Spokojnie wraz z Alexem przygotowała miejsce pod ich dzisiejszy nocleg. Ten las był przerażający i mroczny, ale zatopiona w swym smutku paladynka nie poświęcała temu zbytniej uwagi. Ot, przy zbieraniu chrustu i rozpalaniu ognia próbowała się jak najbardziej zmęczyć fizycznie, by chociaż zasnąć bez żadnych myśli.
Spokojną kolację złożoną z pierwszej części suszonego miejsca przerwało przybycie "polującej" części grupy. Na całe szczęście przywiedli małpoluda żywego, o co, obserwując mordercze skłonności Angeli, Lilla się trochę bała.
Przywiązany do drzewa stwór ryczał żałośnie w swym języku, a potem zaczął przemawiać. Żadne z jego słów nie było znane paladynce, ale czarne oczy wzbudzały litość. Nie trudno było wczuć się jego położenie; osamotnionego, otoczonego przez obce istoty, które weszły na jego terytorium, napadły i skrępowały. - Spokojnie, nie chcemy zrobić ci krzywdy - nie rozumiał jej, to oczywiste. Pozostawała nadzieja, że łagodny ton głosu podziałają. Czuła na sobie jego ciężkie spojrzenia, ciągle był dziki, ciągle przestraszony. Mimo tego dziewczyna starała się porozumieć w nim w jakikolwiek sposób. Niestety, ani migowe pokazywanie, ani rysowanie patykiem na piasku nie przyniosły rezultatu. Tu trzeba było innych umiejętności, z ciężkim sercem Lilla ustąpiła miejsca kapłanowi, czarodziejce i psioniczce. |