Słysząc ostre słowa krasnoluda i człowieka, gruumbarzyńcy wstali na równe nogi i położyli dłonie na swych ciężkich mieczach. Gobliny nie rozumiejąc wspólnej mowy, widząc reakcje ludzkich towarzyszy także sięgnęły po włócznie. Przeciwników było razem z 30 na samej platformie. Herszt stał głupkowato wpatrując się w Krathera. Nie rozumiał jego mowy, ani mowy krasnoluda. Widząc jednak złość niewolników i reakcje swoich ludzi cofnął się o krok. Zamrugał głupkowato. Jeden z gruumbarzyńców który wcześniej rozmawiał z Rgt'hack'iem z wielką złością spojrzał na więźniów i powoli zaczął wysuwać miecz. W tym momencie Nuriel wślizgnął się między krasnoludem i człowiekiem i padł na kolana. - Proszę wybaczyć moim towarzyszom, nie chcieli obrazić Panów.- zaczął mówić głosem, którego pokora uratowała go z nie jednej opresji w czasie nauki magii. To są tylko nieokrzesani kowale z małego miasta. Odnośnie "prośby" dowódcy - tak jak mój przyjaciel, znam języki. Piszę i mówię we wszystkich czterech. Z ogromną radością, chciałbym służyć szlachetnemu Rgt’hack`owi. Gruby goblin zrobił jeszcze głupszą minę i warknął po swojemu do zbliżającego się nie bezpiecznie do grupy gruumbarzyńcy. - Wanok! Kryt krr wryfkhy? - Wplyk krw ykyk klmnyt hrcyk poke. Lrym mytys krow jyret ytbyck. Klyr kyr kyk. - odpowiedział Wanok. Na jego słowa goblin ryknął gromkim śmiechem. - Wrtn, ryk plw ykrhyk bryjm. - Dodał, odwrócił się i ruszył do chaty. Gobliny i gruumbarzyńcy posiadali z powrotem lecz cały czas śledzili wzrokiem jeńców. - Wasze głupie słowa rozśmieszyły dowódce. Nie zabijemy was za ten żart. Potrzebujem ludzi do pracy. jak wykonacie robotę zabijemy was szybko i bez boleśnie. Trzeba wam jednok dać nauczkę.
- Gruumbarzyńca Wanok chwycił łkającego mieszczanina, wyciągną sztylet i nim ktoś zdążył zrobić co kol wiek wbił go przerażonemu mężczyźnie w trzewia, a następnie przeciągną nim do mostka ofiary, rozrywając jamę brzuszną. Mieszczaninem majtnęły konwulsję i padł na ziemie nie żywy. - To kara, a tera zdejmywać zbroję i brać po kilofie - mówiąc to wskazał mały kopczyk metalowych kilofów. Wy dwaj pojdzieta ze mną - wskazał palcem na Arthana i Nuriela. Reszta zrobita to co powiedziałem. Przerażony halfling i kapłan krasnolud ruszyli po kilofy. I tak nie mieli zbroi. Na około Khemorina i Khratera stanęli pilnujący ich gruumbarzyńcy. Halfling i krasnolud prowadzeni byli już mostem do jaskini w dole. Prowadzeni do pracy. Wanok i dwóch innych gruumbarzyńców pchnęło magów z powrotem do korytarza. Po paru metrach drogi dwóch kowali znikło elfom z oczu.
***
Eskortowani doszli do przejścia z 5 korytarzami które mijali wcześniej idąc z celi na platformę. Tym razem wybrali drugi korytarz po lewej. Idąc tym korytarzem po kilkudziesięciu metrach doszli do wbudowanych w skałę drewnianych drzwi. Wanok wyjął pęk kluczy i otworzył drzwi jednym z nich.
Dwóch gruumbarzyńców wprowadziło magów do środka. Wanok został na zewnątrz i zamknął drzwi. Po chwili słychać było brzdęk kluczy, odgłos zamykanego zamka i kroki odchodzącego Wanoka. Gruumbarzyńcy puścili elfów, sami oparli się o ścianę przy drzwiach. W pomieszczeniu było jasno od magicznych świateł. Była to dość duża, dobrze wyciosana jaskinia. Na podłodze w rogu pomieszczenia leżało mnóstwo kożuchów kołder koców itp.
Na środku stał stół z 7 krzesłami. Jedno krzesło było większe od innych. Cztery z nich były zajęte. Zajmowały je trzy półnagie goblinki i jeden gruumbarzyńca, który grał z nimi w kości. Na podłodze walało się pełno kufli, szkieł, kości, ksiąg, gdzie nie gdzie złoto i srebro. Jednak nie było nigdzie broni. Przy lewej ścianie pokoju stała kolumna starych źle wykonanych mebli. Na meblach stały kolejne kufle ale także, jedzenie, napoję w glinianych butlach, zwinięte mapy i jedna księga. Za meblami ktoś siedział , jednakże widać było tej osobie tylko stopy wystające zza szaf. Stopy były kobiece i co ciekawsze, nie goblinie.
***
Gdy elfy zastały wepchnięte do pomieszczenia. Wszystkie oczy zwróciły się w ich stronę. Wszyscy tam obecni patrzyli na nich z obrzydzeniem. Po chwili jednak czwórka siedząca przy stole wróciła bez namiętnie do gry w kości. Oparty o ścianę strażnik warknął do Nuriela i Arhana. - Siadać gdzieś na ziemi, najlepiej koło tej dziwki - mówiąc to osobnik wskazał palcem stopy postaci siedzącej za meblami. I lepiej bez żadnych sztuczków bo zwiążem wam łapy. Lepiej też żebym wos nie słyszoł. Macie się przydać naszemu dowódcy inaczej zginietae - pokazał przy tych słowach podłogę zaśmieconą kośćmi. Dopiero teraz Elfy zauważyły że to kości jakiś rozumnych stworzeń.
Ostatnio edytowane przez Garzzakhz : 15-09-2009 o 19:10.
|