Wątek: Tabula Rasa
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2009, 12:15   #25
Potwór
 
Potwór's Avatar
 
Reputacja: 1 Potwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłość


Skrzypek

Oficer mruknął coś pod nosem niepocieszony że ktoś na dłużej przerywa mu jakże fascynujące zajęcie jakim było obserwowanie grzyba, który pomału rozrastał się przez ostatnie lata pod sufitem. Drżącą ręką sięgnął do jednej z szuflad i wyjął z niej kilka kartek. –Gdzie było to cholerna pisadło?… O tu…-chwycił za marny ogryzek ołówka i zaczął coś notować.

-Imię, nazwisko, miejsce zamieszkania?- Wypełniał niespiesznie formularz –Jakieś doświadczenie? Karany?- Tu wlepił zaćmione spojrzenie w Skrzypka i uważnie się mu przyglądał.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=HhUyo2ouG6U[/media]

Vasilij Puszkow

Kakofonie dźwięku, chaotyczny ryk który przez ostatnie dni czaił się przyczajony gdzieś w głębi umysłu Rosjanina uderzył nieubłaganie niczym przypływ. Wpierw nadeszły ciche, niemalże niesłyszalne szepty w dziesiątkach nieznanych języków, później rozmowy, a na koniec stale zmieniające się krzyki setek jeśli nie tysięcy osób. I coś nowego… Dźwięki nowe, nieznane, gniewne warczenie jakiejś istoty, miarowe dudnienie maszyn, co chwila pojawiał się także syk pary.

Był to najsilniejszy z ataków jakie jak do tej pory przeżył. Po chwili każdy nowy dźwięk wiązał się z wybuchem światła gdzieś przed oczami i otępiającym bólem. Vasilij czuł że wpierw pomału, a z czasem, nieubłaganie, coraz szybciej i szybciej odchodził od zmysłów.

George Othel

George rozejrzał się z przerażeniem dookoła. Jakby do tej pory miał mało problemów, plan był dziecinnie prosty i wszystko wskazywało że się powiedzie, już nad dachami budynków majaczyła wieża ciśnień (w każdym razie jedna z wielu) gdy jego towarzysz padł na kolana i zaczął krzyczeć coś o głosach, medytacji.
Szybko chwycił nieznajomego i pchnął go mocno w zaułek. Być może nawet zbyt mocno bo ten wywrócił się i uderzył głową w kamienny próg drzwi do jakiejś kamienicy. Vasilij prawdopodobnie nawet tego nie zauważył, jego jedyną reakcją było zwinięcie się w pozycję embrionalną i ciche skomlenie zdający się nasilać i opadać w rytm jego potakującej głowy.

Nerwowo rozejrzał się do okoła…

Nikogo

Na ulicach nie było nikogo kto zainteresowałby się ich dziwnym zachowaniem, dopiero teraz zwrócił uwagę na miarowe dudnienie dzwonów unoszące się nad miastem.

Julian Burns

- Już jesteśmy. - powiedział nienzajomy wyrywając Juliana z zamyślenia
- Co? A tak, przepraszam, zamyśliłem się. - odpowiedział muzyk - Ładne miasto. A tak w ogóle to Julian Burns jestem, miło mi poznać. Wybaczy pan że nie podam ręki, ale ktoś mi ją trzyma.


Nieznajomy popatrzył z zaskoczeniem na własną dłoń zaciskającą się wokół ramienia Juliaca -Co? A tak, tak- Natychmiast go puścił i wyciągnął w jego stronę rękę
- Trevor Gilday, do usług. A to...
- Ja żem widział co un...
- Na litość Boską, zamknij się w końcu Albercie. A to jest Albert Gilday, mój wspólnik, pracownik i, pożal się boże, brat.

- O, jesteśmy na miejscu!


Nie wyglądało to knajpkę, niezła, śrędnią, złą. Jakąkolwiek. Zaśmiecone podwórko, stara farba odłażąca od drzwi, sypiące się otynkowanie odsłaniające gdzieniegdzie stare, porośnięte grzybem cegły.

- Ależ proszę, proszę, nie odmówi Pan przecież posiłku prawda?
- Przycież to nieu-ten tego... Nie... hmm...
- Grzeczne, Arnoldzie?
- Tak, negrzeczne.




- Kiedyś wyglądało to lepiej, o wiele lepiej... Ale cóż, knajpka jest na piętrze, proszę za mną.

Na razie Julianowi nie zostawało nic innego jak iść przed siebię do środka za Trevorem, chyba że zdołałby jakoś przemknąć koło Alberta który stał zaraz za nim.

Na razie tylko tyle, do wieczora postaram się "obsłużyć" resztę graczy
 

Ostatnio edytowane przez Potwór : 18-09-2009 o 12:43.
Potwór jest offline