Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-09-2009, 15:12   #31
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Kiedy Morgan wspomniał o złomie Teuivae'Vaelahr poczuł jak jego umysł powoli dochodzi do dość ciekawych wniosków i w miarę dobrego planu.

- Wino... dobry to pomysł, złom - jeszcze lepszy. Panno Dru czy ma pani jakieś mechaniczne urządzenia? Jeno nimi przykryć machiny zniszczenia, resztę uzupełnić magią zwodzenia i w płaszczu prawdy - kłamstwo uchronić. Wino zabrać też można, strażników panna Dru okryć słów potokiem, aby ich umysł dusić się zaczął i w winie ulgę znalazł.- podzielił się swoim pomysłem elf z resztą. Miał nadzieję, że zrozumieją, że chodzi mu o zasypanie tych machin złomem i małymi maszynami, że panna Dru zasypie ich gnomimi historiami, aby zniechęceni słuchaniem o urządzeniach w wozie ruszyli sprawdzać wino.
 
Qumi jest offline  
Stary 18-09-2009, 22:06   #32
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Wojenny Czarodziej przysłuchiwał się dotychczasowym propozycją. Mieli nie lada łamigłówkę do rozwiązania. W końcu cormyrski mag zabrał głos:

- Panna Dru jako środek ogłupiający strażników sprawdzi się zapewne doskonale - powiedział patrząc na krzątającą się przy armacie gnomkę. - Wino to też niezła propozycja, co do zaczarowania strażników to zapewne tylko pani Sylphia będzie w stanie to uczynić.

- Co do złomu, to brzmi nieźle. Zawsze przecież może to uchodzić za trnsport części do innej świątyni Gonda? Tego przecież nie zabrania prawo Miasta Wspaniałości? Jedyny problem to to, że ktoś bardzo chce przejąć ładunek, ale myślę, że z tym sobie poradzimy. Nie ma co zwlekać, tylko wybywajmy z tego magazynu i przeczekajmy gdzieś na uboczu do wznowienia ruchu ku bramom miejskim.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451

Ostatnio edytowane przez merill : 20-09-2009 o 08:50. Powód: sorki za brak kursywy:p
merill jest offline  
Stary 19-09-2009, 22:59   #33
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Tylko jedna świeca rozświetlała pokój, gdy jadła...Lubiła taki półmrok. Przywykła do niego, latami wertując księgi i zajmując się eksperymentami. A dzięki władzy i bogactwu mogła sobie pozwolić na luksusowe jadło i przywilej samotnego go spożywania. Władzy która sięgała dość daleko. I wtedy oni zakłócili jej spokój...Grupka osobników w mundurach straży miejskiej. Mimo to, w jej obecności zachowywali się jak stadko zalęknionych piskląt.
Przerwała jedzenie pytając.- I? Z czym przychodzicie?
- Wszystko stało się tak jak przewidziałaś pani, uwierzyli że jesteśmy strażnikami miejskimi Waterdeep. Nie próbowali oponować, nawet nie przejęli się tym, że nie mamy dokumentów.- odparł jeden z nich.
- Co więc tu robicie? Czemu nie zabezpieczacie zdobyczy?- spytała ze zdziwieniem i irytacją w głosie.
- Bo choć uwierzyli, że jesteśmy strażą, to jednak...- rzekł jeden ze strażników. A drugi dokończył.- Nie chcieli opuścić magazynu pani, próbowali nas przekupić, nastraszyć. Aż w końcu coś zrobili Cymainowi. I kiedy on odszedł, my wyszliśmy za nim.
- Ani chybi, magia.- wtrącił kolejny. Po chwili w kierunku strażników poleciał dzban wina, ciśnięty zgrabną rączką, a potem krzyki. –Imbecyle, tchórze, impotenci! Jak mogliście spaprać tak doskonały plan, wy kozie bobki, psie syny...gnidy! Szef się dowie o waszej niekompetencji i jeśli stracicie tylko głowy, będziecie mogli mówić w zaświatach o szczęściu!
Na szczęście dzban trafił w ścianę nie czyniąc nikomu krzywdy, wyczerpała wkrótce też spory arsenał wyzwisk, a gdy kobiecie minęła pierwsza furia. Uspokoiła się... usiadła. Sięgnęła po pergamin i zamoczywszy pióro w atramencie zaczęła pisać list.

Tymczasem dzielni bohaterowie i bohaterki...
Wspólna narada dała kilka punktów zaczepienia. Gnomka dość trzeźwym wzrokiem przyglądała się dyskutującym osobom. A i Kastus także wsłuchiwał się w ich pomysły.
A jako, że sprawa zaczęła dotyczyć spraw świątyni wtrącił się do rozmowy.
- Świątynia Gonda w Waterdeep może pomóc jeżeli chodzi o papiery, natomiast nie pomoże jeśli chodzi o fundusze. Ile mogli dać, tyle dali .Złom? Nie wiem...coś się da zorganizować..-
Na słowa elfa Dru dodała krótko.- Mam mnóstwo wynalazków, ale wszystkie one są małe i poręczne A jak widać...w tym miejscu nie ma złomu, którym dałoby się skryć armatę.
Wykazując jakoś niechęć do opowieści o swych wynalazkach.
Po czym wydała krótkie polecenie Kastusowi.- Zaprząż konie, ja poprowadzę zaprzęg.
- Pani, może lepiej będzie jak ja siądę na koźle.-
zaproponował kapłan wykonując jej polecenie. Jednak Dru posłała mu kose polecenie dodając.- Nie sprzeczaj się ze mną Kaktusik, jestem w stanie poprowadzić zaprzęg.
- Na trzeźwo, to tak.- westchnął smutno kapłan, a gnomka dodała.- Czy ty imputujesz, że ja jestem nietrzeźwa?
- Gdzieżbym śmiał.-
odparł Kastus, kończąc zaprzęganie koni. Dru wsiadła na kozła, chwyciła za lejce i krzyknęła do Morgana i Castiela.- Otwórzcie szeroko wrota!
W tym czasie Kastus wskoczył się na wóz i zakrył płachtą armatę i ładunek.


