Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-09-2009, 09:55   #8
Midnight
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Cala procesja podazala korytarzami budynku mijajac na swojej drodze coraz mniej i mniej istot, ktorze zmierzaly w podobnym kierunku. Nikt ich nie zaczepial. Nikt nie zagadywal. Niektorzy spogladali tylko ukratkiem zatrzymujac nieco dluzej wzrok na dwojce, ktora szla przodem. Zaraz jednak ich spojzenie umykalo. Cofali sie i dalej podazali swoja droga starajac sie chociaz na chwile zniknac ze swiata istot widzialnych. Midia mniej wiecej w polowie drogi do platformy, na ktorej mial ponoc czekac juz na nich statek, puscila Ergo i podazala juz sama, choc nadal nie wygladalo na to by kierowala sie wzrokiem. Najwyrazniej wraz ze zmniejszeniem sie ilosci chetnych do podrozy ich droga, zmniejszala sie rowniez ilosc emocji jakie po sobie zosawiali pozwalajac dziewczynie na nieco bardziej swobodne poruszanie sie. Nie odezwala sie rowniez juz ani slowem do nikogo. Jej usmiech zdawal sie byc przyklejony do twarzy, ale wciaz prawdziwy. Obdazala nim kazdego kogo mijali w korytarzu, czasami nawet skinela glowa. Gest ten jednak ani razu nie doczekal sie odpowiedzi ktorej najwyrazniej wcale nie oczekiwala. Gdy jednak w pewnym momencie mineliscie poteznie zbudowanego mezczyzne, ktory zdawal sie calym soba niemal blokowac przejscie, na twarzy Midi odbila sie cala gama uczuc pomiedzy ktorymi byl zarowno strach jak i wspolczucie. Kimkolwiek byl ten olbrzym udalo mu sie zburzyc jej spokoj, ktorego nie odzyskala juz do konca drogi.




Platforma startowa znajdowala sie na tym samym pietrze co sala odpraw. Jej bliskosc zwiastowal narastajacy szum silnikow, ktory z kazdym krokiem przybierajac na sile zamienil sie w koncu w ogluszajacy ryk, gdy przekroczyliscie automatyczne drzwi. Statek byl ogromny, jednak nie na tyle duzy by do jego funkcjonowania potrzebna byla armia. Nie prezetowal soba takze nazbyt wojowniczego stylu. Ot, nieco wiekszy statek osobowy jakie dosc czesto zobaczyc mozna bylo zza okien wiezy. Zdecydowanie bardziej swoim wygladem pasowal do wyprawy dyplomatycznej lub zwyklej wycieczki na ktoras z egzotycznych planet. Midia przez chwile stala niepewnie. Wyraz jej twarzy jak i cala postawa zdradzaly skupienie. Wreszcie, po dosc dlugim czasie postapila krok do przodu. W chwile pozniej nastepny i kolejny. Kazdy z coraz wieksza pewnoscia. Wreszcie bedac w polowie drogi do pojazdu odwrocila sie do was z usmiechem.

~ Tak dawno nigdzie nie wyruszalam sama. Wybaczcie mi moja niezgrabnosc. Wkrotce sie przyzwyczaje..

Uslyszeliscie w swoich myslach nieco zawstydzony ale zdecydowanie zadowolony glos. Nie czekajac na ewentualne odpowiedzi odwrocila sie ponownie i calkiem juz pewnie oraz dosc szybko ruszyla przed siebie. Nie uszla jednak zbyt daleko gdy jej stopa zawadzila o jeden z licznych kabli biegnacych po plycie platformy. Nie bylo slychac zadnego dzwieku gdy jej cialo zderzalo sie z twardym podlozem. Wyladowala na kolanach podpierajac sie dlonmi by ratowac twarz. Przez krotka chwile do waszych umyslow naplywaly silne fale zaskoczenia, oszolomienia i zlosci na wlasna niemoc. Szybko jednak zostaly odciete, gdy ich wlascicielka zdala sobie sprawe z ich emisji.
Nagle wszystko sie zmienilo. Ci z was, ktorzy byli wyczuleni wylapali zmiane nieco szybciej i mocniej od innych. Zmiane zdecydowanie negatywna. Fale zlosci. Mordercza wscieklosc natarla na was z niezwykla sila. Zdawalo sie, ze swiat stanal w miejscu, ze powietrze ktore was otacza zamarlo w wyczekiwaniu ciosu, ktory powienien wlasnie teraz nastapic. Nic takie sie jednak nie zdazylo. Zamiast tego ujzeliscie jak Midia wyciaga dlon do gory, a nastepnie podnosi sie trzymajac powietrza przed soba. Jej twarz uniosla sie wysoko, zupelnie jakby chciala spojzec w oczy komus, kto jest znacznie od niej wyzszy. Tylko jedna osoba w waszej grupie widziala wyraznie na kogo spoglada dziewczyna. Pozostali mogli jedynie wyczuwac czyjas obecnosc. Wyczuwac niemal namacalne fale pogardy plynace od Midi czy raczej z miejsca tuz przed nia. Tymczasem niewidoma doszla juz najwyrazniej do siebie gdyz ponownie dal sie slyszec jej "glos".

~ Przepraszam. Nie zauwazylam.


Rzucila skruszonym tonem, a jej wypowiedz niemal calkiem zlala sie z sykiem opuszczanych schodow prowadzoacych do wnetrza pojazdu. Midia ruszyla, a wraz z nia podazyly nieprzyjazne wam fale.




Wewnatrz czekala na was trojka mezczyzn w czerwonych uniformach.

- Witamy na Salvation. Nazywam sie Johansson i pelnie funkcje kapitana na tym statku. Oto moi oficerzy. Merik Shandor oraz Daglas Brik.

Przedstawil swoich towarzyszy wskazujac kolejno na mezczyzne o obcym wygladzie stojacego po lewej, a nastepnie na starszego po jego prawej.

- Ewentualne pytania prosze kierowac wlasnie do nich. Ruszamy za niecaly kwadrans.

Po czym ukloniwszy sie uprzednio Midii, odszedl pozostawiajac was w towarzystwie swoich oficerow.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline