Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-09-2009, 22:04   #551
 
Nadiana's Avatar
 
Reputacja: 1 Nadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemu
Cały dzień czuła się źle. Pierwszy raz złamane serce bolało mocno, a do tego nijak nie można było odwrócić się i odejść, uciec jak najdalej od tego co sprawiało ból. Noga za nogą Lilla sunęła za resztą drużyny, po pewnym czasie zrównała się krokiem z Albertem i do tego czasu szli razem. Towarzystwo milczącego kapłana początkowo było odpowiednie, ale wkrótce język zaczął dziewczynę świerzbić niemiłosiernie. Wczoraj miała wrażenie, że się wygłupiła przed chłopakiem, te opary unoszące się w powietrzu namąciły jej w głowie i plotła co ślina na język przyniosła.
- Albert, ja … nie powiedziałam wczoraj czegoś głupiego prawda? Tak trochę nie byłam sobą.
- Głupiego? Nie... Choć wczorajszy wieczór był szczególny, pewnie spory udział w tym miało to zielsko palone przez myśliwego. Dziwna postać, swoją drogą. Nie ufam mu -
powiedział otwarcie, ściszając głos tak aby tylko paladynka go słyszała.
- Dziwny jest to prawda, ale nie wyczuwam w nim złego. Myślę, że spotkało go kiedyś coś strasznego, co sprawiło, że jest kim jest. Wiesz, myślę nawet, że stało się to tu, w tym, borze,
- Może i masz rację. Ten las... Nie czuję się tu dobrze. Chyba wolałem krasnoludzką twierdzę. Mam nadzieję, że szybko znajdziemy Aerendira. Z drugiej strony nie mam pojęcia na co trafimy, gdy go odnajdziemy. Nie znoszę niewiedzy, niepewności. Wolę jasne sytuacje -
mówił komunały, ale taka była prawda. Ta pozorna cisza bardziej go męczyła niż sama wędrówka.
- Oh, to zacznij się przyzwyczajać, ta niewiedza towarzyszy nam prawie od momentu wyruszenia z Talgi. A właśnie tyle naopowiadałam ci co się działo z nami, a co z tobą? Co porabiałeś po odejściu? - dziewczyna płynnym ruchem zdjęła gałązkę, która przyczepiła się do twarzy, droga stawała się coraz trudniejsza zwłaszcza dla kogoś odzianego w pełną zbroję
- Mój mentor zaprowadził mnie od razu do Mauzoleum w Procampur. Ciężkie czasy, przynajmniej na początku - uśmiechnął się do swoich wspomnień. Przez wiele lat siedziałem nad księgami. Nawet to lubiłem, wiesz? Wydawać mogłoby się że nie ma nudniejszego zajęcia na świecie, ale zbiory świątynne były na prawdę przeogromne i ciekawe. Potem podróżowałem trochę - Albert spoważniał - zdaje się że ciągle nie wiem co najbardziej chciałbym w życiu robić. Podobno mam predyspozycję na dobrego Archiwistę. To taki mól książkowy wśród kapłanów Kelemvora - wyjaśnił. Tyle tylko że na razie nie pali mi się do tego. Możesz to traktować jakbym się chciał wyszumieć, pozwiedzać, zażyć przygód, Odzyskać to co w młodzieńczych czasach spędziłem w bibliotekach. I pewnie w części miałabyś rację.
Albert odruchowo zerknął po towarzyszach, ale nie zobaczył nigdzie mlecznej poświaty. Uspokoiło go to trochę, choć wiedział że aura może pojawić się w czasie krótszym niż mrugnięcie oka.
- Oh jeśli chodzi o siedzenie nad księgami to je znam - pokiwała głową ze zrozumieniem - Do tego dodaj codzienne machanie mieczem i masz mój obraz dnia z Talgi. Brakuje mi teraz tej pewności dnia codziennego, którą miałam, wiesz?
- Ja też tęsknię do rutyny. Może rzeczywiście jakieś miłe ciepłe archiwum jest mi pisane - uśmiechnął się pod nosem. Powiedz mi jak ci idą nauki Tyra? Dla mnie ten bóg był zawsze strasznie... konkretny.
- Bo jest – ponownie pokiwała głową, a na jej ustach pierwszy raz tego dnia pojawił się uśmiech - Jest jasny, jego nauki, dogmaty są ostoją cywilizacji. Dają oparcie i pozwalają na rozwój praworządności,
- Tak, nasze bóstwa mają w sumie wiele wspólnego. Kelemvor też jest przecież sędzią. Ma tylko inną... właściwość rzeczową -
przypomniał sobie chyba właściwy termin. No i nie będziesz musiała zmieniać oręża, bo z tego co pamiętam Tyr właśnie długi miecz sobie ukochał.

- Tak, to był trochę problem przy Lathanderze. Wiesz bałam się, że nie będę umiała ich obu pogodzić w mym sercu, ale wszak są sojusznikami i obaj walczą ze złem i nieprawością. Jestem zadowolona z decyzji, którą podjęłam. Chociaż nie sadziłam, że przyjdzie mi to robić wśród tak niemiłych okoliczności...
Albert spojrzał na Lillę bacznie, ale nic nie mówił. W sumie nie wiedział wiele o paladynach i nie miał pojęcia co mogło skłaniać do zmiany bóstwa. Jemu to nie mieściło się w głowie aby miał... zamienić Kelemvora na kogoś innego. No, ale on miał swoją kotwicę w postaci wykrycia aury śmierci. Kelemvor jako jedyny mógł mu pomóc zrozumieć ten dar. Ciekawiło go co też wpłynęło na decyzję dziewczyny. Nie chciał być wścibski, ale w końcu nie wytrzymał:
- O jakich okolicznościach mówisz?
- Oh no bo.. -
speszyła się nagle- Obiecaj, że nikomu nie powiesz dobrze?
- Obiecuję -
trochę zdziwił go ton Lilli - kapłan Kelemvora potrafi milczeć jak grób.
Po uzyskaniu potwierdzenia dziewczyna zdecydowała się komuś zwierzyć z okropnych przeżyć tamtego popołudnia.
- Gdy wracałam z jednych z ćwiczeń na murach zwabiło mnie dwóch chłopaków. Myślałam, że potrzebują pomocy paladyna, a oni chcieli się "zabawić". Uderzyli mnie z zaskoczenia tak mocno, że aż straciłam przytomność. Gdy się obudziłam byłam naga i związana. Do niczego nie doszło - dodała szybką widząc niezaciekawą minę przyjaciela - poradziłam sobie z nimi, a zaraz później wpadł Gerard, kapłan Tyra.
- Kelemvorze, nie odpuszczaj im kary -
powiedział tylko zaciskając zęby. Podłość ludzka nie miała granic. Oblężenie, krasnoludzka twierdza, a nawet w takiej sytuacji znalazły się bydlaki, które chciały w taki sposób rozładować swą chuć. Nic dziwnego, że Lilla była w takim nastroju. Teraz był w stanie zrozumieć decyzję dziewczyny. Położył pokrzepiająco jej rękę na ramieniu.
- Mam nadzieję, że dosięgła ich sprawiedliwość, także ta doczesna.
- Taaak sama ją wymierzyłam. To był pierwszy wyrok, który wydał w imieniu Tyra, moja próba.
- Ciężka próba, nie wiem czy gdybym to ja miał wyrok ferować byłbym obiektywny.

