Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-09-2009, 16:25   #6
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
-Nie, nie, nie!-westchnął, wspierając łokcie na blacie nachylonym pod kątem około trzydziestu stopni, do projektanta.

Cały stojak wykonany był z polimerów idealnie naśladujących ciemne, mahoniowe drewno. Taki sam był również pulpit gruby na około cal, obity ciemnobrązowym materiałem podobnym do zamszu, jednakże nie cała powierzchnia była pokryta.
Na samym środku znajdował się duży, dwudziestocalowy ekran, będący w istocie deską kreślarską.
Nad nim znajdował się cały zestaw przyborów do rysowania i pisania, choć były to jedynie przedmioty z tytanu stylizowane na ołówek o różnym stopniu grubości rysującego grafitu wykonanego również z metalu.
Oprócz tego w zestawie znajdowały się różnej wielkości kostki służące za gumki, wycierające wirtualny rysunek.

Mężczyzna przyjrzał się krytycznie swemu dziełu zza niebieskawych szkieł okularów, spoczywających na jego uszach i nosie, gdzie były zsunięte prawie na sam czubek.

Przyglądał się on swemu projektowi, stworzonemu na owej desce, po czym wcisnął jeden z przycisków znajdujących się nad przybornikiem i odłożył ołówek na swoje miejsce.

Jeszcze raz uważnie zlustrował projekt, który stworzył, odsuwając jednocześnie linijki, kątomierze, ekierki i cyrkle jakie znajdowały się w systemie deski kreślarskiej, a następnie chwycił największą z kostek o wielkości gąbki, którą wytarł wirtualny papier.

Pokręcił głową. To nie było to. Potrzebował czegoś zupełnie innego, nowego, świeżego, natomiast to było przestarzałe i nieskuteczne w dobie dzisiejszej technologii.

Kolejnym przyciskiem wyłączył deskę, której matryca stała się czarna. Potem została zasłonięta przez wysuwającą się płytę, która ukryła ekran. Pulpit był teraz pusty.

Naukowiec odszedł od stojaka wbudowanego w ścianę, przecierając oczy po zdjęciu okularów.

Gdy założył je ponownie, rozejrzał się po średniej wielkości pokoju, nie wiedząc co ze sobą począć.
Drewno na podłodze i ścianach, lecz tylko do pewnej wysokości, wraz z jasną farbą, którą pokryty był sufit i górna część ścian, sprawiały, iż pomieszczenie stawało się ciepłe i przytulne, nawet przy świetle pochodzącym z laserowych lamp wbudowanych w sklepienie pokoju, po którym ciągnęło się Epipremnum pinnatum, rozłożysta roślina, którą bardzo lubił.
Nie mniej jednak była jedna ściana, która różniła się od pozostałych. Była wykonana z wielowarstwowego poliwęglanu, tak jak drzwi prowadzące na zewnątrz.

Za nimi znajdował się balkon wypełniony roślinnością do tego stopnia, że wychodząc na zewnątrz, stąpało się po trawie, która wyrosła na grubej warstwie ziemi.
Było tam tylko jedno miejsce niezarośnięte przez roślinność. Był to mały placyk o powierzchni około czterech metrów kwadratowych, gdzie znajdował się mały stolik i leżak wykonane z nieznanego naukowcowi polimeru, tego samego, z którego utworzone było jego łóżko.

Pierwszy przedmiot, na którym spoczął jego wzrok to duże łóżko znajdujące się w prawym górnym rogu pomieszczenia, patrząc od miejsca w którym stał.
Było to najwygodniejsze miejsce do spania jakie kiedykolwiek miał okazję przetestować.
Materiał, z którego było zrobione miał za zadanie dopasowywać się do ciała, które położyło się, a następnie utrzymać owy kształt, a jednocześnie być miękkim aż do chwili zmienienia pozycji. Wtedy cały proces powtarzał się aż do tego samego momentu. Była to swego rodzaju pętla.
To niezwykłe tworzywo obciągnięte było jakąś delikatną materią, której nie znał, jednakże bardzo dobrze spełniała swoje zadanie, dając wygodę.
Ten, swego rodzaju, owalny materac umieszczony był w idealnie pasującym wgłębieniu zrobionym w tworzywie sztucznym, tym samym, z którego zrobiono stojak.
Mahoniowego koloru mebel był jednak niski, gdyż miał tylko dwadzieścia centymetrów wysokości.
Ponadto brakowało mu czegoś. Pościeli. Ta jednak znajdowała się pod spodem i kiedy tylko będzie potrzebna, mechaniczne ramiona uniosą niezwykły materac, by przekręcić go na drugą stronę, gdzie wszystko znajduje się na swoim miejscu.

W nogach mebla znajdowała się jakaś wysoka roślina o rozłożystych, gęstych liściach. Podobne znajdowały się w różnych częściach pomieszczenia. Między innymi z dwóch stron otaczały pulpit kreślarski, a także stół oraz fotel umieszczony przy nim oraz szafę sięgającą sufitu o szerokości około trzech metrów i głębokości półtora metra.

Nieopodal tego mebla usytuowane były drzwi, za którymi kryła się łazienka. Była tam duża umywalka, nad którą znajdowało się sporej wielkości lustro, będące w istocie ekranem.
Gdy tylko stanie się przed nim, czujniki w podłodze wykrywają obecność, rozpoczynając monitorowanie. Owe lustro wyświetla aktualne informacje, stan pogodowy na obecną chwilę i na przyszłość, a także śledzi stan zdrowia na podstawie wyglądu twarzy.
Ponadto urządzenie oferuje również opcję przybliżania i oddalania oraz porady na aktualny dzień.

Spojrzał przez przeszkloną ścianę, po czym z powagą pokręcił głową. Była noc, a on nie mógł zasnąć.
I nie miał pomysłu na urządzenie. Musiało być małe i funkcjonalne, a jednocześnie miało spełniać swoje zadanie.

Szybko skojarzyło mu się to z treningami intelektualnymi, gdzie radził sobie najlepiej. Były one dla niego czymś w rodzaju przyjemności, rozrywki i zajęcia czasu przez zadania, które kwalifikowały się na miano hobby. To szkolenie zakończył jednak wcześniej niż Roel, choć ten uczęszczał na nie pół roku dłużej.
Całe życie pracy intelektualnej dawało efekty.

Znacznie gorzej radził sobie z zajęciami fizycznymi. Tylko wrodzona szybkość jego rasy pomagała mu w różnych zadaniach. Zdecydowanie tego rodzaju treningi były dla niego największą mordęgą, choć po pewnym czasie wszystko się unormowało. Wpadło w rutynę, przestając dawać jakiekolwiek negatywne emocje.

Dużo bardziej neutralnie reagował na naukę przemiany w zwierzę i specjalizację magiczną, jednakże kiedy zaoferowano mu najnowsze zdobycze technologii, które może wszczepić we własne ciało, zapalił się do tego niezmiernie.
Było to coś innego, coś co uwielbiał, a wtedy natychmiast skierował się ku magazynowi, gdzie dokładnie przejrzał wszystkie części zapisując je w notesie. Wtedy właśnie zrodziły się dwa pomysły pierwszy dotyczył mechanicznej części, którą mógłby umieścić we własnym ciele, zaś druga była elektronicznym notatnikiem.

Nad pierwszą rozpoczął prace najpierw, gdyż naglił czas. Wtedy właśnie cały wolny czas spędzał nie jak do tej pory, w wielkiej bibliotece, ale przy swojej desce kreślarskiej.
Tam właśnie narodził się projekt urządzenia wieloczęściowego. Był to niezwykle zaawansowany plan i z pewnością jedno z największych wyzwań dla jego osoby, lecz w końcu udało się, choć musiał wykorzystać całość swojej wiedzy, analizując szkice przez wiele miesięcy.

