Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-09-2009, 22:27   #445
Wojnar
 
Wojnar's Avatar
 
Reputacja: 1 Wojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnie
Latilen & Wojnar

Artur klęczał w rozpadlinie, trzymając w ramionach zakrwawioną Shizukę.


Wrzuta.pl - 12. Christina Aguilera - Fighter

Ona była nieprzytomna, on sam był w niewiele lepszym stanie, nad ich głowami słychać było wybuchy.
Nie, dłużej już tak nie mógł! Zerwał się na nogi i biegał w szale po dnie jamy, próbując zorientować się, co dzieje się nad jego głową. Gdy chciał wdrapać się na górę, kamienie rozsypywały się pod jego palcami i rozbijały w proch na ziemi.

Starał się ocucić dziewczynę, klepiąc ją delikatnie po policzkach i wołając jej imię. Nic nie działało. Zastanawiał się, czy na wampiry działa pierwsza pomoc. W policji kilka razy przechodził obowiązkowy kurs. Nawet jednak nie próbował - po co, skoro zaraz skały mogą się przesunąć i ich zmiażdżyć, a Karol i Mercedes nawet by tego nie zauważyli.
Portman próbował wykorzystać całą, niewielką szerokość rozpadliny, by rozpędzić się i wskoczyć na górę. Bez skutku, tylko obił się jeszcze bardziej. Czuł narastający gniew.

Gdy pojawili się Smaafolk, Artur Portmanzastygł i patrzył na nich. Nie rozumiał co się dzieje, więc nie wiedział, co ma zrobić. Dopóki nie zobaczył napisu na mieczu.

Artur uśmiechnął się gorzko, położył delikatnie Shizukę na ziemi i ruszył pędem do Excalibura i chwycił go za rękojeść.
Złapał go mocno obiema rękami. W tej konkretnej chwili był całkiem spokojny. Obie jego świadomości na powrót zlały się w jedno, wreszcie był pewien gdzie jest i co robi.

Pociągnął.

Miecz wyszedł bez trudu, zupełnie, jakby właśnie na niego czekał. Zupełnie, jakby sam wskoczył mu w ręce. Zupełnie, jakby nie mógł się doczekać, aż zostanie wykorzystany w dobrej sprawie.

Artur Portman wyciągnął miecz przed siebie i spojrzał wzdłuż ostrza. A było to Ostrze przez wielkie „O”.
- Noo, to jest coś! Teraz wchodzimy spokojnie na górę i kopiemy tyłki!- powiedział zachwycony.

Tymczasem jakaś inna część jego mózgu, ta, która jeszcze trzymała kontakt z rzeczywistością, próbowała zrozumieć, co tu się właściwie stało.
"Miecz? Spod ziemi? Jakieś duszki? Przecież ja nigdy nie miałem w ręku ostrza dłuższego niż nóż do chleba!”- jakby specjalnie na złość, ciało Portmana zakręciło młynka mieczem, który jakby sam układał się idealnie po jego wolę- „Nie- moż – li -we!”

W końcu wzrok Malkavianina padł na nieprzytomną Shizukę. A potem na Excalibura. Zdecydowanym krokiem podszedł do wampirzycy, naciął sobie delikatnie nadgarstek mieczem i upuścił kilka kropel do jej ust.

Gdy tylko otworzyła oczy, uśmiechnął się szeroko i zakręcił mieczem nad głową.
- Popatrz, popatrz: znalazłem nowego Excalibura.

Shizu oblizała wargi, dotknęła ich opuszkami palców spoglądając do góry na Portmana. Usiadła, choć jej ciało zdawało się "głuche". Uśmiechnęła się, a jej kły pojawiły się ponownie.
- Król Artur. Prawdziwy król Artur. - wodziła wzrokiem po ostrzu. - Skąd go wziąłeś?

- Dobre pytanie -
zrobił lekko zakłopotaną minę - Pojawiły się małe duszki z dużymi uśmiechami, które odprawiły jakiś rytuał. A miecz zaczął nagle wyłaniać się z ziemi, o tam. - wskazał ręką miejsce, z którego przed chwilą wyszarpnął miecz. Ze zdziwieniem zauważył, że szczelina, w której tkwił, zniknęła. Matka Ziemia zasklepiła swoją ranę- Jak już skończyły, podszedłem i wyciągnąłem. Ot tak. - pstryknął palcami - To wszystko coraz bardziej przypomina jakąś bajkę. Może oprócz naszych ran. I pamiętaj, nie mówi się "nie wierzę" facetowi, który stoi nad tobą z mieczem. I ma w rodzinie kilku Jezusów.- po tych słowach wyciągną do niej rękę, by pomóc jej wstać.

Azjatka otarła usta resztką rękawa. Stanęła chybotliwie na nogach z pomocą Portmana.
- Umarłam dwa razy, a ponad naszymi głowami rozgrywa się walka żywiołów. Uwierzę we wszystko, tym bardziej w legendy, królu Arturze. - przymknęła oczy - A nie mieli czegoś dla mnie? Złotego łuku, albo miedzianej tarczy?

- Przykro mi, nie widziałem nic więcej.
- Wzniesionym kciukiem wskazał na powierzchnię - Ale głowa do góry, tam są dwa magiczne kamienie, które tylko czekają, by złapał je ktoś bardziej odpowiedzialny. A walka jakby ucicha, nie sądzisz? To jak, wolisz ogień, czy wiatr?

Shizu uśmiechnęła się paskudnie. Zaśmiała się cicho.
- Zdecydowanie ogień. Po co się rozmieniać na drobne?

- No dobrze, w takim razie...
- zamyślił się na chwilę - Dasz radę wejść na górę? Na razie musimy to zrobić cichutko i rozpoznać sytuację. Potem zobaczymy, gdzie ich najbardziej zaboli. - jakby na podkreślenie tych słów wbił miecz w ścianę rozpadliny. Po czym wyciągnął go, podniósł z ziemi swój pasek od spodni, którego trzymał się kurczowo przez ostatnie kilka minut, po czym przypasał broń.

Arakawa zrobiła kilka kroków, zakręciło jej się lekko w głowie. Spojrzała do góry.
- Jestem głodna. - skuliła się kucając.
Ponownie spojrzała do góry, gdzieś powyżej, gdzie walczyli pozostali. Zagryzła dolną wargę. Czuła, że coś się w niej wije. Wstała.
- Idziemy. - zimny stanowczy głos.

Wspinaczka była łatwiejsza niż Portman się obawiał. Przynajmniej dla niego, bo Shizuce nie szło aż tak dobrze. Jednak i ona po chwili wystawiła głowę nad powierzchnię i ogarnęła wzrokiem pobojowisko.
Najpierw rzuciła im się w oczy Marry, lewitująca, wściekła, zrozpaczona. Dopiero później spostrzegli pozostałe osoby dramatu - Karol i Mercedes, wykończeni, ale nadal stojący, najwyraźniej osiągnęli przewagę. Przewagę, której najwyraźniej nie byli w stanie wykorzystać.
Na końcu oboje spostrzegli konającego Vykosa. Leżał naprawdę blisko nich, a jego kamień żarzył się jak dogasający węgielek. Węgielek, w który wystarczy dmuchnąć, by objawił całą swoją siłę.
- Dobra, mam taki plan. - szepnął konspiracyjnie Artur, patrząc to na Vykosa, to na Marry- Podkradam się do obojnaka, dobijam, przekazuję Ci kamień. Ty mnie osłaniasz, ja ruszam na ich siły powietrzne. Z trzema kamieniami po mojej stronie nic mi nie zrobi. Co powiesz?
 
__________________
"Wiadomo od dawna, ze Ziemia jest wklęsła – co widać od razu, gdy spojrzy się na buty: zdarte są zawsze z tyłu i z przodu. Gdyby Ziemia była wypukła, byłyby zdarte pośrodku!"

Ostatnio edytowane przez Wojnar : 22-09-2009 o 22:46.
Wojnar jest offline