- Rozmawiałam o tym z mym nauczycielem. Sędzia Tyra zawsze musi być uczciwym i obiektywnym, nie ma wyjątków. Pomocą służą kodeksy i zgodnie z nimi wyrok wydałam. Ale skłamałabym mówiąc, że myśl o zemście nie przeszła mi przez głowę. To było coś niegodnego paladyna - westchnęła ciężko
- Nie nadaję się na paladyna i nie mówię tu nawet o tym, że gdybym musiał nosić na grzbiecie tyle żelastwa to pewno dawno już zaległbym pod jakimś drzewem bez tchu - powiedział trochę swobodniej Albert. Nie zrozum mnie źle, ale jedynie na wykładach o systemach prawnych przysypiałem w Mauzoleum jak mops.
- Ale to jest bardzo ciekawe! - broniła swojej nowej pasji zażarcie - To jest nasze życie, nasze powinności i przywileje! Gdyby ludzie dokształcali się w tym kierunku mogli by bardziej świadomie kierować swym losem
- Pewnie masz rację. Jak się tak zastanowię, to może bardziej to była wina naszego nauczyciela. Mistrz Morten miał ogromną wiedzę, ale nudził tak okropnie, że nie było siły. Z resztą niuanse prawne tylko w bardzo wąskim zakresie przydają się kapłanom Kelemvora. Dlatego też liznąłem jedynie trochę prawa spadkowego i niewiele więcej.

- Kapłanom Kelemvora może, ale tobie jako Albertowi może się przydać o wiele więcej. Wiesz, że jako Talgianin jesteś podległy Silli dziedziczce Hornów?
- Hmm, nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Zawsze myślałem, że przyjmując święcenia akolickie podlegam jedynie hierarchii i sądom kapłańskim. Ale pewnie masz rację.

- Nie, nie mam - zaśmiała się - chciałam cię tylko podpuścić. Wedle prawa z 1303 roku osoby podlegające pod świątynie nie podlegają pod władzę szlachciców, aż do poziomu książąt. Czyli gdyby Silia okazała się księżniczką dopiero wtedy byłaby naszą panią. Większość świątyń korzysta z tego prawa wspierając obszary swych działań na inne, dostępne im sposoby.
- Swoją drogą, to z Silią to niezła historia. Muszę się przyznać, że przed wyjazdem zdarzyło mi się dokuczać jej razem z innymi chłopakami w Taldze. Świat jest jednak sprawiedliwy.

Albert milczał przez chwilę i w końcu zapytał:
- Powiedz, myślałaś już co będzie po tym wszystkim. Jak już odnajdziecie, znaczy odnajdziemy - poprawił się zaraz - te świeczki. Myślałaś o powrocie do Talgi?
- Nie wiem, kiedyś tak. Ale teraz, jak znaleźliśmy się w tej wiosce.. Ci ludzie byli mi obcy i niestety mam wrażanie, że Talgianie też tacy będą. Za daleko zawędrowaliśmy od domu, za daleko....

- A ja jednak myślę, że kiedyś tam wrócę. Nie wiem, może to dlatego że tak wcześnie stamtąd wyjechałem. Talga dla mnie to zawsze ostoja. Beztroskie dzieciństwo, wiesz pomimo tego że czasami do garnka nie było co włożyć.
- Odwiedzić dom na pewno zamierzam, po prostu wiem, że nie będę tam długo. Zadaniem paladyna Tyra jak i Lathandera jest walczyć ze złem. A wszak jestem paladynką obu.-
zaśmiała się głośno
- Chyba masz rację. Sługa Pana Zmarłych nie za bardzo tam potrzebny na stałe, a ja nic innego nie chcę i nie umiem robić. Wciąż nie mogę uwierzyć że mnie dwa weseliska moich sióstr minęły.
Rozmowa Lillą odsunęła choć na moment myśli od Cienistej Kniei. Ten kto nazywał to miejsce spartaczył robotę. Albert rozglądając się wokół pomyślał że zdecydowanie lepiej pasowałaby Mroczna.

Resztę drogi przebyli w milczeniu, bo i ścieżka stała się coraz trudniejsza. Nim dotarli do znaków, które okazały się być ich celem Lilla była porządnie zziajana i z zazdrością spozierała na Jensa w jego skórzni. Zapach zgnilizny wyczuła natychmiastowo i aż skrzywiła się ze wstrętem, nie to że nie była przyzwyczajona do brzydkich zapachów, wychowała się wszak na wsi, ale ten swąd był jakiś taki… zły. Niepokój narastał, a tajemnicza zjawa tylko go pogłębiła. Lilla nie mogła wyczuć czy jest dobra czy zła i czuła się mocno zdezorientowana. I ten pomysł z polowaniem, paladynka aż wzdrygnęła się na samo słowo. Na szczęście ktoś (Alexa! Serce nieomal zafurkotało ściśnięte żalem) zadecydował, że istota ma zostać przyprowadzona żywa. I dobrze.
- Myślę, że powinniśmy rozpalić ogień. Ktokolwiek tu mieszka i tak wie o naszej obecności.

Nie czekając na odpowiedź osób pozostałych przy niej rozpoczęła zbieranie gałęzi i rozpalenie ognia. Starała się przy tym nadto nie oddalić od grupy.
 
Nadiana jest offline  
Stary 14-09-2009, 13:26   #552
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Zmrok zapadał już całkowity, pozostawiając ich samych w nieznanych ruinach, których ciemne kontury odbijały lekko światło księżyca, widocznego nad koronami wiekowych drzew. Nie wiadomo jak stara była ta knieja, ale można było podejrzewać, że istnieje tu prawie tak samo długo jak cały półwysep Vast. A ruiny były tylko trochę młodsze, pozbawione magii, ale wciąż trzymające się na jakiejś nietypowej zaprawie. Krążyło wiele legend o starożytnych cywilizacjach, które pokonała ich własna, zbyt potężna magia, a także o wielu innych, takich jak ta, która wcześniej zamieszkiwała te tereny. Ale to były tylko legendy, niewiele z tych przekazów było na tyle sensownych, by można było wyciągnąć z nich konkretne informacje.

Czekanie na powrót "myśliwych" zupełnie bezczynnie nie miało większego sensu, toteż przynajmniej jedno z nich postanowiło działać. Alex znalazł najmniej zagruzowany budyneczek i za pomocą długiego noża oczyścił go z co większych chwastów i krzaków. Ściany dało się tu przeskoczyć, ale tak poza tym to wejście było tylko jedno, dające pewne, niewielkie raczej, poczucie bezpieczeństwa. Chrustu na ognisko też było pod dostatkiem, a wody i jedzenia jeszcze nadto. Jeszcze. Chłopak wrócił do niecierpliwie wyczekujących powrotu towarzyszy, zagadując.
-Znacie jakiś sposób na zabezpieczenie tego miejsca? Najlepiej magiczny. Niby ten Lord mówił, że tu bezpiecznie, ale lepiej być przezornym...

Mroczne cienie nocy otoczyły ich już zupełnie, gdy wrócili wycieczkowicze, ciągnąc za sobą wielkie cielsko jakiegoś humanoida. No, może nie tak wielkie, ale takie jawiło się rozciągnięte i oświetlane tylko słabym światłem. Pokryte zupełnie futrem i mocno umięśnione, przypominało trochę wielką małpę a trochę - człowieka. Ot, małpolud, o których pisano i mówiono, przy połączeniu z Cienistą Knieją.
Ocknął się nagle, próbując natychmiast powstać i rzucić się do ucieczki. Angela już zdążyła przywiązać go do drzewa, więc efekt był taki, że dziwaczny osobnik jęknął i zwalił się na ziemię, przez chwilę przerażonymi, czarnymi jak smoła oczami wodząc po wszystkich, którzy go otaczali. Gdy przemówił, mimowolnie się wzdrygnęli. Głos miał prawie ludzki, chociaż niski.
-Eguyt, kkiliasnen, siiiroelet! Almneulo!
Angela cmoknęła, wzruszając ramionami.
-Przeżył, teraz nadzieja w naszych magach i kapłanie, że czegoś się dowiedzą. Potem trzeba się będzie go pozbyć.

Jensa otoczyła natura, czuł jej macki znacznie mocniej niż zazwyczaj. Kilka nietoperzy zleciało niżej, częstując się tym co im przyniósł. Wreszcie ich piski przestały być tylko piskami, przeradzając się w jeden, wspólny głos. Głos, który mówił o wielkich, śmierdzącym drapieżniku, pojawiającym się tu regularnie. Napastnik grupowy, o obezwładniającym zapachu. Nie można przed nim uciec, gdy już się pojawi. Tu dzień, bo tu nie wchodzą dalej. Las ich jest pełen, ale są inne miejsca jak to, tam dzień. Tam zapach słabszy. Głos zamilkł równie nagle, co się pojawił, stając się znów piskami zwierząt.

Noc zgęstniała jeszcze bardziej. Na pograniczu świadomości czuliście, że jesteście obserwowani. Ale nawet Alexa nie umiała już nic nowego wyczuć.
 
Sekal jest offline  
Stary 14-09-2009, 23:03   #553
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Rudowłosa jednoznacznie zrozumiała słowa o pozbywaniu się.
- Na szczęście Angela, nie ty zadecydujesz o jego losie. Nie tłumaczycie się z motywów, nie zaprzyjaźniacie się. A to oznacza, że idziecie za nami, nie z nami. Czyli się podporządkowujecie. A my nie mordujemy niczego bez powodu. Nie dał go nam, poza szalonym gadaniem innego zwierzaka.

Nie uczestniczyła w przesłuchaniu. Jego język nie przypominał niczego, co znała. Mogła podarować nieznanej istocie coś do jedzenia, nie wyglądała jakby żywiła się czymś niezwykle odmiennym. Ale w takim geście, oswajałaby już nieznajomego i składała obietnicę. Przynajmniej we własnym rozumieniu, A nie mogła zagwarantować, że go nie zabiją.

Zostawiła dylemat magom. Czyli całej reszcie. Nawet Jens zdrajca wydziwiał coś w oddaleniu, zapewne przekonany, że przed nią też się ukrył. Czekała aż skończy, obserwując go. Nie powinien głupek zostawać sam.

Zmówiła szybką modlitwę do potomka smoków. Prosiła by nie zginęli w tej puszczy i sami nie zabili nikogo niewinnego.

Później rozejrzała się za dobrym punktem widokowym. Wybrała stary jesion. Było ciemno, ale i tak z góry szybciej dostrzeże coś niż z ziemi.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie
Hellian jest offline  
Stary 15-09-2009, 16:33   #554
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Rozumiał. Naprawdę rozumiał ten głos. To było niesamowite. W bardzo pozytywnym słowa tego znaczeniu. W pierwszej chwili nawet nie specjalnie skupiał się na sensie słów, a jedynie na samym fakcie rozumienia. Dopiero gdy głos wspomniał o drapieżniku, myśliwy zmrużył odruchowo oczy próbując wyłapać znaczenie. A potem koniec. Moc napawająca go tym dziwnym dreszczem także odeszła. Jak napięta gałąź wróciła do stanu równowagi natury. Panował nad tym.

Gdy wrócił po niedługim czasie, małpolud był już zupełnie świadom tego, co się wokół niego dzieje. W pierwszym odruchu Jens wyjął chowany pod koszulą wisiorek z symbolem Mielikki mając nadzieję, że Pani Łowów nie była tu obca, jednak małpolud wydął tylko górną wargę i wzruszył ramionami.

- Ten stwór nie wydaje mi się złem, które nęka to miejsce - powiedział po chwili do reszty - Nie wiem kim, ani czym jest, ale żyjące tu stworzenia nie jego się obawiają. Wypuściłbym go jeśli niczego się od niego nie dowiemy. W tym miejscu w każdym razie rzeczywiście powinniśmy być bezpieczni... - musiał to skwapliwie przyznać - tak jak mówił ten cały Lord... i wydaje mi się, że w lesie powinno być więcej takich miejsc jak to - przerwał na chwilę patrząc na ruiny... musiały mieć jakiś związek... - Tak czy inaczej zwierzęta czują drapieżnika zanim ten się pojawi. Zawsze tak jest. Jeśli będzie się więc zbliżała grupa czegoś co je przerazi, będziemy wiedzieć... prawda Kołtun?
To rzekłszy podniósł ocierającego się o nogi czarodziejki, czarnego kota i wziąwszy na ręce zaczął drapać za uchem.
- Widzisz Sil? - spojrzał z uśmiechem na czarodziejkę - Darmozjad będzie miał w końcu okazję się wykazać - rozluźnił trochę trzymanie, by kocisko samo zdecydowało, czy dobrze mu na rękach, czy też woli odejść. Kołtun w odpowiedzi tylko ziewnął - Leń zasrany - dodał nie przestając drapać zwierzęcia po czym po chwili oddał go półelfce.
- Idę przejrzeć tę książkę. Jak coś znajdę na temat tych ruin, czy czegokolwiek innego, to wam przeczytam.
To rzekłszy udał się pod spory jesion, który przerósł jedną ze zrujnowanych ścian jakiejś budowli i usiadłszy w pobliżu chrustu i niedaleko rozpalonego przez Lillę i Alberta ognia, wyjął dziennik. Parę gałęzi poruszyło się gdzieś wyżej. Libby. Tylko Libby mogła nocą chodzić po drzewach. Otworzył w miejscu gdzie skończył wczoraj i zrobiwszy obok siebie miejsce pytająco spojrzał na półelfkę czy do niego dołączy.
Miał nadzieję, że Alexa i Lilla nie zrobią krzywdy temu stworowi. No Lilla na pewno nie, ale nie trudno było zauważyć, że stosunki między nimi są dziwne. Wpierw się trzymały razem, teraz jakby stroniły od siebie. Żałował, że z żadną nie zdążył wczoraj potańczyć. Szczególnie z Alexą. Najłatwiej głupie niesnaski załatwiać z mężczyznami na pięści, a z kobietami w tańcu. Ot natura.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 15-09-2009, 19:45   #555
 
Nadiana's Avatar
 
Reputacja: 1 Nadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemu
Spokojnie wraz z Alexem przygotowała miejsce pod ich dzisiejszy nocleg. Ten las był przerażający i mroczny, ale zatopiona w swym smutku paladynka nie poświęcała temu zbytniej uwagi. Ot, przy zbieraniu chrustu i rozpalaniu ognia próbowała się jak najbardziej zmęczyć fizycznie, by chociaż zasnąć bez żadnych myśli.

Spokojną kolację złożoną z pierwszej części suszonego miejsca przerwało przybycie "polującej" części grupy. Na całe szczęście przywiedli małpoluda żywego, o co, obserwując mordercze skłonności Angeli, Lilla się trochę bała.
Przywiązany do drzewa stwór ryczał żałośnie w swym języku, a potem zaczął przemawiać. Żadne z jego słów nie było znane paladynce, ale czarne oczy wzbudzały litość. Nie trudno było wczuć się jego położenie; osamotnionego, otoczonego przez obce istoty, które weszły na jego terytorium, napadły i skrępowały.
- Spokojnie, nie chcemy zrobić ci krzywdy - nie rozumiał jej, to oczywiste. Pozostawała nadzieja, że łagodny ton głosu podziałają. Czuła na sobie jego ciężkie spojrzenia, ciągle był dziki, ciągle przestraszony. Mimo tego dziewczyna starała się porozumieć w nim w jakikolwiek sposób. Niestety, ani migowe pokazywanie, ani rysowanie patykiem na piasku nie przyniosły rezultatu. Tu trzeba było innych umiejętności, z ciężkim sercem Lilla ustąpiła miejsca kapłanowi, czarodziejce i psioniczce.
 
Nadiana jest offline  
Stary 15-09-2009, 20:20   #556
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Powrót przyjaciół ze zwiadu pobudził Alberta do działania. Wstał szybko od ściany zrujnowanego budynku o którą się opierał i wytężył wzrok dostrzegając niesiony przez kompanów ciężar. Gdy Angela przywiązała go do pobliskiego drzewa, Albert wziął swój kostur i podszedł zaraz bliżej. Gdy nożowniczka zaczęła mówić o pozbywaniu się więźnia, kapłan spojrzał na nią szybko i powiedział:
- Mam nadzieję, że rozumiesz przez to jego wypuszczenie, gdy już odpowie na nasze pytania. On, ani jego pobratymcy nie zrobili nam na razie nic złego.

Granitowa głowica kostura rozbłysła światłem, kiedy Albert podniósł głowę i skończył krótką modlitwę do Kelemvora. Podszedł bliżej do związanej istoty która zaczęła odzyskiwać przytomność. Ledwo zdążył więźnia obejrzeć kiedy ten szarpnął się w pętach i próbował poderwać. Kapłan nie wiedząc, czy czasem światło i kostur nie potęgują przerażenia istoty, odsunął zaraz kij i oparł go o pobliski mur. Przesuwając ręką po głowicy, zmniejszył intensywność światła, tak tylko aby można było dostrzec co się dzieje w promieniach kilku metrów. Podszedł ponownie do więźnia, trzymając ręce na widoku i pokazując, że nie ma w nich żadnej broni. Starał sobie wyobrazić co też sam by czuł, gdyby jego ogłuszono, związano, przywiązano do drzewa i zaczęto świecić po oczach. Pewnie też umierałby ze strachu. Gdy małpolud zaczął mówić w dziwnym i nikomu nie znanym języku, Albert spojrzał na Silię i Alexę i powiedział:
- Dysponuję modlitwą, która sprawi że on zrozumie wspólny, a jedno z nas będzie w stanie zrozumieć jego odpowiedzi. Myślę, że ty Silio powinnaś go wypytać. Najpierw jednak trzeba go jakoś uspokoić i przekonać, że nie chcemy mu zrobić krzywdy. Jest przerażony i pewny śmierci, spójrzcie tylko na niego. Obawiam się że same słowa, nawet w jego języku mogą nie pomóc wiele, choć to na pewno jakiś początek. Alexo dasz radę nas wspomóc swoimi zdolnościami? Potrafiłabyś jakoś pozytywnie go do nas nastawić?
- Mogę spróbować go oczarować, ale wolałabym by wszyscy trochę się odsunęli i schowali widoczną broń, machanie nią przed jego nosem jest raczej mało uspokajające.

Albert pokiwał z aprobatą głową i przyglądał się zabiegom psioniczki. Gdy małpolud przestał się wyrywać i w jego spojrzeniu strach trochę zelżał – Albert znów pochylił głowę i zaczął się modlić. Zacisnął rękę na symbolu Pana Zmarłych ściągając go powolnym ruchem z piersi. Zamykając na nim dłoń, dotknął delikatnie ręki więźnia, kończąc słowami:
- Kelemvorze, spraw aby ta istota nas rozumiała, udziel jej swej łaski i oświeć swym blaskiem jej umysł.
Małpolud mrugnął kilka razy oczami, przesuwając wzrokiem kolejno po otaczających go osobach. Albert podszedł z kolei do Silii powtarzając rytuał i dotykając jej ręki. Spojrzał zaraz na małpoluda i powiedział:
- Witaj. Nikt z nas nie zrobi ci krzywdy. Kim jesteś i jakie nosisz imię?
 
Harard jest offline  
Stary 16-09-2009, 11:37   #557
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Oczekiwanie na wyniki polowania Alexandra spędziła na obserwowaniu jak inni przygotowują miejsce do odpoczynku. Z jednej strony miała poczucie, że powinna im pomóc, z drugiej czuła, że nie ma na to wiele siły. Po całym dniu chodzenia była taka zmęczona i bolały ją stopy. Wyraźnie odwykła od długich pieszych wędrówek.
Widziała smutną twarz Lili i serce jej się kroiło. Wiedziała, że gdyby podeszła i przeprosiła dziewczynę, powiedziała o przepełniających ją uczuciach, mogłaby zlikwidować to cierpienie, ale to nie byłoby raczej dobre rozwiązanie na dłuższą perspektywę.

Potem nadeszli łowcy i przyciągnęli nieprzytomna istotę. Zanim odzyskała przytomność przywiązali ja do drzewa. Nie musiała używać swoich mocy, by czuć jej strach i gniew. Gdy zdecydowali, że to Silia spróbuje z nią porozmawiać, a kapłan rzucił na czarodziejkę i więźnia rozumienie języków, Alexa najpierw postanowiła trochę go uspokoić i zjednać przychylność.
Poprosiła wszystkich, by schowali broń i trochę się odsunęli, a potem usiadła na wprost małpoluda i popatrzyła w jego oczy. Skupiła się najpierw na własnych odczuciach. Musiała wywołać w samej sobie uczucia sympatii i spokoju. Potem spróbowała przekazać jej jeńcowi. Wrażenie chęci pomocy i poczucia bezpieczeństwa. Pozytywne myśli psioniczki popłynęły do zagubionego, przestraszonego umysłu z zapewnieniem opieki i pomocy.

Potem wstała i podeszła do Silli:
- Nie wiem do jakiego stopnia udało mi się go oczarować, ale spróbuj na początek pytać łagodnie. Jestem w stanie z dużym prawdopodobieństwem określić, czy kłamie czy tez mówi prawdę nawet bez rozumienia jego słów.
 
Eleanor jest offline  
Stary 16-09-2009, 16:41   #558
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Pomysł Alberta wydawał się doskonały a jego umiejętności nie sposób było nie docenić w obecnej sytuacji.
- Cieszę się bardzo, że do nas dołączyłeś – skwitowała półelfka uśmiechając się oszczędnie do kapłana. A później skinęła mu głową na znak, że jest gotowa. Rozpoczął swoje modlitwy.

Silia nie była co prawda zachwycona, że to jej przypadło w udziale przesłuchanie więźnia. Miała wrażenie, że znów pewne rzeczy są zrzucane wyłącznie na jej barki. Niby tkwią w tym bagnie kolektywnie, ale inni po pas, ona zaś po samą cholerną szyję. Jensa nie było, tak samo Bethy. Lilla starała się co prawda pomóc ale szybko się zniechęciła ulotniwszy się jak dym z ogniska. Dobrze, że chociaż Aleksa i Albert stali tuż obok, nawet jeśli oboje byli raczej bierni.

Czarodziejka westchnęła ciężko i pochyliła się nad poczwarną istotą. Rzuciła zaklęcie zauroczenia, ponadto miała nadzieję, że mentalne sztuczki Aleksy dodatkowo skruszą jego niechęć i strach.
Czas zaczynać przedstawienie. Uśmiechnęła się życzliwie i zaczęła przemawiać jak najłagodniejszym tonem.
- Nie skrzywdzimy cię. Chcemy jedynie byś odpowiedział na kilka pytań. Później puścimy cię wolno.

Nie była pewna czy uwierzył niemniej kontynuowała. Trzeba było szybko przechodzić do konkretów.
- Szukamy mężczyzny, podobnego do nas. Ma spiczaste uszy, jak ja – zgarnęła w tył włosy aby mógł się przyjrzeć a później pobieżnie opisała Aerandira, tak jak zapamiętała go z owej pamiętnej nocy w mauzoleum. - Widziałeś kogoś takiego?

- Wrrrr... - bestia przywodziła na myśl dzikie zwierze. - Bogowie nie pozwalać na siebie patrzyć! Oni ciemni! Wrrr...

Czarodziejka sięgnęła do swojej podróżnej torby i wyjęła z niej fałszywą świeczkę, bezwartościowy łup zagarnięty po starciu z mrocznym elfem.
- Widziałeś kiedyś coś takiego? Wiesz gdzie mogę to znaleźć?
Małpolud potrząsnął przecząco głową i znów zaczął się szarpać. Silia musiała krzyknąć by zwrócił ponownie na nią uwagę.

- Idąc tutaj mijaliśmy krwawe znaki na drzewach. Wy je zrobiliście? Co oznaczają? Czyja to była krew?

-Ofiary być składane! Bogowie ich chcą! Wrrr... - stwór wygląda jakby walczył z czymś wewnątrz siebie. - My odstraszać wróg!

- No dobrze – Silia znów zmusiła się do przyjęcia łagodnego tonu. - Ilu was jest tutaj w tych lasach? Tobie podobnych?
- Dużo! - wrzasnął tak doniośle, że półelfka aż się wzdrygnęła.

- Boicie się czegoś prawda? - pytała dalej. - Nawet zwierzęta to wyczuwają. Co to takiego?
- My się niczego nie bać! - małpolud znów zaczął warczeć. - Niczego! Wrrrr!

Pomyślała jeszcze o upiorze kobiety, którego tegoż dnia dostrzegli w ruinach. Zdawało jej się, że powinna o nią zapytać. Może faktycznie jej dusza nie może zaznać spokoju? Może powinni jakoś temu zaradzić mimo że mija się to z ich nadrzędnym celem.

- Co to za ruiny? - zapytała po chwili zastanowienia. - Widzieliśmy tu zjawę kobiety. Ducha. Dlaczego się tu pojawia? Coś się tutaj wydarzyło?

Odpowiedzi na ostatnie pytanie już nie otrzymała. Więź czaru zauroczenia zerwała się i stwór zaczął na nowo rzucać się i wierzgać jak wściekły pies. Silia poprosiła by wszyscy zebrali się razem po czym zdała relację z całej rozmowy. Oczywiście nie omieszkała poprzeklinać pod nosem na to, że "stwór jest bardzo prymitywny", że "nie sposób z nim dojść do porozumienia", i że "na żadne pytanie nie odpowiedział jasno i logicznie".

Półelfka rozsiadła się na ziemi gotowa na dłuższą pogawędkę.
- Powiem jak to widzę. Tych stworów może być cała masa. Nie możemy wypuścić więźnia ryzykując, że sprowadzi nam po nocy na kark cały tłum swoich pobratymców. Z drugiej strony zabijanie go z zimną krwią byłoby nieludzkie. Do rana pozostanie związany w naszym obozowisku, i - tutaj spojrzenie utkwiła w Elizabecie - żadnych samowolnych akcji i wypuszczania go w las, w porządku?

- Jesteśmy chyba zgodni, że okolica jest niebezpieczna. Warty muszą być wystawione przez całą noc. Najlepiej dwójkami aby pilnować się nawzajem by nie przysypiać. Ja z Albertem biorę pierwszą wartę, drugą Alex z Bethy, następnie Angela z Jensem i nad ranem Aleksa plus Lilla. To tylko propozycja, możecie się powymieniać, jednak czarodzieje i kapłan biorą wartę pierwszą lub ostatnią. Alex z Angelą wartują z jednym z Talgijczyków, wybaczcie mi ale nie będę was oszukiwać, że bezgranicznie wam ufam. Wiem, teraz pewnie będziecie kręcić nosami i psioczyć, że jaśnie pani Silia znów się rządzi. Uwierzcie mi, nie zależy mi na tym, ale chcąc nie chcąc ktoś z nas musi podejmować decyzje, szybko i bez zbędnego rozwlekania się nad drobiazgami.

- Druga sprawa – potrzebujemy planu. Nie możemy włóczyć się po tym lesie w nadziei, że wreszcie natrafimy na samego Aerandira. Brzydal – ruchem ręki wskazała na więźnia – wspomniał o bogach, którzy mogą przypominać ludzi, czy też elfy. Nachodzi mnie przeświadczenie, że za tymi bogami może stać Aerandir. To byłoby do niego podobne, podnieść się do rangi bóstwa aby rozporządzać masą bezmyślnych i absolutnie poddanych jego woli potworów. Myślę, że rano powinniśmy wypuścić naszego jeńca. A wtedy Jens, Elizabetha i Angela, o ile się zgodzicie, moglibyście podążyć jego śladem. On może nas doprowadzić do jakiegoś większego skupiska istot jego gatunku. Jakiejś ich osady, o ile nie są zbyt optymistyczne moje założenie, że są oni jako tako ucywilizowani. Jeśli dotrzemy do miejsca gdzie się osiedlili może dowiemy się gdzie przebywają ich bogowie, a tym samym wierzę, że odnajdziemy Aerandira i świeczkę.
- Jeśli macie inne propozycje to oczywiście zamieniam się w słuch.

Po dyskusji usiadła z Jensem przy ognisku aby przejrzeć razem z nim ów tajemniczy dziennik. Najpierw patrzyła łowczemu przez ramię ale prędko zaczęła się niecierpliwić więc koniec końców wpiła palce w oprawę księgi i chciała ją wyrwać. Jens przytrzymał wolumin w silnym uścisku gotowy walczyć zaciekle o swoją własność. Przez chwilę szarpali się jak dzieci i nawet się to Silii dosyć podobało, śmiała się do rozpuku. Uważała jednak, że chyba nie powinna trwonić czasu na dziecinne igraszki więc warknęła trochę rozbawiona ale trochę rozeźlona:
- Jens, nie rób scen i pokaż mi to wreszcie. Mnie szybciej pójdzie czytanie a i żadnej istotnej informacji nie przeoczę.

Łowczy tylko się skrzywił i puścił księgę tak nagle, że Silia poleciała w tył jak długa niemal nakrywając się nogami.
~Zły jest? Niechby szlag trafił tych chłopów! - pomyślała rozcierając bolący tyłek. - No przecież prawdę rzekłam. Powiedziałam tylko, że przeczytam tekst szybciej i uważniej, a nie że on czyta za wolno i zbyt niedbale. Zresztą czy ja się złoszczę na niego za to, że po drzewach nie skacze jak wiewiórka albo, że się nie poruszam cicho jak mrówka! Jeśli ktoś powinien tą księgę przeczytać to właśnie ja. Jestem mądrzejsza od niego i nie będę miała z tego powodu wyrzutów sumienia!~

A jednak wyrzuty sumienia dopadły ją dość szybko, bo całe długaśne pół minuty później. Dziewczyna spąsowiała, ściągnęła usta i wypuściła ze świstem powietrze.
- Przepraszam – wykrztusiła prędko i położyła się na trawie w pobliżu rozpalonego ogniska. Czytała w samotności. Jej oczy żwawo ślizgały się po równych rzędach liter. ~Spieszyć się, byle jak najszybciej dotrzeć do końca zapisków.~ Miała nadzieję, że znajdzie pośród tekstu jakąś wskazówkę, która mogłaby im pomóc odnaleźć Aerandira i świeczkę.

Poleciła jeszcze Kołtunowi by tej nocy zachował czujność i patrolował okolicę.
- Jeśli poczujesz zagrożenie daj mi niezwłocznie znać – półelfka przytuliła kota i pocałowała go czule w czubek zimnego mokrego nosa. - Tylko nie zaśnij gdzieś w krzakach próżniaku bo ci złoję skórę.

Mogłaby przysiąc, że Kołtun świadomie i z premedytacją pokazał jej język. A później, jakby było mało, wypiął na nią tyłek i bezszelestnie pomknął w głąb gęstwiny. Silia była gotowa na trzymanie warty.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 16-09-2009 o 21:29. Powód: bo tak!
liliel jest offline  
Stary 16-09-2009, 18:10   #559
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Albert pokiwał głową, gdy Silia rysował plan na następny dzień. Cienista Knieja jest wielka, być może rzeczywiście była to szansa odnalezienia Aerendira. Pewna kwestia nie dawała mu jednak spokoju. Od kilku minut myślał cały czas o zjawie i o tym co wcześniej powiedział Jens. Skoro ruiny dawały im bezpieczeństwo blokując przystęp tej złej siły, a miało takich miejsc w kniei być więcej... W każdym razie milczący przez całe przesłuchanie Albert powiedział upewniwszy się, że modlitwa którą zastosował wobec więźnia straciła już swą moc:
- Plan jest dobry. Proponowałbym jednak następną i kolejne noce spędzać w tych ruinach, lub szukać miejsca, które wskazywała nam zjawa. Jesteśmy na wrogim nam terenie, każda bezpieczna przystań jest na wagę złota. A mam takie przeczucie, że duch był nam przyjazny i próbował pomóc odnaleźć kolejne takie miejsce.

Odszedł po chwili na bok, tak jednak aby nie tracić przyjaciół z oczu. Było już po zmroku, pochylił więc głowę i pogrążył się w codziennej modlitwie. Gdy skończył wrócił zaraz do prowizorycznego obozu i usiadł plecami do ogniska. Nie czuł się bardzo zmęczony i mógł pełnić pierwszą wartę, tak jak mówiła Silia. Wyciągnął trochę chleba i suszonego mięsa ze swojej torby i poczęstował czarodziejkę stojącą razem z nim na czujce. Kolację popił wodą z bukłaka. Patrzył w las, ale jego wzrok nie mógł przebić ciemności rozświetlanych tylko małym ogniskiem. Podszedł jeszcze do więźnia i sprawdził dokładnie węzły na jego rękach i nogach. Obejrzał przy okazji jego dziwny strój. Zastanawiał się czy Jens z Elizabethą dadzą radę podążać jego śladem, gdy jutro go uwolnią. Wrócił do swojego miejsca i przymknął oczy koncentrując się na nocnych odgłosach lasu. Co chwilę grzał ręce nad ogniskiem, lub modlił się, tak aby nie zasnąć.
 
Harard jest offline  
Stary 19-09-2009, 16:59   #560
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Noc była cicha. To przede wszystkim odbierały zmysły, ową ciszę, która rozerwana drastycznie jakimś odgłosem, powodowała ciarki na plecach wartowników. Cykanie świerszczy czy odgłosy nocnych zwierząt były rzadkie i jakieś niemrawe, z wyjątkiem wilczego wycia, które rozlegało się gdzieś za nimi jeszcze kilka razy w ciągu tych kilku godzin. Miszka kładł uszy po sobie, ale nie przyłączał się do tego, spoglądając co i raz na Jensa.
Małpolud nie powiedział już nic więcej, podejmując tylko kilka kolejnych prób zerwania krępujących go więzów. Oczywiście prób nieudanych, gdyż lina była za gruba nawet dla takich osobników, jakim był Drago. Alexa, która przed snem podjęła jeszcze jedną próbę sondowania okolicy, odkryła, że co prawda nikt nowy w zasięgu się nie pojawił, ale umysł złapanego stwora wciąż był zamglony i kierowany najprostszymi, mocnymi emocjami. Nie było w okolicy żadnej innej, bardziej inteligentnej istoty, ale i tak cały czas czuli, jak coś ich obserwuje. Jeniec nie spał w ogóle, Alex ze spokojem przyjmował wszystkie decyzje i polecenia, a Angela sprawiała wrażenie cały czas rozbawionej. Na słowa Elizabethy prawie się roześmiała, chociaż to w jej przypadku wydawało się niemożliwe.

***

Z dziennika Parcivala de Troyes:

"(...)i szliśmy tak, przecierając się przez gęstniejące knieje i potykając na każdym kroku z owymi dziwacznymi stworami. Pewni byliśmy, że takich, jakie były tu, nie było już nigdzie indziej w całym Faerunie! (...) paskudne zębiska, giętkie kończyny i szybkie jak wiatr (...) I wciąż czuliśmy się obserwowani, nawet w tych dziwnych ruinach, w których nas już nie atakowali. Szkoda, że Lostrius odpędził tego ducha, wydaje mi się, że on byłby po naszej stronie. (...)
Czujemy się coraz bardziej zagubieni, pomocy znikąd szukać, a morale spada z każdym poległym wojem. Ale jesteśmy blisko, wszyscy to czujemy. A czasem w nocy widzimy szczupłe sylwetki inkszych jakiś jeszcze stworów(...)"


