Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-09-2009, 20:20   #4
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- To jest ostatnie osiągnięcie w dziedzinie sprzętu do zabijania na Tri-Phu - Feal, zwany często zbrojmistrzem, położył na stole topornie wyglądający łuk. - Ciekawostka przywieziona przez uczestników jednej z zakończonych niedawno misji.

Wysoki, proporcjonalnie zbudowany mężczyzna oparł ręce na drewnopodobnym blacie. W blasku udającej słońce żarówki w jego jasnobrązowych włosach pojawiły się nagle dodatkowe odcienie. odrobina ciemnego złota i ciut koloru rudawego.

Uniósł ciężki łuk jakby to była dziecięca zabawka.
Na widok tej broni jego koledzy z Akademii pękaliby ze śmiechu.
Na Chalderes byle dzieciak w pół godziny zrobiłby coś lepszego. On sam też potrafiłby. Nie sztuka jednak strzelać z jakiegoś cuda techniki.

Trzy strzały błyskawicznie pomknęły do celu.
Na ciut opalonej, okolonej lekkim ‘dwudniowym’ złotawym zarostem twarzy pojawił się cień uśmiechu.

- Całkiem nieźle. - Stojący obok Gandasza mężczyzna poklepał go po ramieniu. - Następnym razem sprokuruję coś ze szczotki do zamiatania. Jeszcze raz? Do troszkę dalszego celu?

- Gandasz Ninsun, Roel van der Bink, Yachi Yourichi, Ergo, Albiorix Adrastea, Tek oraz Midia Averrestinnil proszeni sa o zgłoszenie się do sali odpraw. - W ciszę strzelnicy wdarło się nagle wezwanie.

- Chyba muszę zrezygnować - Gandasz wskazał na głośnik, z którego wydobywały się te słowa.

- Yachi? Yachi Yourichi? - Tylko jedno z podanych nazwisk wywołało reakcję zbrojmistrza. - No to nie mam ci czego zazdrościć.

Gandasz spojrzał pytającym wzrokiem na mówiącego. Chociaż, prawdę mówiąc, emanujące od tamtego uczucia rozbawienia zmieszanego z niechęcią mówiły same za siebie.

- Nie mów, że o niej nie słyszałeś... - kontynuował Feal.

Nie powiedział. W całym ogromnym kompleksie budynków Konsorcjum nie było chyba nikogo, kto nie słyszał o sławnej, a raczej osławionej, Czerwonej Yachi, jak zwali ją niektórzy. Mimo tego Gandasz nie miał nic przeciwko temu, by zapoznać się z kolejną opinią.

- Nie lubi nikogo, a mówią też, że siebie również do tego grona zalicza. Trzymaj się od niej w miarę możliwości z daleka i nigdy jej nie pomagaj. Jak powiadają, wprost nienawidzi takich głupców. Zresztą... Co ci będę opowiadać. Sam zobaczysz. Ale pamiętaj - cokolwiek zrobisz i tak będzie miała do ciebie pretensje.

Opinia brzmiała całkiem interesująco. W negatywnym tego słowa znaczeniu. Nawet jeśli nie było to prawdą, to Feal wierzył w to, co mówi. A to mogło oznaczać, że tkwiło w tym nie tylko ziarnko prawdy... Może nawet cały korzec ziarenek. Ale skoro ktoś ją wybrał, to pewnie miała jakieś talenty, poza umiejętnością zniechęcania wszystkich do siebie.

- Dzięki za ostrzeżenie - powiedział. - A wiesz może coś o tej... Midii Averrestinnil? - Było to jedyne nazwisko, którego nie potrafił z nikim skojarzyć.

- Wiem - Feal skinął głową. - Ale ona z pewnością nigdzie nie poleci - stwierdził.

- W zasadzie to ona nie jest Strażnikiem - kontynuował. - To wieczna towarzyszka samego big bosa. Powiadają, że przywróciła Garti'emu zdrowie i młodość, chociaż z tym ostatnim to lekka przesada. Nikt już nie pamięta, skąd się zjawiła w Konsorcjum. Upłynęła już jakaś setka lat.
- Nasz szef był wtedy ponoć na wykończeniu. Dawano mu parę dni życia. A ona postawiła go na nogi. Sądzisz, że rozstałby się ze swoim źródłem młodości? A raczej życia... Do młodości mu daleko, ale od czasu, gdy pamiętam, nic się nie zmienił.

Na ten temat Gandasz nie potrafił się wypowiedzieć. Nie przebywał na Center na tyle długo, by móc ocenić wpływ czasu (lub jego brak) na wygląd Garti'ego.

- Według magazynów plotkarskich, których pewnie nie czytujesz - dodał z uśmiechem Feal - nie rozstają się nawet w nocy. I powiadają też, niektórzy z tych 'lepiej poinformowanych', że jest strzeżona pilniej, niż wszystkie sekrety Konsorcjum.

A to oznaczać mogło jedno.
Żadna misja.
Co zatem?


Chociaż po drodze wpadł jeszcze do swej kwatery, tak na wszelki wypadek, po parę przydatnych drobiazgów, to i tak nie przybył do sali odpraw ostatni. Ale pierwszy również nie.

Skinął głową na powitanie.


Obok Trewora Garti'ego stała dziewczyna, której twarzy w pierwszej chwili nie skojarzył. Dopiero po paru sekundach do niego dotarło, że widywał ją od czasu do czasu w holo-wieściach.

Więc tak wygląda legendarny cień wielkiego szefa.

Midia widoczna była niekiedy na ekranach, gdy właściciel Konsorcjum występował publicznie. I, jakimś dziwnym trafem, kamera pokazywała jej twarz tylko przez ułamki sekund. Jest... i zaraz jej nie ma. Prawdziwy cień, znikający w jasnym świetle reflektorów.
Przez moment spojrzeli na siebie.
To, co ich łączyło, nie wyglądało na wielkie namiętności. To było raczej... przywiązanie. Obopólny szacunek. Oddanie...
Niczym dobre stare małżeństwo.


Podpierającą ścianę dziewczynę rozpoznał od razu, chociaż nigdy nie miał przyjemności (lub nieprzyjemności - jeśli wierzyć plotkom) zamienić z nią choćby jednego zdania.
Emanująca od Yachi fala niechęci sprawiła, że wzmocnił osłony mentalne, chroniąc się przed nawałem negatywnych uczuć, chociaż, co łatwo było stwierdzić, niechęć ta nie była skierowana przeciwko niemu. Ale była nad wyraz intensywna.
Na szczęście potrafił się przed tym chronić.


Kolczasta zbroja mogła kryć tylko jedną osobę.
Ergo.
Spotkał go parę razy. Niezły kompan, z którym można było poruszyć wiele tematów, chociaż zbyt rozmowny nie był. Powiedzmy - raczej lakoniczny.
Od Ergo płynęły równie intensywne uczucia, jak od Yachi. Ale całkiem innego rodzaju. Dominował ból. Dużo bólu. I smutek.


Odciął się od wszystkich doznań. Dopiero gdy Garti zaczął mówić o celu misji, Gandasz pozwolił, by dotarła do niego część uczuć tamtej dwójki.
Midia emanowała spokojem. Nie żywiła najmniejszych obaw o losy ich misji. Oaza spokoju. W przeciwieństwie do Garti'ego. Mimo widocznego na twarzy spokoju szef Konsorcjum bał się. O Midię. Że może ją stracić.
Jakiż zatem ważny musiał być cel misji, że Garti był w stanie poświęcić swój największy skarb?
Jakie znaczenie miało to zwierciadło, znajdujące się na zniszczonej, nie odwiedzanej od mileniów Ziemi?



Telepatka...

Nie miał nic przeciwko tym, co posługują się mową myśli. Na Chalderes było ich paru.
Zwykle byli na tyle dobrze wychowani, że nie włazili człowiekowi z butami do głowy i nie czytali jego myśli.
Zresztą... W ostateczności przed tym też potrafiłby się obronić. Jego szkolenie na rodzinnej planecie było bardzo wszechstronne.

- Gandasz - przedstawił się. Na głos. Przyjdzie jeszcze czas na dowiedzenie się, czy i w jakim stopniu Midia potrafi odbierać cudze, skierowane do niej myśli.

Nim zdążył zareagować na jej prośbę z pomocną dłonią pospieszył Ergo.
Ruszył w ślad za nimi do hangaru.
 
Kerm jest offline