Amber Roderick
Gdy nasi bohaterowie przebiją się już do bram cytadeli, Roderick dochodzi do wniosku, że najlepszym co można zrobić to faktycznie zorganizować kontratak. Choć nie przepada za jakimikolwiek żołdakami i nieraz występował w roli ściganego, a dodać trzeba też, że wielu ścigających zginęło z jego ręki... to tym razem z niemałą satysfakcją utopi czerwonoskórych napastników w ich własnej krwi... A że w tym celu można użyć również i żołdaków z Faren tym lepiej.
Nigdy się o podobne uczucia nie podejrzewał ale ktokolwiek wysłał tu owych dzikich wojowników, występuje również przeciwko Amberowi i Roderick z przyjemnością zatopiłby sztylet w jego sercu. Na razie jednak będą musieli wystarczyć czerwonoskórzy wojownicy.
Po drodze zbierają niedobitki Fareńczyków, które pod przywództwem Książąt Amberu znowu zaczynają przypominać armię.
Gdy są już u celu Roderick wraz z towarzyszami uderza na flanki czerwonoskórych szturmujących strzaskaną bramę cytadeli, ci zapewne już wkrótce uciekają w popłochu i choć jest ich wciąż siła, to tu przynajmniej na czas jakiś żaden nie pozostał żywy. Kto jest tu dowódcą? - Krzyczy do Fareńczyków przechodząc przez strzaskaną bramę - Kto ma chęć zabić kilku dzikusów niech bierze broń i rusza z nami. Chyba, że wolicie sami oddać im swoje córki i żony, już oni będą wiedzieli jak się nimi zająć! A kto ma jeszcze nie dość krwi na dziś... za nami! A reszta, cholerne eunuchy precz mi z oczu bo sam was pozabijam!!!
Ciszej już zwraca się do Emmy i Baldwina - Jeśli możecie to zróbcie coś z tą pogodą, w razie czego zostawimy wam kilku ludzi do ochrony jeśli potrzebujecie spokoju i miejsca by się tym zająć. Tristanie, dawaj dalej dobry przykład! Niech Fareńczycy widzą, że jesteśmy po stokroć bardziej straszni niż ich wrogowie - Krzyczy do kuzyna i wyraźnie sam poddał się już bitewnej gorączce. Noc jeszcze młoda i siła jeszcze wrogów do zabicia... dobrze.
__________________ Obława! Obława! Na Młode Wilki obława! |