Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-09-2009, 18:08   #81
Milly
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Imil, nieoczekiwane spotkanie w samo południe.

Selena przez dłuższy czas zachowywała się i odpowiadała machinalnie. Rozmowa z krukiem, posiłek, podjęcie decyzji o natychmiastowym wyruszeniu do Imil – wszystko to docierało do niej, lecz jakby przez gęstą zasłonę. Ukryła się we wnętrzu Fosth'ki, by zdystansować się do tego co ją otaczało, odpocząć, przede wszystkim psychicznie. Potrzebowała wyciszenia, wyizolowania, choć bała się, że przyjaciele zauważą jej duchową nieobecność. Odpowiadała i zachowywała się zupełnie bezwolnie, dając się prowadzić instynktom. Nawet otworzenie portalu stało się niejako zupełnie bez jej woli. Nie wiedziała, jak to jest możliwe, a jednak stało się. Być może dusza czarodziejki miała w tym swój udział, wszak Calucifer nie zauważył w niej żadnych zmian. A przynajmniej miała taką nadzieję.


Ocknęła się dopiero tam, w Imil. Początkowo wszystko działo się jak w niesamowitym śnie. Widok mrocznych ziem władanych przez samą esencję zła zdawał się nierzeczywistą projekcją, zwłaszcza, gdy Selena powróciła do pełni zmysłów po krótkim letargu. Dotarło do niej gdzie jest i co się dzieje dopiero, gdy spotkała się twarzą w twarz z jednym z towarzyszy Fosth'ki. Anzelm – poszukała w umyśle jego imienia. Przez chwilę musiała wyglądać na zupełnie zaskoczoną tym spotkaniem, tym bardziej naturalnie, że widok Tei'nerki u jego boku był zupełnie nieprzewidywalny. Nawet bardziej nieprzewidywalny, niż spotkanie drużyny w tym miejscu.


Wydawało jej się, że Anzelm szczerze ucieszył się na to spotkanie, choć zachowywał się z rezerwą w stosunku do Latiena. Selena przypomniała sobie wszystko, co czuła od niego i pozostałych towarzyszy, gdy ukrywała się jeszcze przed czarodziejką. Przypomniała sobie falę energii, która towarzyszyła ich zniknięciu, gdy sprofanowali świątynię Matki. Emanowali złą aurą, mieli nieczyste myśli i niegodne zamiary. Nie potrafili uszanować świętego miejsca kultu Zivilyn. Zostali wezwani do Imil. Tak, Selena była tego pewna. Nie znaleźli się tu z własnej woli, zostali przywołani. Tutaj ich mroczna aura zlewała się z całym tłem potęgi zła. Trzeba na nich uważać! Trzeba się przed nimi strzec! Obrończyni musiała włożyć bardzo wiele wysiłku w opanowanie własnych emocji. Była niemal pewna, że ci przybysze z innego świata zostaną wykorzystani przez thana, być może nawet bez własnej wiedzy. Zło przyciąga zło. Ale... może jest jeszcze szansa, by pokrzyżować plany thana. Jeśli Fosth'ka miała rację, jeśli istnieje w nich choć odrobina światła... staną razem z nią i Latienem do walki. Jednak to, co niepokoiło ją najbardziej, to obca Tei'nerka zerkająca zza ramienia Anzelma...


-Dobrze Cię widzieć, nie wiedzieliśmy co się z Tobą stało, gdy nas przeniosło do Imil, bo tu właśnie jesteśmy. Twój znajomy powiedział Ci, gdzie zamierza Was przenieść? Jak udało się Wam nas odnaleźć?


- Ciebie również wspaniale widzieć całego i zdrowego, Anzelmie – odezwała się wreszcie, gdy nie mogła już dłużej przeciągać swojego milczenia; byłoby to nazbyt niepokojące. - Wybacz mi moje zaskoczenie. Muszę być z tobą szczera. Nie miałam pojęcia co się z wami stało, dokąd się udaliście, zostawiając mnie zupełnie samą w wymarłym mieście. Nie wiedziałam gdzie was szukać i czy jeszcze kiedykolwiek was odnajdę. Stąd moje zupełne zaskoczenie tak nieoczekiwanym spotkaniem.


