Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2009, 12:20   #39
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Zadziwiające, jak wzmianka o alkoholu może odmienić spojrzenie na świat u osoby, która przed chwilą zapewniała wszystkich o swym zamiłowaniu do soku malinowego.
Dru kierowała się ku sobie tylko znanemu celowi, zapewniając równocześnie Morgana o jakości produktów, jakie w owym miejscu można nabyć.

Morgan ograniczał swoje wypowiedzi do niezbędnego minimum. Które i tak okazywało się niebezpieczne, bo nawet zwykłe, standardowe 'tak', 'nie', 'naprawdę?' wywoływały kolejny potok słów. które wcale go nie obchodziły. Nie był producentem win ani mocniejszych trunków.
Widać było od razu, że kapłanka najwyraźniej pomyliła się z powołaniem.

Wreszcie Dru zamilkła.
Powodem nie było wyczerpanie tematu, lecz drzwi, przed którymi stanęli.

Knajpka była mała, ale kolekcja alkoholi widniejąca na półkach za barem przekraczała znacznie oczekiwania Morgana. I, z pewnością, możliwości finansowe gnomki.
Mimo dość późnej pory gości w środku kłębił się tłum.
No... Kłębił się to może nie, ale przy stolikach nie było pustych miejsc.
Dru skierowała się natychmiast do kontuaru. Wbiła wzrok w pełne półek butelki, a na jej twarzy pojawiło się rozmarzenie.
I od razu można było się domyślić, gdzie podziały się fundusze przeznaczone na misję.

Zanim jednak gnomka rozpoczęła kolejne poczynania, mające na celu poczynienie spustoszenia wśród butelek i, zapewne, w sakiewce Morgana, od stojącego w samym kącie sali stolika zerwał się mężczyzna i nieco chwiejnym krokiem podążył w stronę gnomki.
Uniósł ją w powietrze i zaczął nią potrząsać, czynność tę okraszając oskarżeniami o oszustwo.
Dru zaprzeczała wszystkiemu. I znajomości, i oskarżeniom, jednak jej argumenty nie robiły na osiłku najmniejszego wrażenia. Co gorsza, podczas potrząsania wypadły z jej kieszeni dwa niewielkie przedmioty i potoczyły się pod nogi Morgana. Łatwo było policzyć oczka. Równe dwanaście punktów.
Morgan skorzystał z tego, że uwaga wszystkich zwrócona była na dyndającą w powietrzu, brzękającą metalowymi przedmiotami gnomkę. Przesunął się odrobinę, nadeptując na leżące na podłodze kostki.
Wkopałby je pod bar... ale niestety, jak to zwykle bywa, drewniany przód sięgał do samej podłogi. Schylanie się, w tym momencie, byłoby nieco ryzykowne

Rozejrzał się dokoła.
Trzej faceci, którzy siedzieli przy tamtym stoliku, nie ruszali się z miejsc. Widać nie zamierzali się strącać. Przynajmniej na razie. Nie wiadomo jednak, czy nie włączyliby się do awantury, gdyby Morgan 'skonfliktował się' z ich mocno pachnącym alkoholem kompanem od kieliszka.
Czy miał zamiar wdawać się w bójkę?
I czy zwalenie tamtego z nóg było jedyną metodą oswobodzenia Dru?

- To jest oszustka? - Morgan spojrzał z zaskoczeniem na osiłka trzymającego gnomkę.
- Oszustka... - w głosie Morgana brzmiało bolesne zaskoczenie, a spojrzenie skierowane na Dru pełne było wyrzutu. - To dlatego mnie tu zaciągnęłaś...

Dru zmrużyła oczy, rzucając mordercze spojrzenie Mroganowi. Potem jakby coś w jej małej główce zaskoczyło.

- To nie karty! W kości nie da się oszukiwać - rzuciła zeźlona. "Tak łatwo" przeszło jej przez myśl. - Puść mnie ty kupo mięcha.

- Co proszę? - w głosie mięśniaka zabrzmiało zdziwienie.

- Wyjdźmy na zewnątrz i porachujmy jej kości... - zaproponował Morgan. Bez świadków chyba łatwiej byłoby wydrzeć Dru z łap trzymającego ją osiłka.
Przez moment chciał zaproponować, by odwrócić Dru do góry nogami i wytrząsnąć z jej kieszeni co się da, ale... Prawdę mówiąc nie był do końca pewien, czy gnomka nie trzyma w zanadrzu kolejnej pary kości.
Wyrzucającej dla odmiany same jedynki...

Mężczyzna zamrugał, myślenie w jego stanie było dość trudnym zadaniem. Zresztą zdawało się, że nie przewidział takie obrotu spraw.

- A ty jesteś kto? - spytał Morgana.

- Jestem przejazdem w mieście. Ona... - Morgan wskazał na Dru. - Ona powiedziała mi... Powiedziała mi, że zna wszystkie knajpy w tej okolicy... - Morgan ze wszystkich sił usiłował wyglądać na zamiejscowego frajera.

Osiłek milczał. Wszyscy dokoła czekali na rozwój sytuacji. Atmosfera taka, że można było ciąć nożem.

- I za to chcesz ją bić? - pochylił się nieco w stronę Morgana. - Obrobiła cię?

- Raczej on mnie! - pisnęła gnomka.

- Cicho, nie ciebie pytam - warknął do kobiety.

Morgan sięgnął do kieszeni. Sakiewka była na swoim miejscu. I zademonstrowała swoje istnienie odpowiednim dźwiękiem.

- Fakt... - Morgan podrapał się po głowie. - Za same chęci nie wypada... Nie straciłem ani grosza. A te trunki... - Zmienił temat, wskazując na rządki butelek. - Znasz się na tym? - spytał osiłka.

- Nie, ja prosty jestem, bimber piję spod lady. Ale o tym może później. - ponownie spojrzał na kapłankę. - Teraz mam sprawę do załatwienia.

- A wiesz... - Morgan zlustrował osiłka od stóp do głów - też miałbym potem sprawę do ciebie. Bo zakup duży zrobić muszę i zanieść kawałek... Beczułkę z piwem... I ktoś silny zdałby mi się... Ale o tym, jak mówisz, później...

- Barman... Po jednym. W tym jeden większy. A potem może o interesach pogadamy - zwrócił się do osiłka. - A ją na ladzie najlepiej posadź - zaproponował. - Nie ucieknie, a jak się udusi to nijak do prawdy nie dojdziesz.
 
Kerm jest offline