- To było zabawne... albo nie potrafili zabić smoka, albo... wy im przeszkodziliście... zabawne - wymruczał smok. Rana zrobiona mieczem szybko się zasklepiała. Tak szybkiej regeneracji Gloinus nie widział nigdy przedtem.
- Muszę jednak wiedzieć, w jakim celu przybyłeś ty i twój pojękujący kolega. Aldrim leżał wciąż twarzą do ziemi i faktycznie cicho jęczał.
- Mości smoku - zaczął krasnolud
- Nie będę owijać w bawełnę, bo byłaby to z mej strony straszliwa obraza. Przybyliśmy tu z polecenia Magów sprawujących pieczę nad Smokogrodem. Sytuacja jest ciężka, bowiem w każdej chwili mogą oni utracić tę twierdzę, skazując jej mieszkańców na pewną śmierć. Przyszliśmy więc my dwaj, - tu gestem wskazał na
Aldrima, który podniósł się już z ziemi i zaczął otrzepywać się z kurzu -
by prosić cię o pomoc. Jesteś zaprawdę majestatycznym i silnym stworzeniem, lecz kiedy Smokogród ugnie się pod najeźdźcą, przyjdą i tutaj. Zagarnąć twe skarby, i pozbawić ciebie życia.
Smok odkaszlnął potężnie w chwili kiedy
Gloinus skończył i mała kula ognia poszybowała tuż nad głową brodatego wojownika.
Odruchowo schylił się, ale nadal czuł gorący podmuch. nawet, kiedy kula roztrzaskała się o ścianę jaskini.
- Nie jestem już w tak dobrym stanie jak za młodu. Poza tym, twierdzisz, że ci niedoszli smokobójcy naprawdę umieliby mnie zabić? Przecież ich wynik widzisz w tej chwili.
- Przewaga liczebna potrafi zdziałać wiele dobrego. Albo złego, zależy z której strony patrzeć na sprawę.
- Na pewno nie mówisz tego tylko po to, żeby wywabić mnie z mej pieczary i samemu zagarnąć te skarby? Poznałem w swoim życiu kilkoro krasnoludów, którzy mimo miłej powierzchowności myśleli tylko o bogaceniu się. "Cholera, rozgryzł mnie." - przeleciało mu przez myśl
-""Sława" niektórych krasnoludzkich mężów docierała w nieodpowiednie miejsca. No nic, skarbów będzie jeszcze do zdobycia więcej, a narażając się na gniew smoka raczej tego nie uświadczę." - Spotkałeś najwidoczniej tę część krasnoludzkiej społeczności, która nie cieszy się znakomitą opinią. Nawet u nas. Zapewniam, że my dwaj nie pragniemy twego złota, a jedynie przyszliśmy błagać cię o pomoc. Aldrim wstał już i stał obok niego, przysłuchując się słowom przyjaciela. Nie mówił nic, bo nic więcej nie było do dodania. Z napięciem, zaciskając knykcie aż do białości oczekiwali w napięciu na decyzję smoka...