Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-09-2009, 21:15   #26
stibium
 
stibium's Avatar
 
Reputacja: 1 stibium jest godny podziwustibium jest godny podziwustibium jest godny podziwustibium jest godny podziwustibium jest godny podziwustibium jest godny podziwustibium jest godny podziwustibium jest godny podziwustibium jest godny podziwustibium jest godny podziwustibium jest godny podziwu
Z kuchni Mamadou może i dochodziły miłe aromaty, ale tego ranka Angie wolała omijać zestawy śniadaniowe szerokim łukiem. Zaraz po tym, jak zwlokła się z kanapy ruszyła przed dom zapalić – ruszyła to dobre określenie, podłoga wokół kanapy zaminowana została potłuczonym szkłem, puszkami po piwie, kartonami i ciuchami. Zatrzasnęła siatkowe drzwi wejściowe i sięgnęła za ucho, gdzie zatknęła znalezionego podczas przemarszu przez pobojowisko dużego pokoju fajka.


- Midget Indian? Kto pali taki szit… - powiedziała do siebie przypalając znalezisko. Indiańskie Karły nie smakowały wcale tak źle po wczorajszej nocy, a chmura taniego dymu w porównaniu ze smażonymi w kuchni jajkami wydawała się zabutelkowanym powietrzem z Yellowstone. Zresztą, wszystko tu było dziwne i takie… po taniości. Co by nie mówić o Johnnym, Angie przez wzgląd na dawne czasy ufała mu i nie mogła uwierzyć w to, że świadomie pakuje ich w śmierdzącą sprawę; warto byłoby raczej się zastanowić, co właściwie, jeżeli już, Johnny robi świadomie… Już w Warszawie Angie czuła, że weszła na miękki grunt i nie wiedziała, co z tym fantem zrobić. Wersja bierz kasę i w nogi i tak odpadała. Nie było ani kasy, ani autostrady, która prowadziłaby w odpowiednie miejsce, więc weź się w garść, zmyj ten cholerny rozmazany tusz z oczu i miej je szeroko otwarte. W tym samym momencie drzwi z siatki odskoczyły od framugi i pojawił się w nich Johnny; wyjął peta z jej ręki i odrzucił na trawnik – myślał pewnie, że mina którą przy tym zrobił godna byłaby któregoś filmowego słodkiego drania – położył rękę na jej biodrze i odwrócił się w stronę drzwi mówiąc głośno do ludzi w korytarzu:


- Myślisz, że wziąłem wczoraj Cheviego tylko po to żeby się przewietrzyć?


Mina, z którą obrócił twarz z powrotem ku Angie mówiła, że jednak naprawdę był sweet & lowdown. Podeszli do samochodu, za nimi reszta skacowanych, objedzonych, wkurwionych, aspirujących – niepotrzebne skreślić – gangsterów, Johnny otworzył bagażnik i przedstawił swój plan. Prawdopodobnie zerżnął go z jakiegoś filmu klasy B w nocnym kinie; nieważne. Jak na pierwszy dzień, to i tak nieźle. Wątpiła, żeby ktokolwiek z nich mógł wpaść na coś lepszego.


Wszystko to razem trochę dawało jej się we znaki; temperatura, wczorajsza wóda, hits from the bong, fajki z tekturowym filtrem, jazda cadillakiem z Ruskiem przyzwyczajonym do ręcznej skrzyni biegów raz po raz jakby szarpiącym sprzęgło… Przed wejściem do galerii zniknęła jeszcze w kiblu; obejrzała blade spojówki i dziąsła w lustrze, przepłukała usta zimną wodą i chyba mogła działać dalej. Acha, jeszcze tylko zdjęcie z ręki w lustrze… Jazda.


W całej galerii nie było NIC ciekawego. Sterta starych papierów, zwleczone ze Starego Świata świecidełka, banda nabzdyczonych strażników i udające zachwyt pancie. Nawet całe to jajo… Who cares? Prawdopodobnie deska klozetowa J.Lo jest wybijana większą liczbą kamieni. Wiele hałasu o nic, zresztą, ktoś kto pożądał tego staroświeckiego cacka też pewnie nie przeinwestował, wynajmując Johnnego. Nagle, stojąc przed gablotą z jajem, Angie uderzyła ta sprawa: ani razu nie gadali jeszcze o pieniądzach. Całe to przewożenie, pieprzenie, imprezowanie, odświeżanie znajomości i ani jednego słowa o forsie - cóż, czeka nas rekonesans, a później warunki.


Gapiła się jeszcze chwilę tępo w swoje odbicie w szybie gabloty i wtedy do akcji wkroczyła Sue. Dziewczyna zupełnie nie pękała, urządzając swoje przedstawienie, chociaż Angie widziała, że sama byłaby bardziej brawurowa w tej roli. Może Johnny miał rację, jej show zakończyłby się najpewniej szybkim wykopaniem na bruk, za to dzięki Sue mieli z Krainem trochę czasu, by ogarnąć sytuację. Już wcześniej, idąc z innymi zwiedzającymi nie zwracała uwagi na eksponaty, a głównie na sale, kierunki i obstawę. Widziała parę filmów i wzięła ze sobą ołówek i notatnik – udając studentkę sztuki podchodziła do eksponatów szkicując coś. Architektura wnętrz – drzwi, kamery, pomieszczenia – zupełnie niewinne... Gdy przedstawienie zostało zakończone, miała na czysto gotowe coś w rodzaju planu, domniemane rozmieszczenia sal, kawiarnia i księgarnia Much Ado…, kible. W rogach kamery, kierunek zwiedzania strzałkami, wejście, wyjście, bramki. Sala z jajem w środku, z kwadratem. Przestrzeń która została i boczne wejście do budynku? Prawdopodobnie tylko dla personelu. Zdolniacha.







Kiedy wyszła z galerii, nie było nikogo. Nikogo. Bufon Krain wystrzelił jak zły i tyle go widziała, Sue gdzieś zniknęła, faceci to samo. Johnny nie powiedział, co dalej… Nie ma to jak dobra komunikacja. Poczuła, że zjadłaby sajgonki.
 

Ostatnio edytowane przez stibium : 21-09-2009 o 21:28.
stibium jest offline