Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2009, 18:22   #59
Chrapek
 
Chrapek's Avatar
 
Reputacja: 1 Chrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłość
- Bartłomiej, skur[czybyk]u, wystąp! Wyzywam cię na honorowe solo! - krzyknął Waszka G, obficie plując jadem poprzez szczerby w zębach.
- Nie takie ku[cht]y się rzucały - odpowiedział Bartłomiej głosem doświadczonego w zadymach weterana. Mógł tak powiedzieć, ze względu na to, że wspomniane przezeń ku[cht]y leżały w grobie w Wilanowie, jakieś pięć metrów pod ziemią.
- WASZKA G - krzyknął tymczasem plugawy Żydzewiak - TRANSFORMACJA!
Waszka G począł się przemieniać. Zrazu powoli, po chwili zamienił się w gustownego, żółtego Caterpillara.
- KOPARKA G! - krzyknął Dresformers - Szykuj się na śmierć, skur[czybyk]u!
Bartłomiej charknął nochem i roztarł w łapach zawartość, po czym wyciągnął swój magiczny kij bejsbolowy z podpisem samego Radka Majdana.
- Kam get sam! - zaprosił Waszkę do zabawy grypsem zasłyszanym w którymś z filmów akcji.

Tymczasem Kot Filemonek wpatrywał się swoimi sześcioma oczami w wątłą posturę Kotecka. Kotecek przełknął nerwowo ślinę i poprawił muchę. Czuł niepokojące motylki w brzuchu.
- Przebyliśmy wiele wymiarów i wiele linii czasu, aby ciebie spotkać - odezwał się Kot Filemonek, mówiąc w systemie dolby surround 5.1. No, poza lewą główką, która zajęta była lizaniem łapy - Walczyliśmy po stronie Cezara w bitwie o Rzym, braliśmy też udział we wszystkich Krucjatach. Byliśmy także marynarzem na Kursku. A wszystko po to, żeby dotrzeć do największego pedała na świecie. Czyli ciebie.
- Kim ty do diabła jesteś?! - zakrzyknął Kotecek.
- Jesteśmy duchami Nefalemów. Zwą nas Pożeraczem Pedałów.
- Bożemój - Kotecek złapał się za serce i zatoczył do tyłu w szoku.
- Od setek lat pożeramy dupolubnych cweli, zasilając się ich duszami i stając się silniejszymi, po to, by oczyścić świat z pedalskiego jarzma. Jesteś ostatnim z ostatnich, największym z największych, najlepszych z najlepszych.
- O czym ty kur[de] mówisz?!
- Wyrocznia w Sparcie przepowiedziała, że kiedy umrze największy z pedałów, wszystkie pedały pójdą w rozsypkę i dożyją swych dni na Wyklętej Pustyni Potępienia, gdzie żar będzie parzył ich tyłki, a arrakańskie czerwie pożerać będą ich nieczyste serca.
- Nic z tego - krzyknął Kotecek merdając nerwowo pulchnym ogonem - Uczynię świat lepszych dla pedałów!
- Czas cię upier[niczy]ć - krzyknęła praktycznie główka do tej pory liżąca łapę. Filemonek zawył i ruszył do ataku.

