Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-09-2009, 22:35   #30
Vivianne
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
- Świetnie, mam nadzieję, że dobrze się bawiłeś, kiedy ja robiłam z siebie idiotkę. Zmiana wyglądu była na pewno niezbędna – warknęła trzaskając drzwiami od strony pasażera.
Milczała cała drogę. Wściekła na Johnego, na siebie, na Garego, który wpakował ją w to gówno.
Wszystko było nie tak.

Weszła do mieszkania Mamadou szybkim krokiem nie zwracając uwagi na ludzi, którzy się tam znajdowali. Była wkurzona, bardzo. Musiał w końcu pozbyć się tej taniej kiecki, w której przeparadowała pół dnia. Rozglądała się przez chwilę po pokoju wyraźnie czegoś szukając. Po chwili podeszła do stolika zgarnęła kluczyki od Chevroleta, odwróciła się na pięcie i wyszła bez słowa.

Wróciła po kilku minutach ubrana w swoje ciuchy.

-Wszyscy już są jak rozumiem. Siergiej, Frank jak sprawa mundurów? – powiedział Johnny, gdy tylko pojawiła się w drzwiach.

- Oddaję – rzuciła w niego pomiętą sukienką, po czym usiadła na podłodze przy jednym z foteli.

-Mamy wszystko, co potrzeba Johnny… A to – wskazał na ranę mężczyzny siedzącego na kanapie - mały wypadek przy pracy prawda Frank?

Dopiero teraz zauważył prowizoryczny opatrunek na ręce mężczyzny.
„Świetnie pozabijajmy się nawzajem na samym początku. Co ja tu do cholery jeszcze robię?!”


-No to jesteśmy prawie gotowi a czas goni. Prawie, bo będziemy potrzebowali jeszcze paru drobiazgów. Spoko zgarniemy je po drodze, więc radzę zabrać wszystko, co chcecie i wyjeżdżamy.

Wychodząc z domu zgarnęła tylko szelki, jeden z pistoletów leżących wciąż w salonie murzyna i krótką, skórzana kurtkę.

- Jak udała się pogawędka z kolegą? – uśmiechnęła się zaczepnie do Marka mijając go w korytarzu. – Po przywitaniu, jakie Ci zafundował myślałam, że będzie gorzej.

***


-Johnny, Sue zostaje przy samochodach i to nie podlega dyskusji. Potrzebujemy kogoś, kto będzie wypatrywać glin i kto zapewni szybki odwrót w razie potrzeby.

-Ale ja… Zapomnij Krain, nie będziesz…

-Zaufaj mi skarbie, wiem, co robię.

Nie zgadzała się z tym, nie chciała się jednak kłócić. Poza tym w jego głosie było coś przekonywującego. Spojrzała wyczekująco na Johnnego. W końcu to on był tu szefem i teoretycznie do niego powinno należeć ostatnie słowo. Miała nadzieję, że przynajmniej tym razem jej nie zawiedzie.

- No dobra, faktycznie może lepiej żeby ktoś ogarniał to wszystko z zewnątrz. Ja i Angie wejdziemy z resztą do budynku, ale pójdziemy na dach schodami w części dla pracowników. Tam musi być bezpośredni dostęp do systemu wentylacyjnego.

Nadzieje szybko okazały się złudne. Johnny bez mrugnięcia okiem zmienił swój plan. Po raz kolejny jego notowania w oczach Sue spadły. Za wszelka cenę starał się ją do siebie zrazić.
„Gdzie Ty masz jaja chłopie…?”

- Świetnie kurwa! Zadowolony?! – warknęła do Marka. Miała ochotę mu przywalić.
 
__________________
"You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one"
Vivianne jest offline