***

10 Flamerule, Lato 1375

Tu w środku kniei, ciężko było określić dokładną godzinę wschodu słońca. Niebo rozjaśniało się powoli, ledwo widoczne zza ciężkich konarów i milionów liści. Olbrzymie drzewa tutaj jeszcze nie zasłaniały światła zupełnie, ale las przecież ciągnął się znacznie dalej i można się było domyślić, że stawał się idealnym domem dla istot nie lubiących słońca.
Nie wyspał się nikt tej nocy, niby cichej, a jednak głośnej i nieprzyjemnej. Posłania były niewygodne, bo przecież leżeli prawie na gołej ziemi. Wilgoć i wszędobylskie stworzenia ściółki leśnej, czy natrętne komary, one nie pozwalały. Chociaż to oczywiście były kłamstwa. Nie pozwalał strach. To była pierwsza samodzielna noc na łonie dzikiej, nieprzyjaznej natury, której drapieżniki czaiły się prawie w zasięgu wzroku. Prawie, bowiem późno w noc nie widać było wyciągniętej przed siebie dłoni, więc Elizabetha nie za długo powartowała na jednym z drzew. Cokolwiek, chociaż też mało, zdawała widzieć się tylko Silia, w której odzywała się jej elfia natura. Toteż dbali o ogień, który dodawał otuchy swoją wesołością i ciepłem. On jako jedyny w Cienistej Kniei.

Ale zapomnijmy o tym, to było w nocy. Teraz wstał już świt, a rosa zmoczyła posłania i większość ubrań. Szczęściem było lato, więc i wysychało szybko. Sprawnie pozbierali posłania i przekąsili pierwszy posiłek, dogadując jakieś mniej istotne szczegóły. Plan główny był prosty, wypuścić małpoluda i podążyć za nim. Angela nie wydawała się zainteresowana, podobnie jak Alex, który jednak był w stanie powiedzieć co mu w tym nie pasuje.
-To oznacza rozdzielenie się grupy, bo chyba nie myślicie, że ta małpa będzie iść wolno i na nas poczeka? I nic tu nie wytropisz jeśli nie masz węchu naszego byłego przewodnika.
Pomysłów jednak innych nie było. Jens i Bethy zaczaili się w krzakach, pozostali zaś wyprowadzili stwora i rozcięli mu więzy. Tamten nie namyślał się nawet przez chwilę - pozbawiony broni rzucił się naprzód, wbiegając pomiędzy drzewa z pełną szybkością i lawirując między nimi z nieludzką zwinnością. Chwytał się nielicznych tu jeszcze lian i przeskakiwał nad krzakami. Nie można było mieć najmniejszych nadziei na dogonienie go, a samo tropienie było może i w pewien sposób wykonalne, ale z szybkością pół kilometra na godzinę. Jens po kilku chwilach miał już dość szukania co chwilę znaków kluczącego najwyraźniej małpoluda, który połowę drogi na dobrą sprawę pokonywał w powietrzu. On był przystosowany. I wiedział jak zgubić łowców.

Chcąc nie chcąc, trzeba było podążyć w stronę wskazaną przez ducha, wgłąb Kniei. Szybko się okazało, że las, przez który podążali poprzedniego dnia, był bardzo łagodny i rzadki w porównaniu do tego 'za znakami'. Roślinność była bujniejsza, drzewa większe i starsze. Teren stawał się też podmokły, tutejszy mikroklimat był zupełnie inny od tego na przecież tak niedalekich równinach. Słońce przestawało docierać do ściółki, pojawiały się też całkiem liczne, górskie strumienie, przy których można było uzupełnić zapasy świeżej wody. Chociaż im dalej tym Jens częściej wskazywał wodę zbyt brudną, by nadawała się do picia. A sama droga, polegająca na przedzieraniu się przez chaszcze, była znacznie trudniejsza od tej z Lordem. Prawie wszyscy byli już wykończeni, gdy słońce chyliło się ku zachodowi. Pojawiły się też kolejne ruiny, nieliczne i pojedyncze, chociaż wydawało się, że zbliżacie się do jakiegoś ich centrum.
Każdy zdążył już pomyśleć o błogim odpoczynku, gdy świsnęły pierwsze pociski, z charakterystycznym odgłosem lotek przecinając powietrze. Jedna ze strzał zahaczyła o zbroję Lilli, odbijając się i lądując w ściółce. Kilka innych wbiło się w grube pnie drzew, pudła zawdzięczając zwinności Bethy, Jensa czy Angeli. Silia szybko otoczyła się ochronnym zaklęciem i kolejny pocisk przeleciał obok, nie czyniąc jej krzywdy. Ale to działało tylko na nią. Alexandra użyła mocy, natychmiast wychwytując kilkanaście obcych umysłów o różnej złożoności. Ale nie mogła się skupić, nie gdy Alex powalił ją na ziemię, chroniąc w ten sposób przed kolejną lecącą strzałą. Wreszcie ich dojrzeli, pojawiających się znikąd i chwilę potem znikających za krzakami czy w otaczającej ich wodzie.



Wyglądali jak ludzie, nie małpoludy. Ich torsy i ramiona nie były owłosione, za to muskulatura wykluczała elfy. Na twarzach mieli maski zrobione z drewna i roślinności a w dłoniach śmiercionośne łuki. Wydawało się jednak, że stracili przewagę zaskoczenia, nawet będąc na swoim terenie, nie strzelali też szczególnie celnie. Czy miało to być ostrzeżenie? Ciężko powiedzieć, bowiem kolejny pocisk otarł się o ramię Alberta, pozostawiając za sobą krwawą szramę. Jens wystrzelił swój, ale nie było widać czy trafił czającego się w krzakach napastnika. Nie mieli też czasu by wymyślić konkretny plan. Psioniczka czuła poruszenia i to ona w porę ostrzegła przed nowym zagrożeniem. Osiem dziwacznych bestii wyskoczyło ze znajdujących się dalej ruin, szybko otaczając ich półkręgiem.


Warczały i wydawały odgłosy pasujące drapieżnikom. Wyglądały jak relikt pradawnych czasów i chyba tylko tutaj, głęboko w Cienistej Kniei, mogły się w ogóle uchować. Były trochę mniejsze od ludzi, ale ich solidne umięśnienie, wielkie szczęki i ostre pazury świadczyły dobitnie o tym, że nie można było ich lekceważyć. Ruszyły powoli, obnażając kły. Kolejna strzała świsnęła w powietrzu i odbiła się od bariery zaklęcia Silii.
 
Sekal jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:49.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172