsydianin nie usiadł, meble nie były przystosowane do jego ciężaru. Położył list od wróżbitki, pytając.- Co się stało Tavarti?
Dziewczyna otarła dłonie o szatę.
- Właściwie nic. Jeszcze. - odrzuciła warkocz do tyłu. - Altea nie dogadała się z Hafari. Nie udało jej się wyciągnąć po co im ten Owoc Pasji, bo to kamień, którego poszukują. Przewoziła go Altea. Był gdzieś ukryty. Ale to nie ten klejnot, który ja mam. - westchnęła - Oni o tym nie wiedzą, bo im kamienia nie pokazałam. Napaplałam coś o wzorcu. A oni chcą koniecznie zabrać Alteę ze sobą do swojego miasta. Wraz z kamieniem. A jeśli ona nie będzie chciała, no cóż trup też ich zadowoli. - uśmiechnęła się. - Więc właściwie jeszcze nic się nie stało.
-Rozumiem...mogę cię ukryć w innym mieście.-
rzekł Omasu spoglądając na dziewczynę.- Umieścić bezpiecznie poza zasięgiem aropagoi Dziewięciu Klejnotów. Wrócisz jak sprawa przycichnie.
- Trzy dni, dali mi trzy dni. Daj mi dwa, może znajdę ten kamień o który im chodzi. -
westchnęła. - Zaintrygowali mnie tą zawziętością. Zresztą miałam wizję i muszę jej też przypilnować.
- Niech będzie. Jaki kierunek, albo miejsce by ci odpowiadało na tymczasową kryjówkę?-
zapytał Omasu.
Tavarti uśmiechnęła się szeroko.
- Coś w biednej dzielnicy, gdzie nikt nie będzie szukał bogatej arystokratki.
- Dobrze.-
rzekł Omasu, spojrzał na Tavarti dodając.- I...wybacz, że cię w to wplątałem.
- Nie przejmuj się. W równiej mierze sama się w to wpakowałam
. - klasnęła w dłonie - ale życie bez niebezpieczeństw jest jałowe.
Obsydianin się uśmiechnął.- To dobrze, że ci się podoba to życie Tavarti.- Spojrzał w kierunku drzwi, zza których dobiegały nerwowe szepty głosicielki i Acelona.- Umiesz zjednywać sobie Dawców Imion. To cecha dobrego trubadura. Jakbyś zainteresowała się tą dyscypliną. Nauczę cię jej podstaw. Taki talent, jak twój nie powinien się marnować.

A wychodząc Omasu poprzez Maloniel, zostawił dla Tavarti dar. Pięć biletów na Wielką Grę...Pięć biletów w loży honorowej.

Kilka godzin później, Damarri zaciągnęła Tavarti do sypialni. Orczyca zaczęła obsypywać usta i szyję wróżbitki pocałunkami. A niesforne dłonie orczycy, wsunęły się po szatę Tavi i zaczęły zdzierać z niej bieliznę. Pomiędzy jednym a drugim pocałunkiem Damarri mruknęła.- Mam na ciebie ochotę, odkąd zobaczyłam cię w tych skąpych arystokratycznych szatkach Alteo.
Zsunąwszy bieliznę, popchnęła Tavi na łoże i wsunąwszy się pomiędzy nogi wróżbitki, zaczęła wodzić ustami po kolanach i udach Tavarti wsuwając głowę pod jej szatę. Tymczasem spojrzenie wróżbitki, padło na zwitek pergaminu leżący na łożu. Tavi rozwinęła go i czytała czując język orczycy wijący się na swych udach.
Treść jego była krótka.

Chcę porozmawiać o naszych wspólnych sprawach.
Spotkajmy się dziś o północy, pomiędzy Dwoma Kochankami.
Damarri wie gdzie to jest.
Całuski T’salkin.


Kiedy ten t’skrang zdołał się wkraść i podrzucić ten list?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 01-10-2009 o 14:05.
abishai jest offline