Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2009, 20:25   #405
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Spędziwszy z Rookami naprawdę udane popołudnie, Esme opuściła ich posiadłość kwadrans po trzeciej. Obiecała wszak odebrać syna – Mortimera, którego trening na korcie tenisowym planowo kończył się o godzinie czwartej. Po wymianie uścisków i zapewnieniu, że następnym razem na pewno wpadnie z rodzinką, kobieta wsiadła do czerwonego Forda Mustanga z 1999r. Kochała to auto, mimo iż rdza wychodziła już gdzieniegdzie, mimo że silnik wył zbyt głośno, mimo że za często wymagało dolewania oleju, a także że wersja Cabriolet była zupełnie niepraktyczna na nowojorską zimę. Tego rodzaju miłością „mimo” darzyła także swoją pracę.

Kiedy siadła za kierownica, zamiast uruchomić silnik i popłynąć wolnym prądem miejskich korków, spojrzała we wsteczne lusterko, gdzie odbijały się jej oczy. Powinna była zadać więcej pytań... Powinna lepiej poznać teren, gdzie miała wejść. A jednak wewnętrznie czuła jakiś opór. Może po prostu nie chciała sie nastawiać? A może tez wiedziała, że żaden opis nie odda rzeczywistości i tak czy siak przyjdzie jej przejść stresująca inicjacje w nowym wydziale. Czy było warto?

Mąż Richard niejednokrotnie sugerował jej, że w tym wieku powinna już odsunąć sie od czynnej służby i zająć raczej biurokracją. Nikt by zresztą nie miał do niej o to pretensji, była wszak matką i żoną, a to zobowiązywało. Tymczasem Esme cały czas puszczała te słowa mimo uszu, choć za każdym razem, gdy stawała oko w oko z jakimś nabuzowanym heroiną gangsterem przepraszała swojego syna w myślach, jeśli tym razem nie powiedzie jej sie i zginie.

A teraz znów zamiast dążyć do stabilizacji, zgłosiła sie do wydziału Rooka. Wydziału, który różnił sie ponoć od wszystkich innych, gdzie zagrożenie często wykraczało poza granice postrzegania zwykłego człowieka. Dlaczego to zrobiła?

Murzynka wpatrywała sie z uporem w widoczny w lustrze fragment własnego oblicza. Znała odpowiedź. Trochę zbyt gwałtownie przekręciła kluczyk stacyjki i wolno puszczając pedał sprzęgła włączyła sie do ulicznego ruchu.

Tak, znała odpowiedź. Po prostu była w tym dobra. Miała talent do babrania sie z przestępczym syfem, jakkolwiek by sie tego nie brzydziła. To nawet nie była kwestia praktyki zawodowej, ale od początku, od kiedy tylko zaczęła myśleć poważnie, co będzie robić w przyszłości, zdawała sobie sprawę, że nie jest w stanie być kelnerką czy stać za lada sklepu. Potrzebowała adrenaliny, potrzebowała korzystać z pełni szarych komórek i nawet doklepywać sobie nowe, by podołać wyzwaniom i potrzebowała nagrody. Nie w postaci premii czy własnego biurka, lecz świadomości, że komuś pomogła oraz że znów wzięła udział w akcji sprzątania świata z popaprańców, jacy czasem na nim wyrastali.

- I popaprańców z tamtego świata też sie to dotyczy. – rzekła głośno do siebie, ładując do odtwarzacza CD Boba Marley’a.

Get up, stand up: stand up for your rights!
Get up, stand up: don't give up the fight!
Get up, stand up: stand up for your rights!
Get up, stand up: don't give up the fight!
Preacherman, don't tell me,
Heaven is under the earth.
I know you don't know
What life is really worth.
It's not all that glitters is gold;
'Alf the story has never been told:
So now you see the light, eh!
Stand up for your rights. Come on!

***

You can fool some people sometimes,
But you can't fool all the people all the time.
So now we see the light. What you gonna do?
We gonna stand up for our rights! Yeah, yeah, yeah!
So you better:
Get up, stand up!



- Mamo... wyjesz. – rzekł młody chłopak z naganą w głosie - I to wyjesz przy otwartym oknie samochodu.

Esme spuściła z nosa okulary i wolno zlustrowała stojącego obok Forda jedenastolatka. Wydęła wargi niczym prychająca kotka.

- Phi, nie znasz sie białasie. – doskonale wiedziała gdzie zahaczyć Mortimera, żeby go sprowokować – Żaden z ciebie zioom.

Przez chwilę wydawało się, ze chłopak nic jej nie odpowie, bo w milczeniu wsiadł do kabrioletu i zamknął za sobą drzwi. Rzucił na tylne siedzenie plecak oraz rakietę, po czym spojrzał wyzywająco na matkę.

Mój kolor jest czarny, czarny jak ta skała!
Twoja uwaga nic-tu-nie-dała.
Bo widzisz mateczko, to już nie te czasy,
Że zadziałają na mnie jakieś białasy
Powiedz i słowo
Wydukaj je już
Magiczne słowo
Serce me skruuusz
– wyrapował, prawie sie przy tym nie zacinając.

Esme uwielbiała, gdy Morti tworzył tego rodzaju improwizacje, naprawdę wierzyła, że jej syn ma talent do muzyki.

- No... no dobra. Powiem to...
- Powiedz!
– naciskał podekscytowany chłopak. Nic wszak nie sprawia takiej przyjemności, jak usłyszenie przeprosin z ust rodzica.
- Twoja matka jest białą dziwką. Esme posłała synowi swój promienny uśmiech.
- Eeeeej! Powiem tacie, ze uczysz mnie przeklinać.
- Nie, nie mów. Oci... zwariowałeś?!
- Powiem, przesadziłaś!
- Ej no, bo będę musiała oddać film na dvd, który pożyczyłam od Rooka, zanim obejrzy go pewien zbulwersowany nastolatek.
- To ten twój komendant, u którego byłaś?
- No.
- A co on może mieć fajnego?
Morti dalej udawał wielce obrażonego.
- A nie wiem...
- Sama widzisz. Nie przekupisz mnie.
- No tak, mój syn jest zbyt dorosły, by oglądać jakieś fantastyczne szmiry...
- Hę?
- Człowiek-pająk to już przeżytek, nie jest ani trendy, ani cool...
- Spider-man?!
– i w tym momencie Esme już wiedziała, że złamała swoje dziecko. Zresztą wiedziała to od początku.
- Najnowszy.
- Jaaaaahooooou!!! Gaz do dechy mamo! Musimy jak najszybciej dotrzeć do naszego odtwarzacza.
- Aj-aj sir!


I tym sposobem, chcąc czy nie, państwo Barthes musieli spędzić wieczór pod znakiem człowieka-pająka. Nie byłoby w tym może tez nic strasznego, gdyby nie dokładność ich potomka, któremu nie wystarczało jednokrotne obejrzenie filmu. Trzy razy to było minimum.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline