Podmuch skrzydeł prawie przewrócił krasnoludy na ziemię. Podniósł się osiadły przez wieki kurz, a szczątki, które dziwnym trafem wyglądały jak nienaruszone, posypały się jakby nigdy nie były twarde i złączone. "W tych starych kościach drzemała jeszcze potężna siła" przeszło mu przez myśl. Gloinus zastanawiał się, czy dobrze zrobili. Jeśli ci magowie nie przekonają smoka do siebie, trzeba będzie się dobrze schować.
Kurz powoli opadł, dało się już normalnie oddychać. Smok był tylko małą plamką na niebie. Najwidoczniej stał w miejscu, jakby na coś czekając. - Nasza robota skończona. - rzekł Aldrim, podchodząc do gapiącego się ciągle w niebo Gloinusa - Tak, wracamy spowrotem do tych czarodziejów. Dalej niech sobie radzą sami.
- Ciekawe, co teraz dostaniemy do roboty?
- Oby to nie było nic w stylu: idź i znów z kimś pogadaj. Liczę na porządną sieczkę, bo mój topór zaczyna już rdzewieć od nieużywania.
Droga powrotna zajęła im nieporównywalnie mniej czasu. Po chwili stanęli przed tajnym wejściem do wieży. - Jak tylko to się skończy, będę musiał się dobrze wyszorować - powiedział Aldrim do Gloinusa, który szedł za nim - Nie uwierzyłbyś, gdzie ten cały piach mi się dostał...
__________________ Powiało nudą w domu...Czy może powróciło natchnienie? Znalazł się stracony czas? Jakaś nagła zmiana w życiu?
A może jeszcze coś innego?
<Wielki comeback?> |