Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2009, 17:16   #19
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Kobieta posłała czarodziejce wzrok emanujący dziką radością mieszającą się z wyzwaniem, natomiast twarz wykrzywiła się w tygrysim uśmiechu.

Wiedziała, że czarodziejce nie spodobała się prywatność, którą wojowniczka zachowała wbrew woli czarującej. Wiedziała również, że gdyby sama nie utrzymała własnych myśli osłoniętych przed atakami, nikt by ich nie uszanował.

Uśmiechnęła się jeszcze drapieżniej w stronę czarodziejki, wiedząc, że była to jedynie prowokacja oraz odwet za pokonanie jej w jej własnej specjalizacji, co dało Zerrikance perwersyjną satysfakcję.

Nie mniej jednak nie odezwała się, słysząc coś w rodzaju mimowolnego uznania ze strony kobiety posługującej się magią, po czym zwróciła się w kierunku Wiedźmina.

-Jeśli uważasz, że po wyglądzie i dwóch zamienionych zdaniach jesteś... w stanie... określić możliwości osoby, to naprawdę dziwię się, że jeszcze żyjesz.
W każdym razie, zgadzam się, że trzeba działać razem. Jak już mówiłam, ja mogę zająć się uczennicą. Jeden z elementów może być już w połowie... obsadzony
-powiedziała, zaś tygrys z jej szyi groźnie błysnął ślepiami.
A może to jedynie złudzenie optyczne?

-Oczywiście każdy słuchał, kiedy mówiłeś, że jad okogłowa można zaaplikować na wszystkie możliwe sposoby, ale pomysł z winem nie jest dobry.
Może wasze ludy są tak... shaelerie, że... znaczy się naiwne, że wypiją napój podesłany przez nieznajomego. W Zerrikanii nikt by się czegoś takiego nie napił
-pokręciła głową, trzepocząc długimi włosami.

Nagle ich szef wstał, zaś Tiikeri spojrzała na niego, widząc jak przechadza się po pokoju, by w końcu zatrzymać się i odpowiedzieć na pytania.

Twierdził on, że sposób zabójstwa jest dowolny, natomiast wszystko idzie na koszt zleceniodawcy.

-Taak. Jak zwykle błyskotliwa–powiedział Vernilo, po czym mrugnął do Zerrikanki, która odsłoniła w uśmiechu długie kły.

-O księdze wiemy jedynie my, zleceniodawca i czarodziejka. Niewykluczony, że Adamanta Minyacair także została poinformowana o istnieniu księgi, a nawet miała z nią bezpośredni kontakt, lecz nie jesteśmy co do tego pewni-opowiadał przywódca Gildii Cieni.

Teoretycznie naszym celem jest jedynie czarodziejka, aczkolwiek jako solidna firma powinniśmy zadbać o bezpieczeństwo klienta i wyeliminować potencjalnych świadków. Mimo wszystko masakra w posiadłości zamieszkanej jedynie przez nieludzi, nawet w dzisiejszych popieprzonych czasach nie jest dobrym rozwiązaniem. Ograniczcie się do jak najmniejszej liczby ofiar-poinstruował, zaś kobieta skinęła głową, widząc jak mężczyzna siada.

-Jak już powiedziałem, Adamanta Minyacair może wyczuć wasze emocje, jest „Czujną”, jeżeli dojdzie do waszego kontaktu, to niezwykle trudno będzie wam kłamać-po tych słowach Centelamelenea, zapamiętała określenie na maga umysłu, przysłuchując się uwadze wysłanej w kierunku Gnoma.

Nagle rozległo się pukanie do drzwi, a tuż po nim osoba pukająca otworzyła drzwi z niezwykłym impetem, zaś Gnom tylko dzięki szybkości uniknął bliskiego spotkania z drewnem i ścianą.
Osobą, która przybyła okazał się człowiek o podobnej wysokości, co jej były znajomy, o wiele tęższy od nowo przybyłego, który skrzywiłby się na widok włosów sięgających łokci.
Ów nieznajomy osobnik o wysokości jej niezwykłego rodaka, choć bardziej umięśnionego, którego poznała na szlaku, posiadał lekki zarost, natomiast na jego nosie spoczywały okulary z szafirowym oraz rubinowym szkłem oprawione w metal zmieniający kolor. Od miedzianego do srebrnego.

Mężczyzna miał na sobie białą koszulę komponującą się ze skórzanymi spodniami identycznej barwy co buty wiązane po zewnętrznej stronie łydki. Były brązowe.
Obuwie było wyposażone w łańcuszki.

-W samą porę. Co jak co, ale wyczucie czasu, to masz pan nie byle jakie.
Przybysz odpowiedział jedynie lekkim skinięciem głowy
-odezwał się Verilo, po czym przy akompaniamencie skinienia głowy człowieka, który wszedł przed chwilą, zwrócił się do drużyny.

