- Grożenie komukolwiek w tym momencie nie jest najlepszym pomysłem. - powiedział Maldred cicho, ale dobitnie. - Chcecie czy nie, jesteśmy teraz przyjaciółmi i właśnie w ten sposób powinniśmy się traktować. Przyjaciółmi dlatego, że potrzebujemy się nawzajem. I nie wiem jak Wy, ale ja nie lubię jak ktoś grozi moim przyjaciołom, choćby był to sam Wielki Mistrz. Drużyna albo wytrwa i wykona swoje zadanie, albo się rozleci i zawiedzie. Trzeciej opcji nie widzę. Więc myślę, że wszelkie starania, żeby drużyna lepiej się poznała i zaprzyjaźniła, są dużo bardziej na miejscu niż tajne narady mające nas podzielić na drużynę i jak się Karanic wyraził, mięso armatnie. Co notabene czyni w tym momencie tak zwanego złodzieja najbardziej przydatną osobą, bo jako jedyny podjął jakieś kroki w tym kierunku. Co oczywiście nie oznacza, że lekceważę starania obu Panów.
A krasnoluda się nie czepiajcie. Nie potrzeba nam więcej wrogów niż już mamy, a winę za zajście wczorajszego wieczora ponosimy wszyscy, którzy byli przy tym obecni. Z resztą pewnie za chwilę się z nim rozstaniemy, bo nie sądzę, żeby nas chciał gonić na piechotę, a konia, ni kuca dla niego jakoś nie widzę.
I nie oceniajcie pochopnie czyjejś przydatności. Na tyle ufam moim zwierzchnikom, żeby sądzić, że każdy kto z nami wyruszył może się okazać potrzebny. Nie wiem jak wysoka jest cena, jaką jestem gotów za ich przydatność zapłacić.
__________________ Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy |