Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-09-2009, 00:01   #402
enneid
 
enneid's Avatar
 
Reputacja: 1 enneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodze
sob. 13.X.2007, mieszkanie Dawkinsa 06:30


Chris zakładał właśnie koszulę gdy usłyszał skwierczenie tłuszczu na patelni, a chwilę później przez kratkę wentylacyjną, wychodzącą do kuchni poczuł zapach smażonej potrawy. Jajecznica? Młody ksiądz dopiął ostatni guzik i wyszedł zaglądając do kuchni. Na blacie, ku jego zaskoczeniu, leżał niewielki stos skorupek, sądząc po rozmiarze, wyczerpujący zapas 8 jajek jakie kupił wczoraj. "Jak niby z ojcem Conerliusem mamy to zjeść?"- zastanawiał się przez chwile Dawkins, choć musiał przyznać, że nawet taka porcja nie powinna być problemem dla starszego księdza.
Zanim jednak przekonał się ile tak naprawdę zdoła zjeść, przeszli do wspólnego odmówienia Jutrzni. Chris dawno nie odmawiał brewiarza w jakimkolwiek towarzystwie. Raz czy dwa zdarzyło mu się to w wcześniejszej parafii, a tak to jedynie w seminarium gdzie o szóstej półprzytomni klerycy zbierali się w kaplicy by sennym tonem odmówić pierwszą modlitwę brewiarza. A teraz modlił się wraz z O'Doomem... Nie to, że była to jakaś rewelacja niemieszcząca się w głowie, w końcu ta forma modlitwy dla każdego księdza była czymś naturalnym... lecz i tak słowa kolejnych psalmów, tak zresztą dobrze znanych Chrisowi, niemal wyrytych jego pamięci, brzmiały... niecodziennie gdy wypowiadał je tubalny głos starszego kapłana.
Gdy tylko to skończyli O'Doom przyniósł patelnię i nałożył jajecznicę na dwa talerze. Chris przeżegnał się przed posiłkiem i niepewnie przyjrzał się swojej porcji. W końcu spróbował...
- Niestety nie znalazłem żadnych tłustych larw, więc nie poczujesz smaku żołnierskiego żarcia. Przynajmniej na razie.- rzekł Cornelius, powodując lekkie zakrztuszenie się podopiecznego. Klepnął parę razy w plecy Dawkinsa i kontynuował.- Nie ma się czym szokować chłopie. Wszak nic wchodzi do człowieka nie czyni go nieczystym. Jedynie to co wychodzi, nieczystym uczynić może. Tam mówi Pan. A Wietnamczycy to praktyczny naród, jedzą wszystko co nadaje się do jedzenia. Zresztą te ich cukrowane larwy jedwabnika, były całkiem całkiem...lepsza niż ten czekoladopodobny wyrób w wojskowych racjach.
Detektyw popił sokiem i uśmiechnął się, choć pewno nie byłby tak pewny siebie gdyby O'Doom rzeczywiście "urozmaicił" w ten sposób posiłek.
-Niby tak ojcze, ale jakoś wcale mnie to nie przekonuje do tych... przysmaków.
Potem nastało szybkie pakowanie: spodnie, koszula i bielizna na zmianę, kosmetyczka, brewiarz i podstawie naczynia liturgiczne, a także albę i stułę. Z butami był pewien problem, gdyż jedynymi, jakie nadawały sie w góry, były stare zimowe buty, które kupił jeszcze w seminarium. Ostatni rok nie był dla nich łaskawy i szwy zaczęły się rozchodzić... nie mówiąc już, że podeszwa przeciekała. miał kupić w najbliższym czasie kolejne, ale niestety nie zdążył. no nic może jeszcze to wytrzymają. Czy coś jeszcze? spojrzał na niewielki dziennik, który pożyczył od brata Zaharego. Nie zdołał go jeszcze przejrzeć, a teraz mogła się nadarzyć ku temu okazja. Wprawdzie czytanie po łacinie przy jednoczesnym rozszyfrowywaniu obcojęzycznych naleciałości nie wydawało się najprzyjemniejsze, ksiądz zaryzykował i włożył do bocznej kieszeni torby. Wyciągnął jeszcze zgodę pani Von Stauff na przeprowadzenie badań
-Możemy jeszcze podskoczyć na posterunek? Muszę tam podrzucić te papiery- a gdy już zatknął drzwi od mieszkania i schodził po schodach, wyciągnął komórkę, by powiadomić księdza Paula, że nie będzie go w najbliższy weekend. Całe szczęście nie miał większych zobowiązań wobec parafii św. Alberta, choć starał się jej pomagać na ile tylko mógł (Co zawsze było miła odskocznią od szkoleń do bycia policjantem)

sob. 13.X.2007, gdzieś w Appalachach 10:06

Sen szybko zmorzył Chrisa, nim jeszcze wyjechali na autostradę. Nie mogły tego powstrzymać ani agresywne przyspieszania DeLorean-a, ani muzyka o nachalnej melodii. Po prostu, potrzebował jeszcze tych kilka godzin snu, by jako tako funkcjonować. Niemniej w końcu się obudził, gdy starszy ksiądz pruł po krętej drodze. Dawkins przetarł oczy iz bezgłośnym jękiem spróbował zająć bardziej wygodną pozycję w skórzanym fotelu
- Już myślałem że całą podróż prześpisz. A szkoda, bo przegapiłeś ładne widoki.
-A gdzie właściwe jedziemy?-
spytał się detektyw skupiając wzrok na zegarku... przespał dobre dwie godziny.

Niedługo później dojechali do skromnej drewnianej chatki, w urokliwym otoczeniu. Chris odetchnął z pewną ulgą, nabierając rześkiego powietrza, lecz jak się okazało nie dane mu było spędzić tu dużo czasu. Zostawili tylko rzeczy i wraz z prowiantem, które z wyglądu mogło mieć najmniej 20 lat ruszyli w las. Może ta wyprawa z Corneliusem nie będzie wcale taka zła? Wycieczka w góry, zdawała się być rzeczywiście dobrą odskocznią od pracy... Nie mógł się jednak pozbyć wrażenia, że racje żywnościowe to nie jedyny punkt O'Dooma, który ma przeobrazić tą wycieczkę w bardziej survivalową wyprawę...
-To ojca chatka?- dopytał się Dawkins gdy weszli w głąb lasu, próbując pozbyć się dotychczasowych niepokojów.
(...)
-Często tutaj przyjeżdżasz?
 
__________________
the answer to life the universe and everything = 42

Chcesz usłyszeć historię przedziwną? Przyjrzyj się dokładnie. Zapraszam do sesji: "Baśń"- Z chęcią przyjmę kolejnych graczy!

Ostatnio edytowane przez enneid : 22-09-2009 o 10:01.
enneid jest offline