Ruszyli, ciężki wóz z zaprzężonymi do niego końmi sprawiał co chwila niemiłe niespodzianki. Był wielki i długi.

Na wąskich uliczkach Waterdeep ciężko nim było manewrować, nawet tak doświadczonej osóbce jak Dru. A trzeba przyznać, że kapłanka Gonda dobrze radziła z powożeniem. Przemierzając uliczki Waterdeep drużyna mogła zapoznać się więc z kilkoma faktami, które wkrótce mogłyby okazać się ważne. Po pierwsze w Waterdeep wóz nie będzie mógł zbyt szybko jechać z powodu dość gęstej zabudowy miasta. Cześć uliczek była zbyt wąska dla wozu z armatą, więc trasę najlepiej zaplanować od razu, tak by pominąć ten obszar miasta w którym wóz by utknął. Po drugie wąskie uliczki uniemożliwiały praktycznie zawracanie, więc ten fakt też trzeba było wziąć pod uwagę przy planowaniu trasy. Po trzecie ludzie...Przejazd przez poranny tłum, dodatkowo spowolni podróż...szykowały się więc długie godziny nerwowego wyjazdu z miasta. Póki co jednak wóz z ładunkiem odbył krótką podróż po uliczkach w kierunku doków. Ładunek opuścił „spalony” obecnie magazyn i to było najważniejsze. Teraz...pozostało załatwić inne sprawy. Dokumenty, alkohol...no i przypilnować ładunku. Pomoc przy dokumentach obiecał Kastus, jednak stwierdził, że arcykapłan świątyni Gonda nie lubi być budzony po nocy. Co do trunków, okazało się że kler Gonda nie ma jakichś ulubionych. Zaś do zakupu i szukania trunków zgłosiła się Dru, samowolnie oferując się na testera trunków, bo jak stwierdziła.- Świątynia Gonda byle bimbru przewozić nie będzie.
A spojrzenie gnomki, wskazywało na to, że Dru zamierza uczestniczyć w zakupie alkoholu i żadna siła ją od tego uczestnictwa nie odwiedzie. Pozostało teraz rozwiązać kolejne problemy. Najszybciej byłoby załatwić kilka spraw na raz, choć nocna pora utrudniała sprawę ze świątynią Gonda. Ale to wymagało rozdzielenia się grupy, maksymalnie na trzy części, jedną do pilnowania ładunku, jedną do załatwienia spraw związanych ze świątynią Gonda i jedną do zakupu trunków. Lub jeździć wozem od jednego punktu docelowego do drugiego.
Co z uwagi na rozmiary wozu, samo w sobie było kłopotem.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 19-09-2009 o 23:09.
abishai jest offline  
Stary 20-09-2009, 15:38   #34
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Plan jaki był, taki był.
Najważniejsze, że jednak w końcu się zdecydowali na cokolwiek i mieli opuścić magazyn, aż za dobrze znany ich wrogom. Bo ta wizyta na przyjacielską nie wyglądała.

Podniósł leżącą na prowizorycznym stoliku sakiewkę.
Chociaż była lekka, to jednak jej zawartość powinna starczyć na baryłkę trunku. I ewentualny wzmacniacz mocy napoju.

Zanim reszta kompanii ruszyła w drogę Roger ruszył w stronę tylnego wyjścia..
Warto było sprawdzić, czy przejazd ciężkiego wozu nie wywołuje zbyt wielkiego zainteresowania osób kręcących się po ulicach Waterdeep.
Albo, co też było możliwe, czy nie powlecze się za nimi jakiś ogon, zainteresowany tym, gdzie mają zamiar nocować jego towarzysze.
Ledwo otworzył niewielkie drzwi, zauważył pojawiającą się siateczkę srebrnych linii. Morgan skoczył do przodu, ale to i tak nie uchroniło go przed bolesną falą dźwięku która przeszyła jego ciało. Upadł na ziemię, zaciskając zęby z bólu. Oberwałby mocniej, gdyby nie jego koci refleks. A i tak dzwoniło mu w uszach.
Dobiegł do niego głos Kastusa, który głośno narzekał.

I tak co noc. Co postawię glify strażnicze, to zawsze znajdzie się ktoś, kto zechce je uruchomić.

- Jak mi przykro - powiedział Roger, podnosząc się z ziemi i przeklinając w duchu kiepską pamięć. - Ale teraz już i tak glify nie są potrzebne.


Schował się w cieniu, którego w tych rejonach miasta było pod dostatkiem.
Wóz, skrzypiąc dość głośno, wyjechał z magazynu. Roger, ciągle schowany w cieniu, ruszył pozostając nieco z tyłu. Specjalne okulary na tyle wzmacniały wzrok, że żaden szpieg nie powinien ujść jego uwadze. Chyba, że był niewidzialny, albo zamienił się w szczura czy nietoperza.

Nikogo takiego nie było. Albo też nikogo takiego nie zauważył, chociaż to drugie było mniej prawdopodobne. Dopiero kilka chwil później okazało się, że duży wóz, o tej porze dnia, przyciąga jednak uwagę.
Najpierw ostrożnie za wozem z ładunkiem podążała portowa ladacznica, potem jakiś żebrak. No i jeszcze ten typek na dachu, bawiący się kominiarza.
Jednak... nie wyglądało na to, by tworzyli jakąś grupę. Każde z nich szło przez jakiś czas za wozem, a potem skręcali w swoją stronę. I nie wyglądało na to, że się zmieniali. Lub kontaktowali się z sobą.

Skręcił w boczną uliczkę.
Czyjeś ciche kroki sprawiły, że jeszcze przykleił się do ściany, jeszcze mocniej wtapiając się w cień, lecz po paru chwilach skrzypnięcie drzwi oznajmiło, że przechodząca osoba weszła do jednego z pobliskich budynków.
Potem zapanowała cisza.
Roger oderwał się od muru i pospieszył za wozem.

Dru, wbrew wcześniejszym obawom Rogera, całkiem nieźle sprawiała się w charakterze woźnicy. W każdym razie lepiej, niż on sam dałby sobie radę. Widocznie ilość alkoholu, pochłonięta wcześniej przez kapłankę nie wpłynęła w negatywny sposób na jej umiejętności.
A może wprost przeciwnie?
Może niektórym do pełni sprawności potrzebne były jakieś bodźce... w płynie. Skoro tak... Osobiście był w stanie serwować Dru owe bodźce.

- Na moje oko - powiedział, dogoniwszy resztę - nikt nas nie śledził.



- Jeśli nie masz nic przeciwko temu, Dru, to wybiorę się z tobą na poszukiwania odpowiedniego napoju. I tak muszę zabrać parę drobiazgów z gospody, możemy zatem załatwić obie rzeczy za jednym zamachem. A ty z pewnością znasz jakieś ciekawe miejsca, gdzie możemy zdobyć coś odpowiedniego dla naszych przyszłych znajomych.

Twarz Dru rozpromieniła się. Gnomka spojrzała na Morgana, mówiąc:

- Oczywiście, że znam. Zwiedziłam trochę Waterdeep podczas tygodniowego czekania. Ty stawiasz, musisz się zrehabilitować za nieuprzejme uwagi wobec takiej damy jak ja.

- Jasne, madame - Roger skłonił się uprzejmie.
 
Kerm jest offline  
Stary 24-09-2009, 22:20   #35
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Dru nie była wzorem powoźnicy, lecz w obecnej sytuacji nie było też zbyt wielu opcji, a Teu tym bardziej nie sprawdziłby się w tej roli. Ku zdziwieniu większości jednak podróż wąskimi uliczkami miasta nie skończyła się kraksą i złamaniem paru kończyn. Jak na razie udało się im uniknąć największego zagrożenia jakie musieli doświadczyć na tej misji – pani Dru

Było już jasnym, że muszą starannie wybrać drogę, którą wóz przejedzie. Niektóre uliczki były zbyt ciasne na wóz z armatami. Do tego była kwestia trunków, żelastwa i innych rupieci… co najważniejsze jednak z punktu widzenia najemnika i jego zadania – musieli do czasu zgromadzenia potrzebnych materiałów zadbać o bezpieczeństwo wozu. Byli na pewno śledzeni, jeśli szpiedzy mogli za nimi nadążyć, rzecz jasna. Musieli wziąć pod uwagę, że może dojść do zbrojnej konfrontacji czy jakieś pułapki, zasadzki. Innymi słowy, ktoś musiał pilnować przesyłki.

Teu mógłby się nie sprawdzić w roli dyplomaty, ani w zakupach i nie lubił używać innego stylu wypowiadania się, więc oświadczył w swój sposób, że zostaje.

-Tak jak każda istota pozostawia cień za sobą, tak i ja będę teraz cieniem tego wozu.- stwierdził.

Były też inne powody. Vraidem ze swoim czułym węchem potrafił wyczuć wrogów z dość dalekiej odległości, nawet tych ukrywających się za pomocą magii, przynajmniej część z nich. Poza tym… Teu pasował idealnie do roli strażnika. Nie musiał pić, jeść, a nawet oddychać, widział doskonale w ciemności i potrafił pilnować miejsca, przedmiotu będąc jednocześnie niezauważonym. Także jak tylko podzielili się na roli, ukrył się w ciemnościach pilnując i obserwując wóz, aby w razie potrzeby zaatakować z zaskoczenia. Uważał, że nie musi tego znowu tłumaczyć skoro już o tym wspomniał wcześniej gdy porównał się do cienia wozu.
 
Qumi jest offline  
Stary 24-09-2009, 23:48   #36
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Czyli w zasadzie stanęło na jej pierwotnej propozycji; przynajmniej mniej więcej. Najważniejsze w tej chwili było jednak nie to, czyj pomysł był najlepszy, ale to, że opuszczali magazyn. Sabrie pozostawiła dalszą dyskusję innym. Odeszła wgłąb pomieszczenia przywdziewając zbroję i wyciągając z plecaka inne potrzebne przedmioty. Skoro mają się poruszać po nocy lepiej być przygotowaną na każdą (czy też: prawie każdą) ewentualność. Jednym uchem przysłuchiwała się rozmowie zastanawiając się, czy z Morgana będzie ich niepisany przywódca, czy też będzie się on wiecznie ścinał z van der Mikaal, która najwyraźniej nie lubiła gdy ktoś mówił jej co ma robić (i miał lepsze pomysły od niej).

Sabrie nie wiedziała skąd u czarodziejki opinia, że każdy kto jest w stanie władać czymś cięższym niż sztylet musi być tępym osiłkiem ryczącym na temat swoich wątpliwych dokonań; zbyła jednak jej komentarz milczeniem. Dopóki Sylphia była skłonna z nimi współpracować Sabrii nie obchodziło jej zdanie na temat reszty najemników - aczkolwiek miała je na uwadze. Z doświadczeń dziewczyny wynikało, że tego typu osoby były albo bardzo uzdolnione - stąd pogarda dla otoczenia - albo... albo współpraca kończyła się mniej lub bardziej przyjemnie, z oskarżeniami o zdradę włącznie. Choć trzeba było oddać sprawiedliwość spostrzegawczości magiczki - ostatecznie miecz z nikogo wojownika nie czyni.

Póki co jednak pomogła wyprowadzić ładunek na drogę i - zostawiając zwiad innym - zaczęła maszerować obok lub przed wozem, rozglądając się uważnie na boki. We względnej nocnej ciszy miasta turkot kół i stukot podkutych kopyt o bruk brzmiały dla niej jak odgłosy pracy w kamieniołomach. Miała nadzieję, że przynajmniej straż nie zainteresuje się wieczornym transportem, choć w dokach było to mało prawdopodobne. Mimo to noc była jeszcze młoda - na ulicach pełno było podpitych marynarzy, dokerów, kupców wracających do domu, kobiet lekkich obyczajów i drobnych przestępców. Każda z wałęsających się po ulicach osób była potencjalnie podejrzana, a w ciasnych uliczkach obrona wozu byłaby bardzo utrudniona. Mimo trudności z przejazdem dotarli jednak bezpiecznie do miejsca tymczasowego postoju. Wynikła krótka dyskusja, a z niej zarys dalszych działań: Morgan i Dru mieli iść po alkohol; Sylphie z Kastusem po dokumenty - co prawda Kastus marudził, że za późno już jest, ale godzina wcale nie była późna, o czym wojowniczka nie omieszkała mu przypomnieć. Za długo mitrężyli czas w magazynie zamiast gotować się do drogi.

Wychodziło na to, że aasimar, magowie i ona zostaną na staży wozu, co Sabrie uważała za najlepsze rozwiązanie. Pozostawało tylko podzielić warty, choć z drugiej strony jedna noc bez snu jeszcze nikomu nie zaszkodziła.

- Myślę, że najlepiej by było wartować wspólnie, może nawet w jakimś oddaleniu od wozu - zaczęła ostrożnie, gdy [jeśli] zostali sami. - Poza tym ze względu na gabaryty wozu nie sądzicie, że warto by przebyć jak największy odcinek miasta w nocy? Jeśli zatrzyma nas straż zawsze możemy powiedzieć, że mamy wymagającego pracodawce - choćby kowala. Toć nikt się nie pozna co na wozie wieziemy, takie samo żelastwo jak wszystko inne. A ochrona nie musi przecież wiedzieć co obstawia.
 
Sayane jest offline  
Stary 25-09-2009, 13:31   #37
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Podczas krótkiej podróży na koźle z lejcami w dłoni wyraz twarzy gnomki pozostawał niezmiennie skupiony i poważny. Zupełnie ktoś inny przywitał ich w hangarze. Hm, szybka podmiana na bliźniaczkę? Druga świadomość? No nieważne, bo tylko jak padł pomysł wyprawy po alkohol, Dru zaczęła się uśmiechać jak głupia do swych myśli. Zapewne dotyczących głównie degustacji. Długich i wyczerpujących, licznych degustacji droższych alkoholi w celu zakupienia czegoś z półki średniej. To przynajmniej sugerowała jej mina.

- No dobrze, Kastusie, pozostawiam w twoich rękach Maleństwo, jak zobaczę na niej najmniejszą rysę - pomachała groźnie palcem w jego stronę - to cię za uszy powyciągam.
Kapłan tylko cicho westchnął.
- Tak pani.
- No to idziemy Morgan,
- ponagliła go dłonią i ruszyła szybko w dół uliczki. - na nos czuję - postukała się w swój drobniutki gnomi narząd zmysłu - że to było gdzieś w pobliżu. Mieli niezły wybór, a spod lady sprzedawali ich własnoręcznie destylowany trunek. Słodziutkie i dobrze wchodzi. - zaśmiała się cicho pod nosem - Dla tych sztywniaków z klasztoru będzie jak znalazł. Pytałam nawet jak to robią. Całkiem interesujący przepis, najpierw to destylują....

Przez całą drogę do karczmy usta nie zamknęły jej się ani razu. W przepisie pojawiły się takie słowa jak rektyfikacja, odcedzanie, osmoza wstępna co dość mocno utrudniało zrozumienie. Oczywiście gnomka radośnie wszystko objaśniała, kiedy padały pytania.

