Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-09-2009, 17:54   #10
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Misja...
To był cel, dla którego istnienie Strażników miało sens. Podobno...



Sala konferencyjna położona była na tym samym poziomie, co platforma startowa.
Przez okna z plaststali widać było statek, ku któremu się kierowali.
Zdecydowanie nie wyglądał na jednostkę przeznaczoną do wypraw badawczych. Raczej... taka bardziej luksusowa jednostka. Całkiem jakby ktoś wziął luksusowy jacht kosmiczny i powiększył.
Czyżby jedna z korzyści posiadania 'cienia big bosa' w ekipie?
Gandaszowi było to obojętne.
Ważniejsze były szybkość i solidność wykonania. I miał nadzieję, że to jest na tak samo wysokim poziomie.


Gdyby wierzyć w przesądy, to upadek Midii można by potraktować jako zły omen.
Nie było jednak czasu na zastanawianie się nad ostrzeżeniami zsyłanymi przez Los. Fala skondensowanej wściekłości, jaka runęła na nich od strony Midii... A raczej z kierunku, w którym stała Midia.
Ganasz skrzywił się boleśnie i potarł skronie.
Wady i zalety odczuwania cudzych uczuć...
Gdyby nie lata szkolenia, pewnie siedziałby pod ścianą trzymając się za głowę. Na szczęście jego nauczyciele przewidzieli również takie sytuacje.
Nienawiść nie mogła go zabić. Przynajmniej tak długo, jak długo pozostawała w sferze uczuć.

Pusta przestrzeń wysyłała sygnały charakterystyczne dla istot obdarzonych zdolnościami odczuwania emocji. Powietrze, bez względu skład procentowy, takich umiejętności nie miało.
Przed Midią musiało być zatem coś, co miało uczucia. I potrafiło je wysyłać.


Dusza... Tak można było wywnioskować z pierwszych słów Yachi. A zatem widziała ona to emanujące złością 'coś'.
Ciekawe, czy te uczucia towarzyszyły 'duszy' stale, czy też były chwilowym objawem pewnego niezadowolenia.
Jakby miała do wszystkich pretensje o upadek Midii. O to, że nikt jej nie uprzedził. I że nikt nie rzucił się z pomocą.
W przeciwieństwie do samej poszkodowanej, która pretensje miała tylko do siebie.
Widocznie była od duszyczki mądrzejsza.


Najwyraźniej z duszą można było porozmawiać. Nieco jednostronnie dla osób postronnych, ale, chociaż słychać było tylko słowa Yachi, z pewnością nie wyglądało to na monolog.

Może za chwilkę można będzie porozmawiać z Yachi i dowiedzieć się czegoś ciekawego...



Wyglądało na to, że owa chwilka odwlecze się nieco w czasie. Kapitan nie tylko przedstawił siebie i oficerów, ale równocześnie poinformował o starcie, mającym nastąpić za parę chwil.
Gandasz znał aż za dobrze zdanie załóg statków kosmicznych na temat pasażerów, plączących się po statku w czasie startu i różnych skomplikowanych manewrów.

Strażnicy, nie Strażnicy, misja, nie misja, zaraz odeślą nas do kabin - pomyślał.

- Gandasz Ninsun - przedstawił się. - Mógłby nam pan powiedzieć - zwrócił się do Merika Shandora - ile jest kabin na statku i ile z nich mamy do swej dyspozycji?

- Z dwudziestu trzech kabin wolnych jest osiem. Pojedyncze i podwójne, jak kto woli. Każda jest wyposażona tak samo, niektóre jednak mają iluminatory. W pozostałych są tylko ekrany, pokazujące otoczenie statku.
- Na dziobie statku znajdują się kwatery oficerów i załogi. Jeśli na drzwiach kabiny jest tabliczka bez nazwiska, to można ją zająć.


- Midio, Yachi... - zwrócił się do kobiet. - Jakie kabiny chcecie zająć? - spytał.

- Nie ma to dla mnie znaczenia - odpowiedziała Yachi.

~ Dla mnie to obojętne - odparła Midia.

- Czy siódemka jest wolna? - spytał Gandasz.

Shandor skinął głową.

- Podwójna kabina. Łatwo ją znaleźć. Plan...

Planów było zatrzęsienie.
Z miejsca, w którym stał Gandasz widać było trzy. I łatwo można było się domyślić, że na każdym kroku można na jakiś trafić.

Jakieś niedojdy podróżują tym statkiem.

Przy okazji warto by to wyjaśnić...

- Jeśli ktoś ma ochotę, to zapraszam - powiedział Gandasz, kierując te słowa do wszystkich. Ledwo dostrzegalnym ruchem dotknął kolczyka w lewym uchu. To starczyło, by plan statku znalazł się w pamięci jego podręcznego komputera.

Poczekał moment, a potem ruszył w stronę kabiny.



Wyposażenie było mniej więcej standardowe.
Dwa łóżka, podwójna szafka, stolik z terminalem.
Tylko iluminator, rzecz na zwykłych statkach kosmicznych niezbyt często spotykana, stanowił pewną odmianę.

Gandasz schował do szafki parę drobiazgów, które zabrał ze sobą, a potem wyświetlił plan statku.
Holograficzna projekcja zapłonęła zielenią.

Całkiem nieźle...

Jadalnia, kuchnia, sala treningowa, sala wypoczynkowa, biblioteka... Magazyny...


Startujemy. Dla bezpieczeństwa pasażerowie proszeni sa o pozostanie w swoich kabinach. - Z głośników dobiegł bezosobowy głos.


Gandasz przysiadł na koi.
Zwykły start powodował jedynie niewielki wstrząs podczas odbijania od podłoża. Na tyle silny, by 'zmarszczyć powierzchnię szampana w kieliszku', jak powiadali niektórzy.
Ale skoro 'załoga' sobie życzyła, by nie opuszczać kabin...

- Kabiny wyposażone są w systemy podtrzymania życia... - na podręcznym ekranie wyświetlały się informacje o statku.
- Kuchnia wyposażona jest w automaty najnowszej generacji...

Ta... - Gandasz uśmiechnął się półgębkiem. - Widziałem...

W jednym z przypadkiem oglądanych programów tri-vi widział 'zawody' pomiędzy takim automatem, a szefem kuchni z "Hilton Star". Zakończone remisem.

Wy się znacie na gotowaniu - pokręcił głową.

Ale, mimo wszystko, nie było źle.
 
Kerm jest offline