Wątek: Tabula Rasa
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2009, 20:58   #26
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Kolejny przystanek - pracownia jubilerska Henry'ego.

W pracowni nie było innych osób, za wyjątkiem milczącego ochroniarza przy wejściu.
"Dlaczego ludzie zajmujący się tą profesją niemal zawsze wyglądają i zachowują się tak samo - wielcy jak góra i milczący jak głaz?" - zastanowił się po raz nie wiadomo który.

- Witaj! - uśmiechnął się. Henry skinął głową uzbrojoną w zestaw różnego rodzaju szkieł powiększających i filtrów, nie przerywając szacowania precyzji szlifowania oglądanego właśnie szmaragdu.
- Mógłbyś rzucić na to okiem? - Olivier wyciągnął z kieszeni okrągły przedmiot otrzymany od Mnicha. - Zastanawiam się, ile to może być warte... - dodał, przekazując płytkę paserowi.

Henry przez kilka chwil oglądał przedmiot, na którym anonimowy twórca wyrzeźbił, czy też raczej wybił brodatą twarz wraz z towarzyszącymi jej symbolami topora i młota.



- Ładne... - Henry odezwał się w końcu, zdejmując oprawkę swoich jubilerskich okularów. - Według mojej oceny może być warta trzy... no może cztery złote - powiedział mrużąc oczy i dalej przyglądając się metalowej płytce. - I to tylko ze względu na materiał, z jakiego jest wykonana, to dość rzadki stop. Jako ozdoba - bez wartości... - dodał.

- Właściwie nieważne... - pozyskiwacz rzucił niedbale, a przynajmniej starał się, żeby tak zabrzmiało - tak naprawdę, to potrzebuję czegoś ładnego i gustownego na prezent dla wyjątkowej kobiety.

Henry wstał od biurka, za którym siedział i podszedł do jednej ze szklanych witryn w pracowni. Pogrzebał chwilę w jednej z szuflad, po czym wyciągnął kilka błyszczących przedmiotów.



- Myślę, że to będzie w sam raz dla tej pięknej czarnowłosej damy... - w służalczym głosie Henry'ego słychać było ledwo tajoną nutę arogancji, która jednak umknęła zdumionemu pozyskiwaczowi.
"Skąd on wie o Luizie...?" - zastanawiał się.
- A wracając do tamtego krążka... - palec pasera wycelowany był w kieszeń Oliviera skrywającą dziwną okrągłą płytkę. - Z uwagi na stałą współpracę gotów jestem zaoferować osiem... - chwila wahania - no, niech stracę - dziesięć złotych. Co pan na to, panie Dilham? - Henry wbił swoje przenikliwe spojrzenie w oblicze Oliviera. - Piętnaście! Nikt nie da panu więcej! - w natarczywym głosie jubilera słychać było nerwowość.

"Co mu tak zależy na tej płytce? Musi być sporo warta..." - myślał Olivier.

- Nie, dziękuję panie Oswald. Na razie nie skorzystam z oferty. Ile za to? - wskazał głową na wyłożoną na kawałek materiału biżuterię.
- Siedem złotych i dwanaście srebrnników... - wycedził wyraźnie rozeźlony odmową paser. Olivier był pewien, że ten chce orżnąć go przynajmniej o dwa złote. Ale nie miał innego pomysłu na prezent dla Luizy, a naszyjnik, kolczyki i zegarek były naprawdę ładne i powinny się spodobać.
- Proszę zapakować. - zdecydował.

* * *

W drodze do mieszkania Luizy, które znajdowało się niedaleko jej miejsca pracy - zamtuza o wdzięcznej nazwie Szmaragdowy Naszyjnik, Olivier wstąpił również do apteki, gdzie nie bez pewnych rozterek wydał kolejne dwadzieścia złotych za cztery Uzdrawiacze.



Dwadzieścia złotych to całkiem spora suma, lecz młody pozyskiwacz już dwukrotnie ocalił życie dzięki narkotyczno-orzeźwiającej mieszaninie ziół i jakiś chemicznych paskudztw umieszczonych w niedużych strzykawkach, które poza działaniem przeciwbólowym, usuwaniem skutków zmęczenia (zupełnie jak liście koki, lecz nie uzaleźnia) pomaga organizmowi zwalczać efekty trucizn i przyśpiesza gojenie ran. Ten stosunkowo dostępny, lecz drogi specyfik wart jest swojej ceny, kiedy w pobliżu nie ma dobrego cyrulika.

