Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-09-2009, 11:02   #35
Terrapodian
 
Reputacja: 1 Terrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłość
Ragath

Śmierć Brunschwicka była punktem kulminacyjnym i przynajmniej częściowo zdawałeś sobie z tego sprawę. Paladyn leżał w powiększającej się plamie krwi. Część żołnierzy zaczęło nieśmiało klaskać. Natomiast weteran zbladł mocno. Wydawało się, że zaraz straci przytomność. Oddychał głęboko, wreszcie uklęknął przed wami i spytał;
- Co rozkażecie?
Tymczasem wiedźma zaśmiała się. Wstała z ziemi i spojrzała na was obłąkanym wzrokiem;
- Nie zapomnimy - powiedziała czystym głosem. - Lecz teraz musisz strzec się, bo nie znajdziesz tutaj bezpiecznego miejsca. Jesteś obcy, niesiesz śmierć. A ty, olbrzymie - skierowała głos w stronę Gorgintha - chroń wojownika, bo razem będziecie cierpieć i razem zwyciężycie... lub przegracie...
Kaszlnęła, skuliła się nieco. Odwróciła twarz ku wiosce;
- Tyle śmierci... tyle zła... idźcie na północ. Na północ.
Powoli kuśtykała w stronę płonącej wioski.

Gorginth milczał. Wreszcie zapytał;
- Gdzie teraz idziemy? Co robimy? Udajemy, że nic się nie stało? Czy...
Poruszył istotną kwestię. Blef z wypadkiem podczas walki udałby się pod warunkiem, że żołnierze trzymaliby język za zębami. Być może istniały jeszcze inne wybory... Miałeś tylko niemiłe wrażenie, że bez względu na wszystko wynik będzie zły.

Gloinus

Smok chwilę powarczał. Łeb zwrócił w górę komina. Przez chwilę wpatrywał się w błękitne niebo. Po pięciu minutach jakby przypomniał sobie o waszej obecności;
- Jeśli musisz wiedzieć... jestem tym złym smokiem... - mruknął z lekką dumą w głosie. - Tak, jednym z tych, o których krąży tyle legend. Plądrowanie wiosek, zabijanie bohaterskich rycerzy... Nie jest w tym wiele prawdy.
Machnął ogonem ze złością.
- Prawda wygląda tak, że jestem jednym z tych, którzy stanęli po złej stronie barykady. Popełniłem błąd, stając się sługą... Moi... jaśniejsi bracia odlecieli na wschód, do krain, które nie mają nazwy w waszym języku. Ja zostałem. I tkwiłem jako niewolnik. A teraz wy odważyliście się pytać o to samo!
Uderzył ogonem z wielką złością. Ziemia zatrzęsła się.
- Byłem już na świecie, gdy po tych krainach chodzili bogowie. Czy byli tymi właściwymi bóstwami, czy może kreatorami? Nie pamiętam. Wiem na pewno, że to twórcy z krwi i kości. Nie te wasze marne odbicia - syknął. - Skarby? Nie dbam o to. Bierzcie to sobie. Nie rozumiecie nas - smoków. My mamy misję, przeznaczenie. Czy mam wyjść na zewnątrz? A więc moje uwięzienie dobiegło końca? Dobrze, od dłuższego czasu spałem i teraz chciałbym rozprostować kości. Lecz nie dołączę do was, nim wasi przełożeni nie dowiodą, że warto. A jak na razie mają u mnie słabą ocenę, skoro czują się tak ważni, iż nie przychodzą osobiście, za to przysyłają dwójkę najemników... żałosne...
Smok wstał na łapy, przez co wydał się jeszcze większy niż w rzeczywistości. Staną na tylnych nogach, przednimi złapał skały i niczym jaszczurka wspinał się po kominie, wbijając pazury głęboko w kamień. Skrzydła rozprostował. Po chwili odskoczył, załopotał nimi i wzbił się w górę.
 
Terrapodian jest offline