Czyli w zasadzie stanęło na jej pierwotnej propozycji; przynajmniej mniej więcej. Najważniejsze w tej chwili było jednak nie to, czyj pomysł był najlepszy, ale to, że opuszczali magazyn. Sabrie pozostawiła dalszą dyskusję innym. Odeszła wgłąb pomieszczenia przywdziewając zbroję i wyciągając z plecaka inne potrzebne przedmioty. Skoro mają się poruszać po nocy lepiej być przygotowaną na każdą (czy też: prawie każdą) ewentualność. Jednym uchem przysłuchiwała się rozmowie zastanawiając się, czy z Morgana będzie ich niepisany przywódca, czy też będzie się on wiecznie ścinał z van der Mikaal, która najwyraźniej nie lubiła gdy ktoś mówił jej co ma robić (i miał lepsze pomysły od niej). Sabrie nie wiedziała skąd u czarodziejki opinia, że każdy kto jest w stanie władać czymś cięższym niż sztylet musi być tępym osiłkiem ryczącym na temat swoich wątpliwych dokonań; zbyła jednak jej komentarz milczeniem. Dopóki Sylphia była skłonna z nimi współpracować Sabrii nie obchodziło jej zdanie na temat reszty najemników - aczkolwiek miała je na uwadze. Z doświadczeń dziewczyny wynikało, że tego typu osoby były albo bardzo uzdolnione - stąd pogarda dla otoczenia - albo... albo współpraca kończyła się mniej lub bardziej przyjemnie, z oskarżeniami o zdradę włącznie. Choć trzeba było oddać sprawiedliwość spostrzegawczości magiczki - ostatecznie miecz z nikogo wojownika nie czyni.
Póki co jednak pomogła wyprowadzić ładunek na drogę i - zostawiając zwiad innym - zaczęła maszerować obok lub przed wozem, rozglądając się uważnie na boki. We względnej nocnej ciszy miasta turkot kół i stukot podkutych kopyt o bruk brzmiały dla niej jak odgłosy pracy w kamieniołomach. Miała nadzieję, że przynajmniej straż nie zainteresuje się wieczornym transportem, choć w dokach było to mało prawdopodobne. Mimo to noc była jeszcze młoda - na ulicach pełno było podpitych marynarzy, dokerów, kupców wracających do domu, kobiet lekkich obyczajów i drobnych przestępców. Każda z wałęsających się po ulicach osób była potencjalnie podejrzana, a w ciasnych uliczkach obrona wozu byłaby bardzo utrudniona. Mimo trudności z przejazdem dotarli jednak bezpiecznie do miejsca tymczasowego postoju. Wynikła krótka dyskusja, a z niej zarys dalszych działań: Morgan i Dru mieli iść po alkohol; Sylphie z Kastusem po dokumenty - co prawda Kastus marudził, że za późno już jest, ale godzina wcale nie była późna, o czym wojowniczka nie omieszkała mu przypomnieć. Za długo mitrężyli czas w magazynie zamiast gotować się do drogi.
Wychodziło na to, że aasimar, magowie i ona zostaną na staży wozu, co Sabrie uważała za najlepsze rozwiązanie. Pozostawało tylko podzielić warty, choć z drugiej strony jedna noc bez snu jeszcze nikomu nie zaszkodziła. - Myślę, że najlepiej by było wartować wspólnie, może nawet w jakimś oddaleniu od wozu - zaczęła ostrożnie, gdy [jeśli] zostali sami. - Poza tym ze względu na gabaryty wozu nie sądzicie, że warto by przebyć jak największy odcinek miasta w nocy? Jeśli zatrzyma nas straż zawsze możemy powiedzieć, że mamy wymagającego pracodawce - choćby kowala. Toć nikt się nie pozna co na wozie wieziemy, takie samo żelastwo jak wszystko inne. A ochrona nie musi przecież wiedzieć co obstawia. |