W końcu jednak uznał, iż wszystko jest tak, jak powinno byś, a wtedy przeniósł się do pracowni, gdzie zniósł wszystkie potrzebne części.
Wykonanie okazało się równie trudne, ponieważ zakładało wykorzystanie nanotechnologicznych rozwiązań odpornych na jakikolwiek wyciek krwi czy tkanek.
Wszystko to było sporym wyzwaniem nawet zważając na to, iż miliony malutkich urządzeń wykonane były fabrycznie, na zamówienie. On musiał je połączyć i zaprogramować, ale to nie był koniec trudności.
Nie ufał lekarzom. Wolał leczyć się sam, zaś przeprowadzenia tak poważnej operacji nie mógł powierzyć byle komu, nawet jeśli był światowej sławy neurochirurgiem. On mu i tak nie ufał.

Dlatego też musiał przeprowadzić ją sam, korzystając z nowych zdobyczy technologii jakim były okulary, dzięki którym mógł myślą sterować elektronicznymi oczami zawieszonymi nad stołem, na którym leżał Artemidianin.
Rękawice pozwalały na coś podobnego, czyli precyzyjne sterowanie elektronicznymi rękami o precyzji takiej samej jak precyzja użytkującej je osoby.
Przy owym zabiegu musiał bardzo uważa, gdyż pozbawienie się świadomości oznaczałoby śmierć. Ręce z nożami pozbawione kontroli jaką sprawuje umysł, opadłyby bezwładnie wbijając ostrze w mózg.

Wszystko jednak udało się zadziwiająco dobrze i już następnego dnia mógł przejść do własnego pokoju, choć nie wolno mu było ściągać bandaża z głowy. Przez pewien czas było również niemożliwym korzystanie z jego dzieła, lecz kiedy wszystko się zagoiło, zaczął dostrzegać poprawę we wszystkich dziedzinach życia.
Wtedy właśnie zdał sobie sprawę z tego, ile dla istoty myślącej znaczy mózg.

Teraz, kiedy zakończył szkolenie, mógł podjąć pracę nad notatnikiem, jednakże inspiracja lustrem okazała się niewłaściwa.

Albiorix zastanowił się chwilę, po czym stwierdził, że jest nie tyle niewłaściwa co nie spełniająca wszystkich wymogów. Początkowo sądził, iż da radę zwiększyć funkcjonalność, lecz nie udało mu się z jednego powodu.
Ulepszenia z jednej strony powodowały uchybienia w innej materii. Na to nie mógł pozwolić.

Z namysłem wymalowanym na twarzy usiadł w fotelu przy stole, po czym zamknął ciemnobrązowe, inteligentne, a zarazem niezwykle spokojne oczy, podpierając głowę na ręku, częściowo zakrywając delikatne pasemka siwizny z boku głowy.
Nie mniej jednak owe bielsze części występowały śladowo jedynie po bokach, w okolicach skroni i ciągnęły się za trójkątne ucho.
Dalsza część włosów była ciemnobrązowa i widać było, iż ów mężczyzna nie dba o uczesanie, gdyż włosy pozostawały one w nieładzie, nie poddane działaniu szczotki.
Były one jednak na tyle krótkie, że nie miały szans na poplątanie się. Było w nich jednak coś, co nakazywało stwierdzić, iż wyglądały dobrze, pomimo braku ułożenia.

Jego ubiór uchodził na jego planecie za zdecydowanie starą modę, jednakże on to lubił. Podobała mu się wtedy, kiedy odchodziła, w latach jego dzieciństwa, a to upodobanie pozostało, lecz wszyscy tolerują to ze względu na to, iż wszystko spada na karb rzekomej ekscentryczności, jaka w danej kwestii wypełnia naukowców. Może jednak było w tym coś z prawdy?
Jego ubiór to spodnie jeansowe z czarnym pasem oraz koszulka pod koszulą, na którą zakładał marynarkę.

Nagle otworzył oczy. Poderwał się na nogi z wyrazem powagi przyklejonym do twarzy.
Jego średniej wysokości, wciąż chuda osoba posiadała nadspodziewaną szybkość, energiczność oraz precyzją ruchów, sprawiającą, że już w chwilę później stał przy stole, chwytając za ołówek i przyciągając do siebie wirtualną linijkę.

Inspiracja spłynęła z czasów, gdy jeszcze był profesorem na swojej planecie oraz z przebytej operacji.

***

Doktor neurologii Albiorix Adrastea siedział w bibliotece, wertując książki. Wyglądało to bardzo dziwnie, gdyż naukowiec przebierał palcami po blacie stołu z zaciętym wyrazem twarzy.
Wyglądało to tak, jakby pisał na klawiaturze, której nikt nie widzi, z wyjątkiem niego.
Każdy kto tak by pomyślał, miał rację. W dobie nanotechnologii jego poliwęglanowe szkła z lekko niebieskawym odcieniem, posiadające tytanowe, wzmacniane oprawki zawierały mikrokomputer z projektorem, wytwarzającym półprzezroczysty obraz na szkłach, w których pojawiały się okna.
Profesor już kilka razy przekonał się o tym, iż nawet patrząc na okulary od zewnątrz, nikt nic nie widzi.

Przepisywał informacje z niezwykłym zapałem, testując nowe urządzenie. Rzeczywiście było ono nowe, gdyż ukończył ostateczne poprawki dopiero przed kilkoma dniami.
Obecnie był na etapie uzupełniania informacji i nie było ich jeszcze aż tak dużo. Zdecydowanie ich ilość nie była satysfakcjonująca.

-Gandasz Ninsun, Roel van der Bink, Yachi Yourichi, Ergo, Albiorix Adrastea, Tek oraz Midia Averrestinnil proszeni sa o zgloszenie sie do sali odpraw-rozległ się dźwięk z głośników, zaś inżynier elektroniki i technologii zmarszczył brwi, dając wrażenie, że w jego wnętrzu pojawiły się jakieś emocje.
Wrażenie było naprawdę dobre, jednakże był to jedynie pusty nawyk z czasów, gdy jeszcze płonął z nim entuzjazm z życia.

Pomyślał chwilę czy musi iść do swojego pokoju po cokolwiek, lecz po chwili stwierdził, że wszystko jest zamknięte, posprzątane, zaś najważniejsze narzędzie zawsze ma przy sobie.

Wyszedł niespiesznie z biblioteki, umieszczając wszystkie książki na swoich miejscach.
Wcale nie spieszył się na miejsce, gdyż jedyną rzeczą, której nie cierpiał było Konsorcjum, w jego mniemaniu, organizacja lalkarz kolekcjonująca jednostki o największym potencjale, by zwiększyć ich możliwości i finalnie kontrolując jednostki wystające ponad wszystkie.

Spokojnym krokiem przemierzał korytarze, mijając ludzi oraz inne istoty, a także różne pomieszczenia w tym kompleks treningowy, a kiedy dotarł na miejsce, sprawdził czas na zegarku, czekając jeszcze kilka minut.

Roel van der Bink. Skoro wzięli zarówno jego jak i Roela to znaczy, że niezbędna będzie siła spokoju, a także chłodna, racjonalna logika.

W końcu jednak będzie musiał przekroczyć te drzwi. Chwycił za klamkę, po czym wszedł do środka. Spokojnie, ignorując całkowicie szefa Konsorcjum.
W sali wyglądającej na konferencyjną, zebrało się już większość osób czemu wcale się nie dziwił.

Dostrzegł najpierw wyzywająco ubraną rudowłosą kobietę o żółtych oczach i bladej cerze. Mógłby ją uznać za atrakcyjną jeszcze nawet wiek temu. Obecnie nie robiła na nim najmniejszego wrażenia nie tylko pod względem urody, ale również negatywnych emocji jakimi emanowała.

Kolejna osoba to bezwłosy człowiek w dziwnej zbroi. Jego osoba jako kolejna była spokojna, a przynajmniej na taką wyglądał. Ów pancerz był również bronią, jak zauważył profesor, spoglądając na kolejną osobę podczas marszu na wybrane miejsce.

Następna osoba to wysoki, postawny mężczyzna. Był on opalony, zaś jego włosy miały w sobie coś ze złota i czerwieni.

Była również jeszcze jedna dziewczyna. Niewidoma, jak ocenił od razu po jej wzroku.
Wtedy zainteresowało go jedno. W tym pomieszczeniu większość osób było osobami o niezwykłej sile spokoju. Czyżby ten element był aż tak ważny?

Finalnie skupił wzrok na Roelu van der Binku. Jego niebieską osobę znał z treningów i wiedział, że jest to kolejna osoba silna tym samym, czym silny był on i duża część sali.
To właśnie obok niego usiadł, myślą włączając projektor, wzrokiem uruchamiając program do pisania. Był gotowy na poczynienie notatek, lecz najwyraźniej jeszcze na kogoś czekali.

Ten czas wypełnił patrząc na Trewora Garti'ego, ich szefa, dobroczyńcy, o czym pomyślał z lekką ironią.

W chwilę później pojawiła się ostatnia osoba, zaś Trewor zaczął mówić:

-Nazywam sie Trewor Garti i jak zapewne wiecie jestem wlascicielem wszystkiego co was teraz otacza. Zapewne zastanawiacie sie nad celem tego zebrania. Nie bede wiec przeciagal i przejde od razu do samego sedna. Zostaliscie wybrani do misji, ktora moze okazac sie przelomowa w naszych badaniach nad podrozami w czasie. Nie ukrywam, ze w innych okolicznosciach wyslanie grupy Straznikow w miejsce, do ktorego was wysylam, nigdy by nie nastapilo. Jednak szansa... Mozliwosci, ktore sie przed nami otworza...-z wypowiedzi Albiorix wyłowił kilka niezmiernie ważnych informacji, zaczynając delikatnie, lecz szybko biegać palcami po blacie jak po klawiaturze.

Ich wyprawa miała pomóc w badaniach nad podróżą w czasie. Podróż w czasie. To sformułowanie podkreślił podwójnie.
Konsorcjum nie mogło posiąść tajemnicy podróży w czasie, niezależnie jaki był to sposób. Nie mogli się tego dowiedzieć.
Gdyby pozwolić im na to, sam oddałby się pod nóż. Życie wszystkich byłoby kontrolowane, zaś wszelkie próby pozbycia się lub ograniczenia władzy Korporacji, spełzłyby na niczym.

"Nie dopuścić!"-wyróżnił te dwa słowa bez zbędnych emocji.

Słowa ich szefa oznaczały również to, iż ta misja jest wyjątkowo ważna, niebezpieczna. Strażnicy mogą tam nie przeżyć, ale gra jest warta tego. Po raz kolejny Profesor czuł się jak mięso armatnie.

-Tak, tak.. Przepraszam. Zatem wyruszacie na Ziemie-odezwał się po chwili przerwy, zaś Albiorix zmienił okno, w którym pisał poprzednio na nowe, znajdujące się w folderze "Droga Mleczna" i "Układ Słoneczny". Danych było mało i były one ogólnikowe, gdyż nie zdążył przepisać niczego więcej, ponieważ zajął się Artemidą.

Kiedy dane na temat owej planety zaczęły płynąć z ust mężczyzny, palce doktora zaczęły skakać po blacie jak szalone, pisząc coraz to nowe informacje, zgodnie z którymi Ziemia stała się niezwykle niebezpieczna.
Zanotował o niej wszelkie informacje, a także o Układzie Słonecznym, umieszczając je we właściwych miejscach.
Teraz wiadomości były dużo bardziej szczegółowe.

Planeta zamieszkana przez niebezpieczne istoty, dane na komputerach pokładowych. Miał już wszystkie potrzebne informacje.
Szefa Konsorcjum, gdy wychodził, nie "uraczył" ani jednym spojrzeniem, a kiedy skończył notatkę o ich celu, będącym lustrem, wstał.

Okazało się, iż młoda kobieta jest tak naprawdę również niemową i telepatką, a nazywa się Midia Averrestinnil.
Nie potrafiła nawet znaleźć właściwego wyjścia, lecz na pomoc przyszedł jej osobnik w zbroi.
Nie mniej jednak taka osoba może być bardzo wartościową towarzyszką podróży, oferującą nowe spojrzenie na świat.

-Witam ponownie, Roelu-odezwał się do niebieskiego towarzysza, uśmiechając się lekko.

-Oby to, czym dysponujemy, wystarczyło-powiedział cicho podczas drogi. Można było odnieść wrażenie o tym, że inżynier obawia się czegoś, lecz było to niezwykle mylne wrażenie, co dało się zauważyć nawet w obojętnych oczach...
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline