Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-09-2009, 15:38   #34
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Plan jaki był, taki był.
Najważniejsze, że jednak w końcu się zdecydowali na cokolwiek i mieli opuścić magazyn, aż za dobrze znany ich wrogom. Bo ta wizyta na przyjacielską nie wyglądała.

Podniósł leżącą na prowizorycznym stoliku sakiewkę.
Chociaż była lekka, to jednak jej zawartość powinna starczyć na baryłkę trunku. I ewentualny wzmacniacz mocy napoju.

Zanim reszta kompanii ruszyła w drogę Roger ruszył w stronę tylnego wyjścia..
Warto było sprawdzić, czy przejazd ciężkiego wozu nie wywołuje zbyt wielkiego zainteresowania osób kręcących się po ulicach Waterdeep.
Albo, co też było możliwe, czy nie powlecze się za nimi jakiś ogon, zainteresowany tym, gdzie mają zamiar nocować jego towarzysze.
Ledwo otworzył niewielkie drzwi, zauważył pojawiającą się siateczkę srebrnych linii. Morgan skoczył do przodu, ale to i tak nie uchroniło go przed bolesną falą dźwięku która przeszyła jego ciało. Upadł na ziemię, zaciskając zęby z bólu. Oberwałby mocniej, gdyby nie jego koci refleks. A i tak dzwoniło mu w uszach.
Dobiegł do niego głos Kastusa, który głośno narzekał.

I tak co noc. Co postawię glify strażnicze, to zawsze znajdzie się ktoś, kto zechce je uruchomić.

- Jak mi przykro - powiedział Roger, podnosząc się z ziemi i przeklinając w duchu kiepską pamięć. - Ale teraz już i tak glify nie są potrzebne.


Schował się w cieniu, którego w tych rejonach miasta było pod dostatkiem.
Wóz, skrzypiąc dość głośno, wyjechał z magazynu. Roger, ciągle schowany w cieniu, ruszył pozostając nieco z tyłu. Specjalne okulary na tyle wzmacniały wzrok, że żaden szpieg nie powinien ujść jego uwadze. Chyba, że był niewidzialny, albo zamienił się w szczura czy nietoperza.

Nikogo takiego nie było. Albo też nikogo takiego nie zauważył, chociaż to drugie było mniej prawdopodobne. Dopiero kilka chwil później okazało się, że duży wóz, o tej porze dnia, przyciąga jednak uwagę.
Najpierw ostrożnie za wozem z ładunkiem podążała portowa ladacznica, potem jakiś żebrak. No i jeszcze ten typek na dachu, bawiący się kominiarza.
Jednak... nie wyglądało na to, by tworzyli jakąś grupę. Każde z nich szło przez jakiś czas za wozem, a potem skręcali w swoją stronę. I nie wyglądało na to, że się zmieniali. Lub kontaktowali się z sobą.

Skręcił w boczną uliczkę.
Czyjeś ciche kroki sprawiły, że jeszcze przykleił się do ściany, jeszcze mocniej wtapiając się w cień, lecz po paru chwilach skrzypnięcie drzwi oznajmiło, że przechodząca osoba weszła do jednego z pobliskich budynków.
Potem zapanowała cisza.
Roger oderwał się od muru i pospieszył za wozem.

Dru, wbrew wcześniejszym obawom Rogera, całkiem nieźle sprawiała się w charakterze woźnicy. W każdym razie lepiej, niż on sam dałby sobie radę. Widocznie ilość alkoholu, pochłonięta wcześniej przez kapłankę nie wpłynęła w negatywny sposób na jej umiejętności.
A może wprost przeciwnie?
Może niektórym do pełni sprawności potrzebne były jakieś bodźce... w płynie. Skoro tak... Osobiście był w stanie serwować Dru owe bodźce.

- Na moje oko - powiedział, dogoniwszy resztę - nikt nas nie śledził.



- Jeśli nie masz nic przeciwko temu, Dru, to wybiorę się z tobą na poszukiwania odpowiedniego napoju. I tak muszę zabrać parę drobiazgów z gospody, możemy zatem załatwić obie rzeczy za jednym zamachem. A ty z pewnością znasz jakieś ciekawe miejsca, gdzie możemy zdobyć coś odpowiedniego dla naszych przyszłych znajomych.

Twarz Dru rozpromieniła się. Gnomka spojrzała na Morgana, mówiąc:

- Oczywiście, że znam. Zwiedziłam trochę Waterdeep podczas tygodniowego czekania. Ty stawiasz, musisz się zrehabilitować za nieuprzejme uwagi wobec takiej damy jak ja.

- Jasne, madame - Roger skłonił się uprzejmie.
 
Kerm jest offline