Lord Blaker i Filonek krążyli wokół siebie spoglądając sobie głęboko w ślepia. Poboczny obserwator mógłby wyciągnąć błędne wnioski co do pociągłych spojrzeń jakie sobie posyłali. Na szczęście nie było tam pobocznych obserwatorów (poza Księżną, ale ona była zajęta dumaniem o swoim planie podbicia wszechświata) więc reputacja Filonka jest wolna od oskarżeń o homoseksualizm.
- Powiedz mi, jak to się stało że walczysz dla niej - warknął do Blakera Filonek.
- Urodziłem się taki jak mnie widzisz, w zwykłej górskiej wiosce na Podkarpaciu. - syknął Blaker. Jego ślepia zajarzyły się na zielono - Moi rodzice, zaczerpnęli porady księdza i burmistrza i wy[rzucil]i mnie w plastikowej torbie do morskiego oka.
- Cholera, w plastikowej torbie?! Czy ci ludzie nie słyszeli o tym, że to niszczy środowisko?!
- Najwyraźniej nie. Nie było mi jednak dane zginąć. Wychowałem się z karpiami, dzięki temu że natura wyposażyła mnie w dodatkową parę skrzeli. Kilka lat później miejscowi rybacy wyłowili mnie i zaciągnęli do cyrku. Tam przeżyłem piekło. W końcu kierownik cyrku, nie widząc ze mnie pożytku, wrzucił mnie do najbliższej studzienki ściekowej.
- I?
- Radioaktywne resztki, wrzucone do ścieków przez pobliski tartak spowodowały, że odkryłem w sobie nadludzkie moce. Później odnalazła mnie Księżna. Szkoliła mnie w podziemnych kazamatach Miejskiego Ośrodka Oczyszczalnie Wody. Mój wewnętrzny gniew rósł we mnie wraz z upływem czasu. W końcu byłem gotowy. Wyszedłem z kanałów i wyrżnąłem w pień wszystkich z mojej rodzinnej wioski. Zdeptałem cyrk i poprzysiągłem wieczną służbę Almenino, zostając jej uczniem i prawą ręką.
- O ja pier[nicz]ę - rzekł FIlonek - I pomyśleć, że mnie po prostu kupiła w sklepie zoologicznym.
- Pod każdym względem jesteś ode mnie słabszy!
- Ale mi grypsa zaje[ch]ałeś - odgryzł się Filonek - Aż mnie włosy pod skorupą zaswędziały.

Koparka G podniosła tymczasem łychę i z trzaskiem opuściła na ziemię. Bartłomiej z podbitym okiem i połamanymi żebrami leżał nieopodal, podpierając się kijem bejsbolowym z podpisem Radka Majdana.
- Za kim teraz kur[de] jesteś?! - zawyła Koparka i wykręciła bączka wokół własnej osi.
- Tylko Legia Warszawa jest w moim sercu.
- Ty kur[tyzan]o! Jest to prawdą oczywistą wolę mieć w burdelu niż być legionistą! - zafałszowała Koparka G i przejechała Bartłomieja po stopie.
- Aaa! - zawył Bartłomiej - Nigdy mnie Żydzewie żywcem nie dopadniesz!
Koparka tymczasem zacieśniała kręgi wokół Bartłomieja.
- Naszym klubem RTS... - śpiewała zbliżając się do Chomika.
Bartłomiej ze sprawnością paralityka próbował umknąć żydowskim gąsienicom. Nie miał jednak szans, w starcie z pięcioma tonami metalu rodem z Huty Łódź.

- Tutaj Pożeraczu Pedałów - Kotecek zamachał wstążeczką i wspiął na filar podtrzymujący strop pałacu.
- Dopadniemy cię - krzyknął Filemonek
Kotecek wykonał zaś salto i wylądował na grzbiecie Filemonka. Zaciągnął mu muchę na środkowej szyi i pociągnął do siebie.
- Teraz będę cię ujeżdżał Pogromco Pedałów!
- Nieee! - Filemonek z całej siły uderzył o ścianę. Kiedy opadł dym, okazał o się że Kotecek został przysypany warstwą gruzu i tynku. I ręcznie malowanych posągów Elektronika wykonanych przez Michała Anioła a sprowadzonych z innego wymiaru.

Filonek przyjął prawego sierpowego i dwa proste na klatę. Stęknął i oddał lewą skorupą w podbrzusze. Rozległ się dzwonek gongu. Jezus postawił przed nimi stół szachowy.
Szachoboks był najbardziej popularnym sposobem rozwiązywania konfliktów pomiędzy superbohaterami.
- Goniec na A3 - rzekł Blaker i nacisnął zegarek - Szach! - dodał z triumfem.
- Garda wyżej, bo dostajesz po pysku! Musisz ruszać, tańczyć wokół niego - krzyknął Jezus, masując Filonka po główce.
- Dobra, dobra, nie wpier[nicz]aj się, dam radę - Filonek zasłonił króla pionkiem - A ch[oinkę] wafla, nie ma szacha.
- Nie ma szacha, bo jest szach mat - powiedział Blaker - Przesuwam Wieżę na F8.
Filonek pozieleniał. Po czym wstał, przewrócił stół, i zaje[ch]ał Blackerowi z krzesła.
- A więc tak chcesz walczyć! - Blaker wypluł kilka zębów - Mydło Powidło Lód! - Blaker wyciągnął Księżycowy Kamień Czarodziejki.
- Groch Fasola Silna Wola! - Filonek wyciągnął swój Księżycowy Kamień Czarodziejki.
- Na moc posępnego czerepu... - zaczął Jezus, zainspirowany mityczną walką rozgrywającą się na jego oczach, ale w tym momencie rzucił się na niego Flafi, ognisty rumak-plemnik Mistress.
- Ożesz kur[de], do budy, poszedł won! - krzyknął Jezus - Odpier[nicz] się ode mnie!
Flafi tymczasem oplótł Jezusa witką i zacisnął niczym anakonda bezbronnego tapira w strumieniach Amazonki.

- Niee! - krzyknął Filonek - Klex , zrób coś.
- Nie mogę - wycharczał Klex - Mam za mało HP.
- Kur[de] - podsumował Filonek i rzucił się w kierunku Flafiego.
Zanim ognisty plemnik się zorientował, Filonek odgryzł mu witkę i rzucił w kierunku księżnej.
Flafi, skowycząc uciekł za tron, chowając się za nogami swojej pani.
- Jezus, żyjesz?!
Jezus powoli zamykał przećpane oczęta.
- Filonek, to ty?
- To ja! Chryste Panie, nie umieraj!
- Powiedzcie mojej matce - rzekł Jezus - Że zginąłem jak żołnierz...
Po tych słowach Jezus Chrystus zamknął oczęta i skonał.
Lord Blaker wykorzystał zaś okazję i z całej siły wpier[niczy]ł Filonkowi kosę w plecy. Skorupa Filonka rozpękła się na pół i upadła na posadzkę z głuchym trzaskiem. Żółwik z łzami w oczach padł na kolana.
Siły Zła najwyraźniej triumfowały.

