Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-09-2009, 20:02   #32
Dragunov
 
Reputacja: 1 Dragunov nie jest za bardzo znany
Liao spokojnie medytował w pozycji półlotosu... Nie wiedział czy robi to już kilka godzin czy może minut. Już nie odczuwał upływu czasu. Nie czuł zimna ani ciepła, nie czuł podłogi na której siedział.
Jednak nie było to uczucie unoszenia się w pustce. Podświadomość nadal odbierała informacje i bodźce ale było to jakby na drugim planie.
To co w tym stanie odczuwał najlepiej to swoje myśli. Pozwalał im spokojnie przepływać przez swój umysł. Myślami, które ignorował lub odrzucał były złe myśli, pełne negatywnych odczuć. Było ich ostatnimi czasy wiele. Wszystkie te informacje o zniszczonych częściach ziemi i cywilizacji, wyobrażenia katastrof spowodowanych inwazją obcych, wspomnienia zniszczonego domu i wiele innych, dawało o sobie znać. Mimo strasznych czasów jakie nastały, mnich miał także pozytywne, radosne myśli.

Przez jego umysł przeszło wspomnienie pierwszych prób głębokiej medytacji. Wszyscy podziwiali jego umiejętności, ale on nie medytował. Spał. Obudził się dużo później gdy przechylił się z pozycji pół lotosu na plecy.
Roześmiał się na to wspomnienie.
Potem przeszło jeszcze parę pozytywnych wspomnień, po nich zaś, nagle przypomniał sobie o swoich obowiązkach. Miał iść do ogrodów pomóc botanikom w pracy.

Wstał powoli z podłogi i wyszedł nieśpiesznie ze swojego ubogo urządzonego lokum w kierunku ogrodów. Z dużego zegara wskazówkowego zawieszonego na skrzyżowaniu korytarzy odczytał że ma jeszcze dużo czasu. Liao nie korzystał z zegarków. Na Ziemii godzinę określał w przybliżeniu, po pozycji słońca lub gwiazd. Mnichom nigdzie się nie śpieszyło, nie miało dla nich różnicy czy gong na kolację zadzwoni godzinę wcześniej czy może godzinę później niż ostatnio. Teraz też żyłby podobnie używając, nie słońca lecz swojego wypracowanego wyczucia czasu, ale ludzie z którymi leciał na statku nie potrafili tak żyć. Wszędzie się ciągle spieszyli. Gonili czas. Kiedyś, w przyszłości zwolnią. Muszą. Nadejdzie czas że obejrzą się za siebie żeby poszczycić się szybko umykającą drogą, a wtedy zobaczą że ta gonitwa jest bezsensowna. Tylko kiedy to nadejdzie...

Ocknął się z zamyślenia i poszedł dalej. Monotonne korytarze sprawiły że zaczął mechanicznie iść przed siebie rozmyślając nad czekającym go zadaniem.
Zapewne ci botanicy wiedzieli wiele skoro powierzono im zaszczytne zadanie opieki nad ziemską roślinnością. Jeśli oni zawiodą możemy nie zobaczyć niektórych gatunków nigdy więcej. Rośliny są początkiem drabiny życia. Jeśli nie będzie roślin, nie będzie zwierząt, nie będzie ludzi. To wyjątkowo duża odpowiedzialność, zwłaszcza biorąc pod uwagę że możemy szybko nie spotkać planety nadającej się do zamieszkania przez ludzi.
Minęło jeszcze sporo myśli, zanim Liao zorientował się że odrobinę zboczył z kierunku. Znalazł się w pobliżu szpitala. Pomyślał że po pracy na pokładzie botanicznym przydałoby się tu zajrzeć i zaproponować swoją pomoc, ale na razie powinien udać się tam gdzie zamierzał. Zastanowił się chwilę, nad kierunkiem jaki powinien obrać żeby nie wylądować w magazynach ruszył w kierunku wind.

Dotarł tam bez problemu. Wsiadając do windy minął jakąś zakochaną parą (zupełnie ignorując ich miłosne obściskiwanie i czerwone, zawstydzone twarze na widok buddyjskiego mnicha) oraz kilku strażników. Wysiadł z windy i po zamianie paru słów z recepcjonistką i już stał przed dużymi, metalowymi drzwiami.

Gdy drzwi rozsunęły się przed nim oniemiał z wrażenia. Było to pomieszczenie tak ogromne że nie potrafił dostrzec drugiego końca, mimo że oczy miał całkowicie zdrowe.
"Jakim cudem, mnie zwykłego mnicha, ma spotkać zaszczyt udziału w dbaniu o tą oazę?" - rozbrzmiała jego pierwsza myśl na temat tego co zobaczył.
Jeszcze nie skończył zachwycać się widokiem, kiedy podeszła do niego młoda kobieta w ogrodniczkach.
- Pan zapewne jest Liao Jun, proszę się rozgościć, zaraz panu wskażę miejsce gdzie znajdują się rośliny które występowały w teranach które pan zamieszkiwał, słyszałam że posiada Pan na ich temat niesamowitą wiedzę. Może będę mogła się od pana czegoś nauczyć.
Kobieta przerwała by zaczerpnąć oddech.
- Tak, dobrze pani odgadła kim jestem - powiedział łagodnym, spokojnym tonem, kontrastującym z szybką wypowiedzią kobiety.
- Proszę i wybaczyć, nie przedstawiłam się, Jestem Catrin Longbown, czym pan się wcześniej zajmował?
- Wcześniej... - chwila milczenia. - Wcześniej żyłem w spokojnym świecie pospolitych trosk i radości. Zanim się to wszystko zaczęło... Zajmowałem się tym co umiałem najlepiej, medytowałem, szerzyłem nauki Buddy, pomagałem ludziom w potrzebie, pielęgnowałem zioła, uprawiałem ryż. No i oczywiście uczyłem się, tak jak każdy z nas w każdej chwili.
- Rozumiem. - odpowiedziała odrobinę zmieszana i niepewna reakcji mnicha na następne pytanie. - Jakimi ziołami się pan zajmował?
- Tymi, występującymi w moim rodzinnym kraju, w Chinach. Głównie były to rośliny górskie.
- Chce pan od razu przejść do rzeczy czy najpierw się rozejrzeć?
- Przejdźmy do rzeczy, jeśli chodzi o rozglądanie się, to wystarczy mi to co zobaczę po drodze.
- W takim razie proszę za mną.

Catrin odeszła kawałek na bok do wiaty, gdzie stały zaparkowane cztery trzyosobowe pojazdy, służące do przemieszczania się po ogromnym pokładzie botanicznym. Liao szedł zaraz za nią. Usiedli na dwa przednie siedzenia, Catrin na miejscu kierowcy, Liao na miejscu pasażera.

Liao jadąc oglądał mijane drzewa, krzewy, rośliny zielne i co tylko się dało. Bardzo zaciekawiła go olbrzymia lampa zamontowana na suficie urządzenia. Zapewne miała za zadanie wysyłać promienie świetlne na podobieństwo promieni słonecznych. Jechali jakieś dziesięć minut, ale idąc na pieszo zajęło by to pewnie około cztery razy tyle.
Nie zadawał zbyt wiele pytań, nie chciał przerywać mówiącej ciągle Catrin. Właśnie nastała chwila milczenia i miał zadać pytanie, kiedy Catrin powiedziała:
- No, jesteśmy na miejscu.
Liao wysiadł i rozejrzał się po okolicy.
Od razu poznał niektóre gatunki roślin występujących w jego rodzinnych okolicach. Odetchnął znajomym, rzadkim powietrzem.
Powietrze to, było rzadsze niż w innych rejonach pokładu botanicznego (ciekawe jak to zostało zrobione, pewnie to sprawka fizyków).
- Czy ktoś będzie nam pomagał?
- Tak zaraz powinni tu być. Mieli przyjść się przywitać.
 
Dragunov jest offline