* * *


Luiza szykowała się właśnie do pracy. Olivier przyglądał się, gdy się ubierała. Była piękna i zmysłowa, jej uroda i styl bycia nie były wulgarne, jak w przypadku wielu innych pracownic przybytków rozkoszy. Kiedyś zastanawiał się, dlaczego zaczęła pracę w takim miejscu, ale Luiza ucinała wszelkie rozmowy na ten temat we właściwy sobie, przeuroczy sposób. Na dobrą sprawę jej praca nie przeszkadzała mu. Nie czuł zazdrości, a uczucie, jakim obdarzali się nawzajem nie było nachalne i nie ograniczało wolności żadnego z nich. Dla młodego pozyskiwacza, który nie mógł usiedzieć dłużej w jednym miejscu, taki układ był idealny. Zero zobowiązań, zasmarkanych i umorusanych dzieciaków i żony jazgoczącej nad głową w domu. Sielanka.

Gdy w końcu wyszła zza niewiele skrywającego parawanu, błysnęła w uśmiechu białymi, równymi ząbkami.
- Gapisz się, jakbyś nigdy kobiety nie widział... - z udawanym oburzeniem wydęła pokryte czerwienią wargi.
- Bo to prawda. Takiej pięknej nie widziałem... - odparł próbując zachować powagę, jednak po chwili roześmiał się, podszedł do niej, spojrzał w otoczone wachlarzem długich rzęs piwne oczy... i zatonął w nich. Po chwili oboje, chichocząc, znaleźli się pośród puchatych pierzyn łóżka Luizy.

Niemal zapomniał dać jej prezent. Właściwie - zapomniałby, gdyby to Luiza nie dała mu obiecanej dzień wcześniej niespodzianki.


Przypominający duży pierścień pistolet zakładało się na palec wskazujący, a spust zwalniało kciukiem. Malutkie naboje nie mogły wyrządzić wielkiej szkody, nie biorąc nawet pod uwagę kiepskiej celności i zasięgu, ale użyte w odpowiednim momencie mogły dać przewagę zaskoczenia. Niestety, Luiza nie miała do niego zapasowej amunicji.

Biżuteria, choć zrobiła na dziweczynie wrażenie, nie zdołała poprawić nastroju obrażonej kobiety, co było oczekwianą przez Oliviera reakcją na wiadomość o jego wyjeździe. Obiecał sobie wynagrodzić jej wszystko po powrocie.

* * *

Do wynajmowanego mieszkania u Madame Herthy wrócił późno. Zimna kolacja, wieczorna toaleta, której najprzyjemniejszym punktem była gorąca kąpiel w miedzianej wannie i niespokojny sen ostatniej nocy przed wyjazdem.


Wczesnym rankiem dopakował resztę niezbędnych rzeczy do dużej walizy podróżnej, rzucił ostatnie spojrzenie na bałagan panujący w pokoju, po czym wyszedł przed dom, by umówioną wcześniej dorożką dotrzeć na dworzec kolejowy.


Peron oświetlony był mdłym światłem nielicznych gazowych latarni, jednak wszędzie indziej panowały mrok i gęste opary mgły.
Jedynie nieliczni podróżni wyjeżdzali o tak wczesnej porze, więc przysypiający Olivier samotnie czekał na pociąg do Wasserdampfu.

Wreszcie, z towarzyszącym przeraźliwym gwizdem, na tor przy peronie wtoczył się stalowy kolos na kołach. Oliviera otoczyły kłęby pary wydobywające się z mechanizmu napędzającego pomalowane czerwoną i białą farbą koła.

Gdy dym przerzedził się, pozyskiwacz zauważył, że obok niego stoi elegancko ubrana młoda kobieta z niedużą torbą podróżną. Wyglądała jakby również czekała na pociąg. Gdy tylko pisk hamujących kół ucichł, odezwała się cicho, nie patrząc w stronę Oliviera.


- Panie Dilham... Po wykonaniu zlecenia, w Wasserdampfie skontaktuje się z panem ktoś... może nawet ja... Za to, co pan przyniesie, otrzyma pan trzykrotnie większe wynagrodzenie, niż panu zaoferowano... - blondynka zwróciła ku niemu duże niebieskie oczy, świetnie pasujące do karminu podkreślonych szminką ust.
- Proszę dobrze przemyśleć ofertę... Te pieniądze pozwolą panu beztrosko spędzić spory kawał życia, nie szczędząc na niczym. Jeśli dobrze się pan spisze, może dodatkowo otrzyma pan premię od mojego pracodawcy... - kontynuowała.
- Jego tożsamość nie ma w tej chwili znaczenia... - dodała, widząc nieme pytanie w jego oczach. Olivier chyba już gdzieś to słyszał. - dowie się pan w stosownym czasie. Przyjemnej podróży! - kobieta zniknęła w kolejnej chmurze pary wodnej wydobywającej się z gotowej do odjazdu lokomotywy.

Olivier wsiadł do pociągu zastanawiając się, skąd u diabła wszyscy wiedzą jak on się nazywa i w jakim celu udaje się na północ.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...

Ostatnio edytowane przez Gob1in : 18-09-2009 o 23:13.
Gob1in jest offline