Przekroczyli próg. Rześkie powietrze odbiło się od atmosfery wnętrza. Gorąca duchota wypchana niskiej jakości tytoniem oraz odór potu. Dru zdawała się zupełnie tego nie zauważać. Widocznie jej węch stał się odpowiednio wybiórczy. Siadła przy kontuarze i rozmarzona wpatrywała się w butelki. Za plecami karczmarza cała ściana została przekształcona w półkę na alkohol.
- To co, degustację zaczynamy od najwyższej półki? - wdrapała się sprawnym ruchem na zydelek i pochyliła się w stronę Morgana szepcząc - I nie mów, że nas nie stać. ON o tym nie wie.
- TY, ja cię znam!
- barczysty zdrowo wstawiony facet wrzasnął ze swojego stolika wbitego w róg pomieszczenia.

Dru nawet nie rzuciła w jego stronę okiem.
- Wszystkie gnomy są takie same! - odkrzyknęła i postukała w blat palcami - Hmm, to może z tej baniastej butelki? Mam nadzieję, że to nie jakiś elficki sikacz, co?
- Nie, nie! -
facet lekko się zataczając ruszył w stronę Dru i Morgana. Miał z dwa metry wysokości (ledwo się mieścił wyprostowany pod stropem) i niewiele mniej w klacie. - Ja CIĘ znam!

Kapłanka słysząc, że głos się zbliża w końcu zaszczyciła mężczyznę spojrzeniem. Zamrugała. Obliczyła odległość, jaka dzieli ją od niego. I od drzwi.
- Wiesz co? Rozmyśliłam się, tutaj mają kiepski alkohol. Idziemy.
Już zeskoczyła z zydla i szarpnęła Morgana za rękaw, gdy mocarna łapa podniosła ją w powietrze za płaszcz tuż przy szyi.
- Oszukałaś mnie!
- Kto, ja?
- Dru uśmiechała się nerwowo. - Niemożliwe.
- Orżnęłaś mnie w kości!
- mężczyzna potrząsnął kapłanką.
Wyglądało to dość zabawnie. Jakby potrząsał świątecznym dzwoneczkiem. Metalowe gadgety pochowane gdzieś po kieszeniach dzwoniły. Dru złapała się nadgarstka draba, żeby nie dać się udusić tak od razu.
- Porozmawiajmy o tym przy kielonku?
- Oszustka!!
- znów nią potrząsnął - Oddaj moje pieniądze!
- Ale to nie ja!

W międzyczasie coś wypadło od tego potrząsania. Pod nogi Morgana potoczyły się dwie kostki do gry.
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline  
Stary 25-09-2009, 21:42   #38
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
W miarę jak Sylphia kończyła pielęgnację paznokci, tak też ułożono w końcu jakiś plan. Polegał on zaś na przemianowaniu armaty na wozie na zwykły złom, do tego z kolei potrzebny był nie tylko owy złom jako przykrywka, ale i również odpowiednie dokumenty. Należało się więc tym zająć jak najszybciej, zbyt wiele bowiem już czasu zmarnowali w magazynie. Póki jednak co, ruszono wielką kolubryną poprzez ulice Waterdeep, z wstawioną Gnomką przy cuglach... .

Magini siedziała z tyłu wozu, wskakując na niego w odpowiedniej chwili tak po prostu bez zbędnych pytań, podróż po mieście odbyła więc siedząc sobie tyłem do kierunku jazdy, przyjmując po raz kolejny dosyć nietypową formę spoczynku z nogą na nodze, co nasuwało skojarzenia z co najmniej jakąś szlachcianką w czasie wielce zadufanej, rekreacyjnej przejażdżki, chociaż i z drugiej strony dawało poprzez odsłonięte nieco suknią nogi skojarzenia z całkiem inną klasą społeczną. Ona zaś, z wyprostowanymi rękami, spoczywającymi na kolanie, przypatrywała się metropolii okrytej nocą przez przyciemniane szkiełka swoich okularków.

W końcu się zatrzymali, ustało więc wszelkie skrzypienie, trzeszczenie, telepanie, i tym podobne, dające całkiem interesującą gamę przeżyć siedzącej na wozie Sylphii. Jak wcześniej ustalono, teraz zaczęto wcielać w życie, przyszła więc pora by się chwilowo podzielić, i wykonać poszczególne zadania jak najszybciej, by móc ruszyć w dalszą drogę.

Sylphia spojrzała więc na Kastusa. Gnomka wraz z Morganem już odeszli, Kapłan pozostał więc z wozem sam, Magini z kolei zaczęła się zastanawiać, czy mężczyzna będzie miał jakieś problemy w pozostawieniu wozu i cholernej armaty już tylko i wyłącznie pod opieką wynajętych najemników (do których oczywiście się nie zaliczała, a niech ktoś śmiałby ją tak nazwać!).

- Panie Kastus, idziemy więc po dokumenty? - Odezwała się do niego, nie podnosząc jednak wzroku, zajęta wygładzaniem fałd swojej sukni, dopiero więc po chwili na niego spojrzała - Czas raczej nagli, pora dnia, czy raczej nocy więc nieistotna. Skoro "kościelni bracia" potrzebują pomocy, świątynia pospieszy im z pomocą, czyż nie?.

Poprawiła torbę na ramieniu, oczekując słów Kastusa, gotowa by tym razem ruszyć pieszo ulicami ukochanego, a zarazem znienawidzonego Waterdeep.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 26-09-2009, 12:20   #39
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Zadziwiające, jak wzmianka o alkoholu może odmienić spojrzenie na świat u osoby, która przed chwilą zapewniała wszystkich o swym zamiłowaniu do soku malinowego.
Dru kierowała się ku sobie tylko znanemu celowi, zapewniając równocześnie Morgana o jakości produktów, jakie w owym miejscu można nabyć.

Morgan ograniczał swoje wypowiedzi do niezbędnego minimum. Które i tak okazywało się niebezpieczne, bo nawet zwykłe, standardowe 'tak', 'nie', 'naprawdę?' wywoływały kolejny potok słów. które wcale go nie obchodziły. Nie był producentem win ani mocniejszych trunków.
Widać było od razu, że kapłanka najwyraźniej pomyliła się z powołaniem.

Wreszcie Dru zamilkła.
Powodem nie było wyczerpanie tematu, lecz drzwi, przed którymi stanęli.

Knajpka była mała, ale kolekcja alkoholi widniejąca na półkach za barem przekraczała znacznie oczekiwania Morgana. I, z pewnością, możliwości finansowe gnomki.
Mimo dość późnej pory gości w środku kłębił się tłum.
No... Kłębił się to może nie, ale przy stolikach nie było pustych miejsc.
Dru skierowała się natychmiast do kontuaru. Wbiła wzrok w pełne półek butelki, a na jej twarzy pojawiło się rozmarzenie.
I od razu można było się domyślić, gdzie podziały się fundusze przeznaczone na misję.

Zanim jednak gnomka rozpoczęła kolejne poczynania, mające na celu poczynienie spustoszenia wśród butelek i, zapewne, w sakiewce Morgana, od stojącego w samym kącie sali stolika zerwał się mężczyzna i nieco chwiejnym krokiem podążył w stronę gnomki.
Uniósł ją w powietrze i zaczął nią potrząsać, czynność tę okraszając oskarżeniami o oszustwo.
Dru zaprzeczała wszystkiemu. I znajomości, i oskarżeniom, jednak jej argumenty nie robiły na osiłku najmniejszego wrażenia. Co gorsza, podczas potrząsania wypadły z jej kieszeni dwa niewielkie przedmioty i potoczyły się pod nogi Morgana. Łatwo było policzyć oczka. Równe dwanaście punktów.
Morgan skorzystał z tego, że uwaga wszystkich zwrócona była na dyndającą w powietrzu, brzękającą metalowymi przedmiotami gnomkę. Przesunął się odrobinę, nadeptując na leżące na podłodze kostki.
Wkopałby je pod bar... ale niestety, jak to zwykle bywa, drewniany przód sięgał do samej podłogi. Schylanie się, w tym momencie, byłoby nieco ryzykowne

Rozejrzał się dokoła.
Trzej faceci, którzy siedzieli przy tamtym stoliku, nie ruszali się z miejsc. Widać nie zamierzali się strącać. Przynajmniej na razie. Nie wiadomo jednak, czy nie włączyliby się do awantury, gdyby Morgan 'skonfliktował się' z ich mocno pachnącym alkoholem kompanem od kieliszka.
Czy miał zamiar wdawać się w bójkę?
I czy zwalenie tamtego z nóg było jedyną metodą oswobodzenia Dru?

- To jest oszustka? - Morgan spojrzał z zaskoczeniem na osiłka trzymającego gnomkę.
- Oszustka... - w głosie Morgana brzmiało bolesne zaskoczenie, a spojrzenie skierowane na Dru pełne było wyrzutu. - To dlatego mnie tu zaciągnęłaś...

Dru zmrużyła oczy, rzucając mordercze spojrzenie Mroganowi. Potem jakby coś w jej małej główce zaskoczyło.

- To nie karty! W kości nie da się oszukiwać - rzuciła zeźlona. "Tak łatwo" przeszło jej przez myśl. - Puść mnie ty kupo mięcha.

- Co proszę? - w głosie mięśniaka zabrzmiało zdziwienie.

- Wyjdźmy na zewnątrz i porachujmy jej kości... - zaproponował Morgan. Bez świadków chyba łatwiej byłoby wydrzeć Dru z łap trzymającego ją osiłka.
Przez moment chciał zaproponować, by odwrócić Dru do góry nogami i wytrząsnąć z jej kieszeni co się da, ale... Prawdę mówiąc nie był do końca pewien, czy gnomka nie trzyma w zanadrzu kolejnej pary kości.
Wyrzucającej dla odmiany same jedynki...

Mężczyzna zamrugał, myślenie w jego stanie było dość trudnym zadaniem. Zresztą zdawało się, że nie przewidział takie obrotu spraw.

- A ty jesteś kto? - spytał Morgana.

- Jestem przejazdem w mieście. Ona... - Morgan wskazał na Dru. - Ona powiedziała mi... Powiedziała mi, że zna wszystkie knajpy w tej okolicy... - Morgan ze wszystkich sił usiłował wyglądać na zamiejscowego frajera.

Osiłek milczał. Wszyscy dokoła czekali na rozwój sytuacji. Atmosfera taka, że można było ciąć nożem.

- I za to chcesz ją bić? - pochylił się nieco w stronę Morgana. - Obrobiła cię?

- Raczej on mnie! - pisnęła gnomka.

- Cicho, nie ciebie pytam - warknął do kobiety.

Morgan sięgnął do kieszeni. Sakiewka była na swoim miejscu. I zademonstrowała swoje istnienie odpowiednim dźwiękiem.

- Fakt... - Morgan podrapał się po głowie. - Za same chęci nie wypada... Nie straciłem ani grosza. A te trunki... - Zmienił temat, wskazując na rządki butelek. - Znasz się na tym? - spytał osiłka.

- Nie, ja prosty jestem, bimber piję spod lady. Ale o tym może później. - ponownie spojrzał na kapłankę. - Teraz mam sprawę do załatwienia.

- A wiesz... - Morgan zlustrował osiłka od stóp do głów - też miałbym potem sprawę do ciebie. Bo zakup duży zrobić muszę i zanieść kawałek... Beczułkę z piwem... I ktoś silny zdałby mi się... Ale o tym, jak mówisz, później...

- Barman... Po jednym. W tym jeden większy. A potem może o interesach pogadamy - zwrócił się do osiłka. - A ją na ladzie najlepiej posadź - zaproponował. - Nie ucieknie, a jak się udusi to nijak do prawdy nie dojdziesz.
 
Kerm jest offline  
Stary 26-09-2009, 22:31   #40
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Miasto jest niczym scena, na której toczy się wiele sztuk jednocześnie. Każdego dnia aktorzy grają sztukę improwizując dialogi i wydarzenia. Jedni grają główne, inni drugorzędne, a reszta robi za statystów. W takim mieście jak Waterdeep tak „sztuk” odbywa się wiele.
A jedna toczyła się właśnie w dokach Waterdeep...
Przy wozie szybko nastąpił podział ról. Wpierw Morgan wraz z Dru oddalili się by szukać alkoholu. Gnomka szybko przydzieliła Kastusowi zadanie, więc kapłanowi nie pozostało nic innego jak je wykonać. Niemniej, gdy tylko kapłanka oddaliła się wraz z najemnikiem w poszukiwaniu trunków, do akcji wkroczyła magiczka.
Kastus zdołał z siebie wydukać.- Ale, ale, ... jego świętobliwość arcykapłan świątyni Gonda już śpi. Ma już ponad 60 lat. Poza tym świątynia... i kapłanka Dru nakazała...
Problem z Sylphią był taki, że w zachowanie jej podobne było do apodyktycznej Dru, tyle że ona dodatkowo nosiła strasznie rozpraszający strój. Westchnął więc spoglądając na wóz z armatą, po czym posłusznie podreptał za pewną siebie maginią.
Więc przy wozie został milkliwy Castiel, stanowcza Sabrie oraz enigmatyczny elfi czarodziej i tajemniczy Logain. I właśnie Sabrie zaproponowała pomysł, dobry w swej prostocie...niemniej na obecną chwilę, niewykonalny. Wszak jeśli teraz ruszą z wozem, to ci którzy oddalili się od grupy, mogą ich potem nie znaleźć. No i ...kto będzie robił za woźnicę?
Zwłaszcza, że zarówno Dru jak i Kastus się oddalili.
A nad miastem robiło się coraz ciemniej i zaczynało lekko siąpić.

Idealna pogoda na zasadzkę...
Tymczasem w kierunku grupki strażników ładunku powoli przemieszczał się wózek ciągnięty przez ubranego w łachmany biedaka. Niby nic niezwykłego, ale biedak zatrzymał się kilka metrów od pilnowanego ładunku i zaczął raczyć się alkoholem z glinianej butelki. A w nozdrza dzielnych strażników uderzył swąd...smród rybich odpadków, które wypełniały wóz.
Zapaszek był niemiły, a co najważniejsze, skutecznie neutralizował najważniejszy atut chowańca Teu, znakomity węch.
Z pobliskich uliczek zaczęły dobiegać odgłosy szybkich kroków, zduszone krzyki. Niespokojne cienie poruszały się w blaskach pochodni. Kolejne „cienie” przeskakiwały po dachach domów. Wóz był zaparkowany na dużej ulicy prowadzącej na nadbrzeże z jednej strony. Z drugiej zaś w kierunku magazyny, z którego został wywieziony. Do tej ulicy dochodziły trzy węższe uliczki. W te jednak wóz by się nie wcisnął. Z dwóch z tych uliczek dochodziły niepokojące hałasy. A ten pijak przy wozie z rybimi odpadkami, jak na złość przedłużał swoją balangę.

Tymczasem w innej części miasta

Zalana gęba i mętne oczka próbowały uchwycić logikę...a samo ciało pion. Mężczyzna, wydający się być miejscowym osiłkiem, chwilę rozmyślał zanim uchwycił sens jego.
- Ano, interesy święta rzecz.- uśmiechnął, siadając na stołku przy barze, i sadzając kapłankę obok.
- Mówisz, że jak się nazywasz...?- spytał mężczyzna. Po czym dodał.- Ja jestem Ron, Blady Ron. Pływam na Albatrosie. A ty na jakim statku?
Tymczasem Dru próbowała dyskretnie się wymknąć, ale pijak wykazał wystarczająco przytomności umysłu by chwycić ją za kołnierz szaty i przytrzymać na miejscu. Przy okazji mruknął.- Zaraza z tymi gnomami. Małe to to...a ostatnio zaczęło kantować. Za czasów mego tatki, to na krasnoludy zawsze można było liczyć, solidne brodacze...a teraz gnomy oszukują.
Blady Ron jakoś nie zauważał braku logiki w swych słowach. Z drugiej strony nie zauważył też fałszywych kości Dru. Kapłanka zaś wtrąciła z wyraźną dumą w głosie. – Tymora wszak kobietą jest, nic dziwnego że kobiety faworyzuje. A przy kościach oszukać się nie. Wszak rzut kośćmi to jest ślepy.
- Nadmiar szszcz..szczem...fart też ma swoje granice!-
huknął Blady Ron, napił się trunku zamówionego na koszt Morgana, po czym spytał. – No to pogadajmy o interesach.

W innej części miasta...
Sylphia i Kastus przemierzali razem o wiele gwarniejszą od innych części miasta, Dzielnicę Handlową. Tu biznes królował 24 godziny na dobę. Gwar nie cichł nawet w najczarniejszą noc i było bardzo głośno. Kapłan już pogodził się z podążaniem za Sylphią. Podczas ich wędrówek przez uliczki miasta zaczął zasypywać ją pytaniami.
-Czemu taka piękna kobieta jak ty zajęła się magią? Skąd wzięłaś okulary, to mało popularny wynalazek. Jesteś może czcicielką Gonda? Jakie kwiatki lubisz? Długo mieszkasz w Waterdeep? Znasz tutejsze romantyczne zakątki, bo ja jestem w Waterdeep od niedawna.
Trudno było wyczuć intencje ukryte za tymi pytaniami. Czy Kastus próbował zgłębić umysł maginii, poderwać ją, czy też może zabijał czas?
Niemniej dotarli do sporego muru otaczającego posiadłości i świątynię Gonda. Kamienny mur skrywał budynek świątynny, a także budynki mieszkalne oraz kuźnie wykorzystywane przez kapłanów. Oprócz datków wyznawców, świątynia utrzymywała się z prac wykonywanych przez kapłanów. Głównie płatnerskich i kowalskich zleceń, ale także alchemicznych.

Kastus jednak nie ruszył wraz z maginią, do głównej bramy, tylko skierował się do bocznej. Wrota do niej wykonane były litej kamiennej płyty. Jednak kapłani Gonda (i tylko oni) potrafili je otwierać bez wysiłku. Magia mówiło pospólstwo, fizyka odpowiadali kapłani Gonda.

Kastus zastukał trzy razy i po chwili wrota otwarły się nieco, a przez szczelinę wyjrzało jasnoniebieskie oko.
- Czego ?...Kastus?- po tych słowach drzwi otwarły odsłaniając właściciela niebieskiego oka. Miał też i drugie do pary. Właściciele obu oczu, był osiemdziesięcioletni staruszek, opierający się na długim drągu. Gładko ogolona twarz i wianuszek siwych włosów współgrały z zmarszczkami i znoszonym ubraniem. Spojrzał na Kastusa ignorując zupełnie Sylphię i rzekł.- A co ty tu robisz chłopcze. Czyż nie zostałeś wyznaczony do pilnowania tej kapłanki z Lantanu i jej ładunku. Nie miałeś jej pomagać w misji?
- Właśnie pomagam Edgarze.-
odparł Kastus,po czym zaczął mówić.- Potrzebujemy złomu i dokumentów świątynnych podpisanych przez samego arcykapłana.
Edgar pomachał nerwowo głową na boki.- Nie, nie, nie...jest już późno, wiesz jaki Algernon bywa marudny gdy się go budzi, po tym jak już łyknie ziółka. Lepiej przyjdźcie jutro. Bedzie miał lepszy humor.
- A złom?- spytał Kastus, a Edgar spojrzał na niego dodając.- Nie ma złomu w świątyni, wszystko jest przetapiane. Algernon nie znosi marnotrawstwa. Chyba że...
- Chyba że co?-
spytał Kastus. Edgar podrapał się po głowie mrucząc.- Chyba że wynalazki „nie do końca działające” Rowana. Ale wiesz, że on ich nie da. Nie pomoże Drucilli. Pamiętasz jak gnomka zadrwiła z jego pokazu? Nadal ma do niej żal. A i ciebie nie lubi odkąd mu zepsułeś automatyczny usuwacz brudu.
-Nie zepsułem...on od początku nie działał, ja tylko przesunąłem dźwignię. Miałem szczęście, że eksplozja tego rzęchu mnie nie zabiła!-
Kastus potarł w irytacji czoło. A Edgar wzruszył ramionami mówiąc.- Znasz Rowana. Jest bardzo wrażliwy na punkcie swych wynalazków. I pamiętliwy. Wejdźcie do środka. Możecie poczekać w świątyni do rana, lub zajrzeć do kuźni. Rowan na pewno jeszcze pracuje.

Świątynia Gonda robiła wrażenie na odwiedzającyh ją z wielu powodów. Przede wszystkim wyróżniała się niespotykanym na kontynencie, stylem architektonicznym...oraz brakiem wszechobecnych ozdobników tak popularnych w innych miejscach kultu.

Edgar zamknął kamienne drzwi, zaś Kastus rzekł prowadzac czarodziejkę w kierunku świątyni.- Trzymaj się blisko mnie pani. Poza wyznaczonymi ścieżkami, są założone eksperymentalne pułapki. Nie są co prawda śmiertelne...zazwyczaj. Ale...rozumiesz pani. Nie wszystkie zostały przetestowane, a wypadki chodzą po ludziach.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 03-10-2009 o 18:18. Powód: poprawa byków :(
abishai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:04.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172