Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-09-2009, 16:47   #33
Crys
 
Crys's Avatar
 
Reputacja: 1 Crys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwu
Było ciężko. Kolejny dzień, z rzędu podobnych do siebie, zlewających się niemal w jeden. Oddany w zupełności pracy i podstawowym potrzebom, takim jak spanie i jedzenie. Jessie nie miała czasu nawet odwiedzić swojego ojca, czy szwagierki z dziećmi – resztki rodziny, jaka została jej po tym całym „kosmicznym” zamieszaniu. Organizowanie sobie pracy w lekkim chaosie, który jeszcze panował na statku, nie sprzyjało pogłębianiu więzi rodzinnych, ani nawiązywaniu nowych kontaktów z pacjentami, czy współpracownikami.
Życia nie ułatwiał również stres oraz ciągłe napięcie, wynikające ze strachu, który towarzyszył chyba wszystkim pasażerom tego statku. Strachu nie tylko przed nieznanym, ale także tym związanym z ciągłym zagrożniem przed Sylionami. Dlatego dzisiejszy incydent z obcą jednostką mile zaskoczył Jessie. Pocieszającym było, że nie tylko na Aurorze zgromadziły się niedobitkie ludzkości.

Kobieta wreszcie postanowiła zostawić innym zamartwianie się nad organizacją i pacjentami oraz pławienie w ogólnym chaosie i tuż po dyżurze wyłączyła swój pager i szybko ułożyła sobie w głowie krótką listę zadań. Bardzo krótką. Prysznic, kawa i łóżko. Dlatego tym bardziej zdziwiło ją głośne pukanie do drzwi jej kwatery...
Rozmowa z młodym majorem, obowiązek zachowania milczenia, odkrycie nieznanej, tajemniczniej i bardzo technicznie zaawansowanej części statku, wszystko to wprowadziło Jessie w dość poważną konfuzję. Ale nie tak wielką, jak zwłoki Syliona, przed którymi właśnie stała. Gwałtowne uczucie obrzydzenia szybko wymieszało się z ciekawością. Teraz sama już nie widziała, czy bardziej ma ochotę wrzasnąć, uciec i schować się pod kołdrę, jak mała dziewczynka, czy złapać skalpel i oddać się pasji odkrywania nieznanego, w świetnie sobie znany i uwielbiany sposób.
Kiedy odwróciła się, żeby zagadać do majora Sheparda , zobaczyła tylko zasuwające się za nim drzwi. Nie, chyba mu się nie dziwiła. Na palcach jednej ręki mogłaby wymienić osoby, które chętnie zostałaby w jednym pomieszczeniu z ciałem martwego Syliona (ba, znała kiedyś nawet dwie osoby, które chętnie spotkałyby żywego) i wiedziała, że młody major, na pewno się do nich nie zaliczał.
- Proszę się nie obawiać, cały czas ktoś panią obserwuje, gdyby miało... coś się stać, ruszymy z pomocą – usłyszała dobiegający gdzieś z góry pomieszczenia męski głos i podniósłszy wzrok, zauważyła czarne oko kamery, skierowane tuż na stół i na nią samą.
Kiwnęła głową, uśmiechając się nieznacznie. No jasne, to było do przewidzenia. Ciągła obserwacja i to na pewno nie tylko ze względu na jakieś potencjalne niebezpieczeństwo. Teraz ona sama mogła okazać się niebezpieczeństwem dla tych ludzi. Z drugiej strony, rzeczywiście, nie można było przewidzieć, czy taka istota, jak Sylion, nie ma żadnych „zabezpieczeń”, które mają uniemożliwić innym zbadanie go. Tak, to była ryzykowna sprawa. Ale Jessie wiedziała już, że coś się święci, w momencie podpisywania dokumentów, podsuniętych jej przez majora. Jeśli ma coś odkryć, odkryje. Może Sylioni nie wykształcili żadnych mechanizów obronnych, w końcu ludzie też nie, może po prostu nie spodziewali się, że taka słaba istota, jak człowiek, będzie umiała zabić Syliona. Swoją drogą zastanawiające było, skąd wojsko wzięło te zwłoki. A raczej jakim sposobem znalazły się one na Aurorze.

