Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-09-2009, 16:53   #6
Midnight
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Antrane. Imie to wciaz plonelo w moich myslach. Antrane. Moja smierc, moje zycie. Przeklenstwo wiecznosci. Dar... Nienawidze go calym sercem, i cale to serce go kocha. Jest moim ojcem, stworzycielem. Lecz jednoczesnie mnie zniszczyl, pognebil, zabil. Kim jest? Jak go odnalezc? Cos w moim wnetrzu podpowiada, ze gdy on zechce sam do mnie przyjdzie. Nie chce czekac. Chce sie z nim zmierzyc tu, teraz, natychmiast. To samo "cos" mnie wysmiewa.
Teraz? Kimze teraz jestes by mierzyc sie ze starszym od siebie? Odpowia samo sobie, szybko, zbyt szybko i zbyt brutalnie. Niczym. Nikim. Pylem na wietrze. Musi minac czas.. Duzo czasu. Musi poplynac krew. Duzo krwi. Musisz ja pic, zbierac z niej sile. Musisz zywic sie zyciem innych, slabszych od siebie, a wtedy staniesz sie silna. Wtedy... On do ciebie przyjdzie by radowac sie swoim dzielem. Wtedy bedziesz gotowa sprobowac. Wtedy....

Uporczywa swiadomosc bycia sledzonym krazyla gdzies wokol mysli o zemscie. Ledwie wychwytywalne bicie dwoch serc innych niz te, nalezace do zwierzat. Lecz czy napewno inne? Czy i oni nie byli dla mnie tylko zwierzyna? Posilkiem? Chwila zaspokojenia zadzy, glodu, checi zabijania. Kimze byli dla mnie ludzie? Usluzne "cos" podpowiada niemal natychmiast.
Posilkiem. Sa tylko pozywieniem, ktore zapewni ci wieczna mlodosc, urode, potege. Niczym mniej i niczym wiecej.
Lecz jezeli jestem nikim...
To chwilowe. Wkrotce bedziesz potezna, niezwyciezona. Beda cie szanowac. Beda sie bac. Bedziesz ich krolowa w ciemnosci. Pania zycia i smierci.
Lecz jezeli tego nie chce...
Nie masz wyboru. To, lub unicestwienie. Nie masz duszy, jestes przekleta. Gdy zginiesz pozostanie po tobie jedynie pyl, ktory natychmiast rozwieje wiatr. Musisz zabijac i pic ich krew. Musisz nabrac sily na zemste.
Zemsta?
Tak, zemsta. Nie czujesz tego pragnienia? Tej goraczki trawiacej twoje cialo. Pragnienia by wbic ostre kly w jego szyje? Poczuc pierwsze gorace krople krwi? Pamietasz? Ta euforia. Bol polaczony z czysta, mroczna rozkosza. Ogien i lod wypelniajacy twoje zyly. Moc, ktora przenika cie az po opuszki palcow. Dlon, ktora przytrzymasz jego wlosy by odchylic mu glowe, wbic sie mocniej, zadac bol.
Bol..?
Tak! Musi czuc jak z nim konczysz. Musi zaplacic za kazda chwile twojego bolu. Za kazda chwile wiecznosci w potepieniu. Tego pragniesz i do tego musisz dazyc.
Tak...
Wiec zatrzymaj sie tu, w tym poganskim miejscu. Zatrzymaj i dowiedz sie czego od ciebie chca te marne istoty. Uzyj ich... Wykozystaj do swoich celow, a pozniej.... ZABIJ!


Przystaje, rozgladam sie zupelnie jakbym dopiero co otworzyla oczy po dlugim snie. Lecz to nie sen. To rzeczywistosc. Co ja tu robie? Wokol mnie smierc. Widze nagrobki zdobne w przeklety znak krzyza. Jest ich tak wiele. Widze tez swiatynie. Moze od teraz to wsrod nich bedzie moje miejsce? Wsrod przekletych od wiekow? Lecz nie czuje przynaleznosci do tych, ktorzy sa zlozeni w tych grobach. Czuje jedynie tych, ktorzy podazaja za mna. Dlaczego to robia? Czy nie widzieli jakie zagrozenie dla nich stanowie? Czy sa takimi glupcami, ze nie potrafia zrozumiec...
Ruszam w strone budynku. Moze gdy wejde w to przeklete miejsce oni dadza mi wreszcie spokoj...
Swiatynia nie prezetuje sie zbyt okazale. Drewno, o ktore nikt nie dbal przez lata, trawia robaki. W kamiennej posadzce brakuje kilku plyt. Lawy leza porozrzucane, polamane, niczym kosci zywej istoty. Wszedzie stoja postagi. Czy to postacie ich bogow? Zapewne tak. Jednak kazda podobizne szpeci pas farby na wysokosci oczu. Nie tego chcial ich autor. Farba jest nowsza, polozona bez szacunku jakim tchna rzezby. To miejsce... Tyle tu smutku. Tyle sladow przelanych lez, nadziei, milosci. To tutaj pary laczyly sie swiatymi dla niech wiezami. Tutaj oddawano dzieci pod opieke bogow. Dla istot zamieszkujacych wioske ponizej to miejsce bylo ostoja. Teraz przypomina jedynie rudere. Zapomniane. Niechciane. Gdzie teraz sa ich bogowie? Dlaczego pozwolili na cos tak strasznego? Dlaczego tak latwo zrezygnowali z obrony tych, ktorzy im sluzyli?
Podchodze do jednej z rzezb. Matka trzymajaca syna. Zona trzymajaca meza. Kochanka swego wybranca. Kimkolwiek sa tchna bolesnym wrecz smutkiem. Dotykam lekko kamienna glowe kobiety. Kim jestes? Co widzialas? Co przezylas? Dlaczego o tobie zapomniano? Nie odpowiada. Wszystkie one milcza. Odebrano im mozliwosc spogladania na swiat i jego zlo wiec nie maja o czym mowic. Dobro bowiem nie zagoscilo tu od bardzo dawna.
Na odglos krokow podrywam glowe wyrwana z zamyslenia. Brzmia tak nienaturalnie w tej ciszy zapomnienia. Odwracam sie wiedzac kogo napotka moje spojzenie. Nie myle sie.

- To piekne miejsce. Takie smutne, samotne, pelne.... Smierci.

Przy ostatnim slowie usmiecham sie lekko. Biale kly powoli wydluzaja sie nachodzac lekko na szkarlatne wargi. Nie pozwalam im dojsc do glosu. Hipnotyzuje wzrokiem lecz nie ruszam sie z miejsca.

- Dlaczego kroczycie moimi sladami?

- Pani ten las - tu wzdrygnał się - jest otoczony złą sławą, a te krzyże... heretyckie znaki.. i te posagi z zawiazanymi oczami. nie chce zostawic cie tu samej, bezbronnej. Chcę zaproponować gościnę , poza tym...

Pociera nerwowo dlonia czolo. Boi sie czy jest niesmialy. Bylby glupcem gdyby sie nie bal. Dlaczego jednak uwaza, ze jest ona bezbronna? Sama, owszem, ale bezbronna? Nic bardziej mylnego.

- Zatem wiesz wiecej o tym miejscu. Opowiedz mi.

Nakazuje po czym siadam na jednej z law, ktora wydaje sie byc pewniejsza od innych. Kto wie, moze potraktowanie go inaczej niz jako posilku okaze sie byc ciekawym doswiadczeniem?
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline