Wątek: Cena Życia
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-09-2009, 12:53   #13
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Kiedy musiała stać w gigantycznych korkach Liberty utwierdzała się przekonaniu, że życie z dala od industrialnej cywilizacji, to dokładnie to czego w życiu potrzebuje. Posuwające się w żółwim tempie do przodu samochody najwyraźniej nie tylko jej pogarszały nastrój. Z różnych miejsc co chwile dobiegały jej uszu niecierpliwe dźwięki klaksonów, a w oknach mijanych samochodów widziała zniecierpliwione twarze. Jedynie Nathan w swej ciągle dziecięcej radości życia z ekscytacją opowiadał co zaplanowano na dzisiejszy dzień i zasypywał ja gradem retorycznych pytań. Kobieta uśmiechała się lekko, kiwała głową i starała się w miarę sprawnie kierować swym potężnym samochodem. Byle do przodu.

W końcu udało im się dotrzeć do bramki kontrolnej. Chłopak z duma pokazał wygrane przez Dorothy zaproszenia, dostali w zamian informator i mogli spróbować znaleźć jakieś sensowne miejsce na parkingu, co przy gabarytach Hammera nie było wcale sprawą łatwą, zwłaszcza jeśli chciało się zaparkować blisko miejsca pokazu. W końcu znalazła odpowiednie miejsce, prawie na skraju parkingu i dość daleko od trybun. Na szczęście do przewozu widzów przewidziano autobusy z lotniska. Liberty z pewnym zaskoczeniem zauważyła stojącego niedaleko jej miejsca policjanta, który przesłuchiwał ja rano po incydencie z wariatka – naciągaczką. Uśmiechnęła się do niego lekko i skinęła głową. Towarzyszył mu drugi mężczyzna, którego chyba widziała wcześniej, ale zupełnie nie mogła sobie ułożyć gdzie właściwie to było. Po krótkiej jeździe autobus zatrzymał się i mogli poszukać swojego sektora. Organizatorzy najwyraźniej dobrze przygotowali się do tego pokazu. Skonstruowane specjalnie na dzisiejszy dzień, ogromne trybuny, zapewniały wszystkim widzom doskonałą widoczność. Z pewną ciekawością przyglądała się konstrukcji, która w najwyższym punkcie miała dobrych kilka metrów. Zbudowano ją z metalowych rurek, połączonych sworzniami w skomplikowane układy, a na wierzchu przykręcono drewniane podesty do chodzenia i ławki dla widzów. Miejsca w sektorze C zapewniały bardzo dobrą widoczność, nie były numerowane więc Liberty postarała się, by rozlokowali się z Nathanem jak najbliżej krawędzi bocznej, w ten sposób zapewniając sobie to, że nie będzie trzeba zbyt długo przepychać się do wyjścia. Już spokojna, ze dotarli na czas kobieta zaczęła rozglądać po otoczeniu. Oczywiście jak to zwykle w takich miejscach pełno było roznosicieli napojów, popcornu i bakalii w cukrowej polewie. Chłopak zabrał się za dokonywanie zakupów, a Montrose znowu zobaczyła stojącego niedaleko, poznanego dziś stróża prawa. Zbyt długo żyła wśród ludzi, którzy wielkie znaczenie przywiązują do znaków, by nie zacząć się zastanawiać czy to nie ma jakiegoś głębszego znaczenia.

Od tych rozmyślań oderwało ją pojawienie się na trybunie obecnego prezesa firmy Boeing z duma opowiadającego o planowanym na dziś pokazie, nigdzie jednak nie było widać najważniejszego obiektu dzisiejszego widowiska. Jego nieobecność wyjaśniła się w kolejnych słowach mężczyzny, a potem w niewielkiej kropce, która stała się widocznym na tle zachmurzonego nieba, najbardziej niezwykłym wytworem współczesnej ludzkiej cywilizacji – obiektem latającym – czyli nowoczesnym pasażerskim samolotem. Wszyscy z fascynacją patrzyli jak zbliża się do lądowania i w końcu dotyka ziemi. Liberty sporo odbyła lotów w swym życiu i nie mogłaby powiedzieć, że to co zobaczyła było przykładem kunsztu pilotów w zakresie manewru podchodzenia do lądowania. No ale w końcu nie to przecież było przedmiotem dzisiejszego przedstawienia, tylko sam samolot, który trzeba przyznać, zachował się dobrze i nie rozpadł przy tak gwałtownym spotkaniu z ziemią. Zatrzymał się za to idealnie, dokładnie przed trybuną honorową. Zaraz podjechały do niego specjalne zautomatyzowane stopnie, a drzwi otwarły się i dumni uczestnicy pierwszego pokazowego lotu, mogli zejść na płytę lotniska.
Znowu dziwne przeczucie ścisnęło jej serce, a gdy Nathan wcisnął jej do ręki lornetkę i wskazał na kabinę pilotów, wiedziała już z całkowita pewnością, że nie powinna była ignorować dzisiejszych swoich odczuć. Przerażona obejrzała się w kierunku stojącego niedaleko policjanta, ale on najwyraźniej już zorientował się w sytuacji: Nie tylko w kabinie pilotów działo się coś strasznego. Pasażerowie Boeinga w panice próbowali opuścić pokład tratując się i spadając z wysokich schodów.

A potem wyszli oni...

