Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-09-2009, 23:15   #41
 
Bebop's Avatar
 
Reputacja: 1 Bebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwu
Szedł powoli z uwagą stawiając kroki. Autentyczna radość i entuzjazm, które poczuł gdy pierwszy raz zjawił się w jaskini, dawno już przeminęły. Teraz myślał tylko o sytuacji w jakiej znalazła się ekipa, a ta nie wyglądała za dobrze. Harlow był aktualnie jedynym grotołazem, który mógł się pochwalić dostatecznym doświadczeniem, Benz przepadł, Brown przepadł... czy teraz nastąpi ich kolej?

Nie, dlaczego w ogóle tak pomyślał? Chyba pierwszy raz w swojej długiej karierze czuł tak wielki niepokój. Nawet jego służbie w SAS nie towarzyszyło takie napięcie. Nie potrafił tego racjonalnie wytłumaczyć, instynkt sam podpowiadał mu, iż to już tylko kwestia czasu nim stanie się coś nad czym nie będą mogli zapanować. Być może zapędzili się za daleko? A może to Royal Society pokpił sprawę wysyłając za małą i za słabo zorganizowaną ekipę?

- Brniemy dalej i dalej, obyśmy tylko nie znaleźli tu własnych grobów - rozprawiał w duchu.

Z tych posępnych myśli wyrwały go dopiero idące ścianą kable i zniszczone rury. Jedno stało się pewne, sprawa była o wiele bardziej skomplikowana niż się na to zapowiadało. Nagle usłyszał szczęk broni, a jedyną osobą z ekipy, która posiadała pistolet był Francuz.

- Nigdy nie ufaj Francuzom - wyszeptał.

- Odwróćcie się plecami. I ręce na głowę! Już!

O dziwo najgorsze w tej sytuacji nie było to, iż byli trzymani na muszce, lecz to, że jeden z nich miał przyłożony nóż do gardła. Jeden ruch i zaostrzone ostrze zatopi się w szyi ich kompana. Colin nie chciał ryzykować życiem swego towarzysza, więc posłusznie wykonywał polecenia. Gdyby stanął sam na sam z Francuzem zapewne by zareagował, lecz w ich aktualnym położeniu cena była zbyt wysoka.

- Spokojnie, nie będziemy próbowali żadnych sztuczek, zero bohaterstwa - rzekł dyplomatycznie - Zrobimy co każesz, teraz to ty jesteś bossem. Proszę Cię tylko o jedno, wypuść tego człowieka on sobie na to nie zasłużył. Jak już mówiłem nie będziemy próbować żadnych sztuczek, to ty jesteś w komfortowej sytuacji, więc proszę wypuść tego człowieka - przerwał na moment - Chcesz zakładnika? Ja mogę nim zostać, ale do licha zlituj się nad tym nim, on nie jest żołnierzem tak jak ty czy ja, oszczędź mu tego.
 
__________________
See You Space Cowboy...
Bebop jest offline  
Stary 17-09-2009, 18:16   #42
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
Nic nie jest takie, na jakie wygląda.

Mija już 3 godzina od wyruszenia ekspedycji. Sir Jozef Wils leży w łóżku w apartamencie przy Kensington Rd i wsłuchuje się w głos ulicy, który dobywa się żwawo przez otwarte okno. Spojrzał na stolik nocny. Wyświetlacz dosyć staromodnego czasomierza wskazywał 19:11. Trzy godziny, pomyślał, a od stycznia 9 miesięcy. Zdawało by się, że tyle się wydarzyło w między czasie od odkrycia jaskiń. Sprawa przybrała szybsze tempo po pobycie w Hamburgu. Te wszystkie wizyty, w Cadarache, w Genewie, w Culham, w Paryżu. Nocne przesiadki na lotniskach czy dworach. Spotkania z tyloma ludźmi. Wszystko w ciągu niespełna 10 miesięcy.

Przekręcił się na bok. Leżał teraz z twarzą zwróconą w stronę okna, za którego rozciągał się widok na Hyde Park. Wszystko wskazywało, że poszło zgodnie z planem. Najwyższa Rada Nadzorcza dysponowała wystarczającym budżetem żeby poszło wszystko z planem, pomyślał.

Pokuj był nie wielki. Jakieś 23 mkw. Duże rozłożyste łóżko stało na środku a po obu stronach stały stoliki nocne. Mimo, że przewidziane dla dwojga osób, Wils nigdy nie spał tu ze swoją żoną. Umarła 2 lata temu na raka. Kilka zabytkowych mebli przywiezionych z ich starego domu przypominało mu o niej. Lecz dzisiaj nie miał wspominać małżonki lecz zapiski z akt, które leżały na klasycznej komodzie. Z akt, które w maju dostał od Tomasa. Tomasa Schellera. Na wierzchu akt leżała teczka, dość obszerna teczka z napisem: Porucznik Jacques Leblanc.