Kiedy Żółwik żegnał się już z tym padołem łez i rozpaczy, jego oczom ukazała się zapyziała morda Latającego Holendra.
- Kur[de], co ty robisz w moich majakach?! - zbulwersował się Filonek.
- Słuchaj uważnie bo nie będę powtarzać, za dużo mnie minuta zamiejscowej kosztuje - rzekł Holender - Pamiętaj co mówił Jan Paweł II: "swoje wady w zalety zamieńcie"!
- Co ty pier[niczy]sz za farmazony! - krzyknął Filonek, ale Holender zdążył się już rozłączyć. Żółwik przez chwilę trawił zaistniałą sytuację.
Nim jednak trybiki w jego mózgu zaczęły się jako tako poruszać, usłyszał donośny wrzask Księżnej.
- Ty pedofilu jeden! Jak mogłeś zabić mi Flafiego?! - Krzyczała Mistress butując leżącego Klexa swoimi wiśniowymi kozaczkami. Doprawdy nie ma bardziej przerażającego widoku niż gniew Elfki z Wiśniowej Ściółki.
- Ślepa jesteś? Ja nawet nogi już nie mam! - odgryzł się tymczasem profesor Ambroży.
Blaker tymczasem stał w dalszym ciągu za biednym Żółwikiem i wykorzystawszy jego dekoncentrację, szybkim ruchem rąk zarzucił na jego gardle garotę.
- Jakieś ostatnie życzenie gadzie? - Mroczny Lord rozkoszował się chwilą triumfu.
Filonek zaczął się tymczasem robić purpurowy na pysku.
- Dama na G 6... - wycharczał.
- Co?
- Szach mat kur[de]! - krzyknął i użarł Blakera w murzyńskie rączki.
- Ach, Ty w mordę! - jęknął z wrażenia użarty przeciwnik. Żółwik wstał, chwycił Lorda za kudły i poprawił kolanem. Blacker padł jak długi na zimną posadzkę.
Wykorzystując chwilę wytchnienia, Żółwik rozejrzał się, jak idzie jego kompanom.
Kotecek właśnie oboma nogami odpychał się od zewnętrznych główek Pożeracza wtapiając pazury w środkową, zaś Bartłomiej opowiadał koparce czego on z kolegami nie robił Żydzewiakom w na ostatnim wyjazdowym meczu w Łodzi, uwzględniając historię o tym, jak nawet korowód dwustu policjantów nie uratował kibiców Widzewa.
- Nie poddawać się! Musimy... - zaczął Filonek.
- Gówno musicie ! - wycharczała Almenino, zziajana od flekowania leżącego Klexa. - Blaker, tej! Zrób coś! -_- - Mroczny Lord posłusznie wstał z posadzki i za pomocą swojej czarodziejskiej różdżki zamienił gadzi pysk Filonka w kurzy dziób.
- O kur... - Wygdakał zbulwersowany Filonek.
- Teraz nauczę cię moresu! - Oznajmił polski Murzyn z Gór i postanowił poprawić idealnie prosty dziób na nieco bardziej awangardowy.
- Tak! Gah! Tak! Po tylu eonach w końcu udało mi się spełnić marzenie! Będę Jedyną Mistress we wszystkich Wszechświatach! Może wtedy Dante mnie zauważy i nie odpali po raz kolejny XD - mruczała z zadowoleniem Mistress, niemrawo wracając po schodkach na swój złoty tron, a potykając się po drodze o zwłoki elektronika.
Filonek upadł zaś na ziemię, bezwładny, kompletnie bezsilny wobec przerażającej mocy Blakera. Z jego kurzego dzióbka ciekła krew.
- Pomyśleć, że tak słabo Cię znałem, a byłaś dla mnie wszystkim... Powiedz mi Księżno... - wystękał Filonek, podpierając się płetwą.
Almenino przystanęła na chwilę, wpatrzona w Wunderwaffe. - Oh my... Yes?
- Czy ty zawsze byłaś taka wyrachowana? Nie kochasz mnie już?
- To nie tak Filonku, że Cię nie kocham. Bo widzisz, ja mam tylko żółwie dla pozoru, żeby rodzice myśleli, że ze mną wszystko jest Ok . A tak naprawdę to wszystko już nie ma znaczeniu, Wunderwaffe poszło w ruch i już nic go nie zatrzyma...
- Filonku... Filonku - Żółwik usłyszał głos lezącego nieopodal Klexa - Słyszałem Twoją rozmowę z Latającym Holendrem. Słuchaj, on ma rację. Jest tylko jeden sposób by teraz uratować wszystkie Wszechświaty spod jarzma Mistress. - Nie to już bez znaczenia... Przegraliśmy.
- Nieprawda! Wasi przeciwnicy są uosobieniem wszystkich waszych skilli, perków i umiejętności - oznajmił Klex. Filonek pomimo powagi sytuacji, musiał walczyć ze sobą, żeby nie parsknąć śmiechem na widok urwanej brody uczonego, przez co jego twarz nabrała rumieńców niczym świezo wygolona moszna.
- Z czego się śmiejesz? Słuchasz mnie w ogóle? - poddenerwował się Ambroży.
- Zamyśliłem się. Wiem co trzeba zrobić by ich pokonać, wykorzystać nasze zalety i z pełną furią w nich uderzyć!
- Nie, nie o to chodzi! W pojedynkę nic nie znaczycie!
Filonek zdurniał i podrapał się w zadumie płetwą po dziobie.
Obok nich padł zaś równo poobijany Bartłomiej. Obok niego z hukiem spadł połamany kij z podpisem Radka Majdana.
- Słuchajcie mnie! - Wydarł się Klex - Musicie stanowić jedność, w tym tkwi wasza siła! Osobno jesteście nędznymi chu[liganami], ale razem jesteście niepokonani!
- Że co kurwa? To żem dostał wpier[nicz], nie oznacza, że jestem pedałem - oburzył się Chomik.
Kotecek, mlasnął tylko i przymknął oczy w odpowiedzi na zaprezentowaną przez Klexa wizję.
- Nie tak, idioci... Tu chodzi o to, żeby wykorzystać wasze zalety przeciw ich wadom. - Odparł w zadumie Filonek.
- Dokładnie tak - przytaknął Klex.
- Dobra chłopaki, robimy tak - zagdakał Filonek - Ja biorę w obroty Koparkę. Bartłomiej, ty skopiesz tyłek braciszkom syjamskim, a Kotecek załatwi Czarnucha.
- A ja? - jęknął Klex, który poczuł się zapomniany w tej historii.
- A ty, Klex, postaraj się nie zdechnąć w międzyczasie.

I tak oto rozpoczęła się batalia, która mimo iż była najbardziej epicka w panującej tutaj Erze Miedzi, nigdy nie została spisana dla potomnych.
Rozpętało się piekło na ziemi.
Koparka uganiała się za Filonkiem, z furią machając łychą. Filonek jednak wiedział co robi. Zwabił Koparkę we własne sidła zmuszając ją, do wjechania w jedną z dziur wybitych cielskiem Kotecka.Koparka przechyliła się z ponurym skrzypnięciem na prawy boczek.
- Gah, a niech to! - krzyknęła w podnieceniu Almenino.
Filonek tymczasem z gracją gazeli wskoczył na ciężki pojazd, wybił łokciem szybę do kabiny i wykradł stamtąd wiszący na honorowym miejscu szalik Widzewa.
- Ty lamusie! Oddawaj to! - krzyknęła Koparka wijąc się w bolesnych spazmach - Ja bez tego... tracę... sens żyyyycia... - po chwili poszarzała, a jej łyżka z wrażenia opadła po raz ostatni na ziemię.
Huknęło, pierdnęło i w miejsce Koparki pojawił się pryszczaty małolat, jak ulał pasujący do stereotypowego opisu tzw. "Dziecka Neo".

- Kim ty jesteś? - zapytał się przerażony widokiem Filonek.
- Jestem Lord Voldemort i gram w Tibię i w OGame. Na którym Uni ty grasz? Pewnie noobem jesteś...

- Nigdy nie lubiłem pedałów - Bartłomiejowi pociekła piana z pyska.
- Ale ja nie jestem pedałem - oburzył się Filemonek - Ja całe życie ich tępiłem.
- Ale własnymi rękoma dotykałeś pedałów - odpowiedział zimno Chomik - Więc w moich oczach zostałeś przecwelony - tutaj popisał się więzienną filozofią.
Filemonek nie bardzo wiedział jak odparować na tak postawione argumenty.
Bartłomiej niewiele myśląc wziął w dłoń połamany bejsbol z podpisem Radka Majdana. Zamknął oczy i wzniósł go do góry.
"W tramwaju jest tłok, w pociągu jest tłok, kibice na Legię jadą,
wtem nagle ktoś wstał, zaśpiewam ja Wam, o Legii mej ukochanej.
CeWuKaeS do boju Legia Warszawa, dwie bramki Roger,
i dwie Szałachowski i Legia ma mistrza Polski!"

Kij rozświetlił się niebiańskim światłem i zrósł się w całość, niczym poćwiartowane cielsko biskupa Stanisława, jakieś sześćset lat temu. O tym czy biskup Stanisław też modlił się do Radka Majdana nic nam nie wiadomo, ale to by wiele tłumaczyło. Ostatecznie Radosław był w końcu bogiem drewna i upośledzonych.
Bartłomiej ścisnął w ręce cudownie zrośnięty kij bejsbolowy.
- Szykuj się na spotkanie z legionistą, żydzie! - błysnął antysemityzmem i ruszył na Pogromcę Pedałów. Ten nieśmiało zasłonił się łapkami, lecz niewiele mógł zdziałać przeciwko żywej furii w jaką zamienił się Chomik Bartłomiej.
Po chwili Filemonek upadł, z dwoma urwanymi główkami toczącymi się po podłodze. Jedyna główka która mu pozostała, była najbardziej nieśmiała i najbardziej skłonna do kompromisu.
- Panie mój, nie zabijaj - załkała ostatnia główka Filemonka.
- To mów kto jest mistrzem Polski i dlaczego Legia!
- ... Bo ma najlepszych zawodników? - zapytał nieśmiało Filemonek.
Bartłomiej zacisnął zęby i z całej siły uderzył kijem bejsbolowy.
Ostatnia głowa Pogromcy Pedałów plasnęła z mlaśnięciem o ziemię, tocząc za sobą krwawą posokę.
- Źle - splunął za nią Bartłomiej - Legia jest najlepsza, bo nie ma w niej Żydów i pedałów.

- Chodź do mnie cukierasku - zagaił do Lorda Blakera Kotecek i ułożył usteczka w uwodzicielski pocałunek - Chodź, nie będziesz żałował.
- Nie, nie, nie! - Lord Blaker zaczął zasłaniać się stołem szachowym niczym tarczą - Tknij mnie tylko, spedalony kocie, a wyrwę ci flaki!
- Mrrr, to brzmi naprawdę seksownie - mruknął Kotecek - Chociaż nie spodziewałem się po tobie takiego fetyszu.
Dwoma susami dopadł Blakera i przewrócił go na podłogę.
- Wiesz, będę delikatny... - powiedział, czule głaszcząc Blakera po główce.
Powietrze rozdarł przerażający krzyk Mrocznego Lorda.
Filonek odwrócił głowę.
Był zbyt wrażliwy by oglądać takie sceny.