Liberty widziała w swoim życiu dostatecznie wiele horrorów o zombie by się zorientować prawie natychmiast z czym mają do czynienia. Niestety nie był to kolejny film kategorii D, ale cholernie realna rzeczywistość! Trzęsącymi się rękoma cisnęła lornetkę do leżącego na podeście plecaka Nathana. Schwyciła nadal z fascynacją wpatrującego się na widok na dole chłopaka za rękę i powiedziała półszeptem:
- Natychmiast stad zwiewamy. Trzymaj się mnie!
Poderwała się do góry, a tłum wokół także najwyraźniej doszedł do podobnych co ona wniosków, bo ożył rzucił się do ucieczki. Spanikowani ludzie zaczęli zbiegać w dół do wyjścia na oślep, nie zważając na innych. Teraz liczyło się tylko to kto jest silniejszy i sprawniejszy. Wizja tłoczącego się na dole, przepychającego w panice tłumu, była przerażająca. Kobieta nigdy nie uważała by miała jakieś problemy z enochlofobią, ale taki tłum stanowił realne zagrożenie. Najczęściej ludzie ginęli zaduszeni lub stratowani przez innych i ofiar tych było zdecydowanie więcej, niż od realnego zagrożenia przed którym uciekał tłum.
Przytrzymała Nathana, który najwyraźniej już ruszał za tłumem:
- Nie! Musimy się wydostać inną stroną.

Ludzie potrącali ich przebiegając obok, ale przytuliła chłopaka i razem jakoś przetrwali najgorszą falą, a potem kiedy zrobiło się luźniej poderwała się i ruszyła w kierunku boku trybuny. Oboje z Nathanem byli wystarczająco sprawni fizycznie by poradzić sobie z zejściem po stalowej konstrukcji. Na szczęście nie lubiła zbytnio kobiecych wdzianek i ubrała dziś jak zwykle jeansowe spodnie i wygodne adidasy. Przewiesiła torebkę przez ramię i przeszła na druga stronę balustrady. Z aprobata skinęła głową, widząc, że Nathan podąża jej śladem. W miarę łatwo dawało się znaleźć oparcie dla rak i nóg w tej plątaninie stali. Po kilku chwilach byli już na dole.

Liberty w głowie wyobraziła sobie układ lotniska i miejsce na parkingu, w którym zostawiła samochód. Postanowiła nałożyć trochę drogi i dotrzeć do parkingu jakby z boku. Może to pozwoli im uniknąć przepychania się przez tłum i ewentualnego rozjechania przez kierowane przez spanikowanych kierowców samochody. Nathan bez zastrzeżeń ruszył za nią biegiem. Była mu wdzięczna za to pełne zaufania posłuszeństwo. Nie miała może najlepszej kondycji, ale strach i adrenalina dodawały jej sił. Część ludzi także wpadła na ten sam pomysł, ale na szczęście nie było ich tak wielu jak tych biegnących najprostszą drogą. W końcu zdyszana dopadła do swojego samochodu. Teraz z wdzięcznością pomyślała o wariatce, dzięki której, przyjechała dużo później i musiała się zadowolić miejscem na skraju parkingu. Wolała nawet nie myśleć o piekle, które rozgrywało się w jego środku.

Wskoczyli do samochodu i Montrose pospiesznie uruchomiła silnik, cały czas analizując kierunek, w jakim powinna pojechać. Kierowanie się do centrum było obecnie całkowita porażką. Decyzja była więc prosta: Należało okrążyć lotnisko od tyłu i tamtędy przedostać się do domu. Pewnie chwyciła kierownicę i ruszyła. Jakiś człowiek wyskoczył jej przed maskę, ale nie jechała szybko i w ostatniej chwili lekko skręciła unikając zderzenia, o mały włos nie wpadając na ruszający ze stanowiska obok samochód. Na szczęście z tej strony nie było takiego tłumu, a widok potężnej bryły Hammera odstraszał nawet najbardziej zdesperowanych. Oczywiście nie udało się przedostać bez jakiejkolwiek kolizji. Kilka razy otarła się o inne pojazdy. Charakterystyczne odgłosy tarcia i uderzeń mówił jej, że na idealnych powierzchniach lakieru właśnie pojawiają się kolejne rysy i wgniecenia. To nie miało jednak znaczenia, najważniejszą sprawą było teraz jak najszybciej wydostać się z tego okropnego miejsca.

W końcu wyminęła inne pojazdy, kierujące się do wyjazdu z lotniska i ruszyła prosto przed siebie. Po kilku chwilach zobaczyła otaczające cały teren ogrodzenie z solidnej siatki. Maksymalnie docisnęła pedał gazu i ruszyła w jego kierunku. Siła zderzenia szarpnęła nimi gwałtownie do przodu.. Na szczęście oboje z Nathanem pomyśleli o zapięciu pasów. Metalowe łączenia nie wytrzymały zderzenia z rozpędzonym kolosem. Siatka rozerwała się a metalowe słupki mocno przygięły do ziemi. Tero już jednak panna Montrose nie oglądała zwolniła, a potem skręciła kierując się na droga do domu dziadków. Pomyślała, że być może jej upodobanie do terenowych samochodów właśnie uratowało im życie. Nie wyobrażała sobie co musi się dziać przy głównym wyjeździe.
 

Ostatnio edytowane przez Eleanor : 20-09-2009 o 22:06.
Eleanor jest offline