Wątek: The Cave
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-09-2009, 18:16   #42
Fabiano
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
Nic nie jest takie, na jakie wygląda.

Mija już 3 godzina od wyruszenia ekspedycji. Sir Jozef Wils leży w łóżku w apartamencie przy Kensington Rd i wsłuchuje się w głos ulicy, który dobywa się żwawo przez otwarte okno. Spojrzał na stolik nocny. Wyświetlacz dosyć staromodnego czasomierza wskazywał 19:11. Trzy godziny, pomyślał, a od stycznia 9 miesięcy. Zdawało by się, że tyle się wydarzyło w między czasie od odkrycia jaskiń. Sprawa przybrała szybsze tempo po pobycie w Hamburgu. Te wszystkie wizyty, w Cadarache, w Genewie, w Culham, w Paryżu. Nocne przesiadki na lotniskach czy dworach. Spotkania z tyloma ludźmi. Wszystko w ciągu niespełna 10 miesięcy.

Przekręcił się na bok. Leżał teraz z twarzą zwróconą w stronę okna, za którego rozciągał się widok na Hyde Park. Wszystko wskazywało, że poszło zgodnie z planem. Najwyższa Rada Nadzorcza dysponowała wystarczającym budżetem żeby poszło wszystko z planem, pomyślał.

Pokuj był nie wielki. Jakieś 23 mkw. Duże rozłożyste łóżko stało na środku a po obu stronach stały stoliki nocne. Mimo, że przewidziane dla dwojga osób, Wils nigdy nie spał tu ze swoją żoną. Umarła 2 lata temu na raka. Kilka zabytkowych mebli przywiezionych z ich starego domu przypominało mu o niej. Lecz dzisiaj nie miał wspominać małżonki lecz zapiski z akt, które leżały na klasycznej komodzie. Z akt, które w maju dostał od Tomasa. Tomasa Schellera. Na wierzchu akt leżała teczka, dość obszerna teczka z napisem: Porucznik Jacques Leblanc.

Leżał jeszcze gdy do drzwi dobiegło pukanie. Oznaczać to mogło dwie rzeczy. Albo obsługa chce posprzątać. Albo jedyna osoba, która, oprócz Sir Wilsa, zna kod do windy (Cała reszta dzwoni z recepcji). Podszedł i otworzył drzwi, a za nimi zastał umundurowanego oficera.

- Dzień doby Sir. - Dzień dobry Morse, wejdź. – Wils nie wyglądał na uradowanego.

********

A miało być zero bohaterstwa.
Szliście chwilowo spokojnie, ociągaliście się ale było spokojnie. Było ciemno. Zostaliście tylko z latarkami na czołach. Nikołaj nie miał nic. Jeden mówił po polsku drugi coś po serbsku albo jeszcze jakiemuś. Rozbrojeni, naiwni, pełni żalu i przede wszystkim cholernie zdenerwowani poszliście dalej. Jacques nic se nie zrobił z wypowiedzianych przez Colina słów. Nie mógł puścić zakładnika od tak, bez pewności, że wszystko pójdzie tak jak on tego by sobie życzył. Pistolet cały czas był wycelowany to w jednego to w drugiego z was. Nóż natomiast nie odpuszczał gardła Michaela. Gdy broń została wycelowana akurat w Turzyńskiego, Nikołaj skorzystał z okazji i wchodząc w ciemniejszy kont i wyciągnął Colta. Broń lekko zabłysła w ciemności.



Nikołaj Radović.
- Rzuć broń. – zawołałeś.

No i sprawa się skomplikowała. Michael dalej pod nożem spojrzałeś na Nikołaja błagalnie. Teraz wszelkie oczy patrzyły na was. Ciebie i nadal obejmującego Cie Jacquesa.

- Niee, to Ty rzuć. - powiedział spokojnie żołnierz. Dalej w Ciebie celowa. Ty się powoli cofałeś w ciemniejsze miejsce.
- Prosta sprawa Leblanc. Mnie ten koleś nie obchodzi, jest dla mnie nikim. Zabijałem w Jugosławi przyjaciół. Możemy to rozegrać z trupami lub bez. Serb dał dwa kroki w tył by jeszcze głębiej skryć się w ciemności. – Powiedziałeś i czekałeś na jego reakcję. Ręka żołnierza była stabilna. Nóż dotykał prawie krtani historyka. Ciemność przeszkadzała w jednoznacznej ocenie sytuacji. Nie widziałeś jego butów a co do spostrzeżenia jego emocji zapomnij. Spostrzegłeś jednak, że kontem oka zerka na pozostałych. Postanowione.

Huk był wręcz ogłuszający. Colt 1911 to nie zabawka. Padliście na ziemię jak jeden. Nawet Michael. Też przywarłeś do podłogi ostatkiem siły woli uciekając od tego obłędu. Przez kilka poprzednich chwil najadłeś się tyle strachu jak nigdy dotąd. A teraz jeszcze to. Leżysz i próbujesz zebrać myśli, gdy nagle czujesz, że boli cie ramie na wysokości barku. Jest za ciemno by sprawdzić co jest przyczyną bólu.

Nikołaju, trafiasz Francuza w dłoń. Nie wiesz jak bardzo ale widziałeś przez ułamek sekundy jak ręka odskakuje i puszcza nóż. Co ważniejsze, widzisz jak Jarecki pada na ziemię. Najprawdopodobniej cały i zdrowy.
Leblanc odskakuje do tyłu. Lekko się przetoczył i ponownie wszyscy usłyszeliście przeszywający uszy odgłos wystrzału. Tak, strzelanie w zamkniętych tunelach jaskini, gdzie nawet szept wydaje się krzykiem, nie jest rozważne. Tym razem jednak strzał padł ze strony żołnierza. Nikołaj dostał w nogę. Dokładnie udo. Na szczęście, rana była tylko głębszym draśnięciem. W ciemnościach patrzycie jak Jacques znika. Widać jeszcze kontury, a potem nic. Nikołaj zamarł w bezruchu tłumiąc początkowe syki bólu. Nasłuchiwał próbując zlokalizować wroga. Krople, przekleństwa i huk pędzący jeszcze gdzieś daleko po korytarzach a także dudnienie w uszach uniemożliwiały jakiekolwiek nasłuchiwanie. Zanim nastała cisza i się oswoiliście, Leblanca już nie było.

Ciekawa wędrówka, nieprawdaż? Jeden uciekła drugi się zgubił a trzecie na was będzie polował z nabitą bronią. Wiecie przynajmniej gdzie jesteście?
 
__________________
gg: 3947533


Ostatnio edytowane przez Fabiano : 17-09-2009 o 21:01.
Fabiano jest offline