Wątek: Zakonna Krew
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-09-2009, 19:49   #19
Joppcio
 
Joppcio's Avatar
 
Reputacja: 1 Joppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodze
"Czy długo jeszcze będziesz tak pieprzył?" - ta myśl przewijała się przez głowę Blake'a wielokrotnie podczas przedstawiania planu działania. Z niecierpliwością oczekiwał słów w rodzaju "możecie się rozejść". Jedyne co trzymało go w tym miejscu to ten przemiły chłodek, który panował w zamku. Rozejrzał się po swych towarzyszach. "Czy któryś z nich u licha umie walczyć? Czy poradzą sobie z chociażby topielcem? Ehhhh... nie ma co się zamartwiać. Mężczyzna jakoś dotrwał do końca. Ruszył w pośpiechu po wyposażenie i wskoczył na konia. Pogładził ostrzę miecza. "Spokojnie Sil, już niedługo poczujesz krew przeklętych elfiaków". Rozsiadł się wygodnie w siodle i był gotowy do podróży.


Przez całą podróż mężczyzna rozglądał się bacznie na boki. Wszędzie może czaić się jakieś niebezpieczeństwo. W tym świecie zawsze trzeba uważać.
Tak, ta rada przydałaby się mieszkańcom spalonej wioski.

Blake patrzał jak towarzysze zaczynają przygotowywać obóz. Zsiadł konia i dał mu trochę obroku.
-Jedz Cień, jedz. - wyszeptał do zwierzęcia patrząc na efekt czaru Theodore'a.
Poprawił miecz i ruszył do ziemianki. Wcisnął się do środka i usiadł na ziemi.
Wyciągnął z plecaka spory kawał kiełbasy, 1/3 bochenka czarnego chleba i bukłak z wodą. Jedząc i pijąc wsłuchiwał się w słowa towarzyszy. Po zjedzonej kolacji w końcu się odezwał.
-A ja nazywam się Blake. I zajmuję się... - mężczyzna przerwał i chwilę myślał - powiedzmy, że dzięki mnie nie musicie się martwić, że jakiś potwór odgryzie wam kawałek tyłka. Znam się na wojaczce i tropieniu. A teraz się położę, bo łeb mi pęka. - dokończył po czym wyciągnął śpiwór i położył się w jednym z rogów ziemianki.


Z krótkiej drzemki wyrwała go nagła wizyta krasnoluda. Blake chwycił odruchowo za rękojeść miecza, jednak widząc, że krasnal nie ma złych zamiarów uspokoił się i słuchał historii wędrowca. Strasznie irytowało go zachowanie przybysza. Przychodzi taki jak gdyby nigdy nic i żre cudze żarcie. Popatrzał na rękę małego człowieka, która wylądowała na kolanie Zoi. "Przeginasz chłopie" - pomyślał, jednak za nim zdążył cokolwiek zrobić rosły barbarzyńca już ruszył w stronę krasnala. Mężczyzna przyglądał się z zadowoleniem na toczącą się walkę. Po chwili wstał z posłania i wyszedł z ziemianki. Popatrzał na ogarniającą okolice ciemność. Poczekał chwilkę, aż oczy przyzwyczają się do mroku, po czym ruszył w stronę konia. Gdy upewnił się, że z zwierzakiem wszystko dobrze, rozglądnął się po okolicy.
 

Ostatnio edytowane przez Joppcio : 16-09-2009 o 19:12.
Joppcio jest offline