Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-09-2009, 20:33   #401
carn
 
Reputacja: 1 carn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwu
sob. 13.X.2007, centrum handlowe, Brooklyn


To trzeba było przyznać hokusowi, że w ilości oglądniętych horrorów klasy B przebił zarówno Amy jak i jej współlokatorki. Forma mgły? I to czarnej? Był w centrum handlowym czy zaplutej Transylwanii czy jak to tam zwali ten wampirzy cyrk w nisko budżetowych filmach.
Jednak bardziej intrygującym było dlaczego czaruś przyjąwszy tak eteryczną i lotna formę nie umknął jakimś wentylatorem czy czymś takim i po co to zaciemnienie? Czyżby światełko i bycie efektem spalania podrzędnego cygara prawie z Kuby nie chciały radośnie współistnieć?
Więc czekał na radośnie zębiastych kolegów.
- No możemy pogwarzyć, choć u mnie w te klocki kiepściutko. Wiesz wpaść z kopa, rozsmarować na ścianie, pobrać próbkę, a potem w zaciszu gabinetu przy kawie i ciastku sprawdzić jaki procent fiołeczki był z grubsza ludzki to ja. Ale pertraktacje z terrorystami? Wiesz za każdym razem z emocji kończę strzelając w zakładników. Nie nadają mi się skupić! Co my to… a tak, tak rozmawiamy. Cywilizowanie. Hmm… No to co, nie licząc tego grubaska w holu, jadłeś na obiad? Albo nie. Tamto było niegrzeczne. To może coś innego? Opowiedz mi proszę o swoim tragicznym i buntowniczym dzieciństwie które sprowadziło cię na jakże zacną drogę obecnej kariery.–
Trajkotała jednocześnie cofając się z lekka korytarzem. Jedną, z jak się właśnie okazywało, zalet w poprzedniej pracy były nudne wykłady z budowy i walorów najróżniejszych, tak ukochanych przez wszelkiej maści szaleńców z zapędami terrorystycznymi, budynkami użyteczności publicznej. A więc galeria handlowa. W skrócie głównie szkło i gips karton stanowiący większość butków. Poza korytarzami technicznymi, klatkami schodowymi i powierzchniami magazynowymi. Ot tutaj betonek nie stanowił jedynie walorów antywłamaniowych ale i nośne. Ot przewrotność grawitacji nie pozwalała postawić hektarów dachu urozmaiconych tu i tam kilkutonowymi zespołami wentylacyjnymi na jakże poręcznych płytach składających się z papieru, gipsu i znowu papieru. Niegodziwość. Umykając jednak dygresji: Cokolwiek miało przyjść musiało wejść drzwiami. Drzwiami mającymi walory przeciwpożarowe, antywłamaniowe i dziwną manię otwierania się zawsze od środka niezależnie od ambicji kręcącego kluczem od zewnątrz. Oczywiście zamki takie są dość solidne, niezawodne i odporne czynniki zewnętrzne. Co innego wewnętrzne. Cały czas obserwując zamglonego wycofała się do pierwszych bocznych drzwi. Plecami. Korzystając z zasłony swego ciała namacała zamek poza zasięgiem obłoczków wzrokowych swego rozmówcy. Palce łapczywie wbiły się w materię. Wystarczyło wiedzieć co nieco o zamkach by wypchnięcie pojedynczej sprężynki sprowadzało jedyne dostępne próby otwarcia drzwi do konieczności mocno brutalnego i ordynarnego wywalenia ich łącznie z ramą. Strażak ze sprzętem da rady. Po kilku minutach. Cyk i po manewrze nie pozostawało śladu. Pozostawało mieć nadzieję iż ufny w swą pozycje czarossacz uzna te manewry za nieudane próby wydostania się, a nie odcięcia pomieszczenia od czynników zewnętrznych. W końcu w aktorka po konfrontacji z złem wcielonym powinna w panice salwować się ucieczką a każde napotkane drzwi, nawet te którymi weszła powinny okazać się zamknięte, tak by ostateczne rozwiązanie jawiło się w postaci ostatnich drzwi. Tych zaraz za strefą cienia. Oczywiście Amy miała nadzieję, że te nie dość, że są otwarte to jeszcze prowadzą do sklepu z bronią z której w odpowiedniej chwili przybędzie, na razie nie zdradzająca się hałasem, kawaleria.
Wampir okazał się cierpliwy i ufny we własną moc. Przesuwając się w postaci czarnej mgiełki i unikając co silniejszych źródeł światła, zbliżył się po suficie do Amy. I bynajmniej nie po to by ją zaatakować. Coś mu się zebrało na zwierzenia, bo rzekł.- Pogadajmy raczej o tym, jak mnie namierzyliście. Przybywam do metropolii, nakazuję mej sforze nie rozrabiać. A tu nagle pojawia się ten łowca i ty? Nie wydaje ci się to dziwne?-
Amanda aż znieruchomiała w połowie sprawdzania obydwu pistoletów.