Leżał jeszcze gdy do drzwi dobiegło pukanie. Oznaczać to mogło dwie rzeczy. Albo obsługa chce posprzątać. Albo jedyna osoba, która, oprócz Sir Wilsa, zna kod do windy (Cała reszta dzwoni z recepcji). Podszedł i otworzył drzwi, a za nimi zastał umundurowanego oficera.

- Dzień doby Sir. - Dzień dobry Morse, wejdź. – Wils nie wyglądał na uradowanego.

********

A miało być zero bohaterstwa.
Szliście chwilowo spokojnie, ociągaliście się ale było spokojnie. Było ciemno. Zostaliście tylko z latarkami na czołach. Nikołaj nie miał nic. Jeden mówił po polsku drugi coś po serbsku albo jeszcze jakiemuś. Rozbrojeni, naiwni, pełni żalu i przede wszystkim cholernie zdenerwowani poszliście dalej. Jacques nic se nie zrobił z wypowiedzianych przez Colina słów. Nie mógł puścić zakładnika od tak, bez pewności, że wszystko pójdzie tak jak on tego by sobie życzył. Pistolet cały czas był wycelowany to w jednego to w drugiego z was. Nóż natomiast nie odpuszczał gardła Michaela. Gdy broń została wycelowana akurat w Turzyńskiego, Nikołaj skorzystał z okazji i wchodząc w ciemniejszy kont i wyciągnął Colta. Broń lekko zabłysła w ciemności.



Nikołaj Radović.
- Rzuć broń. – zawołałeś.

No i sprawa się skomplikowała. Michael dalej pod nożem spojrzałeś na Nikołaja błagalnie. Teraz wszelkie oczy patrzyły na was. Ciebie i nadal obejmującego Cie Jacquesa.

- Niee, to Ty rzuć. - powiedział spokojnie żołnierz. Dalej w Ciebie celowa. Ty się powoli cofałeś w ciemniejsze miejsce.
- Prosta sprawa Leblanc. Mnie ten koleś nie obchodzi, jest dla mnie nikim. Zabijałem w Jugosławi przyjaciół. Możemy to rozegrać z trupami lub bez. Serb dał dwa kroki w tył by jeszcze głębiej skryć się w ciemności. – Powiedziałeś i czekałeś na jego reakcję. Ręka żołnierza była stabilna. Nóż dotykał prawie krtani historyka. Ciemność przeszkadzała w jednoznacznej ocenie sytuacji. Nie widziałeś jego butów a co do spostrzeżenia jego emocji zapomnij. Spostrzegłeś jednak, że kontem oka zerka na pozostałych. Postanowione.

Huk był wręcz ogłuszający. Colt 1911 to nie zabawka. Padliście na ziemię jak jeden. Nawet Michael. Też przywarłeś do podłogi ostatkiem siły woli uciekając od tego obłędu. Przez kilka poprzednich chwil najadłeś się tyle strachu jak nigdy dotąd. A teraz jeszcze to. Leżysz i próbujesz zebrać myśli, gdy nagle czujesz, że boli cie ramie na wysokości barku. Jest za ciemno by sprawdzić co jest przyczyną bólu.

Nikołaju, trafiasz Francuza w dłoń. Nie wiesz jak bardzo ale widziałeś przez ułamek sekundy jak ręka odskakuje i puszcza nóż. Co ważniejsze, widzisz jak Jarecki pada na ziemię. Najprawdopodobniej cały i zdrowy.
Leblanc odskakuje do tyłu. Lekko się przetoczył i ponownie wszyscy usłyszeliście przeszywający uszy odgłos wystrzału. Tak, strzelanie w zamkniętych tunelach jaskini, gdzie nawet szept wydaje się krzykiem, nie jest rozważne. Tym razem jednak strzał padł ze strony żołnierza. Nikołaj dostał w nogę. Dokładnie udo. Na szczęście, rana była tylko głębszym draśnięciem. W ciemnościach patrzycie jak Jacques znika. Widać jeszcze kontury, a potem nic. Nikołaj zamarł w bezruchu tłumiąc początkowe syki bólu. Nasłuchiwał próbując zlokalizować wroga. Krople, przekleństwa i huk pędzący jeszcze gdzieś daleko po korytarzach a także dudnienie w uszach uniemożliwiały jakiekolwiek nasłuchiwanie. Zanim nastała cisza i się oswoiliście, Leblanca już nie było.

Ciekawa wędrówka, nieprawdaż? Jeden uciekła drugi się zgubił a trzecie na was będzie polował z nabitą bronią. Wiecie przynajmniej gdzie jesteście?
 
__________________
gg: 3947533


Ostatnio edytowane przez Fabiano : 17-09-2009 o 21:01.
Fabiano jest offline  
Stary 18-09-2009, 23:37   #43
 
michau's Avatar
 
Reputacja: 1 michau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłość
Mike szedł z rękami w kieszeni i po chwili zaczął mieć głęboko w dupie fakt, że tak a nie inaczej potoczyła się sytuacja. Nie raziło go nawet to, że Francuz co jakiś czas do niego mierzy z pistoletu. Cóż, szybciej w domciu. O ile nas nie zabije, chociaż tak powiedział. Zależy też do którego domciu, tego w Polsce, czy tego na górze.- Pomyślał Mike.

Zabić. Ciekawe jakie to uczucie? Pozbawić kogoś życia. Dekalog, piąte przykazanie. Wieczne potępienie za chwilę słabości.W imię czego? Może pięciu kolejnych minut życia tu, a w wieczności życia w nieustannej paranoi, w świecie bez litości, bezbarwnej próżni, bez rąk i nóg i zmysłów, być może leżąc w szpitalnym łóżku i patrząc w sufit nie mogąc nic zrobić? Jak może wyglądać piekło? To już chyba nie te kotły, co w średniowieczu. Wystarczy spojrzeć na to, co istnieje na tym świecie, co wydaje się złem i cierpieniem. Jak wygląda zło i cierpienie w świecie wiecznym? Czy mogą spotkać człowieka najgorsze cierpienia jednocześnie?

Czasem chyba warto wybrać inną drogę, nawet jeśli nie wierzysz w Boga, czy nie interesuje cię żadna religia, to chyba warto chociaż postępować wdg. pewnych zasad. No bo przecież, do cholery, skoro inwestujesz w fundusz inwestycyjny, chociaż i tak wiesz, że możesz się go nie doczekać, a nie chce ci się poświęcić 3 minut dziennie, by chociaż zastanowić się nad tym, że zamiast kogoś oszukać czy nabluzgać w twarz można postawić piwo? Z zabijaniem jest łatwiej. Po prostu nie zabijać.

Padło krótkie -Rzuć broń. Radovic, cholera jasna, skąd on ma pistolet? Czy tu wszyscy mają gnaty oprócz mnie?
Mike nawet nie zdążył zauważyć, kto pierwszy pociągnął za spust. Padł strzał, a on instynktownie przywarł do ziemi. Raczej padł niż przywarł. Zęby głucho zgrzytnęły o siebie. Kurwa, przygryzłem sobie język..

Strzał pada ponownie. Mike'owi dzwoni w uszach, gdy echo wystrzału milknie. Kątem oka dostrzega, że Francuz zaczyna uciekać, a Nikołaj pada na ziemię. Adrenalina pompowana do krwi. Mike chciał zacząć biec za Francuzem, wstał natychmiast, ale pomyślał, że chyba nadal ma on broń i zatrzymał się po kilku krokach "sprintu", który wyglądać mógłby z boku jak trucht. Jednych straż napędza, innych paraliżuje. To drugie zadziałało na Mike'a. Spojrzał za siebie. Nikołaj krwawił. Michael i Colin wyglądali na niedraśniętych. Mike średnio znał się na pierwszej pomocy, ale zaczął szukać w plecaku jakichś bandaży.
 
__________________
Fortune is fickle.
"Do not follow the Dark Side"
michau jest offline  
Stary 19-09-2009, 11:53   #44
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Okazja się nadarzyła szybko, krótka wymiana zdań i chwila na którą Serb czekał, francuz odepchnął Jareckiego. Nim tamten upadł Radović ściągnął spust. Ostre szarpnięcie czterdziestki piątki, dym, huk, LeBlanc z wykrzywioną bólem twarzą, odepchnięcie się, zmiana pozycji, upadek, kolejny huk, szarpnięcie, ból.
Nikołaj leżąc na ziemi nie ruszał się, ból zalewał go nowymi falami ledwo powstrzymywał się od krzyku. Co tu dużo mówić, zmiękł. Zmiękł i to cholernie. Kiedyś po postrzale jeszcze by się ostrzeliwał, zaciskając zęby. Żołnierz znikł, daleko i tak nie ucieknie, Nikołaj rozmyślnie przed wyprawą zainwestował w tak potężny kaliber, nawet draśnięcie w dłoń musiało spowodować chociaż tymczasową utratę władzy w kończynie, a jeśli trafił czysto to z dłoni za wiele nie zostało.
Gdy Jacques się oddalił a dziennikarz niezdecydowany zaczął przetrząsać plecak rozległ się odgłos uderzenia. To Serb ze złością uderzył pistoletem o skałę, kolejny powód dla którego Nikołaj zabrał ze sobą colta, można było go używać jako młotka a potem dalej strzelać.
Mechanik podniósł się do pozycji siedzącej i przyjrzał się ranie. W życiu widział nie jedno i nie jednego doświadczył, potrafił więc określić mniej więcej jak bardzo oberwał. Na całe szczęście, nawet wytrawny strzelec w tych warunkach bez światła mógł tylko pomarzyć o celowaniu, kula ominęła kość, ważne naczynia krwionośne i chyba co ważniejsze mięśnie. Najprawdopodobniej za jakieś pół miesiąca Serb znów będzie mógł biegać jednak dalszy marsz był pod wyraźnym znakiem zapytania. Zaraz mogła przyjść gorączka a podczas karkołomnej wędrówki rana otworzy się nie raz.
Radovic położył pistolet przy zdrowej nodze i zaczął przetrząsać kieszenie kurtki, z wewnętrznej wyciągnął mały pakunek.

a z zewnętrznej kieszeni multitoola

Niezbędnikiem szybko rozciął sobie nogawkę z obu stron, starając się nie dotykać ranny, starał się... Parę razy reszta drużyny mogła usłyszeć parę niecenzuralnych słów po rosyjsku. Gdy Radović miał już dostęp do ranny otworzył kieszonkową apteczkę i wyjął z niej cztery bandaże. Rozpiął pasek i zdjął z niego kaburę po nożu a z kurtki wyjął piersiówkę.
-Potrzebna jest mi pomoc. Trzeba założyć opatrunek uciskowy. Do rany z obu stron należy przyłożyć po dwa bandaże i przycisnąć je kaburą i piersiówką. Potem całość owinąć bandażem elastycznym.
Jeśli ktoś zapalił latarkę mógł zobaczyć bladą twarz Serba i drżące ręce. Jedynie głos był w miarę spokojny.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 20-09-2009, 15:23   #45
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Francuz prowadził Michaela z nożem przyłożonym do gardła. Nie był to wygodny sposób podróżowania, szczególnie dla tego drugiego, który nigdy w życiu nie znalazł się w takiej sytuacji. Bał się, to naturalne, kto by się nie bał? Bał się nawet odezwać, by nie sprowokować tego terrorysty. Kto wie co mu chodzi po głowie?

Nagle, zanim historyk zdał sobie sprawę z tego co się dzieje, Serb wycelował błyskawicznie w Leblanca z własnej broni.

- Rzuć broń - krzyknął.

Jareckiego wcale to nie uspokoiło, wręcz przeciwnie. Jeszcze jeden facet celował w niego z pistoletu. Zawsze fascynowały go historyczne konflikty militarne i często wyobrażał sobie jakby to było samemu znaleźć się na linii frontu, ale nawet w najgorszych odczuciach nie spodziewał się, że to taki koszmar. Czy to już koniec dla niego?

- Niee, to Ty rzuć - odpowiedział Francuz.

- Prosta sprawa Leblanc. Mnie ten koleś nie obchodzi, jest dla mnie nikim. Zabijałem w Jugosławi przyjaciół. Możemy to rozegrać z trupami lub bez.

Gdyby nie nóż przystawiony do gardła, Michael prawdopodobnie krzyknąłby z niedowierzania. "Co za parszywy gnój z tego Serba!" I mimo, że miał teraz poważne problemy z trzeźwym myśleniem, nienawiść do stojącego przed nim faceta, rosła z każdą sekundą, przewyższając nawet niechęć do tego, który stał za nim.

Strzał. Jarecki padł na ziemię jak tylko poczuł, że nóż Francuza więcej mu nie zagraża. Nie oglądał się na boki. Po prostu leżał twarzą do ziemi, osłaniając rękoma głowę. Strach odebrał mu wszelkie siły. Wkrótce padł drugi strzał, a następnie było słychać tylko oddalające się kroki i parę słów, chyba po rosyjsku, wypowiedzianych z gniewem.

Michael w końcu zdobył się na to by się rozejrzeć. Francuz uciekł, Harlow i Turzyński zdawali się być cali i zdrowi, a Radović oberwał w nogę. Historyk mimowolnie sięgnął ręką do gardła jakby chciał sprawdzić, czy jego szyja jest cała. Była. Oddychał ciężko, był cały mokry. Z trudem podniósł się z ziemi, ale za chwilę poczuł, że musi znów się do niej zbliżyć. Zarzygał jakiś stalagmit...

Parę sekund później znów się wyprostował. Nieprzytomnym wzrokiem spojrzał na innych. Serb chyba opatrywał sobie nogę.

- Potrzebna jest mi pomoc. Trzeba założyć opatrunek uciskowy. Do rany z obu stron należy przyłożyć po dwa bandaże i przycisnąć je kaburą i piersiówką. Potem całość owinąć bandażem elastycznym - powiedział.

Jarecki, który ze zdenerwowania nie zrozumiał niemal żadnego słowa, domyślił się, że chyba potrzebna mu pomoc. Podszedł do niego chwiejnym krokiem, jakby chciał mu tę pomoc udzielić i...

Pięść historyka sama skierowała się w stronę szczęki Radovicia. Głuchy odgłos uderzenia rozległ się po jaskini, a Nikołaj, aż zleciał ze skały na której siedział. Michael sam się nie spodziewał, że dysponuje taką siłą.

- Ty sukinsynu! - krzyknął. - Ty skur...! Ten koleś cię nie obchodzi?! - pytał wskazując na siebie.

Następnie nogi się pod nim ugięły. Siadając na ziemi, ukrył twarz w drżących dłoniach i szlochając pytał sam siebie:

- Co tu się dzieje? Co ja tu robię?
 
Col Frost jest offline  
Stary 24-09-2009, 21:15   #46
 
Bebop's Avatar
 
Reputacja: 1 Bebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwu
Kiedy Colin dostrzegł ledwo widoczny błysk stali wiedział już, że wszystko skomplikuje się jeszcze bardziej. Wzdrygnął się lekko kiedy usłyszał słowa Serba. Konfrontacja wydawała się nieunikniona, żaden z nich nie miał zamiaru odpuścić. Harlow cofnął się o kilka kroków, bowiem nie chciał znaleźć się na linii strzału.

- Oby tylko wiedział co robi - pomyślał patrząc na uzbrojonego w Colta mężczyznę.

Chwilę później w jaskini rozległ się pierwszy strzał, Colin błyskawicznie rzucił się na ziemię podobnie jak pozostali. Okazało się, że Serb miał już dość oczekiwania i zaryzykował. Widocznie nie pierwszy raz bywał już w takich okolicznościach, gdyż oddał strzał niezwykle precyzyjnie. Kula trafiła idealnie w dłoń Francuza, nóż który dotychczas spoczywał niebezpiecznie blisko szyi ich kompana, wylądował na ziemi. Wyglądało na to, iż niedoszły zakładnik nie odniósł żadnych ran, choć w tym świetle Colin nie mógł tego ocenić z całą pewnością. Wtem rozległ się kolejny huk, tym razem to Francuz postanowił pokazać na co go stać i wystrzelił w kierunku Serba. Na szczęście zabrakło mu nieco precyzji i pocisk trafił jedynie w udo, z tej odległości mógł go nawet zabić, lecz widocznie nie doszedł jeszcze do siebie po postrzale w rękę.

Kiedy Colin podniósł głowę zobaczył jak Francuz powoli znika w ciemnościach korytarza, najszybciej jak tylko potrafił poderwał się z ziemi i już miał ruszyć za żołnierzem, kiedy przypomniał sobie o rannym Serbie. Życie jego towarzysza było teraz o wiele ważniejsze od pościgu.

-Potrzebna jest mi pomoc. Trzeba założyć opatrunek uciskowy. Do rany z obu stron należy przyłożyć po dwa bandaże i przycisnąć je kaburą i piersiówką. Potem całość owinąć bandażem elastycznym.

Nie zareagował kiedy należący do ekipy Historyk uderzył Serba w twarz, bowiem jego reakcja wcale Colina nie zdziwiła. Miał prawo być zdenerwowany, przecież to właśnie jego życie wisiało kilka minut temu na włosku. Jeden zły ruch i Serb miał by go na sumieniu.

- Wystarczy, utarczki między nami to ostatnie czego nam trzeba.

Przykucnął obok Serba by lepiej przyjrzeć się ranie, po czym zabrał się za jej bandażowanie. Pierwsza pomoc nie była mu obca, więc z opatrunkiem poradził sobie bardzo sprawnie. Bardziej martwiło go jednak coś innego, nieobliczalny Francuz, który z naładowanym gnatem plątał się teraz po jaskini. Jedynym sensownym rozwiązaniem wydawał mu się teraz powrót na powierzchnię, poszukiwania Benza i Browna muszą pozostawić sobie na później.

- Wygląda całkiem nieźle
- rzucił do Serba - Miejmy nadzieję, że ten francuski zabijaka zgubi się gdzieś w tych korytarzach i będziemy go mieli z głowy. W każdym razie myślę, że powinniśmy czym prędzej wrócić na górę, nasz przyjaciel potrzebuje profesjonalnej opieki medycznej.

Upewniwszy się jeszcze raz, iż opatrunek został założony poprawnie, odszedł kilka kroków dalej. Poświecił latarką w kierunku korytarza, w którym zniknął Francuz. Nawet nie liczył na to, że ten człowiek zgubi się gdzieś w korytarzach, był w końcu dobrze wyszkolonym żołnierzem, więc bardziej prawdopodobne było to, iż od teraz będzie starał się dorwać ich za wszelką cenę. Zapewne z większą determinacją i ostrożnością.
 
__________________
See You Space Cowboy...

Ostatnio edytowane przez Bebop : 26-09-2009 o 19:35.
Bebop jest offline  
Stary 29-09-2009, 21:11   #47
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
No i zagrzmiało, prawda?

Spacerek, jaki mieliście tutaj odbyć, okazał się porządną zaprawą bojową a Micheal z czytającego o wojnach przeszedł do formy bojownika. Co prawda szczęka Nikołaja okazała się być solidna. Ale ból pozostał. Z tym, że to był pikuś w porównaniu z nogą. Mimo to Nikołaj spojrzał na Jareckiego i rzekł:

- Jakbyś mnie nie obchodził strzeliłbym przez Ciebie, nie zarobiłbym wtedy kulki.

Groźnie brzmiące słowa odbiły się echem od ścian. Gdzieś leżała latarka, gdzieś któryś z was miał na głowie drugą, i jeszcze jeden. Colin, Ty podszedłeś do Nikołaja i odwaliłeś fachową robotę. Nie raz i nie dwa spotkałeś się z różnymi urazami. Ta nie wyglądała najlepiej. Ale uważasz, że warto dmuchać na zimne i zarządzasz odwrót. Znaczy przynajmniej byś chciał. Jednak Nikołajowi nie śpieszno na powierzchnię.

- Dzięki ja jednak nie wracam. Musimy odnaleźć Benza i dowiedzieć się o co do cholery chodzi. Tak, wiem co mi grozi bez pomocy lekarskiej. - Powiedział.

No tak, trzeba coś począć. Siedzicie rozglądacie się jeden na drugiego. To posępnie to z pobłażaniem. Opatrunek założony więc jeden z was, Colin, udaję się na kilku krokowy zwiad.


Korytarz szeroki. Gdzie dokładnie jesteście? Ciężko powiedzieć z racji, że cała sytuacja okazała się zajść tak szybko, że się pogubiliście. Rozglądacie się w poszukiwaniu jakichś wskazówek dotyczących tego gdzie jesteście. Ale czy ten stalagmit albo tamten widzieliście wcześniej? Tak i nie - każda odpowiedz jest prawidłowa z waszej perspektywy. Najprawdopodobniej tu byliście, bo wracaliście korytarzem, z którego przyszliście. Tak wam się przynajmniej wydaje. Z tym, że nie wiecie, w którym dokładnie miejscu. Czy mogliście dojść daleko? Szliście może 2 minuty prawda? Prawda?

Nikołaju, wziąłeś pod uwagę zaginionych i nadałeś przez radio. nie wiedząc czy usłyszą:
- Leblanc oszalał, próbował nas zabić. Uważajcie na niego!

Jak na potwierdzenie Twoich słów rozległ się strzał, i kolejny. Gdzieś daleko ale spotęgowany przez echo. Gdzie to może być? Tobie, Mike, wydaję się, że jakby z lewej a siedzisz do Nikołaja przodem. Po prawej Mike siedzi Jarecki. Z twarzą ukrytą w rękach zastanawiasz się co tu robisz do cholery. Do JASNEJ cholery! Wszyscy mieli oczy spłoszone oprócz ciebie. Twoich oczu, ukrytych za dłońmi, nie było widać. Latarkami badaliście każdą część korytarza, w którym się znaleźliście. Bo skoro był strzał, to znaczy, że ktoś do kogoś strzelał. A skoro ktoś taki gdzieś łazi, a łazi na pewno, to może wam zagrażać.

Nikołaju, wstałeś jakoś. Ale napinanie mięśnia czworogłowego uda sprawia ból i nie wydaje się zbytnio proste. Zrobiłeś krok i podniosłeś upuszczony przez francuza nóż.

Ciemność jest nie przenikniona. Mike, masz na głowie kask i latarkę. Nikołaj, nie masz nic świecącego, za to w prawej gnata a w lewej nóż. Colin, masz latarkę w ręku i na kasku na głowie. Michael, nie masz nic przydatnego - ani latarki ani broni. Za to masz głowę, w której huczy. Nie wiecie gdzie jesteście. No w korytarzu, którym wcześniej szliście ale gdzie konkretnie. A wiecie przynajmniej co dalej?
 
__________________
gg: 3947533

Fabiano jest offline  
Stary 02-10-2009, 13:53   #48
 
michau's Avatar
 
Reputacja: 1 michau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłość
Mike chyba nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, że to, co się wokół niego dzieje, to rzeczywistość. Postrzelona noga jego kompana wyglądała jak w grze komputerowej albo przynajmniej jak scena z "Ostrego Dyżuru", o ile ktoś pamięta ten serial. Właściwie naprodukowali Amerykańce tej całej sieki o lekarzach całą kupę, a teraz chyba króluje dr. House. Doktor Dom. Czy to nie jest idiotyczne nazwisko? Chyba w ich ojczystym języku brzmi nie mniej głupio.

Mike znów zaczął gadać do siebie. Lubił o robić, a zwłaszcza kląć po cichu. Tu mógł jednak głośno, bo i tak nikt go nie rozumiał. Spoglądał na nogę kompana.
-Kurwa. No do chuja jego mać. Ja pierdolę, za co mi płacą. Mam pisać artykuły, rozmawiać z ludźmi, no, ewentualnie napisać jakąś książkę, być może kiedyś jeśli życie pozwoli. Za to mi, kurwa, płacą lub płacić powinni, a nie za niebezpieczne wyprawy po jaskiniach. Kurwa, albo powiedzmy chciałbym posiedzieć przed komputerem i skrobnąć posta na Lastinnie, a nie uganiać się po wilgotnych jak dupa węża ciemnych grotach z bandą terrorystów. Kurwa- zakończył.

- Dobra, panowie.- przeszedł na angielski- ja tu widzę niezły burdel i osobiście przestaje mi się to podobać. Moje zadanie jako dziennikarza powoli zaczyna się tu kończyć, bo robi się niebezpiecznie. Osobiście wracałbym już do domu. Jacyś chętni? Jak mam być szczery, to nie wiem gdzie jest droga powrotna, a do tego nie chcę iść sam. Co do Francuzika, to ciągle może się gdzieś czaić, ale mam to w dupie. Może się uda. Czasami miewam farta- Mike popatrzył po twarzach kompanów.
- A ty, Nikołaj, z tą nogą powinieneś się ze mną zgodzić.
 
__________________
Fortune is fickle.
"Do not follow the Dark Side"

Ostatnio edytowane przez michau : 02-10-2009 o 13:54. Powód: dodałem jedno zdanie
michau jest offline  
Stary 10-10-2009, 18:48   #49
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Nikołaj schylił się po nóż francuza starając się nie zgiąć rannej nogi, prawie mu się udało wszyscy mogli usłyszeć cichy syk bólu i przekleństwo. Parę razy zmienił chwyt na nożu i obrócił go między palcami dopiero wtedy schował go do pochwy.
-A ty, Nikołaj, z tą nogą powinieneś się ze mną zgodzić.
Serb spojrzał na dziennikarza. Gdy się odezwał mówił powoli, przesadnie akcentując słowa.
-Wiem, że mój angielski nie jest najlepszy szczególnie w takiej chwili. Rozumiem również, że to nie jest Twój ojczysty język dlatego powtórzę się czego nie lubię robić. Idę szukać Benza. NIE wracam na górę. Jeśli chcesz nie będę Ciebie zatrzymywał ale po powrocie w najlepszym razie poproszę Ciebie o milczenie w najgorszym zastrzelą. Taka mała sugestia, tu jest dwóch psycholi z bronią. Francuz poszedł w kierunku kabli, tam gdzie zostawiliśmy sprzęt, strzały słyszeliśmy z drugiej strony. Ja zrobię tak: idę po latarkę i naboje, przy okazji odstrzelę francuza jak mi się uda, potem sprawdzę kto jeszcze na nas poluje. Jeśli ktoś pójdzie ze mną będę wdzięczny, jeśli nie... Cóż, przeżyje.
Radović skończył mówić i sięgnął po manierkę przy pasie, odkręcił ją i pociągnął solidnego łyka. Gdy skończył pić ruszył w stronę w którą poszedł francuz, w jednej ręce trzymał pistolet drugą wiódł po ścianie jaskini by nie zgubić się w ciemności. Droga była koszmarna, kilka razy się potykał a wtedy noga odzywała się nieznośnym bólem, zaciskał wtedy zęby i klął pod nosem. Ciekawiło go w jakim stanie jest LeBlanc, po strzelaninie z dłoni powinien mu zostać tylko strzęp ciała i kości. Co prawda mógł go tylko drasnąć, kula mogła rozwalić tylko parę palców i odbić się od rękojeści noża. Po nieznośnych minutach przepełnionych bólem i strachem czy za rogiem nie czeka śmierć dotarł do dużej komnaty. Od razu zobaczył światło upuszczonych latarek i ciągle palącą się zapalniczkę, jednak co Zippo to Zippo. Ostrożnie podszedł w tamtą stronę próbując w ciemności wyłowić sylwetkę francuza, nie udało mu się. Chwilę stał myśląc w końcu podszedł do światła i sięgnął po latarkę, był teraz widoczny jak na dłoni. Strzał nie padł, nóż nie wbił się w ciało. Serb szybko zgasił latarkę, założył kask i zapalił latarkę na nim, dopiero wtedy przyjrzał się czy ktoś nie czai się w ciemnościach. Nic, Radović zabezpieczył pistolet i schował go z przodu za pasek kurtki, tak by móc po niego sięgnąć w każdej chwili. Pokuśtykał do plecaka i zaczął wyrzucać rzeczy z niego. Na pierwszy ogień poszły naboje, uzupełnił magazynek o brakujący nabój i poupychał je gdzie tylko mógł po kieszeniach. Potem zabrał z ziemi Zippo i wrzucił ją do kieszeni razem z zapasową paczką fajek. Podobnie do kieszeni upchnął zapałki i dezodorant. Wyekwipowany wstał i rozejrzał się po skalnej komnacie. Światło latarki zatrzymało się na chwilę na małym korytarzyku, który postanowił sprawdzić za chwilę. Na podłodze znalazł to co chciał, plecak francuza. Pokuśtykał do niego i zaczął go metodycznie wybebeszać, tak jak myślał nie znalazł żadnego notesu, mapy ani rozkazów, nic. Oprócz standardowego sprzętu jaki miał każdy członek wyprawy znalazł trochę materiałów wybuchowych, odłożył je na podłogę nie znał się na nich i nie chciał ich ruszać. Nie zabrał nic z wyposażenia francuza.
Serb wstał powoli i podszedł do korytarzyka, był niewielki, każdy z członków wyprawy musiałby się przeciskać a Nikołaj w tym stanie do tego się nie nadawał. Miał dziwne przeczucie, przeczucie któremu nauczył się ufać. Francuz tędy poszedł by spełnić rozkazy jakie otrzymał. Serb chwilę się zastanawiał czy nie wysadzić korytarzyku, nie rzucić tu wszystkich materiałów wybuchowych francuza i nie strzelić w nie. Zaniechał tej myśli, czuł, że przyjdzie mu jeszcze tędy iść mimo rannej nogi. Radović odwrócił się i zaczął mozolnie kuśtykać z powrotem w kierunku w którym rozległy się strzały. Wiedział, że już nikomu nie pomoże, że dalszy marsz tylko mu zaszkodzi. Wiedział to ale szedł dalej bo musiał się przekonać kto tam leży. Benz czy Brown, Serb miał nadzieje, że ten drugi i wcale nie wstydził się tej nadziej.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 12-10-2009, 20:29   #50
 
Bebop's Avatar
 
Reputacja: 1 Bebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwu
- Dzięki ja jednak nie wracam. Musimy odnaleźć Benza i dowiedzieć się o co do cholery chodzi. Tak, wiem co mi grozi bez pomocy lekarskiej.

Szaleństwo.
Powinni jak najszybciej rozpocząć ewakuację, rana Serba wymagała natychmiastowej opieki medycznej, to nie uległo wątpliwości. Owszem, Benza nie należało tutaj zostawiać samego, lecz teraz sprawą priorytetową była zapewnienie bezpieczeństwa członkom ekipy. Z drugiej jednak strony Harlow nabrał do tego człowieka sporo szacunku, bowiem pomimo ogromnego bólu Serb postanowił jednak zostać by odszukać Benza. Być może łączyła ich przyjaźń, bądź też jakieś dawne zobowiązania, w każdym razie ryzyko było spore.

- Ja zrobię tak: idę po latarkę i naboje, przy okazji odstrzelę francuza jak mi się uda, potem sprawdzę kto jeszcze na nas poluje. Jeśli ktoś pójdzie ze mną będę wdzięczny, jeśli nie... Cóż, przeżyje
- oznajmij Serb.

Skoro Serb postanowił zostać to i Harlow zostanie. Lepszym pomysłem byłby odwrót, lecz w tej sytuacji Colin zdecydował, że nie porzuci kompana w potrzebie. Oby tylko noga Serba wytrzymała czekający ich wysiłek.

- Ja zostanę - powiedział Harlow - W takim stanie nie można Cię zostawić samego - spojrzał na pozostałych kompanów - Wy też powinniście zostać, będziemy tutaj potrzebować każdej pary rąk. Poza tym moglibyście mieć problem z powrotem na powierzchnię.

Colin poprawił kask i ruszył za mężczyzną, Serb kilka razy potykał się, lecz mimo to wciąż brnął przed siebie. Po Francuzie nie było nawet śladu, co zresztą można było zaliczyć na spory plus. Harlow żałował, że oprócz noża nie zabrał ze sobą żadnej broni, tylko skąd mógł wiedzieć, że tak sprawy się potoczą?
 
__________________
See You Space Cowboy...
Bebop jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:19.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172