Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-09-2009, 20:53   #41
 
Kirholm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skał
Krasnolud obudził się ostatni. Cała drużyna była już na nogach kiedy zrzucił z siebie wełniany koc i przyodział pancerz. Najwidoczniej obraził się na cały świat, polał wodą z bukłaka napuchniętą twarz i spakował ekwipunek. Złapał kuca za cugle i wyciągnął z jamki. Obrzucił Greya bardzo gniewnym spojrzeniem i zaczął nerwowo grzebać czubkiem buta w ziemi. Trzeba było rozwiązać nie cierpiącą zwłoki sprawę kontynuowania podróży. Duma nie pozwalała Thobiusowi podróżować z kompanią, jednakże wcale nie miał ochoty wędrować samemu. Wtem rozległ się donośny głos Theodore’a.
- Krasnoludzie? Nie mieliśmy wczoraj okazji się poznać w zbyt miłych okolicznościach, ale chyba rozumiesz mój wczorajszy gniew. Zjawiasz się w nocy w obozie, robicie takie harmider, że wyrwało mnie to z medytacji, zaczynacie się lać po mordach, gdyby tu w okolicy były wczoraj elfy, to nikt z nas nie stałby dziś żywy. Niemniej dobrze jest mieć krasnoludzkiego woja po swojej stronie. Nazywam się Theodor Hess, znam się na magii.
Na twarzy mężczyzny dało się zauważyć cień radości, natychmiast jednak zamaskował uczucia i nie patrząc w oczy członkom drużyny rzekł:
- Wybaczcie, jam też zawinił. Zważcie jednak iż głodny byłem niesamowicie, a perspektywa kompanii obudziła we mnie ducha. A że waszą piękną dziewkę pozabawiać chciałem, to już wina mej osobowości. Ale skoro ona taka cnotka to i łapska poskromię. Jednym słowem, rad jestem mogąc być członkiem tak zacnej kompanii. Mój topór i odwaga będą do waszej dyspozycji. Chciałbym jeno wiedzieć jaki jest cel waszej podróży?

***

Kiedy Zoi wybrała się na zwiad wciąż było chłodno. Otuliła się mocniej ubraniem i pognała wierzchowca. Młoda tropicielka jechała meandrującym gościńcem, jednak często zbaczała i poszukiwała wszelkich śladów mogących świadczyć o obecności elfów w tych stronach. Jednak z tego co udało się jej ustalić, sądząc po pozostałościach po obozowiskach, jedynymi osobami, które ostatnimi czasy bawiły w tych stronach były beztroskie bandy wojowników. Dookoła zgaszonych ognisk leżały rozbite butelki tanich trunków oraz niedokończone jadło, głównie chleb i pospolite warzywa.
Widoczność nie była niczym ograniczona, dlatego Zoi z daleka ujrzała zarysy drewnianych chałup. Pognała konia i po chwili znalazła się w ubogiej wsi. Tworzyło ją kilkanaście pokrytych strzechą chałup, kilka obór i znajdująca się w centrum studnia przy której bawiły się rozwydrzone dzieci. Grube kobiety nosiły w wiadrach wodę i mleko. Podchmieleni chłopi chwiejnym krokiem udawali się na pastwiska. Zoi ściągnęła cugle konia i podjechała do siwego mężczyzny siedzącego na beczce i dłubiącego w nosie. Ubrany był w podartą, lnianą koszulę i rozwalone chodaki.
- Hej, chłopie! – krzyknęła na tyle głośno by wybić mężczyznę z czynności, która tak bardzo go pochłonęła – Pytanie mam!
Wieśniak odwrócił się i wrzasnął:
- Spadaj, dziewko, nie widzisz, że zajętym?
Zoi szybko wyciągnęła łuk i nałożyła nań strzałę. Na twarzy starca pojawił się grymas, wykrzywił usta i skłonił się lekko. Znajdujący się dookoła ludzie przerazili się, a stara kobieta upuściła koszyk jabłek i schowała się do obory.
- Wybaczy, droga pani. Ino, ja ni wim z kim gadam…
- Nie twój interes, prostaku! Odpowiadaj chyżo. Widziałeś elfy w tych stronach? Nieważne kiedy.
Chłop parsknął głupim śmiechem, wytarł nos nadgarstkiem i splunął siarczyście. Spojrzała na niego i już wiedziała, że nic się nie dowie.
- Ja żem nikogo takiego nie widział. Ino wojacy, chlejący dużo i po rzyci bijący w materii nieposłuszeństwa. A elfa to żem na oczy nigdy nie przyuważył. Jeno, babka mi gaworzyła, że owe elfy to gnidy parszywe! Ha! Juści prawda!
Zoi z politowaniem pokręciła głową, lekko zirytowana bez słowa zawróciła konia i pognała przed siebie zostawiając w tyle ubogą wiochę i tumany kurzu.