- A ha. A ha. Żarcik? Strach pomyśleć jak wyglądało by "rozrabianie". -
Stwierdziła z przekąsem. Cóż przynajmniej potwór miał skrzywione poczucie humoru. Dałby się lubić.
- Jak już cię rozsmarują masz moją zgodę na straszenie mnie po nocach. Będzie miodnie. Ale wracając do tematu. Nawet gdybyśmy nie mieli innych metod to na te twe "chowania" nie ma mocnych.-
Westchnęła przymierzając oba pistolety w dość niekonwencjonalny sposób. Cóż daleko jej było do fizycznych zdolności gdzieś tam hasającego łowcy więc lewą rękę ułożyła bokiem i oparła na niej broń trzymaną w prawej. Dzięki temu antydemoniczna broń w lewicy miała oparcie do tyłu na rączce drugiej, zaś święcona prawica podstawkę z łapki pierwszej. Z celnością do tyłu ale i tak stabilnie. W końcu w razie cuś miała strzelać do mgły, nie?
- No więc ordynarna i bez polotu kradzież z użyciem nadnaturalnych mocy na oczach kamer i ochrony. Czyli zgłoszenie na policję jak nic. - kontynuowała - Poza tym widziałeś się, z całym szacuneczkiem, w lustrze? Ciuch jak z kiepskiego horroru i szeptanie z dziećmi w Macu... Wybacz ale pedofilów też nam zgłaszają, a cudaki nie wyglądają na twe rodzone... Tak z ciekawości: Te twoje hokusy to zabawa demoniczna, spektralna, czy pospolite nekromancje? - Detektyw postanowiła zabłysnąć wiedzą z źródeł fachowych: Buffy, Noc żywych trupów... I Kacper, przyjazny duszek. - Poza tym daj spokój. To spore miasto i jest was tu nie mało. A niektóre miejsca przyciągają was gorzej niż ćmy. -
Specjalnie skusiła się o mały meander i sianie wątpliwości. W końcu to całkiem porządne kilka sekund życia więcej, no i może dwie się wreszcie o freakach czegoś konkretnego.
- Mówisz o tych „urodzonych” wampirach? To w większości strachajły zadowalające świńską juchą i bawiące w koegzystencję z ludźmi. Bardzo rozsądnie z ich strony. Bo nawet opite ludzką krwią to cieniasy. Natomiast ja jestem istotą wyższą. Kiedyś byłem śmiertelnikiem takim ja ty...teraz jestem prawie bogiem.- boss nosferatu okazał się kolejnym stereotypowym megalomanem. Niemniej po chwili mgiełka zaczęła głośno się zastanawiać. – Chodzi mi o to, czemu tak szybko namierzyła mnie trzynastka? Zwykłe kule nic mi nie robią. Zwykłych policjantów zabiłbym od razu. Ale pojawiasz się ty i ten...pożal się boże, łowca od siedmiu boleści. Ktoś musiał dać cynk, że przybywam do miasta, ze swą sforą. Ale to niemożliwe. Nikomu się nie zwierzałem ze swych planów. Czemu więc? A może i ty słyszałaś melodię? Może i ciebie ktoś kusi?-
Ponownie z małej detektyw mogło się dobyć jedynie westchnienie.
- Oj nie o wampirach. Ale nie odpowiedziałeś na moje pytanie więc i ja ukaram cię niedopowiedzeniem. -
Przewrotnie przewróciła oczami.
- A co do kuszenia... Oj kusi mnie kusi. Przebywanie z tobą sam na sam budzi we mnie nieoczekiwane instynkty i naprawdę hamuję się jak mogę by nie zrobić czegoś baaardzo nieodpowiedzialnego. To czym intrygującym postanowisz mnie jeszcze zaciekawić.-
- Policjantka z zacięciem do nauki. To coś nowego. Interesuje cię nieśmiertelność, moja droga?-głos z czarnej mgiełki wyrażał uznanie. Po czym rzekl mentorskim tonem.- Wiesz co to strzyga? To zwłoki które leżały w nie poświęconej ziemi. Taki trup jest narażony na opętanie przez strix. Rodzaj demona, jest ich wiele rodzajów w krainie mroku. Staje się wtedy wysysającym krew nieumarłym, strzygą. To takiego wampira boją się ludzie. Ale strix można połączyć za pomocą specjalnego rytuału z żywą istotą. Tak więc moja magia to trochę demonologia, trochę nekromancja.-
Zaklaskała by z aprobatą, jednak zajęte łapki zredukowały efekt do metalicznego stukania broni o broń.
- Powiedziałeś coś ciekawego więc musi być nagroda. Na ciebie i twoją radosną czeredkę wystawione są całkiem intratne liściki. Łowca twierdzi, że ściga cię od dłuższego czasu i dopiero teraz udało mu się cię dopędzić. Na rzeczy tajne będziesz musiał jeszcze popracować. -
Mrugnęła do mgły oczkiem w chyba dobrym kierunku.
-No więc dawanie się opętać to wszystko w temacie nieśmiertelności? Marna alternatywa oddawać swoje ciało jakiejś rogatej paskudzie by w nim hasała. Może są jeszcze jakieś inne metody na długowieczność? Bardziej świadomą. -
Niestety wyglądało na to, że i ten czaruś funkcjonuje w innych dziedzinach niż kręgi mrocznych myśli panny Walter. No ale pozostawało mieć nadzieję.
- Listy gończe to stara śpiewka od czasu masakry w Pointdexter, cztery lata temu. Sfora była głodna.- rzekł czarny obłoczek ironicznym głosem.- I dopóki jest się żywym, strix nie kontroluje ciała. A jak się który nosferatu da zabić, cóż...Nie potrzebujesz ciała po swej śmierci.
Czarny obłoczek zawirował i ponownie odezwał się głosem szalonego bossa wampirów.- Ciekawi mnie, że tak szybko mnie ów łowca znalazł. Dotąd zwodziłem jego i jemu podobnych bez problemu. Ktoś musiał mu donieść, ktoś musiał donieść tobie. Kto to był? -
Oj rozmówca zaczynał się denerwować. Było to o tyle niestosowne, że to on był tutaj drapieżnikiem.
- Wszyscy paplacie tylko o piosence i piosence. Ktoś was wzywa, a potem wystawia. Jakim cudem uczone łby jak wy nie potraficie tego pojąć? -
Przybrała zrezygnowaną postawę mając cichą nadzieję, że nagłość wieści ostudzi krwiożerczą mgiełkę.
- Przez ostatni tydzień mamy z wami urwanie głowy. Nie dość, że ilość. Wewnętrzny nihilizm. Wzajemna agresja. To jeszcze pretensje, że was zauważamy. Czy tak ciężko zrozumieć, że wasza sztuka choć intrygująca została za światem z tyłu? Zaczynasz mnie nudzić. Zmień ton i nastawienie bo nie usłyszysz o swoich poprzednikach. -
Zagroziła tonem głosu. Musiała wzbudzić w nim ciekawość. Przytemperować stanowczością. I liczyć po cichu na odsiecz, by nie rwać się z motyką na słońce.
- Piosence? Opowiedz o innych, opowiedz o piosence dziewczynko.- słodkim aż do przesady głosem prosił nosferatu. Widać że ta sprawa zaintrygowała. I skupił na niej swą uwagę. Jednak Amy widziała, że musi się z nim jeszcze trochę podroczyć.
- O nie, nie, nie, mój drogi. To ty masz mnie zaintrygować. Na razie wbrew oczekiwaniom okazujesz się być egzemplarzem przeciętnym. -
Przekrzywiła głowę pozwalając włosom uwolnić spod ich całunu rząd dekorujących ucho kolczyków, na co te zabrzęczały z wdzięcznością. Kciuki obu dłoni z teatralną powolnością przestawiły tryb ognia z pojedynczego na półautomat.
- Zamieniam się w słuch. Inaczej nie dowiesz się ode mnie już niczego. -
Stwierdziła z całą dostępną sobie stanowczością.
- Przeciętnym ?!- chmura czarni aż zakipiała z wściekłości.- O mnie! Uczniu samego Absaloma, który nauki pobierał u samego Tepesa...mówisz żem przeciętny! Bezczelny bachorze nie masz pojęcia z kim się mierzysz! Masz szczęście, że jeszcze żyjesz!
To był błąd, nigdy nie wolno urażać miłości własnej megalomamana. Tymczasem wściekłość chmurki sięgała zenitu.- Masz szczęście że poświęcam ci uwagę, zamiast zabić jak resztę bydła!
Oczywiście, że była wszechstronnie wyszkolonym oficerem policji. Również w psychologii. Ale dzisiaj miała wolne.
- Ty zacofany ewolucyjnie relkcie zatechłych zabobonów. -
Nosfer mógł obserwować, o ile jego gazowa forma percepowała coś wzrokowo, jak w czasie jednego mrugnięcia powabne oczeta młodej detektyw utraciły swój blask na rzecz wszechobecnej ciemnosci.
- Przez ciebie muszę przyznać, że jestem F R E A K I E M! Cholerni "magiwie"! Ilu trzeba was zatłuc w ciągu tygodnia by mieć wolny weekend?! -
Była wściekła, każdy atom jej ciała drżał w zbierającej furii. Przenikliwe spojrzenie analizowało mgłę na wszelkich dostrzegalnych pannie Walter płaszczyznach. Otworzyła ogień w stronę koncentracji jestestwa magicznego wampira. Kula za kulą. Antydemoniczna na zmianę z srebrną kolerzanką. Zamierzała wymazać to plugawe monstrum, które zmusiło ją do sięgania tak daleko w głab siebie ku wstydliwej i odrzuconej prawdzie o jej wadach genetycznych stawiającym ja w ślepej gałęzi ewolucji zmutowanych cudaków.
 
carn jest offline