Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2009, 22:18   #155
mataichi
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Asqe

- Mam przyrzekać na Boga, który nas opuścił? – w jego głosie można było dosłyszeć wyraźną nutkę goryczy wymieszaną z kpiną. – Nie sądzę Asqe żebym mógł to zrobić. Nie będę również przyrzekał na Wielkie Drzewo, które jest częścią Stwórcy, a może jedynie jego pozostałością. Mogę ci za to obiecać jedną rzecz. Zrobię wszystko żeby ocalić naszą córeczkę, a mogę tego dokonać jedynie z twoją pomocą. Czy to jest dla ciebie wystarczająca gwarancja?

Mężczyzna podniósł się z trudem z kamiennej pryczy i podszedł do krat. Jego wygłodniały wzrok padał to na kapelusz to na Opiekunkę. W końcu wyciągnął drżącą brudną rękę przed siebie w żebraczym geście prosząc tym samym o zwrot swojej jedynej własności.

-Skoro, więc zrobisz wszystko. Możesz złożyć przysięgę, której od ciebie wymagam.

- Dobrze, przyrzekam na Stwórcę, że pomogę ci w czym tylko zechcesz. – Kapelusznik nie był zadowolony, lecz musiał tym razem ustąpić. Zamarł w oczekiwaniu na ruch kobiety, od której zależała jego przyszłość. Ta przetrzymała go jeszcze przez chwilę, po czym wręczyła mu jego rzecz.

W jednym momencie kraty wygięły się tworząc szerokie przejście, przez które wyszedł przygarbiony mężczyzna. Nie zwlekając ani chwili dłużej nałożył kapelusz na właściwe miejsce, swoją głowę. Zaledwie kilka sekund trwała regeneracja jego ciała oraz ubioru, a już po chwili Opiekun wyglądał jak nowo narodzony.


- Ale mi tego brakowało. – stwierdził podekscytowany. – Teraz skoro mnie uwolniłaś, muszę ci powiedzieć o jednej drobnej rzeczy. Nie sądzę żebyśmy przeżyli, pomagając Karolince prawdopodobnie będziemy musieli poświęcić siebie. Podczas jej narodzin została naruszona stabilność serca, nasza córka rodząc się chłonęła wprost z niego energię. Teraz trzeba będzie ją uzupełnić. Ale to tylko jedna sprawa, na którą my mamy wpływ, reszta uszkodzeń musi zostać naprawiona przez tą grupkę istot niższych. Jesteś gotowa?

Asqe skinęła głową, jako matka chciała chronić swoją córeczkę za wszelką cenę. Była gotowa.

Aiur przybliżył się do Opiekunki i zdecydowanym ruchem objął ją w pasie przyciskając mocno do siebie. - Trzymaj się mocno, czeka nas długa i wyboista droga do serca Wszechświata. Lepiej nie pytaj skąd ją znam. – Usłuchała i przytuliła się do jego piersi oplatając rękami jego ciało. Bliskość jego ciała przypominała jej o starych czasach, czasach, kiedy byli kochankami.

Gdy czarny portal otworzył się tuż pod nimi, poczuła jak Kapelusznik dotknął nosem jej włosów. Wziął głęboki oddech rozkoszując się jej zapachem, po czym złożył na jej czole czuły pocałunek. Ta chwila uleciała, kiedy oboje zostali wessani do środka przejścia..


Lorelei, Thimoty

Próba dobiegła końca.

Białe, oślepiające światło wypełniło pomieszczenie. Przez kilka sekund czuli jakby pławili się w światłości. Ta jednak nie dawała ciepła, nie dawała poczucia bezpieczeństwa. To co ich otaczało było absolutnie bezstronne, a jedyną taką rzeczą we wszechświecie była śmierć, która na końcu łączyła wszystkie istoty.

Znów poczuli twardy grunt pod nogami. Śnieżna kurtyna nagle opadła ukazując niewielki pokój z żółtymi odrapanymi ścianami. Nie było w nim okien ani drzwi, ale mimo tego było w nim bardzo jasno. Ponownie byli razem, jednak nie wszyscy przetrwali próbę. Brakowało Nigela, Rudowłosej i Jestem. Wszyscy zdawali sobie sprawę, jaki los ich spotkał. To była cena, jaką musieli zapłacić, aby dostać się do Ostatniego Strażnika.

- Sprytne zagranie Lodowa Różo, choć twoja szlachetna postawa może okazać się w przyszłości słabością. – wszyscy spojrzeli w kierunku, z którego dochodził głos. Z podłogi zaczął wydobywać się czarny dym, który szybko uformował niewielki kształt. Jego powierzchnia ustabilizowała się i wyostrzyła ukazując postać dziecka.


- Niech moja forma was nie zmyli, jestem stary jak świat…w dosłownym tego znaczeniu. – niewinnie brzmiący głos nie zdradzał żadnych emocji.- Przybyliście, ponieważ chcecie dostać się do Serca Wszechświata, a tak się składa, że jestem jedyną istotą, która zna do niego drogę. – skrzywił się nagle. – No może nie jedyną, jest jeszcze cwaniak w kapeluszu, który mnie oszukał, ale wolę o nim nie wspominać.

Kolejna dawka dymu uformowała coś na kształt niewielkiego czarnego tronu, do którego podszedł chłopiec. Wszyscy odprowadzili go wzrokiem, nie można było go lekceważyć.

- Możecie zwrócić mi lustro, nie będzie wam już potrzebne. – powiedział rozsiadając się wygodnie na tronie. – Miało jedynie zaprowadzić was do mnie, a teraz wysłuchajcie mnie uważnie wszelkie pytania zostawcie na koniec.

- Cztery rzeczy napełnione boską mocą są niejako ostatnią deską ratunku, jaką pozostawił nam Stwórca. Lustro prowadziło do mnie. Szkatułka jest w stanie wchłonąć i przytrzymać moc, która napędza Serce Wszechświata. Grzebień ma proste zastosowanie, za jego pomocą wyłącza się prace Serca. Wtedy przychodzi kolej na pierścień, uruchamia on mechanizm, który jest odpowiedzialny za regenerację. Potem…

- Przychodzi kolej na mnie. – wtrąciła się obojętnym głosem Karolinka.

- Przykro mi, ale należy uzupełnić przynajmniej część energii, która została utracona. Inaczej mówiąc, musicie uwięzić moc Serca, zatrzymać jego pracę, po to żeby je zregenerować. Następnie należy wszystko na powrót uruchomić. Zapewne macie jakieś pytania?
 
mataichi jest offline