"Czy długo jeszcze będziesz tak pieprzył?" - ta myśl przewijała się przez głowę Blake'a wielokrotnie podczas przedstawiania planu działania. Z niecierpliwością oczekiwał słów w rodzaju "możecie się rozejść". Jedyne co trzymało go w tym miejscu to ten przemiły chłodek, który panował w zamku. Rozejrzał się po swych towarzyszach. "Czy któryś z nich u licha umie walczyć? Czy poradzą sobie z chociażby topielcem? Ehhhh... nie ma co się zamartwiać. Mężczyzna jakoś dotrwał do końca. Ruszył w pośpiechu po wyposażenie i wskoczył na konia. Pogładził ostrzę miecza. "Spokojnie Sil, już niedługo poczujesz krew przeklętych elfiaków". Rozsiadł się wygodnie w siodle i był gotowy do podróży.
Przez całą podróż mężczyzna rozglądał się bacznie na boki. Wszędzie może czaić się jakieś niebezpieczeństwo. W tym świecie zawsze trzeba uważać.
Tak, ta rada przydałaby się mieszkańcom spalonej wioski.
Blake patrzał jak towarzysze zaczynają przygotowywać obóz. Zsiadł konia i dał mu trochę obroku.
-Jedz Cień, jedz. - wyszeptał do zwierzęcia patrząc na efekt czaru Theodore'a.
Poprawił miecz i ruszył do ziemianki. Wcisnął się do środka i usiadł na ziemi.
Wyciągnął z plecaka spory kawał kiełbasy, 1/3 bochenka czarnego chleba i bukłak z wodą. Jedząc i pijąc wsłuchiwał się w słowa towarzyszy. Po zjedzonej kolacji w końcu się odezwał.
-A ja nazywam się Blake. I zajmuję się... - mężczyzna przerwał i chwilę myślał - powiedzmy, że dzięki mnie nie musicie się martwić, że jakiś potwór odgryzie wam kawałek tyłka. Znam się na wojaczce i tropieniu. A teraz się położę, bo łeb mi pęka. - dokończył po czym wyciągnął śpiwór i położył się w jednym z rogów ziemianki.
Z krótkiej drzemki wyrwała go nagła wizyta krasnoluda. Blake chwycił odruchowo za rękojeść miecza, jednak widząc, że krasnal nie ma złych zamiarów uspokoił się i słuchał historii wędrowca. Strasznie irytowało go zachowanie przybysza. Przychodzi taki jak gdyby nigdy nic i żre cudze żarcie. Popatrzał na rękę małego człowieka, która wylądowała na kolanie Zoi. "Przeginasz chłopie" - pomyślał, jednak za nim zdążył cokolwiek zrobić rosły barbarzyńca już ruszył w stronę krasnala. Mężczyzna przyglądał się z zadowoleniem na toczącą się walkę. Po chwili wstał z posłania i wyszedł z ziemianki. Popatrzał na ogarniającą okolice ciemność. Poczekał chwilkę, aż oczy przyzwyczają się do mroku, po czym ruszył w stronę konia. Gdy upewnił się, że z zwierzakiem wszystko dobrze, rozglądnął się po okolicy.
Ostatnio edytowane przez Joppcio : 16-09-2009 o 19:12.
|