***

Karanic próbował znaleźć jakieś ciekawe ślady, jednakże doszedł do wniosku, że elfy nie zapuściły się tak blisko Grodu. Niedaleko zgaszonego ogniska znalazł bardzo świeże ślady końskich kopyt. Niczym Silea meandrowały od gościńca po polanki i pastwiska, praktycznie pokrywały się z drogą Karanica. Mężczyzna natychmiast wypatrzył również pierwszą wieś. Na widok kompanii zbrojnych jeźdźców siwy chłop siedzący na beczce wyciągnął palec z nosa, wstał i poprawił koszulę. Odprowadził przybyszy wzrokiem i uśmiechnął się nerwowo. Ludzie nie witali was entuzjastycznie. Najwidoczniej obcy nie byli mile widziani. Nic dziwnego. Wiele słyszeliście o gwałtach i grabieżach jakich dopuszczali się wojownicy na niechronionych prawem chłopach.

***

Zoi dogoniliście niedaleko wsi. Szybko rozpogodziło się, słońce wyszło zza chmur i grzało mocno. Oprócz tego wiał przyjemny wiaterek, dzięki któremu dość wysoka temperatura nie doskwierała zbytnio tym, którzy ubrani byli w pancerze.
Przed wami rozpostarły się połacie większych niż dotychczas wzgórz, pokrytych wysoką trawą i pięknymi kwiatami mieniącymi się jaskrawymi kolorami. Po łączkach biegały młodziutkie dziewczęta zrywające dary natury i tańczące wesoło.
W pewnym momencie, Karanic usłyszał dobiegające zza znajdującego się przed wami wzgórza krzyki i odgłosy kłótni. Był to niski, ochrypły głos.
- Cholerna diablica! Żmija dziabnęła mnie w ucho!
Na to odpowiedział drugi głos.
- To oderwij jej oba!
Wtem cała drużyna usłyszała salwę gromkiego śmiechu.
 
Kirholm jest offline  
Stary 21-09-2009, 21:19   #42
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Kiedy kompania pojawiła się w zasięgu wzroku, Zoi wskoczyła powrotem na konia i podjechała do jej ferajny. – Co tak długo? – rzuciła i nie czekając na odpowiedź ruszyła przed nimi sprawdzając trasę jak dotychczas. Pogoda poprawiła się i podróżowanie było naprawdę przyjemnie. No i nie umknęło jej uwadze iż ich gość z poprzedniej nocy stał się częścią oddziału. Oby to tylko nie zaowocowało mniejszą częścią nagrody na głowę w zakonie, kiedy będzie po wszystkim.
Przejechali dobry kawałek trasy kiedy to dało się usłyszeć wymianę zdań nieznanych osobników, którzy najwyraźniej dobrze się bawili. Zoi nadal jechała na przedzie także jej oczy jako pierwsze zobaczyły scenę i zabawę owych person.
 
Obca jest offline  
Stary 21-09-2009, 23:03   #43
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
- Wybaczcie, jam też zawinił. Zważcie jednak iż głodny byłem niesamowicie, a perspektywa kompanii obudziła we mnie ducha. A że waszą piękną dziewkę pozbawiać chciałem, to już wina mej osobowości. Ale skoro ona taka cnotka to i łapska poskromię. Jednym słowem, rad jestem mogąc być członkiem tak zacnej kompanii. Mój topór i odwaga będą do waszej dyspozycji. Chciałbym jeno wiedzieć jaki jest cel waszej podróży? - odpowiedział krasnolud.
- To o Zoi się pobiliście? ehh krasnoludzie, nie wiem co zrobiłeś, ale mądre to nie mogło być skoro dostałeś. Nie wpadłeś, że jak jedna kobieta jedzie z tyloma mężczyznami, to zawsze znajdzie się, ktoś gotowy bronić jej honoru?
- Theodor zaśmiał się i pokręcił głową. - Ale dalej nie powiedziałeś jak masz na imię? Chyba, że to tajemnica, więc nie będę dalej pytał. Nasz cel ziemie elfów, mamy tam sprawę, ale tu musisz ty wybaczyć, bo dopóki nie okażesz się godnym zaufania, zdradzić ci go nie możemy, za wiele do stracenia, za mało do zyskania. Podróżuj z nami, jeśli chcesz, na pewno trafi się jakiś elf do ubicia, o ile cię to interesuje, ale cel nasz poznasz dopiero jak ci zaufamy. -



Gdy dopędzili Zoi, ta czekała pod jabłonią, Hess sięgnął ręką w powietrzy i około piętnastu jabłek powędrowało w powietrzu w jego stronę, a potem jedno po drugim wleciały do sakwy, ostatnie zręcznie chwycił.
- Coś ciekawego na szlaku? Poza bandą wieśniaków? - Zapytał.

Gdy dobiegła go salwa śmiechu, popędził nieco konia, tak by znaleźć się na przedzie kolumny i być jednym z pierwszych, którzy wyjrzą za wzgórze.
 
deMaus jest offline  
Stary 21-09-2009, 23:11   #44
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
- Nic a, nic. - Odpowiedziała Hessowi na jego pytanie, patrząc jak leń wysługuje się sztuczkami i zbiera latające jabłka. - Oprócz śladów po najemnikach dużo mniejszych grup w szerokich odstępach czasu, wygląda jakby ktoś prowadził nabór. Elfy możliwe iż mamy z głowy, najwidoczniej nie trzymają się blisko drogi, jeśli w ogóle są gdzieś w pobliżu.
 

Ostatnio edytowane przez Obca : 21-09-2009 o 23:14.
Obca jest offline  
Stary 22-09-2009, 00:05   #45
 
Radagast's Avatar
 
Reputacja: 1 Radagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnie
- Widzę, że powoli zaczynamy się rozumieć, choć może nie najlepiej przekazałem to co miałem na myśli. Albo przyzwyczaisz się myśleć o tych ludziach jak o przyjaciołach i będziesz gotów zaryzykować dla nich życiem, albo przygotuj się na kompletny rozpad tej grupy i niepowodzenie misji. - powiedział Maldred odchodzącemu już czarodziejowi.
- I nie dąsaj się jak małe dziecko. Powiedziałem Ci, że nie dam rady zrobić Ci tego lekarstwa na impotencję, a nie że nie chcę. - krzyknął za nim tak, żeby cała drużyna słyszała i spojrzał na niego ze złośliwym uśmiechem. "Następnym razem zastanowi się dwa razy zanim będzie z kimś spiskował na boku." pomyślał.
Wsiadł na konia i ruszył za resztą, rozglądając się z zainteresowaniem dookoła i szepcząc pod nosem modlitwy.
- O Wielkie Słońce. Bądź uwielbione za kolejny Twój wschód, który Twój wierny sługa mógł oglądać. Niech dzięki Ci będą za bezpieczną noc i spokojny poranek, jakimi nas obdarzyłeś. Czuwaj nad tą grupą oddanych Ci ludzi, błogosław jej i oświecaj jej drogę. Strzeż nas przed niebezpieczeństwami, daj nam czułe zmysły, by nieprzyjaciel nie zdołał nas zaskoczyć, chroń nas przed wrogim orężem, a naszym rękom daj siłę i pewność, gdy przyjdzie nam stoczyć bój pod Twym sztandarem.
Niechaj nasze czyny rozsławią Twe imię, niech dzięki nim Twoje Święte Cesarstwo rośnie w potęgę, a Twa chwała niech dotrze wszędzie, gdzie padają Twe błogosławione promienie. Zaś Twemu pokornemu słudze daj siły ciała i ducha, by starość nie przeszkodziła mu w wykonywaniu jego obowiązków.