- Gah - podsumowała widok Księżna Almenino.
- Ksieżno - zaczął Filonek - Twoje siły zostały pokonane, a twój spisek został upier[niczo]ny w zarodku. Poddaj się, a oszczędzimy twoje życie.
Almenino wyszczerzyła kły i podniosła dłoń. Z jej palców trysnęła błyskawica, która rozpłaszczyła Filonka na ścianie.
- I kto to mówi?! Nędzny żółw! Zaj[adę] was wszystkich - powiedziała bez ogródek - Wunderwaffe jest niemal gotowe do użycia, a wy nie będziecie mi stać na drodze!
Filonek powoli podniósł się z gleby.
- Kur[de], Filonek, ona może mieć rację - zagaił do niego Bartłomiej - Możemy być za słabi żeby ją uje[ch]ać.
- Musimy spróbować - rzekł patetycznie Klex, stojąc na jednej nóżce i podpierając się ściany - Los świata leży w naszych rękach.
W tymże momencie czterem pozostałym przy życiu bohaterom ukazała się świetlista postać Jezusa.
Pan Chrystus uśmiechał się do nich promiennie jarając ćmika.
- Elo ziomki - zagaił i pomachał do nich filuternie - Jak idzie sprawa?
- Tak jak widzisz - jęknął Klex.
- Jezus, musisz nam pomóc ją pokonać! - krzyknął Filonek, ciągnąc Jezusa za szmaty.
- Hola, hola - Jezus oderwał od siebie płetwy Filonka - Nie możecie pokonać Almenino. Jesteście zbyt słabi. Przynajmniej w tym wymiarze...
- O czym ty pier[niczy]sz - wpieklił się Bartłomiej.
- Widzicie, to nie jej wina, że jest taka jaka jest. W wymiarze z którego ona pochodzi Jezus nie umarł za grzechy śmiertelników na krzyżu... Cały jej świat jest skażony przemocą. Że już nie wspomnę o tych plakatach ze Slayersami na każdym kroku...
- Bożeszmoj - jęknął Kotecek.
- Właśnie - kiwnął głową Jezus - Jeżeli ktoś wychował się w takim wymiarze, jak może być normalnym Elfem, bez problemów z własnym Id?
- Chcesz powiedzieć, że ona podświadomie chciała puknąć Linę Inverse? - zapytał Filonek.
- Nie, Filonku - odpowiedział Jezus - Ona jest zakochana w tobie, ale wstydzi się i brzydzi swojej miłości. Boi się tego, że jest inna niż jej bracia i siostry Elfy. Dlatego chce zabić ciebie i zgładzić cały świat, z którego pochodzisz.
- Ożesz kur[de] - odpowiedział Bartłomiej - Skąd ty to wiesz?!
- Eee, nie wiem, wymyśliłem pięć minut temu. Nabijam się z ciebie, zielony - Jezus poklepał przyjacielsko Filonka po skorupie.
- Jezus, ku[de], nie ćpaj tyle!
- Dobra, dobra... Tak naprawdę cholera wie co jej odbiło, może ma nie kończący się PMS. BYć może kiedy tamtejszy Jezus nie umarł za grzechy na krzyżu wszystkie kobiety mają tam nie kończący się PMS.
- Toż to musi być piekło na ziemi!
- I dlatego jestem pedałem - oblizał się Kotecek.
- Jak więc możemy ją powstrzymać? - teraz to Klex złapał Jezusa za szmaty.
- Jest tylko jeden sposób - odpowiedział Jezus - Ktoś musi przejść przez Wrota i umrzeć na krzyżu za grzechy tamtych śmiertelników. I musi to być ktoś z rodu jezusowego.
- Kur[de] mać, Jezus, przestań wkręcać i zwijaj du[cha] w troki, na krzyż marsz! - Bartłomiej zaczął flekować Pana Człowieczego.
- Nie mogę! - krzyknął Jezus - Tatuś mnie uziemił po tym jak znalazł trawę w moim pokoju!
- Więc kto?! - w oczach Ambrożego Klexa pojawiła się panika.
- Ty, mój drogi Ambroży.
- Co?! Coś ty znowu wypalił?!
- Pamiętasz kiedy walczyłem ramię w ramie z Gargamelem, postrachem diabelskich pomiotów? Otóż czcigodny ten zakonnik, w ostatnich swoich słowach powiedział mi, że jest jeszcze jeden Chrystus... Tak, Ambroży, miał na myśli ciebie... Mój bracie.
- Kur[de], to będzie bolało... - jęknął Klex.
- Jak cholera - kiwnął głową Jezus - Ale przygotuje dużo haszu w niebie, więc jak tylko kopniesz w kalendarz to się zdrowo znieczulimy. No i pogadałem z tatkiem, wpiszę cię do testamentu, więc niedługo będą Cztery Osoby Boskie, a nie Trzy.
- Nieźle - splunął Bartłomniej - To pamiętaj Klex, jak już pierd[ziel]niesz w kalendarz, to Legia ma wygrywać wszystkie mecze do końca stulecia!
Klex przez chwilę podziwiał kikut swojej spalonej brody.
- Dobra - sapnął - Zrobię to!
Jezus w milczeniu rękę na jego ramieniu.
- Do zobaczenia przyjaciele - rzekł - I powodzenia.
Świetlista postać Chrystusa Zbawiciela zniknęła w mroku sali.
- Klex, plan jest taki - powiedział Filonek - My zajmiemy Księżną, a ty zapierd[zie]laj do Wunderwaffe.
- Się zrobi. Powodzenia.
Wymienili całuski, po czym Klex zaczął czołgać się w stronę wrót.
- Panowie, bój to nasz ostatni. Cokolwiek się stanie, było honorem być w drużynie z wami.
- No jasne, że kur[de] honorem - mruknął Bartłomiej - Za Legię!
- Za pięknych cyganów! - zasalutował Kotecek
- Zamknij mordę, pedale!
- Do boju!

Piana pociekła z pyska Bartłomieja, gdy z okrzykiem "za Legię!" skoczył w kierunku Księżnej. Jego kij bejsbolowy mienił się srebrzyście w świetle jarzeniówki. Filonek krzyknął z przerażeniem. Kij Bartłomieja obrócił się przeciw niemu i strzelił go bezlitośnie w pysk.
Bartłomiej jęknął i plując w locie zębami, uderzył o przeciwległą ścianę.
- Ku[rde]... - pierwszy raz od czasów ustawki na Mokotowie, kiedy wpadł w hordę widzewiaków, poczuł się tak bezsilny.
- Teraz moja kolej! - krzyknęła Almenino. Podbiegła do Bartłomieja i jednym ruchem wyrwała mu chomicze serce, po czym wpakowała je sobie do buzi i mlaszcząc, pożarła.
- Nie!!! - krzyknął Filonek.
Bartłomiej przyglądał się całej tej sceny, z wyrazem twarzy wskazującym nieodwołalnie, że ma już na wszystko wyje[cha]ne.
- Za Legię... - szepnął i zmrużył oczęta.
Almenino przełknęła ostatni kęs i ruszyła w stronę skradającego się do Wrót Klexa.
- A ty dokąd się wybierasz, mężusiu?! - jej palce ułożyły się w mrożącym krew w żyłach zaklęciu, przygotowując się do zastrzelenia biednego Ambrożego.
- Hokus pokus, abra kadabra..! - magiczna wiązka wystrzeliła z dłoni Księżnej w kierunku profesora. Zanim jednak dosięgnęła jego piersi, na linię strzału wskoczył Kotecek.
- Mój ci on! - ryknął, podkładając się pod zaklęcie Księżnej. Kiedy dosięgła go magia Ciemnej Strony Dantego, Kotecek zawinął się w sobie i zniknął w Mrocznej Przestrzeni z cichym pierdnięciem.
- Cholerka... - mruknęła Księżna.
Klex tymczasem pokazał jej międzynarodowy gest pozdrowienia nowojorskich taksówkarzy i wskoczył do Portalu.

...

W tym miejscu uczcijmy minutą ciszy śmierć Klexa, który umarł na krzyżu za nasze grzechy.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=QhM0sUQHNik[/media]

Ściany i sufit Pałacu Elektronika zaczęły się walić z hukiem. Księżna zachybotała się na nóżkach, kiedy tuż obok niej spadł kawałek rzeźbionej mordy Elektronika.
- Czas na ciebie! - zapluł się Żółwik i skoczył na Księżną, wpadając razem z nią do portalu.
Ostatnią rzeczą jaką zobaczył Filonek był błysk.
A potem była ciemność...











[media]http://www.youtube.com/watch?v=XSYDypyqFf8[/media]






******************** K O N I E C *******************

BONUS DVD :P

JAK POWSTAŁO DWÓCH PANCERNYCH I KOTECEK: FILM PARADOKUMENTALNY

[media]http://www.youtube.com/watch?v=0aGOipjHHJ4[/media]

[media]http://www.youtube.com/watch?v=rKpvN9qAE2s[/media]
 
__________________
There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.
Chrapek jest offline