Kiedy Karanic zobaczył idącego w jego kierunku maga odkrył derkę którą był przykryty tak aby aby Theodore mógł go zobaczyć.
Skorzystał z propozycji maga zasypiając nad ranem.
Obudziła go informacja iż dziewczyna która z nimi podróżuje po jechał na zwiad - w końcu ktoś kto rozsądnie myśli - stwierdził w duchu po czym zebrał się zakładając pochwę z szablami na plecy i pakując derkę do plecaka. Bez zbytnich ceregieli osiodłał konia czekając aż reszta będzie gotowa wyruszyć. - Karaniec, Maldred, mógłbym z wami porozmawiać na osobności? Poczekam koło tych drzewek na lewo od jamy, jeśli nie macie nic przeciwko. - złapał konia za uzdę po czym udał się w kierunku drzewek podchodząc do człowieka w płaszczu.
- Karanic - stwierdził krótko opierając się o drzewo i przyglądając magowi - powinniśmy ruszać.
__________________ Dziewięć kroków przed siebie obrót i strzał nie najlepszy moment na błąd matematyczny. |