Wielokrotnie powtarzał tę modlitwę. Podnosił głowę, wystawiał twarz na ciepło słonecznych promieni i delektował się poczuciem mocy, jaka go dzięki nim napełniała.
W końcu dotarli do jakiejś wsi, której mieszkańcy patrzyli się na przejezdnych nieufnie, ale mieli się znacznie lepiej niż Ci napotkani poprzedniego dnia. Niedługo też dogonili swoją tropicielkę, na której widok Maldred uspokoił się całkowicie. Skoro dała radę wypuścić się tak daleko do przodu nie niepokojona przez nikogo (a nie wyglądała, jakby stoczyła jakąś walkę), to znaczyło, że droga tego dnia czeka ich raczej bezpieczna. I chwała Wielkiemu Słońcu.
Do uszu Maldreda dotarł dialog i śmiech zza wzgórza.
- Cholerna diablica! Żmija dziabnęła mnie w ucho!
- To oderwij jej oba!

"Urwać uszy żmii? Tego jeszcze nie widziałem." - pomyślał zaskoczony kapłan i dopiero po chwili sobie uświadomił, że chyba zbyt dosłownie zrozumiał to co usłyszał. Tropicielka i czarodziej przyspieszyli, żeby wyjechać na wzgórze przed pozostałymi, jakby liczyli na jakieś ciekawe widowisko.
 
__________________
Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy
Radagast jest offline  
Stary 22-09-2009, 13:52   #46
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Gdy wyruszyli, Hasvid nie starał się wysforować na przód grupy ani pozostawać gdzieś z tyłu. Uznał, że poruszanie się w środku grupy zapewnia największe bezpieczeństwo. Gdyby doszło do ostrzału to w tym miejscu byłaby najmniejsza szansa na oberwanie elfią strzałą.

Jednak ani strzał ani tym bardziej elfów nie napotkali. Właściwie to poza chłopami nie napotkali nikogo. Hasvid przyglądał się zagrodom i polom uprawnym, które mijali. Przypomniały mu się czasy gdy był mały. Też urodził się i wychował w małej wiosce, tyle że rybackiej, położonej na wybrzeżu Czarnomorza. Gdy miał koło dziesięciu lat, rodzice wysłali go do szkoły przyklasztornej, z której uciekł po krótkim czasie. Jakże dawno to było. Ile się zmieniło w jego życiu. Był rozbójnikiem, ale jego bandę wycieli niemalże w pień stróże prawa i porządku. Był włamywaczem, wraz z innymi młodzieńcami obrabiał domy bogatych kupców. Do czasu aż jego szajka nie została wyłapana przez straż. Jeździł z karawanami po Zachodnim Szlaku, ale to zajęcie skończyło się w chwili, gdy ochraniana przez niego i jego kompanów karawana została napadnięta i wycięta przez elfy. Za każdym razem wychodził cało z opresji. Jego towarzysze nie mieli nigdy tyle szczęścia... Ciekawe jak będzie tym razem - zastanawiał się, kołysząc się w kulbace. Pogoda i nuda powodowały, że niemal zasypiał.

- Coś ciekawego na szlaku? Poza bandą wieśniaków? - z przyjemnego letargu wyrwało go pytanie maga, skierowane do zwiadowczyni. Zoi siedziała na koniu w cieniu rozłożystej jabłonki i jadła jabłko.
- Nic a nic - odparła Theodorowi i zrelacjonowała swoje niezbyt ciekawe spostrzeżenia. Potem ruszyli dalej, przez sielski krajobraz, w stronę niewysokich wzgórz widniejących w oddali.

Sielankę przerwały odgłosy kłótni i krzyki oraz śmiech, dobiegające zza wzgórza. Nikogo nie było widać. Zoi i niektórzy z towarzyszy wysforowali się do przodu aby zobaczyć kto zacz. Hasvid natomiast zatrzymał konia. Zsiadł i z pleców ściągnął kuszę. Z kołczanu przy pasie wyciągnął bełt i założył go na cięciwę.

