Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-09-2009, 16:15   #2
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
- Nie obchodzi mnie czy masz kłopoty czy nie, zrozum to wreszcie skretyniały pajacu! Jak dla mnie to mogą Cię nawet obdzierać ze skóry, a szef chłostać batem, ja i tak nie zareaguję i chciałabym by w końcu to do Ciebie dotarło! Nie znoszę Twojego radosnego charakterku ani tego gdy skaczesz jak jakiś debil. Nienawidzę tego, że masz przyjaciół, że się uśmiechasz, a Twoje oczy są koloru błękitu! Więc przestań z łaski swojej zawracać mi dupę i wypieprzaj stąd pókim miła, szczeniaku! - wydarła się czerwonowłosa dziewczyna stojąc w progu swojej kwatery. Złapała gwałtownie za metal swoich drzwi, zamachnęła się napinając mięśnie i trzasnęła drzwiami najmocniej jak tylko potrafiła. Cały pokój zadrżał, półki się zatrzęsły, zaś z wieszaka stojącego przy drzwiach spadła chusta. Dziewczyna przekręciła z niezwykłą zgrabnością kluczyk siedzący w zamku i oparła się biodrami o chłodny metal drzwi. Naburmuszyła się jak jakaś nastolatka po czym przywaliła pięścią w ścianę i zawarczała wściekle.
- Uuuch, jak ja ich wszystkich nie znoszę! - zagrzmiała do samej siebie po czym ruszyła szybkim i niezgrabnym krokiem w stronę łazienki, po drodze naturalnie kopiąc chustę, która to spadła z wieszaka. Jakoś nie miała do niej poszanowania, tak samo jak do innych rzeczy, choć niewiele ich miała. Tak, trzeba to przyznać. Nie ma jeszcze osoby w Konsorcjum poza szefem, która widziałaby pokój Yachi... No, przynajmniej nie ma żadnej takiej żywej... O martwych nic nie wie. No cóż, ma słabą pamięć do umarlaków, ich imion i aparycji, bo przecież kogo to obchodzi, prawda?
Gdy tylko czerwonowłosa dziewczyna weszła do łazienki stanęła przed umywalką opierając się o jej zimną porcelanę, która dla niej była zdecydowanie przyjemna. Lubiła chłód, więc nie uciekała od niego. Tak samo było, gdy ktoś przyłożył jej lodowatą dłoń do karku, choć wtedy się wkurzała, ze w ogóle ktoś ją dotknął, więc jak widać, nie w temperaturze problem, a w czynach i obiektach, które to ją dotykają. No cóż, nie każdy ma prawo jej dotknąć, właściwie bez pytania to nikt nie ma prawa. Nawet jeśli jakiś super-maczo-man rzuci się na nią by ocalić od promieni lasera pędzących w jej kierunku by ją zabić, ocali ją i w ogóle będzie dumny, że nie wiem co, to ona i tak go ochrzani, skrzyczy, pobije i zabije ... na samym końcu, oczywiście. Tortury bywają słodkie.

Yachi uśmiechnęła się unosząc kącik ust. Zaśmiała się dość perfidnie pod nosem na same te swoje głupie myśli. Jacie Jacie, jaka ona była niemiła. W jednej sekundzie jej uśmiech po prostu zgasł, szybciej niż się pojawił. Widać, że nie była to kobieta szczęścia, nie uśmiechała się zbytnio, nie cieszyła. Można nawet twierdzić, że nie była zła tylko smutna. Tak na co dzień, po prostu. Mimo iż każdy uważał ją za "wredną sukę" bądź "pannę idealną z serii nie-chcę-Cię-znać-bo-jesteś-gorszy", to niekoniecznie tak było. Jednak to nie miało dla Yachi znaczenia, ważne, że jej nie lubili, cieszyła się, a raczej tolerowała to. Mniej tolerowała sympatię do samej siebie niż jej brak, taka już była, nie dało się tego zrozumieć, nie dało zmienić... Dlatego właśnie ludzie źle o niej mówili za jej plecami, jaka to ona zła, podła, okrutna i bez serca... Bez uczuć. Niektórzy podle żartowali, że brak jej faceta dlatego taka zgryźliwa, inni zaś się dziwili "Co takiego mogło spotkać 16latkę, że jest taka zgryźliwa jakby miała 30lat?". Tak czy siak, nieważne co o niej mówili i jak często, ważne, że jak tylko zjawiała się i przechodziła obok nich, wszyscy milknęli, dosłownie w jednej sekundzie robiło się cicho. Kiwnięcia głową, komplementy... "Wspaniała akcja", "Dobra robota". "Jak zawsze profesjonalnie, madame perfect". Obłudnicy.