Selena stała, wciąż walcząc ze swoimi pierwotnymi odruchami, zerkając raz po raz na stojącą za plecami kapłana kobietę. Wyglądała po prostu na zaskoczoną spotkaniem i tym dziwnym towarzystwem, choć tak naprawdę w środku toczyła ze sobą walkę. Anzelm musiał jednak dojść do wniosku, że Fosth'ka nie chciała nic wyjawić, póki nie dowie się z kim ma do czynienia, toteż zaraz zreflektował się i przedstawił Tei'nerkę.


- Poznajcie Liliel. Spotkaliśmy się tutaj, a że nie jest to miejsce dobre dla samotnych wędrowców, pomagamy sobie wzajemnie. Zmierzaliśmy do świątyni, jako jedna z niewielu budowli ocalała. Tam - wskazał ruiny strażnicy - rozbiliśmy obóz. Phaere jest ranna, ale zdołałem ją trochę opatrzyć. Nic jej nie będzie, lecz jeśli możesz jej jakoś pomóc, pewnie z radością Ci się wyzłośliwi.


Kobieta wyszła zza pleców Anzelma, skłoniła się dwornie i uśmiechnęła mówiąc:
- Jak już Anzelm wspomniał, jestem Liliel Schy’ane. Tancerka i śpiewaczka ludu tei'ner. Zostałam tu uwięziona przez thana, bym go zabawiała. A ten dzielny...rycerz, wraz ze swymi towarzyszami pomógł mi. - Spojrzała na kapłana lekko przesuwając językiem po wargach i mówiąc dwuznacznie - Jeszcze nie odwdzięczyłam mu się za pomoc, w żaden sposób. Ale...znajdę okazję, by to zrobić.


Spojrzenie „tei’nerskiej kobiety” przeniosło się na przybyłe osoby. Uśmiechnęła się promiennie i spytała:
Ciekawość mnie jednak zżera, o wasz powód przybycia. Przyznaję bowiem, iż podług mej wiedzy, nikt tu nie przybywa z własnej woli. O wiele łatwiej tu wejść, niż opuścić to miejsce.


Czujność Seleny osiągnęła swój punkt krytyczny. Tei'nerka więźniem thana? Nigdy! Żaden Tei'nerczyk nigdy nie splugawiłby swojej duszy usługiwaniem thanowi! Nigdy nie zgodziłby się z własnej woli być jego więźniem i „zabawiać” go czymkolwiek! A tym bardziej than nie pozwoliłby, aby banda przybyszów z innego świata wyrwała dziewczynę z jego mocy. Jeśli jest tym, za kogo się podaje, musiała zostać opętana, a jej dusza splugawiona. To dopełniałoby całości teorii o sprowadzeniu Anzelma i reszty przez thana, który wysłał swoją służkę, by pilnowała jego nowej zdobyczy. Zdecydowanie należało uważać na nią i to bardzo!


- Cieszy mnie, że moi towarzysze zdołali pomóc ci w potrzebie, co samo w sobie musi być nie lada wyczynem, gdyż podobno co raz dostanie się w ręce thana, nie opuszcza ich w całości. Tak przynajmniej słyszałam – powiedziała dwuznacznie, próbując uśmiechnąć się przyjaźnie. - Nie jest to jednak miejsce na mówienie o powodach, dla których tu przybyliśmy. Słudzy thana czają się wszędzie, a podobno służą mu tu nawet kamienie. Dla pewności, że nikt nas nie podsłucha i będziemy bezpieczni, powinniśmy udać się do świątyni, Anzelmie. Tam porozmawiamy bez obawy, że ktoś może nam zaszkodzić. To najbezpieczniejsze miejsce na tych ziemiach, prawda Latienie? Tak mi radziłeś.


Mówiła znowu dwuznacznie lecz z ogromną powagą, zerkając raz po raz na Tei'nerkę. Jeśli jest sługuską thana, nie przejdzie progu świątyni Zivilyn. Jeśli i Anzelm dał się wciągnąć w otchłań zła, nie będzie chciał tam wejść. Wtedy Selena upewni się, czy jej przypuszczenia są słuszne.


Przeszła zdecydowanie kilka kroków w stronę świątyni i odwróciła się z powrotem do Anzelma i Liliel.


- Chodźmy, nie ma czasu do stracenia!
 
Milly jest offline