- Jedźcie. Jedźcie - uśmiechnął się i powiedział niezbyt głośno. - A ja tu sobie poczekam na rozwój wypadków, a jakby coś to krzyczcie. Wtedy przyjdę z pomocą.
-To niezbyt mądre z Waszej strony, że tak otwarcie jedziecie na spotkanie. Któż wie co się tam dzieje - dodał całkiem cicho, tak że usłyszeli go tylko ci , którzy stali obok.
 
xeper jest offline  
Stary 22-09-2009, 17:39   #47
 
Duch's Avatar
 
Reputacja: 1 Duch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znany
Karanic podróżując przed drużyną od czasu do czasu pojawiał się w ich polu widzenia tak by wiedzieli iż nic złego się nie dzieje. Zdarzało się jednak też iż znikał na jakiś czas tylko po to by niespodziewanie pojawić się za którymś z pagórków przegradzających ich drogę.
Jak się domyślał ogniska które napotkał były śladem po grupach najemnych jak na razie nie stanowiących dla nic zagrożenia, a wioski które mijali były dowodem na to iż tutaj jeszcze elfy się nie pojawiły.
- Zapewne niedługo i tutaj elfy zrobią porządek - zauważył w myślach nie spotykając przez dłuższy czas żadnego lotnego patrolu - no chyba, że miały ich odstraszyć niezorganizowane grupy miejskich zawadiaków traktujących wyprawę jako kolejną okazję do zabawy.
Wioski przestawiały obraz nędzy i rozpaczy i nic nie wskazywało na to iż mogły stanowić jakiekolwiek zagrożenie dla ich wyprawy.
Kiedy zbliżali się do kolejnej wioski Karanic ponownie zniknął z pola widzenia drużyny pojawiając się dopiero kiedy drużyna zbliżała się do czekającej na nich tropicielki.

- Coś ciekawego na szlaku? Poza bandą wieśniaków? - Zapytał mag
-- Nic a, nic. - Odpowiedziała tropicielka

Jak na razie wszystko odbywało się zgodnie z planem i nie zakłócało ich wyprawy.

- Cholerna diablica! Żmija dziabnęła mnie w ucho!
Na to odpowiedział drugi głos.
- To oderwij jej oba!
Wtem cała drużyna usłyszała salwę gromkiego śmiechu.

Karanic widząc, że tropicielka i mag ruszyli w kierunku głosów, sam objechał dookoła mniemane osoby które znajdowały się ze wzgórzem tak aby wyjechać z innej strony niż towarzysze i tak aby nie pokazywać się na razie komuś kto za tym wzgórzem się znajduje.
 
__________________
Dziewięć kroków przed siebie obrót i strzał nie najlepszy moment na błąd matematyczny.
Duch jest offline  
Stary 22-09-2009, 18:56   #48
 
Joppcio's Avatar
 
Reputacja: 1 Joppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodze
Blake powoli sunął na swym koniu nie przejmując się niczym. Przysłuchiwał się rozmowom towarzyszy, jednak się nie wtrącał. W końcu dogonili Zoi. Była cała, co było dobrą wiadomością. Złą wiadomością były te pieprzone krzyki dobiegające zza pagórka. Drużyna już ruszyła zobaczyć co takiego tam się dzieje. "No w końcu coś się dzieje... znudził mi się widok końskich uszu." - pomyślał i spiął konia, by zobaczyć co takiego ciekawego drużyna widzi za tym pagórkiem.
 
Joppcio jest offline  
Stary 22-09-2009, 22:47   #49
 
Garzzakhz's Avatar
 
Reputacja: 1 Garzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znany
Całą drogę Grey Wolf myślał o swoim wybitym co do nogi plemieniu. Wspomnienia zaatakowały go zeszłego wieczoru przez opowieści pieprzonego krasnoluda. Jechał przedostatni. Za nim był tylko Blake. Grey nie zważał uwagi na drużynę ani na otoczenie, w którym się znajdował. Myślał i cierpiał. Gdy Blake mimo wolnej jazdy zaczął go doganiać barbarzyńca spiął wodze i podjechał troszkę bardziej do przodu. Jechał teraz niedaleko Maldreda.

- O Wielkie Słońce. Bądź uwielbione za kolejny Twój wschód, który Twój wierny sługa mógł oglądać. Niech dzięki Ci będą za bezpieczną noc i spokojny poranek, jakimi nas obdarzyłeś. Czuwaj nad tą grupą oddanych Ci ludzi, błogosław jej i oświecaj jej drogę. Strzeż nas przed niebezpieczeństwami, daj nam czułe zmysły, by nieprzyjaciel nie zdołał nas zaskoczyć, chroń nas przed wrogim orężem, a naszym rękom daj siłę i pewność, gdy przyjdzie nam stoczyć bój pod Twym sztandarem.
Niechaj nasze czyny rozsławią Twe imię, niech dzięki nim Twoje Święte Cesarstwo rośnie w potęgę, a Twa chwała niech dotrze wszędzie, gdzie padają Twe błogosławione promienie. Zaś Twemu pokornemu słudze daj siły ciała i ducha, by starość nie przeszkodziła mu w wykonywaniu jego obowiązków.
– mówiąc to Maldret unosił twarz do słońca i opuszczał. Grey najpierw pomyślał że staruch postradał zmysły, ale po jakimś czasie uświadomił sobie iż towarzysz odprawia modły. Wolf’owi przypomniał się mędrzec z jego plemienia, który błagał Feirana boga słońca i ognia, którego plemię barbarzyńcy wyznawało, o łaski i udane polowanie. Uśmiechnął się lekko. Starzec musiał być mądry skoro odprawiał modły tak samo jak mędrzec z jego szczepu.

W końcu grupa dogoniła Zoi. Grey widząc kobietę przestał rozmyślać i spiął swe ciało.

- Coś ciekawego na szlaku? Poza bandą wieśniaków? – spytał Hess
- Nic a, nic. - Odpowiedziała Zoi. Wtem grupa usłyszała:
- Cholerna diablica! Żmija dziabnęła mnie w ucho!
Na to odpowiedział drugi głos.
- To oderwij jej oba!
Ktoś wybuchł salwą głośnego śmiechu.

Kranica barbarzyńca nie widział odkąd zaczęli podróż, Mag i łowczyni ruszyli by sprawdzić co się dzieje. Po chwili minął go także zaciekawiony Blake. Hasvid zszedł z konia i przygotował kuszę, a Maldred stał w tym samym miejscu w którym witał się z Zoi. Na krasnoluda i dziwnego chudego barda Grey nie miał ochoty spoglądać. Widząc że większość drużyny nie ma przy nim Wolf podjechał bliżej Malderda i spytał:
- Starcze czyś jest mędrcem ognia ?
 
Garzzakhz jest offline  
Stary 24-09-2009, 16:29   #50
 
Nerchio's Avatar
 
Reputacja: 1 Nerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodze
Mikhail tuż po tym jak wyruszli, jechał na końcu grupy. Rozglądał się i podziwiał naturę, jaka rozwinęła się na tych terenach przez setki lat. Z drugiej strony dało się także zauważyć zniszczenia spowodowane przez bandy elfów i ludzi, którzy także nie wydawali się być przejęci środowiskiem w którym żyli.
Spór między barbarzyńcą a krasnoludem został zakończony. Obydwaj się pogodzili, chociaż widać było po nich, że nadal nie pałają do siebie miłością.
Mimo wszystko bard nadal nie chciał odzywać się do obcego. Krasnolud brzydził go swoją osobą, a przede wszystkim sposobem bycia i zachowaniem.
Przez całą drogę drużyna jechała w ciszy, od czasu do czasu ktoś próbował zagadać, ale widać było, że wszyscy czekają na Zoi i wiadomości od niej.
Maldred - kapłan - wydawał się całkowicie pochłonięty modlitwami, jakby kompletnie zapomniał o rzeczywistym świecie. Pewnie tak było, jednak Mikhail'owi nie podobało się to zupełnie. Wolał ludzi, którzy żyją z dnia na dzień, a nie bujają w obłokach. Bogowie wydawali mu się ułudą, czymś do zapełnienia wolnego czasu, uwolnienia od smutków, z którymi nie radzili sobie ludzie. A takich osób w drużynie nie potrzebowali.
Po pewnym czasie dojechali do wioski. Wydawała się nietknięta przez elfów. Panowała atmosfera spokoju, radości. Społeczeństwo wydawało się być zajęte tylko i wyłącznie przez własne problemy, zupełnie zapominając o zewnętrznym świecie.
Kiedy dojechali do jednego ze wzgórz spotkali Zoi.

- Coś ciekawego na szlaku? Poza bandą wieśniaków? – spytał Hess.
- Nic a, nic. - Odpowiedziała Zoi. Wtem Tygrys usłyszał:
- Cholerna diablica! Żmija dziabnęła mnie w ucho!
Na to odpowiedział drugi głos.
- To oderwij jej oba!
Ktoś wybuchł salwą głośnego śmiechu.
 
Nerchio jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:34.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172