Między kolejnymi teoriami, które wymyślała, analizowała, obracała i porzucała, Jessie szybko zorientowała się w układzie laboratorium i naszykowała sobie niezbędny do sekcji sprzęt oraz mały dyktafon, na którym zgodnie z procedurami, miała zamiar nagrywać jej przebieg. W końcu, nie mogąc odwlekać dłużej nieuniknionego, założyła fartuch, maseczkę na nos i usta, plastikowe, nieprzyciemniane okulary na oczy oraz lateksowe rękawiczki, które z głośnym kląśnięciem, spotęgowanym jeszcze ciszą pomieszczenia, spoczęły na jej rękach. Na pewno wyglądała dziwnie, zabezpieczona w dodatkową maseczkę i okulary, ale mimo tego, że lubiła hazard i ryzyko, nie zamierzała pozwolić opryskać się jakąś mazią, która mogła znajdować się w ciele Syliona.
Wcisnęła REC na małym dyktafoniku i zaczęła mówić.
- Jessie McMachan, dwunasty listopada 2044 roku, 21:32, zaczynam sekcję zwłok – zawahała się przez ułamek sekudny – Syliona. Płeć nieznana, data i godzina śmierci nieznane, należy wziąć pod uwagę, iż istnieje prawdopodobieństwo, że sekcja nie będzie przeprowadzona po przepisowych dwunastu godzinach po zgonie. Jednocześnie jednak należy pamiętać, że jest to pierwsza, lub jedna z pierwszych sekcji przeprowadzana na obcym i nie można być pewnym, czy ludzkie standardy mogą być również standardami dla – znowu się zawahała – dla nich. Wszelkie komentarze i spostrzeżenia będę odnosić w porównaniu narządów Syliona, do naszych, ludzkich.

Wiedziała jak wiele zależy od dobrze przeprowadzonej sekcji. Zaczęła, powoli, z rozmysłem, ostrożnie. Nacięcie w kształcie litery V, małe działanie piłą do autopsji, wyjęcie żeber, ważenie, sprawdzanie, mierzenie, pobieranie. Szczęki autopsyjne, które nie do końca pasowały, biopsje, notowanie, nagrywanie komentowanie. Mistrzowska precyzja, maksymalne skupienie, próby ignorowania nieprzyjemnego, niemal duszącego zapachu. Wytężona, ciężka praca. Kiedy wcisnęła 'STOP', była psychicznie i fizycznie wykończona, prawie do granic swojej wytrzymałości.
- Skończyłam - rzuciła do kamery – jeśli mam wam teraz powiedzieć co mnie najbardziej dziwi, to krew, która wygląda jak nasza, atrofia czegoś, co na dziewięćdziesiąt procent jest odpowiednikiem naszej nerki oraz podobieństwo. Uderzające podobieństwo. Pomijam oczywiście przyczynę zgonu. Wiem, i wiem, że wy też wiecie, więc pominęłam. Zleciłam w notatkach pełną toksykologię krwi oraz zbadanie wszystkich tkanek pobranych przez biopsję. Nie jestem specjalistą w tej dziedzinie. - mówiła powoli zdemując z siebie maskę, rękawiczki, okulary i fartuch. - Jeśli mam coś dodawać i jeszcze z kimś rozmawiać, to z przyjemnością, o ile dacie mi się wyspać i coś zjeść.
Zmęczenie, strach oraz zwątpienie mieszały się ze sobą. To co widziała, to co zrobiła..., wciąż nie mogło to do niej dość, wciąż wydawało się nierzeczywiste, jak koszmarny sen. Wiedziała, że już chciałaby o tym zapomnieć, a na pewno nie zapomni do końca swojego życia.
Jessie podeszła do automatycznie przesuwanych drzwi i przesunęła swoją kartą po czytniku, który w ogóle nie zareagował. Z wyrzutem spojrzała w czarne oko kamery i odwróciwszy się, oparła czoło o chłodny metal drzwi.
 
__________________
Ich will - ich will eure Phantasie
Ich will - ich will eure Energie

Ostatnio edytowane przez Crys : 22-09-2009 o 16:54.
Crys jest offline