Szedł tak około 2 minut, gdy sklep starca Mentora zaczął się wyłaniać.
-Wreszcie-powiedział Moran pod nosem-Już mi ręce opadają z sił.
Starzec, choć było to u niego normalne, siedział na ladzie z nogami spuszczonymi ku ziemi.
Widząc Morana mina mu sie rozpromieniła
-Kogo ja widzę! Mój uczeń Moran! - rzedł zeskakując z lady i podbiegając do Morana. - Widzę, że nie próżnowałeś. Dziesiątki skór wilków, nawet skóry wargów. Naprawdę jestem pod wrażeniem... zaraz.... czy to.. ?- powiedział Mentor wyrażnie zaskoczony. - Tak, to jest skóra Dibona.- rzekł Moran. - Własnoręcznie ją z niego zdjąłem, chodź nie powiem, silna bestia z niego była. -Uczeń przerósł mistrza ! - krzykną uradowany starzec - Dam Ci za to 300 złotych monet ! -Mistrzu, nie uważasz, że to trochę wygórowana cena ?
-Moran, wiesz, że oddałbym Ci to złoto, gdybyś tylko chciał. Weź je, kup sobie prowiant i ekwipunek.
-Dziękuję - rzekł Moran - Na mnie już czas, obiecuję, że będę odwiedzał cię częściej. -Zawsze będzie miejsce dla Ciebie, Do widzenia
-Do widzenia
Moran wyszedł ze sklepu. -Tak rzadko go odwiedzam, a jednak dalej traktuje mnie jak syna- pomyślał. - Muszę częściej odwiedzać miasto.
Szedł tak bez celu dłuższa chwilę. Wpatrywał się w coraz to inne budynki, podziwiając wspaniałą architekturę Nieskończonych. W oddali słychać było śmiech dzieci, beztrosko bawiących się na ulicach przed domami. Istoty różnorodnych ras mijały się na drogach, wszyscy byli dla siebie mili, wszyscy zadowoleni. Nikt aktualnie nie myślał o problemach.
Ostatnio edytowane przez Sorix : 02-10-2009 o 17:36.
|