Dziewczyna nacisnęła guzik będący przymocowany do ściany łazienki, po czym do umywalki w kształcie owalnym zaczęła napływać woda. Yachi westchnęła jedynie i wsunęła dłonie pod strumień letniej wody po czym nabierając jej trochę w "miseczkę" ułożoną z dłoni ochlapała nią swoją buzię. Czynność tę powtórzyła kilka razy, aż w końcu uznała, że starczy. Zgarnęła wilgotną ręką czerwone włosy na plecy po czym wyciągnęła rękę w bok i wzięła ręcznik. Jakoś co prawda czynniki fizjologiczne jakie powstawały u człowieka nie były jej domeną i zwyczajnie w świecie nie miała takich problemów typu śmierdzący pot, łzawe oczy, "ojej zaraz sie posikam".
Tuż po wytarciu swojej buzi nasza bohaterka uniosła głowę i spojrzała w lustro. Przenikliwa i dzika żółć jej niespokojnych oczu napawała ja dziwnym zakłopotaniem. Jak można mieć takie chore oczy? Chore, w sensie nienaturalne, dzikie... Przez nie przypominała chorą psychicznie kobietę, niezrównoważoną, upośledzoną i świrniętą... Typowa wariatka.

Z całej tej mieszaniny myśli wykrzywiła usta w grymasie niezadowolenia i cisnęła białym ręcznikiem w lustro. Nie wiadomo kiedy wyszła z łazienki, zrobiła to tak szybko, jakby jej tutaj nigdy przedtem nie było. Woda jeszcze trochę szumiała, po pewnym czasie sama się wyłączyła. Yachi nawet nie zwróciła na to uwagi, podeszła do swojego łóżka i położyła się na nim. Chwilę leżała patrząc w ciemny sufit swojego pustego pokoju. Dokładnie, pokój był pusty. Wyglądało to bardziej jak duży strych z łóżkiem niż przytulny kącik kobiecego pokoju. Łóżko stało gdzieś daleko przy oknach, które i tak były zasłonięte grubymi kotarami. W pokoju były jakieś szafki, półki... Wszystko puste i jakby stare, zakurzone, brudne ... Nieruszane. Niektóre meble wciąż były zakryte płótnem, inne stały gdzieś w rogu a światło nawet do nich nie docierało, przez co wydawały się niewidoczne.
Dziewczyna przymknęła oczy, tak po prostu, by zaznać trochę ciszy, by nie myśleć o niczym i zrelaksować się. Nie mam przyjaciół, jestem nielubiana. Nikt się do mnie nie przywiązał, każdy patrzy na mnie krzywo, a współpraca ze mną wydaje się dla nich być koszmarem. Każdy się modli by przy kolejnym zadaniu nie musieć ze mną współpracować...
- Ach, życie jest piękne! - stwierdziła już na głos i wyciągnęła ręce daleko za siebie, by się przeciągnąć leniwie i ziewnąć sobie nie z potrzeby, ale z przyzwyczajenia.

- Gandasz Ninsun, Roel van der Bink, Yachi Yourichi, Ergo, Albiorix Adrastea, Tek oraz Midia Averrestinnil proszeni sa o zgloszenie sie do sali odpraw. - usłyszała nagle w swoim pokoju i uniosła brew do góry. Zaskoczona? uch, no troszkę tak. Liczyła na dłuuugą przerwę i odpoczynek, a tu taka niespodzianka... Nie lubiła niespodzianek.
- Ale debilne imiona. - skomentowała cicho pod nosem i podniosła się w łóżka. Uklęknęła na kolanach po czym wypięła tyłek w górę i uniosła prześcieradło łóżka. Zajrzała daleko pod swoje trzyosobowe łóżko i sprawnym ruchem wyciągnęła stamtąd sporej wielkości walizkę. Otworzyła ją bez wahania uprzednio oczywiście wystukując odpowiednią kombinację cyfr jako kod po czym wyjęła z niej niezbędne rzeczy. Zamknęła walizkę i z powrotem schowała ją pod łóżko. Wstała niespiesznie z podłogi, jednak zrobiła to cicho. Panna Idealna, co?
Podeszła jeszcze tylko do chusty, która zawieruszyła się gdzieś w kącie pokoju, po czym zawinęła ją wokół szyi i wyszła z pokoju trzaskajac drzwiami.

I znów przyszło jej iść przez korytarz korporacji, potem do winy i na samą górę. Znowu wjeżdżać i zjeżdżać, jak jej się nie chciało! Tłoczno tam było i za dużo idiotów, których najchętniej powystrzelałaby na strzelnicy. Jednak tym razem nie mogła. Drzwi od windy rozsunęły się, część osób wyszło, część zostało. Yachi nabrała powietrza i weszła do środka. Nacisnęła odpowiedni guzik po czym założyła ręce krzyżem na piersiach. Widziała, jak się każdy na nią gapi, jednak nikt nie miał odwagi się odezwać. No i dobrze, tylko by spróbował, to by się dowiedział co to znaczy stracić zęba.
Uch, dziwne typy się tutaj kręciły, w windzie i poza nią. Jednak dziewczyna nie chciała już dłużej nad tym się zastanawiać, zignorowała potem każdego, omijając nawet te osoby, które kojarzyła z widzenia.
Drzwi od sali konferencyjnej otworzyły się, do środka weszła Yachi. Kiwnęła głową do szefa jednak nie odezwała się. Wolała milczeć, nie lubiła gadać. Ignorowała wszystko, co zignorować się dało bez uszczerbku na własnym zdrowiu, choć i to bywało względne.

Yachi jest niezwykle piękną i urodziwą dziewczyną, która póki się nie odezwie jest naprawdę atrakcyjna i pociągająca. Mierzy niecałe 165cm wzrostu, wagi jest wręcz piórkowej, ok. 49kg, wyglądem zaś przypomina 16latkę. Ma długie, sięgające za łopatki, niezwykle czerwone, wręcz ogniste włosy oraz dzikie i przepełnione chęcią mordu, żółte oczy podkreślone zgrabnie i umiejętnie czarną kredką jak i tuszem do rzęs. Samo spojrzenie w te oczy powoduje paraliż i wzbudza strach w innych, dlatego mało kto jest w stanie patrzeć prosto w jej dzikie oczy, w tę żółtą, chorą barwę, która swą nienaturalnością przyciąga i jednocześnie odpycha. Dziewczyna oprócz tego jest szczęśliwą posiadaczką bladych i pełnych ust oraz skromnego, zadartego lekko noska. Jej skóra jest promienna i zdrowa, lekko blada, jednak wygląda uroczo, gładko i miękko, co też jest prawdą, ponieważ jest ona wrażliwa. Yachi jest piersiastą dziewczyną, niestety, ale matka natura obdarzyła ją dużymi piersiami, z których ona wcale nie jest dumna, bynajmniej. Nie lubi ich. Ma ona również całkiem ładne wcięcie w talii, płaski brzuch oraz zgrabne nogi.
Ubiera się dość… Wyzywająco. Zazwyczaj ma na sobie czarny stanik, na którym wyszyte są czerwone płomienie, brudno-różowo-fioletową chustę wokół szyi, krótkie spodenki podkreślające krągłość jej bioder oraz pośladków, przyczepione mocniej dzięki białemu paskowi z ćwiekami oraz długie skarpety sięgające do połowy ud, tego samego koloru co chusta, jednak jednolitej barwy. Na nogach na zaś białe buty, na prawej dłoni krótką, skórzaną rękawiczkę, przypominającą rękawiczkę motocyklisty, na lewej podobną, jednak dłuższą, bo sięgającą aż za łokieć. <wygląd: [anime] [real] >