-Chciałbym przedstawić wam Kegatha Assitre alias Liska, naszego czarodzieja-przedstawił, zaś Zerrikanka przyjrzała mu się uważnie.

-Lisek pomoże wam pokonać odległość…-zaczął, lecz czarodziej mu przerwał.

-Pozwól, że sam o tym opowiem. Zdaję sobie sprawę z tego, że niektórzy z was mają wątpliwości, obawy, nie tylko w stosunku do wyprawy, ale także do mnie. Nie musiałem sondować waszych umysłów, aby wiedzieć, że niektórzy z was nie przepadają za czarodziejami, albo nie są pewni mojej osoby-dla Zerrikanki znaczyło to tylko jedno. On jeszcze nie wie.
Nie mniej jednak to, że nie jest się pewnym drugiej osoby jest pewnym. Nawet przyjaciel na przyjaciela patrzy z ukosa spodziewając się noża szybującego prosto na własne plecy.
Nie trzeba było być jasnowidzem czy czarodziejem by to dostrzec.

Dalej mówił o teleportacji. Jego plan do pewnego momentu pokrywał się z jej propozycją, jednakże w dalszej części był kompletnie inny. Ona zakładała dalszą podróż lądową, zaś czarodziej twierdził, że udadzą się morzem do miejsca, o którym pierwszy raz słyszała. Skellige.
Za chwilę jednak usłyszała znajomą nazwę. Thanedd. Z czymś jej się to kojarzyło, ale nie wiedziała z czym, choć była pewna, iż zetknęła się z tą nazwą.
Nie mniej jednak to tam mieli się przedostać, by w końcu udać się lądem do celu. Owego Novigradu.

-Dodam, że póki co, nie musicie się mnie obawiać-powiedział czarodziej, zaś Zerrikanka uśmiechnęła się drapieżnie.

W pokoju zapanowała cisza, a już po chwili temperatura zaczęła spadać, sprawiając, iż oddychanie stawało się coraz trudniejsze. Zadrżała lekko, jednocześnie ukrywając pod tym ruchem podążanie jednej dłoni do szabli przy przeciwległym do ręki, którą ja dobywała, boku.
Ruch był bardzo wolny.
Prawa dłoń spoczęła na rękojeści, zaciskając się na niej, natomiast lewy łokieć spoczywał na przeciwnej ręce, umożliwiając dłoni podparcie podbródka uśmiechniętej dziwnie kobiety.

-Koniec tego! Bez takich sztuczek, Kegath, nie za to ci płacę-powiedział Verilo, natomiast w pokoju ponownie nastało ciepło. Prawie.
Zerrikanka puściła rękojeść, znajdując jednocześnie oparcie dla niej na swojej miednicy.

Jako następny głos zabrał Elf z dziwnymi, wodnistymi oczami, twierdzący, iż zetknął się już z czujnymi.
Ona również miała z nimi styczność, choć było to przelotne spotkanie, choć bardzo pouczające. Dlatego też wiedziała na co może sobie przy nich pozwolić, a na co nie.

-Ja, natomiast, pragnę zauważyć, że twoja osoba nie zna możliwości innych... person? Tak. Dlatego też twoja ocena, kto najlepiej się nadaje jest równa ocenie moich umiejętności przez obecnego tu mężczyznę-stwierdziła z pomrukiem w głosie.

-To, że cel jest Elfem, sprawia, iż... pozycja startowa twoja, jak i Gnoma, jest równa. Przypomnę, że w... posiadłości, większość osób to nieludzie.
Swoje puste... drwiny możesz zachować dla siebie, bo jeśli myślisz, że oprócz ciebie znajdują się tu... idioci to sam do nich należysz. Może nie słyszałeś, ale Gildia do tej pory... odnotowała? Tak, odnotowała całkiem sporą liczbę... sukcesów. To chyba znaczy, iż nie zatrudniają byle kogo
-wywarczała, po czym dodała, namyślając się chwilę.

-Może nie zauważyłeś, ale do tej pory każdy myślał o cichym zabójstwie, więc właśnie wygłupiłeś się. Nie wiem czy to dostrzegasz.
Co więcej, nie wiem jak wy, ale ja nie widziałam... domostwa czarodziejki, dlatego ciężko cokolwiek zaplanować
-powiedziała z Zerrikańskim akcentem.

Wiedźmin postanowił wyjść, wracając po chwili ze składnikami, które chciał dostać.
Jego pomysł z jadem nie był zły, ale wymagał dopracowania. Była pewna, że czarodziejka nie wypije wina niewiadomego pochodzenia, lecz drobne ukłucie być może załatwiłoby sprawę.

-Proponuję wyruszyć natychmiast, jeśli nikt nie ma nic więcej do załatwienia-powiedziała, gotując się do opuszczenia siedziby.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline