Wątek: Zakonna Krew
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-09-2009, 13:52   #46
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Gdy wyruszyli, Hasvid nie starał się wysforować na przód grupy ani pozostawać gdzieś z tyłu. Uznał, że poruszanie się w środku grupy zapewnia największe bezpieczeństwo. Gdyby doszło do ostrzału to w tym miejscu byłaby najmniejsza szansa na oberwanie elfią strzałą.

Jednak ani strzał ani tym bardziej elfów nie napotkali. Właściwie to poza chłopami nie napotkali nikogo. Hasvid przyglądał się zagrodom i polom uprawnym, które mijali. Przypomniały mu się czasy gdy był mały. Też urodził się i wychował w małej wiosce, tyle że rybackiej, położonej na wybrzeżu Czarnomorza. Gdy miał koło dziesięciu lat, rodzice wysłali go do szkoły przyklasztornej, z której uciekł po krótkim czasie. Jakże dawno to było. Ile się zmieniło w jego życiu. Był rozbójnikiem, ale jego bandę wycieli niemalże w pień stróże prawa i porządku. Był włamywaczem, wraz z innymi młodzieńcami obrabiał domy bogatych kupców. Do czasu aż jego szajka nie została wyłapana przez straż. Jeździł z karawanami po Zachodnim Szlaku, ale to zajęcie skończyło się w chwili, gdy ochraniana przez niego i jego kompanów karawana została napadnięta i wycięta przez elfy. Za każdym razem wychodził cało z opresji. Jego towarzysze nie mieli nigdy tyle szczęścia... Ciekawe jak będzie tym razem - zastanawiał się, kołysząc się w kulbace. Pogoda i nuda powodowały, że niemal zasypiał.

- Coś ciekawego na szlaku? Poza bandą wieśniaków? - z przyjemnego letargu wyrwało go pytanie maga, skierowane do zwiadowczyni. Zoi siedziała na koniu w cieniu rozłożystej jabłonki i jadła jabłko.
- Nic a nic - odparła Theodorowi i zrelacjonowała swoje niezbyt ciekawe spostrzeżenia. Potem ruszyli dalej, przez sielski krajobraz, w stronę niewysokich wzgórz widniejących w oddali.

Sielankę przerwały odgłosy kłótni i krzyki oraz śmiech, dobiegające zza wzgórza. Nikogo nie było widać. Zoi i niektórzy z towarzyszy wysforowali się do przodu aby zobaczyć kto zacz. Hasvid natomiast zatrzymał konia. Zsiadł i z pleców ściągnął kuszę. Z kołczanu przy pasie wyciągnął bełt i założył go na cięciwę.

- Jedźcie. Jedźcie - uśmiechnął się i powiedział niezbyt głośno. - A ja tu sobie poczekam na rozwój wypadków, a jakby coś to krzyczcie. Wtedy przyjdę z pomocą.
-To niezbyt mądre z Waszej strony, że tak otwarcie jedziecie na spotkanie. Któż wie co się tam dzieje - dodał całkiem cicho, tak że usłyszeli go tylko ci , którzy stali obok.
 
xeper jest offline