Tak właśnie prezentująca siędziewczyna stanęła przy ścianie opierajac się o nią plecami. Nie, nie miała zamiaru siadać, nawet nie chciała. Obserwowała jedynie szefa, nie zwracając nawet uwagi na osoby, które wchodziły kolejno do tego pomieszczenia. Czemu? Bo jej to nie obchodziło. Wykrzywiła jedynie usta w nieładnym grymasie, zupełnie jak obrażone na cały świat dziecko i westchnęła niemo. Znowu będzie musiała obrażać i się wykłócać, by przypadkiem jakiś ktoś się do niej nie przywiązał. Jednak i tak była pewna, że jej własna sława ja wyprzedziła i pewnie większość osób ją kojarzy, jak nie z wyglądu to ze słuchu... Cóż, zobaczy się.

Ziemia... Skąd ona ją znała? No tak, głupie pytanie. Wiadomo przecież kim była, musiała znać tę planetę, choć nie tylko tam mieszkali ludzie. Wynieśli się stamtąd, pamiętała to jak musiała skakać po planetach by ich odnajdywać. matko, co za niedorajdy, pomyśleć, że sama kiedyś była takim śmiesznym ludzikiem. Żałosne.
Słuchała dalej uważnie co ma do powiedzenia mężczyzna. Nie odzywała się, wyłącznie obserwowała. Od czasu do czasu musiała nawilżyć wargi jednak robiła to niesłyszalnie. No błagam, co za żenada..., skomentowała w myślach hologram który pojawił się w pomieszczeniu i przerzuciła oczami. Założyła ręce krzyżem na piersiach i stopę jednej z nóg oparła o ścianę będącą za nią.

Ha, lustro. Kolejna żenada jaką zobaczyła za pomocą hologramu. Ona żyła już na tyle długo, że dla niej to wszystko było kretyńskie, mega kretyńskie. Starała się jednak po sobie nie pokazywać zażenowania, była więc chłodna, zimna, lodowata... Jakby tego nie nazwać, była bezuczuciowa. Na jej twarzy nie wymalowała się ani jedna z tych wszystkich targających światem emocji. Zero.
Kiedy dziewczynka się przedstawiła ta dalej milczała. Nadopiekuńczy, ta? Super, czyli pewnie czytasz mi w myślach... Wynaturzenie., warknęła we własnych rozmyśleniach, nie miała zamiaru się odzywać. Nie miała zamiaru także pomagać. Odepchnęła się więc od ściany i zgrabnym krokiem podeszła do dziewczynki, jednak nie spieszyła się, więc w każdej chwili ktoś mógł ją wyprzedzić i być pierwszym. Jeśli nikt się nie palił to nie, łachy bez. Yachi stanęła obok małej i spojrzała na nią z góry, potem zerknęła tam, gdzie patrzyła dziewczynka. Pomóc? Czy nie? Och, nie... Ona tylko popatrzy. Nie po to nadano jej imię, by zwracano się do niej ogólnikowo...
 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 16-09-2009 o 16:28.
Nami jest offline