Bordin
Mierzę spojrzeniem tego głąba. Wsadzę mu topór w czaszkę, jak znajdę okazję, ale tera to musi nas jakoś pokierować do swoich szefów, a z rozwaloną czaszką to byłoby uciążliwe. Wybiegam w ten cholerny tłum i klnę jak szewc:
- No że by was tak koński k*tas ścisł za takie z*ebywanie się w jedno miejsce! Cholerne zafajdane szuje! Sk*rwysyny psiego pomiotu! W*pierdalać, bo komu łeb u*ebię albo poodgryzam rzepki! Wio, świnie, wio, k*rwa powiedziałem, zap*erdoleńcy! - skaczę i wypatruje ludzi z mojej szajki, ale tu wszyscy, k*rwa, są za wysocy, no żesz w ch*ja mać!
No nic, walę kogoś w nerkę i popycham go do przodu! Gdyby nie ta banda strażników za mną i ścisk to już bym komuś władował topór w plecy, ale cholera, weż siętu zamachnij, że wbić go porządnie! Cisnę się, cisnę...cisnę i przeciskam...nigdy nie wyjdę za bramę w tym tempie! Równie dobrze mógłbym postawić w tym miejscu, gdzie stoję wiercenie i w nim zamieszkać! Nagle się zatrzymuję i wrzeszczę:
- Eeeee, luuuudzie! Na rynku kogo ubijajooooo! Rzeeeeeeeźnia będzie, mówię wam! I w dodatku kobietkę jakąś na golasa żywcem palić ino bedooooo! Dawajta co tchu, bo jak żem widział to duże cycki ma! Ho-ho, braaaaacia!
Zastawiam się mocno nogami, żeby mnie przypadkiem nie stratowano i ruszam pod falę tłumu i do bramy! Jakby jakiś strażnik się mnie czepiał to bez ogródek z bańki go w brzuch, pięścią w ryj jak się zegnie i sp*erdalam biegusiem, co mi tylko nogi pozwolą!
__________________ - Sir, jesteśmy otoczeni!
- Tak?! To wspaniale! Teraz możemy strzelać w każdym kierunku! |